Bóg istnieje czy nie istnieje?
Moderatorzy: Nasum, Heretyk, Sybir
Regulamin forum
"Ludzie, którzy nie potrafią kontrolować własnych emocji, próbują kontrolować zachowania innych ludzi" - John Cleese
"Ludzie, którzy nie potrafią kontrolować własnych emocji, próbują kontrolować zachowania innych ludzi" - John Cleese
- Ascetic
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 14891
- Rejestracja: 10-01-2015, 15:54
- bartwa
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 7465
- Rejestracja: 16-11-2016, 13:21
- Lokalizacja: pruska dziura
Re: Bóg istnieje czy nie istnieje?
Tak, prawa fizyki istnieją.
Bóg to z kolei kwestia wiary, więc rozmowa o jego istnieniu jest bezzasadna.
Chyba że ktoś myli wiarę z rzeczywistością.
Bóg to z kolei kwestia wiary, więc rozmowa o jego istnieniu jest bezzasadna.
Chyba że ktoś myli wiarę z rzeczywistością.
PLASTIK NIE JEST METALEM
- Ascetic
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 14891
- Rejestracja: 10-01-2015, 15:54
Re: Bóg istnieje czy nie istnieje?
^ będąc tutaj można odnieść wrażenie, że mamy zawodników wagi ciężkiej (w swojej kategorii), którzy funkcjonują w równoległej rzeczywistości.
a fakty mylą z mitami.
a fakty mylą z mitami.
01.11.2024
- bartwa
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 7465
- Rejestracja: 16-11-2016, 13:21
- Lokalizacja: pruska dziura
Re: Bóg istnieje czy nie istnieje?
To ich sprawa, staram się minimalizować kontakt z takimi osobami. Często lubią one narzucać innym swój punkt widzenia. Ja to rozumiem, w kupie raźniej nawet z największą bzdurą na sztandarach.
PLASTIK NIE JEST METALEM
- Ascetic
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 14891
- Rejestracja: 10-01-2015, 15:54
Re: Bóg istnieje czy nie istnieje?
jest to sensowna postawa. problem się zaczyna jak chcą z Ciebie zrobić idiotę jakimi sami są, wciskając kit z uśmiechem na twarzy. ale tak. położenie lachy to jest ten kierunek.
01.11.2024
- bartwa
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 7465
- Rejestracja: 16-11-2016, 13:21
- Lokalizacja: pruska dziura
Re: Bóg istnieje czy nie istnieje?
To jest jedyna opcja, nie ruszaj gówna bo śmierdzi. Tym bardziej, że gówna nie interesuje twoje zdanie tylko narzucenie swojego.
PLASTIK NIE JEST METALEM
- Hatefire
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 10062
- Rejestracja: 21-12-2010, 12:19
- Lokalizacja: Katowice - miasto wielkich wydarzeń ;)
Re: Bóg istnieje czy nie istnieje?
Co więcej im bardziej ruszasz tym gorzej śmierdzi.
Od braci dla braci
Od dobrych dla dobrych
Kacapskiej kurwie
Zawsze chuj do mordy
Od dobrych dla dobrych
Kacapskiej kurwie
Zawsze chuj do mordy
- Ascetic
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 14891
- Rejestracja: 10-01-2015, 15:54
Re: Bóg istnieje czy nie istnieje?
weszliśmy widzę w filozofię . moja szanowna małż ma dla odmiany następującą filozofie życiową. jak już nieopacznie wdepniesz to poczekaj aż wyschnie i odpadnie. niestety zaobserwowałem, że jest taki rodzaj gówna, że nawet jak odpadnie to dalej w koło jebie jak z niewietrzonego poddasza. mam wrażenie, że to jakieś gówno psa jest. bo nie człowieka przecież.
oczywiście wszystko co napisane to metatrolling, kij położony obok + hehe, xD, LOL. jakby ktoś miał wątpliwości.
01.11.2024
- ŚWIAT BEZ KOŃCA
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 10125
- Rejestracja: 27-08-2018, 10:24
Re: Bóg istnieje czy nie istnieje?
Ale kwaśno i nieprzyjemnie ostatnio na tym forume, niby zawsze były wyzywanki, ale mam nadzieję że to weszło na jakiś głębszy level.
O czym mam z tym .ludziom rozmiazać? Przeciec i tak jestem barbarzyńcom?
ekkoszolomom
ekkoszolomom
Re: Bóg istnieje czy nie istnieje?
Gorzej, że mylą wypłaty z wpłatami, chełpiąc się jednocześnie, że matematyka jest ich mocną stroną. Czarno to wszystko widzę.
- bartwa
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 7465
- Rejestracja: 16-11-2016, 13:21
- Lokalizacja: pruska dziura
Re: Bóg istnieje czy nie istnieje?
Najbardziej obrzydliwe gówno na jakie nadziałem się w życiu było niestety ludzkie, a że połowę dzieciństwa spędziłem na wsi to temat gówna mam obcykany,
PLASTIK NIE JEST METALEM
- uglak
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 9695
- Rejestracja: 15-06-2012, 12:03
- Lokalizacja: ארץ ישראל
Re: Bóg istnieje czy nie istnieje?
Jeszcze półtorej tygodnia i się uspokoi. Jedni będą zapijać smutki, inni świętować, a napierdalanki przeniosą się z powrotem gównie do tematu viewtopic.php?f=19&t=16852, którego i tak nikt normalny chyba nie czyta.ŚWIAT BEZ KOŃCA pisze: ↑02-07-2020, 17:06Ale kwaśno i nieprzyjemnie ostatnio na tym forume, niby zawsze były wyzywanki, ale mam nadzieję że to weszło na jakiś głębszy level.
Guilty of being right
- Drone
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 9917
- Rejestracja: 11-06-2012, 15:28
Re: Bóg istnieje czy nie istnieje?
Przegrana jest na wyciągnięcie ręki.
- nicram
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 11862
- Rejestracja: 13-04-2011, 18:53
- Lokalizacja: Litzmannstadt
Re: Bóg istnieje czy nie istnieje?
Właśnie kolego uglak. Nie Bloodkulć i nie kalecz języka.
all the monsters will break your heart
- WaszJudasz
- zahartowany metalizator
- Posty: 3334
- Rejestracja: 16-11-2010, 13:18
Re: Bóg istnieje czy nie istnieje?
Rzeczywiście, zrobiło się jakoś niemiło. Proponuję, by od tej pory każdy, komu coś co tu ujrzał podniosło ciśnienie, odetchnął trzy razy i przyłożył dłonie do klawiatury dopiero po wysłuchaniu niniejszego utworu, w którym przy okazji może być zakodowana odpowiedź na podstawione w tym wątku pytanie:ŚWIAT BEZ KOŃCA pisze: ↑02-07-2020, 17:06Ale kwaśno i nieprzyjemnie ostatnio na tym forume, niby zawsze były wyzywanki, ale mam nadzieję że to weszło na jakiś głębszy level.
Mózg powiększa się w czaszce, kiedy wody w rzece wzbierają. Wtenczas błony czerepu się wznoszą, przybliżając do czaszki.
- Ascetic
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 14891
- Rejestracja: 10-01-2015, 15:54
Re: Bóg istnieje czy nie istnieje?
rząd pisu upadnie a konfe zdelegalizują?uglak pisze: ↑02-07-2020, 19:15Jeszcze półtorej tygodnia i się uspokoi. Jedni będą zapijać smutki, inni świętować, a napierdalanki przeniosą się z powrotem gównie do tematu viewtopic.php?f=19&t=16852, którego i tak nikt normalny chyba nie czyta.ŚWIAT BEZ KOŃCA pisze: ↑02-07-2020, 17:06Ale kwaśno i nieprzyjemnie ostatnio na tym forume, niby zawsze były wyzywanki, ale mam nadzieję że to weszło na jakiś głębszy level.
01.11.2024
- tomekw48
- postuje jak opętany!
- Posty: 591
- Rejestracja: 30-10-2018, 23:45
Re: Bóg istnieje czy nie istnieje?
Odświeżam stary temat, aby podzielić się z Wami pewnymi faktami z mojego życia. Jestem ciekawy jak na to zareagujecie na tym kontrowersyjnym forum
Zacznę od odpowiedzi na pytanie, czy Bóg istnieje?
Tak, istnieje, ale nie jeden Bóg, a wielu bogów przez małe b
Mój tok rozumowania jest następujący... Jak się przyjrzymy otaczającej nas rzeczywistości, to zaobserwujemy, że wszystko zbudowane jest z atomów, a te atomy są zbudowane z protonów, neutronów i elektronów. Ciągnąc to dalej, te cząsteczki są zbudowane z jeszcze bardziej elementarnych cząsteczek, a te elementarne cząsteczki są zbudowane z jeszcze bardziej elementarnych cząsteczek i tak w nieskończoność... Jedyne co nas ogranicza w badaniu tego to brak odpowiedniej aparatury do obserwowania tego.
Dokładnie ta sama zasada istnieje w jak popatrzymy na rzeczy większe od nas. Istniejemy my, istnieje ziemia, układ słoneczny, galaktyka, grupy galaktyk, istnieje bańka nazwana naszym rozszerzającym się wszechświatem i istnieją inne takie bańki, które tworzą kolejne grupy i tak w jebaną nieskończoność w coraz bardziej większe rzeczy w tym toku rozumowania nie znajdowałem Boga...
Bóg zapukał do mnie pewnego dnia, jak byłem kilka lat temu w szpitalu... Jadłem sobie obiadek na stołówce razem z innymi chorymi. Przy moim stole siedziały 3 osoby i nikt się przez cały posiłek nie dosiadał. Jestem tego na 100% pewien. Po skończonym posiłku na moim stole nie były 3 zestawy obiadowe, ale 4. Miałem wtedy niezłego minfucka, bo z niczego wyczarował się czwarty zestaw obiadowy. Podczas tego samego pobytu w szpitalu po kilku dniach miałem taką przygodę, że rano odkładałem moją kosmetyczkę do szafki, a w południe idę sobie na kibelek i odnajduję moją kosmetyczkę w kibelku pod papierem toaletowym. Znowu, tym razem mały, mindfuck. Mały, bo jest prawdopodobieństwo, że ktoś tą kosmetyczkę podrzucił, ale wątpie w to - przypadki kradzieży to jednak rzadkość w takim przypadku.
Kolejny mindfuck miał miejsce po kilku miesiącach. Tym razem żona była w szpitalu i ja przyszedłem ją odwiedzić. Przyszła pielęgniarka i podłączyła żonie kroplówkę i poszła. Pamiętam, że usiadłem na krześle i klikałem chwilę w telefonie. To trawo może 2-3 minuty, po czym patrzę, a tu już się kończy kroplówka, która powinna lecieć conajmniej 30-60 minut... Znowu miałem to dziwne uczucie, że coś jest nie tak, ale wszyscy dookoła mnie zachowywali się normalnie, jakby nigdy nic, no i ja też udałem, że wszystko jest ok, ale wewnątrz nie było ok, bo to było dziwne.
Kolejny mindfuck po kilku miesiącach. Szukam rano obrączki i nie mogę jeje znaleźć. Szukam na stole, na szafkach, patrzę na podłogę i nic. Patrzę ponownie na stół, a tutaj obrączka bezczelnie leży i błyszczy się na środku stołu w mega widocznym miejscu. To było jak cios w twarz...
Kolejna sytuacja znowu po kilku miesiącach... Jestem na odwiedzinach u moich rodziców i rodzice robią kawę dla wszystkich. Jak to kawa... Wszystko zostaje podane do stołu, kawa, ciastka, placek i talerzyki. Siadam przy stole i widzę, że nie ma łyżeczki i mówię, że muszę iść po łyżeczkę i idę do kuchni. Po powrocie patrzę, a łyżeczka leży na środku mojego talerzyka i lśni jak ta jebana obrączka wcześniej... Nikt mi żartu nie zrobił wtedy, pytałem oto i mówiłem, że to dla mnie bardzo ważne. To nie był żart ze strony moich rodziców.
Po jakimś czasie wybrałem się do psychiatry i opowiedziałem o tym. Lekarz nie potrafił tych sytuacji wyjaśnić, bo to nie były takie typowe omamy, które mają chorzy pacjenci. Nie łapałem się do kategorii chorych, bo nie widziałem rzeczy nieistniejących w rzeczywistości, tylko rzeczywiste obiekty znikały i pojawiały się ponownie. Z praktycznego punktu jest to bardzo trudne do wytworzenia przez mózg. Lekarz nie umiał tego wyjaśnić. Jeśli dojdą do tego jakieś inne niepokojące objawy, typu dezorganizacja myślenia, głosy, omamy słuchowe, czy też typowe objawy wzrokowe, czyli halucynacje to będę musiał brać odpowiednie leki, ale na dzień dzisiejszy nic... Teoretycznie jestem zdrowy
Tego typu sytuacje zdarzają się u mnie regularnie raz na jakiś czas od mniej więcej 6 lat. W tym roku stuknie mi 40 lat. 6 lat temu czułem, że istnieje jakaś siła, która hakuje moje życie. Dla mojego ego było to nie do zniesienia. Czułem odrazę i trochę nienawiść do tej siły, jednocześnie czułem się bezradny wobec tego typu działań, bo byłem i jestem do dnia dzisiejszego na łasce i niełasce tej siły wyższej. Krótko mówiąc, był to dla mnie okres gdzie black metal królował i szalał we mnie pełną gębą Do tego uświadomiłem sobie, że tak naprawdę od momentu poczęcia jestem w całości i w 100% wykreowany przez świat zewnętrzny. Nawet moje myśli są odpowiedzią na bodźce zewnętrzne. Uświadomiłem sobie, że jestem kupą mięcha i niczym więcej... Ave Satan, nie ma piekła, ani nieba... nie ma nic... black metal pełną gębą... i było mi z tym źle.
Te kilka lat temu w tej psychicznej dolinie z ciekawości zacząłem medytować. Postanowiłem sprawdzić medytacje przy muzyce binauralnej z falami alfa, beta, theta, delta (czy jak to tam się nazywa). I nastąpił szok... Miałem mega odjazdy podczas medytacji.... Czułem jak z tego nic, którym byłem zaczynała się rozprzestrzeniać w moim wnętrzu nieskończoność... Dziwnie to brzmi, ale jak ktoś nie miał z czymś takim do czynienia, to trudno to wyjaśnić. To nie do opisania słowami. Najbardziej trafny jest właśnie opis, że rozpuszczałem się w nieskończoności. Dalej medytowałem i medytuję do dnia dzisiejszego. Miałem również taki zjazd podczas medytacji, że to było tak mega przyjemne, że masakra... to było lepsze od seksu... i to uczucie bycia w jedności z tą siłą wyższą... To było nie do opisania... Łzy same ciekły mi z oczu. Miałem tak tylko raz, ale to było tak silne, że chciałbym to jeszcze raz powtórzyć. Udaje mi się to tylko od czasu do czasu i nie na taką skalę jak wtedy...
Przez te kilka lat mój światopogląd uległ przeobrażeniu. Uświadomiłem sobie, że skoro istnieje ta siła wyższa, która może w dowolny sposób ukrywać i ujawniać przede mną różne przedmioty, czy też obrazy, to może ona w dowolny sposób wpływać na moje życie. Nawet moje myśli są odpowiedzią na sytuacje z zewnątrz, a świat zewnętrzny jest kreowany przez tą siłę wyższą, ta siła wyższa ma mnie pod 100% kontrolą. Jestem nie tyle uczestnikiem swojego życia, co jego obserwatorem. Moje prawdziwe ja to tylko taki wewnętrzny obserwator, który może tylko patrzeć i nic więcej. Cała reszta, to kreacja siły wyższej. Chciało by się powiedzieć w tym momencie AVE SATAN... Ale zaraz, zaraz... Przecież moje życie ułożyło mi się tak, że moje marzenie z dzieciństwa o dorosłym, samodzielnym, niezależnym życiu się spełniło... Zaraz, zaraz... Może ta siła wyższa nie jest wcale taka zła? nie przelewa mi się, ale w mniejszym lub większym stopniu dostałem od życia dokładnie to czego chciałem. Czy jest sens nienawidzić taką siłę wyższą, która dała mi to czego chciałem? Nawet jeśli okazało się to tylko nomen omen iluzją, bo jest tylko kreacją? Ale w takim razie jaka jest prawda?
Prawda jest taka, że ta siła wyższa wykazuje emocje w taki sam sposób jak ja (to moje urojone ja ). Stąd wniosek, że ta siła wyższa jest również podatna na emocje, jak ja. Stąd wniosek, że ta siła wyższa robi to, co jej każe jej siła wyższa. A następna siła wyższa robi to co każe jej robić jej jeszcze wyższa siła... I tak w nieskończoność Każdy z nas ma w sobie zakorzenioną myśl o tym jedynym Bogu, ale prawda jest taka, że nie istnieje ten jedyny Bóg... Istnieją mali bogowie, którzy kontrolują mniejszych od siebie... ale to nie do końca musi być złe. Moje życie pokazuje, że może w tym być element spełnienia marzeń z dzieciństwa i jest to przejaw miłości siły wyższej do mnie. Również moje jazdy podczas medytacji są takim objawem... Istnieje tylko mały ja i duży kreator, który ma swojego kreatora, a ten następny ma swojego i tak w kółko.... I tak się toczy ten wszechświat w którym nie ma miejsca na wolną wolę, bo każdy robi tylko to co każe mu kreator... To smutne, ale jednocześnie piękne, bo jest w tym miejsce na miłość...
Bez miłości nie było by nic...
Jestem obecnie na takim etapie życia w wieku prawie 40 lat Ciekawe co mnie jeszcze czeka w tym życiu
Na zakończenie dodam jeszcze, że jeden z moich mindfucków miał miejsce na masterfulu Przeglądałem sobie temat z żartami i widziałem jedno śmieszne zdjęcie. Przewinąłem je dalej i się do niego cofnąłem bez odświeżania strony. Znalazłem to zdjęcie z poprzestawianymi szczegółami Za chuja nie wiem jak to możliwe, że to zdjęcie się zmieniło Istnieje tylko mały ja i wielki kreator przez małe b jak bóg... Ale to jest właśnie piękne...
Zaczytuję się trochę ostatnio w książkach jogicznych. I zaawansowani w medytacji jogini dochodzą do takich samych wniosków jak ja Pociesza mnie to o tyle, że nie jestem sam na tym świecie z takimi doświadczeniami
A teraz, na zakończenie tego strasznie długiego posta, oddaję się do Waszej dyspozycji. Możecie mnie pseudosataniści hejtować Ja wyrzuciłem z siebie to co chciałem, bo prawdę mówiąc, nie mam z kim o tym porozmawiać na codzień. Chociaż wiem, że duchowość nie jest modnym tematem na tym forum. Może ktoś odpowie na mojego posta?
Zacznę od odpowiedzi na pytanie, czy Bóg istnieje?
Tak, istnieje, ale nie jeden Bóg, a wielu bogów przez małe b
Mój tok rozumowania jest następujący... Jak się przyjrzymy otaczającej nas rzeczywistości, to zaobserwujemy, że wszystko zbudowane jest z atomów, a te atomy są zbudowane z protonów, neutronów i elektronów. Ciągnąc to dalej, te cząsteczki są zbudowane z jeszcze bardziej elementarnych cząsteczek, a te elementarne cząsteczki są zbudowane z jeszcze bardziej elementarnych cząsteczek i tak w nieskończoność... Jedyne co nas ogranicza w badaniu tego to brak odpowiedniej aparatury do obserwowania tego.
Dokładnie ta sama zasada istnieje w jak popatrzymy na rzeczy większe od nas. Istniejemy my, istnieje ziemia, układ słoneczny, galaktyka, grupy galaktyk, istnieje bańka nazwana naszym rozszerzającym się wszechświatem i istnieją inne takie bańki, które tworzą kolejne grupy i tak w jebaną nieskończoność w coraz bardziej większe rzeczy w tym toku rozumowania nie znajdowałem Boga...
Bóg zapukał do mnie pewnego dnia, jak byłem kilka lat temu w szpitalu... Jadłem sobie obiadek na stołówce razem z innymi chorymi. Przy moim stole siedziały 3 osoby i nikt się przez cały posiłek nie dosiadał. Jestem tego na 100% pewien. Po skończonym posiłku na moim stole nie były 3 zestawy obiadowe, ale 4. Miałem wtedy niezłego minfucka, bo z niczego wyczarował się czwarty zestaw obiadowy. Podczas tego samego pobytu w szpitalu po kilku dniach miałem taką przygodę, że rano odkładałem moją kosmetyczkę do szafki, a w południe idę sobie na kibelek i odnajduję moją kosmetyczkę w kibelku pod papierem toaletowym. Znowu, tym razem mały, mindfuck. Mały, bo jest prawdopodobieństwo, że ktoś tą kosmetyczkę podrzucił, ale wątpie w to - przypadki kradzieży to jednak rzadkość w takim przypadku.
Kolejny mindfuck miał miejsce po kilku miesiącach. Tym razem żona była w szpitalu i ja przyszedłem ją odwiedzić. Przyszła pielęgniarka i podłączyła żonie kroplówkę i poszła. Pamiętam, że usiadłem na krześle i klikałem chwilę w telefonie. To trawo może 2-3 minuty, po czym patrzę, a tu już się kończy kroplówka, która powinna lecieć conajmniej 30-60 minut... Znowu miałem to dziwne uczucie, że coś jest nie tak, ale wszyscy dookoła mnie zachowywali się normalnie, jakby nigdy nic, no i ja też udałem, że wszystko jest ok, ale wewnątrz nie było ok, bo to było dziwne.
Kolejny mindfuck po kilku miesiącach. Szukam rano obrączki i nie mogę jeje znaleźć. Szukam na stole, na szafkach, patrzę na podłogę i nic. Patrzę ponownie na stół, a tutaj obrączka bezczelnie leży i błyszczy się na środku stołu w mega widocznym miejscu. To było jak cios w twarz...
Kolejna sytuacja znowu po kilku miesiącach... Jestem na odwiedzinach u moich rodziców i rodzice robią kawę dla wszystkich. Jak to kawa... Wszystko zostaje podane do stołu, kawa, ciastka, placek i talerzyki. Siadam przy stole i widzę, że nie ma łyżeczki i mówię, że muszę iść po łyżeczkę i idę do kuchni. Po powrocie patrzę, a łyżeczka leży na środku mojego talerzyka i lśni jak ta jebana obrączka wcześniej... Nikt mi żartu nie zrobił wtedy, pytałem oto i mówiłem, że to dla mnie bardzo ważne. To nie był żart ze strony moich rodziców.
Po jakimś czasie wybrałem się do psychiatry i opowiedziałem o tym. Lekarz nie potrafił tych sytuacji wyjaśnić, bo to nie były takie typowe omamy, które mają chorzy pacjenci. Nie łapałem się do kategorii chorych, bo nie widziałem rzeczy nieistniejących w rzeczywistości, tylko rzeczywiste obiekty znikały i pojawiały się ponownie. Z praktycznego punktu jest to bardzo trudne do wytworzenia przez mózg. Lekarz nie umiał tego wyjaśnić. Jeśli dojdą do tego jakieś inne niepokojące objawy, typu dezorganizacja myślenia, głosy, omamy słuchowe, czy też typowe objawy wzrokowe, czyli halucynacje to będę musiał brać odpowiednie leki, ale na dzień dzisiejszy nic... Teoretycznie jestem zdrowy
Tego typu sytuacje zdarzają się u mnie regularnie raz na jakiś czas od mniej więcej 6 lat. W tym roku stuknie mi 40 lat. 6 lat temu czułem, że istnieje jakaś siła, która hakuje moje życie. Dla mojego ego było to nie do zniesienia. Czułem odrazę i trochę nienawiść do tej siły, jednocześnie czułem się bezradny wobec tego typu działań, bo byłem i jestem do dnia dzisiejszego na łasce i niełasce tej siły wyższej. Krótko mówiąc, był to dla mnie okres gdzie black metal królował i szalał we mnie pełną gębą Do tego uświadomiłem sobie, że tak naprawdę od momentu poczęcia jestem w całości i w 100% wykreowany przez świat zewnętrzny. Nawet moje myśli są odpowiedzią na bodźce zewnętrzne. Uświadomiłem sobie, że jestem kupą mięcha i niczym więcej... Ave Satan, nie ma piekła, ani nieba... nie ma nic... black metal pełną gębą... i było mi z tym źle.
Te kilka lat temu w tej psychicznej dolinie z ciekawości zacząłem medytować. Postanowiłem sprawdzić medytacje przy muzyce binauralnej z falami alfa, beta, theta, delta (czy jak to tam się nazywa). I nastąpił szok... Miałem mega odjazdy podczas medytacji.... Czułem jak z tego nic, którym byłem zaczynała się rozprzestrzeniać w moim wnętrzu nieskończoność... Dziwnie to brzmi, ale jak ktoś nie miał z czymś takim do czynienia, to trudno to wyjaśnić. To nie do opisania słowami. Najbardziej trafny jest właśnie opis, że rozpuszczałem się w nieskończoności. Dalej medytowałem i medytuję do dnia dzisiejszego. Miałem również taki zjazd podczas medytacji, że to było tak mega przyjemne, że masakra... to było lepsze od seksu... i to uczucie bycia w jedności z tą siłą wyższą... To było nie do opisania... Łzy same ciekły mi z oczu. Miałem tak tylko raz, ale to było tak silne, że chciałbym to jeszcze raz powtórzyć. Udaje mi się to tylko od czasu do czasu i nie na taką skalę jak wtedy...
Przez te kilka lat mój światopogląd uległ przeobrażeniu. Uświadomiłem sobie, że skoro istnieje ta siła wyższa, która może w dowolny sposób ukrywać i ujawniać przede mną różne przedmioty, czy też obrazy, to może ona w dowolny sposób wpływać na moje życie. Nawet moje myśli są odpowiedzią na sytuacje z zewnątrz, a świat zewnętrzny jest kreowany przez tą siłę wyższą, ta siła wyższa ma mnie pod 100% kontrolą. Jestem nie tyle uczestnikiem swojego życia, co jego obserwatorem. Moje prawdziwe ja to tylko taki wewnętrzny obserwator, który może tylko patrzeć i nic więcej. Cała reszta, to kreacja siły wyższej. Chciało by się powiedzieć w tym momencie AVE SATAN... Ale zaraz, zaraz... Przecież moje życie ułożyło mi się tak, że moje marzenie z dzieciństwa o dorosłym, samodzielnym, niezależnym życiu się spełniło... Zaraz, zaraz... Może ta siła wyższa nie jest wcale taka zła? nie przelewa mi się, ale w mniejszym lub większym stopniu dostałem od życia dokładnie to czego chciałem. Czy jest sens nienawidzić taką siłę wyższą, która dała mi to czego chciałem? Nawet jeśli okazało się to tylko nomen omen iluzją, bo jest tylko kreacją? Ale w takim razie jaka jest prawda?
Prawda jest taka, że ta siła wyższa wykazuje emocje w taki sam sposób jak ja (to moje urojone ja ). Stąd wniosek, że ta siła wyższa jest również podatna na emocje, jak ja. Stąd wniosek, że ta siła wyższa robi to, co jej każe jej siła wyższa. A następna siła wyższa robi to co każe jej robić jej jeszcze wyższa siła... I tak w nieskończoność Każdy z nas ma w sobie zakorzenioną myśl o tym jedynym Bogu, ale prawda jest taka, że nie istnieje ten jedyny Bóg... Istnieją mali bogowie, którzy kontrolują mniejszych od siebie... ale to nie do końca musi być złe. Moje życie pokazuje, że może w tym być element spełnienia marzeń z dzieciństwa i jest to przejaw miłości siły wyższej do mnie. Również moje jazdy podczas medytacji są takim objawem... Istnieje tylko mały ja i duży kreator, który ma swojego kreatora, a ten następny ma swojego i tak w kółko.... I tak się toczy ten wszechświat w którym nie ma miejsca na wolną wolę, bo każdy robi tylko to co każe mu kreator... To smutne, ale jednocześnie piękne, bo jest w tym miejsce na miłość...
Bez miłości nie było by nic...
Jestem obecnie na takim etapie życia w wieku prawie 40 lat Ciekawe co mnie jeszcze czeka w tym życiu
Na zakończenie dodam jeszcze, że jeden z moich mindfucków miał miejsce na masterfulu Przeglądałem sobie temat z żartami i widziałem jedno śmieszne zdjęcie. Przewinąłem je dalej i się do niego cofnąłem bez odświeżania strony. Znalazłem to zdjęcie z poprzestawianymi szczegółami Za chuja nie wiem jak to możliwe, że to zdjęcie się zmieniło Istnieje tylko mały ja i wielki kreator przez małe b jak bóg... Ale to jest właśnie piękne...
Zaczytuję się trochę ostatnio w książkach jogicznych. I zaawansowani w medytacji jogini dochodzą do takich samych wniosków jak ja Pociesza mnie to o tyle, że nie jestem sam na tym świecie z takimi doświadczeniami
A teraz, na zakończenie tego strasznie długiego posta, oddaję się do Waszej dyspozycji. Możecie mnie pseudosataniści hejtować Ja wyrzuciłem z siebie to co chciałem, bo prawdę mówiąc, nie mam z kim o tym porozmawiać na codzień. Chociaż wiem, że duchowość nie jest modnym tematem na tym forum. Może ktoś odpowie na mojego posta?
Jak wewnątrz tak i na zewnątrz.
- bartwa
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 7465
- Rejestracja: 16-11-2016, 13:21
- Lokalizacja: pruska dziura
Re: Bóg istnieje czy nie istnieje?
Jako naczelny pseudosatanista i pseudonazista odpowiem. Nie jestem w stanie odpowiedzieć na pytanie czy "bóg" istnieje, bo nie wiem co to jest. Wiem, że istnieje Słońce, Ziemia, Księżyc i inne ciała niebieskie. Nie neguję oczywiście, że dzieją się czasem w życiu rzeczy niewytłumaczalne, ale nigdy nie odczuwałem potrzeby, żeby wiązać je z ideą "boga".
PLASTIK NIE JEST METALEM
- empir
- zahartowany metalizator
- Posty: 4895
- Rejestracja: 31-08-2008, 23:17
- Lokalizacja: silesia
Re: Bóg istnieje czy nie istnieje?
I AM GOD
tak więc bóg istnieje
tak więc bóg istnieje