Obituary

Wywiad przeprowadził - [V]
John Tardy to taki... prosty, swojski chłop. Stoi za mikrofonem death metalowej legendy, ale woda sodowa nie uderzyła mu do głowy. Właściwie jego attitude przypomina mi trochę Nocturno Culto. Dobre zimne piwo, stary metal, łowienie ryb w jakimś zakątku Florydy, wieczorem mecz w tv albo kilka kolejek w barze z kumplami. Facet zjadł zęby na tej muzyce i zdaje sobie sprawę z tego, że ludzie kochają Obituary za to, że, mimo zmieniających się mód i trendów, oni wciąż trwają na posterunku i pozostają wierni swoim pierwotnym fascynacjom. Zapraszam do lektury krótkiej pogawędki z John’em. Witaj John! Na początek naszej rozmowy powiedz proszę jak zaczęła się Wasza przygoda z pozyskiwaniem funduszy za pomocą serwisu Kickstarter?

Chcieliśmy mieć jak największą kontrolę nad naszą nową płytą, zrealizować wszystko po swojemu, bez angażowania ludzi z zewnątrz, jeśli to w ogóle możliwe w dzisiejszych czasach. Wiedzieliśmy, że Sepultura korzystała z tego serwisu i pomyśleliśmy, że być może my również powinniśmy spróbować. Zdawaliśmy sobie sprawę, że taki krok z naszej strony pociągnie za sobą masę negatywnych komentarzy, ale jednocześnie liczyliśmy, że nasi najwierniejsi fani wesprą nas, otrzymując wiele w zamian. Konkludując, pozytywnych opinii było o wiele więcej, a środki które uzyskaliśmy naprawdę robią różnicę jeśli chodzi o nowy album, sposób w jaki będzie on wydany itd (o czym przekonamy się już niebawem – dop. Vulture). Myślę, że to początek czegoś nowego, być może w przyszłości za pomocą podobnych narzędzi jak Kickstarter sami pomożemy innym artystom wydać ich muzykę...

Nie ulega wątpliwości, że przemysł muzyczny przeszedł olbrzymią metamorfozę od czasu, gdy na rynku pojawił się Wasz debiut. Jak ustosunkowałbyś się do Twoich doświadczeń z wytwórniami i płytami na przestrzeni ostatnich dwudziestu kilku lat?

Poznałem kilka fantastycznych osób związanych z biznesem muzycznym. Od samego początku daliśmy jasny sygnał, że nasza przygoda z kickstarter’em nie ma w zamyśle uderzać/deprecjonować roli przemysłu muzycznego, tak czy inaczej wciąż potrzebujemy pomocy tych ludzi. Współczesna technologia czyni pewne rzeczy łatwiejszymi, ale wciąż musisz polegać na wielu róznych firmach z całego świata, które pomogą Ci promować Twój produkt. Równocześnie, im więcej kontroli masz nad tym co dotyczy Twojego zespołu, tym lepiej się czujesz, przepełnia Cię taka osobista satysfakcja, że jednak ogarniasz więcej aspektów funkcjonowania zespołu niż dotychczas. Naturalnie, przez te wszystkie lata nie zawsze było różowo, trafiło się kilka konfliktów na linii zespół-wytwórnia, ale dziś patrzę na to jak na cenne doświadczenia. Wyciągnęliśmy wnioski, ruszyliśmy do przodu, życie toczy się dalej...

Skoro już rozmawiamy o finansowej stronie prowadzenia legendarnego zespołu death metalowego - możesz się dzisiaj utrzymać z muzyki?

Ha, aż do Darkest Day miałem regularną pracę, pełny wymiar godzin. Przez wiele, wiele lat pracowałem w dużym przedsiębiorstwie wykonującym różne projekty, konstrukcje etc i byli dla mnie bardzo wyrozumiali - zwłaszcza, gdy musiałem jechać w trasę, za co jestem im bardzo wdzięczny. Naturalnie death metal nie jest muzyką, która uczyni się milionerem. Co nie znaczy, że przestaniemy próbować ten cel osiągnąć he, he...



Jak się czujesz mając u swojego boku takich gości jak Terry Butler i Kenny Andrews? Jak wspomniana dwójka wpasowała się w styl zespołu?

Ci goście są świetni. Mając ich na pokładzie czuję, że zespół jest silny i solidny jak nigdy dotąd. Nie sądzę, aby wpłynęli oni w jakiś znaczący sposób na nasz styl, ale czas pokaże co z tego wyniknie. Zawsze powtarzam, że w zespole najważniejsza jest chemia, dobra zabawa. Z wspomnianą dwójką tak właśnie jest, sprawy układają się wprost znakomicie, nie mam na co narzekać.

Swego czasu byłem dość mocno zaskoczony widząc waszego dawnego kolegę Frank’a Watkins’a w szeregach Gorgoroth. Jak Ty sam ustosunkowujesz się do black metalu? Dzieje się tam coś ciekawego twoim zdaniem?

To naprawdę nie jest mój styl. Oczywiście mógłbym rzucić kilka nazw. Jak wszędzie, także i na tej scenie jest kilka konkretnych zespołów. Nasze podejście jest jednak bardziej... prostackie. Gramy swoje i staramy się nie traktować tego wszystkiego (i siebie samych) zbyt poważnie..

Jak zapatrujesz się dzisiaj na "Darkest Day..."? Jesteś zadowolony z tego co wówczas udało się Wam osiągnąć?

Kocham ten materiał. Byłem zawiedziony, że przeszedł trochę bez echa. Szkoda, bo znalazło się tam kilka naprawdę świetnych piosenek.

Powiedz proszę kilka słów o nadchodzącej płycie. Jak nowy album ma się do swojego poprzednika?

Nowy album jest świetny. Cały zespół bardzo energicznie angażował się w jego powstawanie. Nowe utwory zdecydowanie mają to coś i granie ich sprawia nam masę radości. Wiemy, że nasi fani również nie będą zawiedzeni. Na obecnym etapie pracujemy z różnymi producentami i staramy się wybrać odpowiednie brzmienie. Jeśli nie będziemy zadowoleni z rezultatów to sami się za to zabierzemy. Zabrało nam kupę czasu skomponowanie tych kawałków. Pewnie jeszcze trochę to potrwa zanim album trafi na sklepowe półki, ale najważniejsze, że rezultat końcowy nas satysfakcjonuje. Nie przyśpieszamy niczego na siłę, album będzie gotowy kiedy będzie gotowy. Ha, spróbuj to powiedzieć swojej wytwórni he, he... Porównywanie naszych płyt zawsze przychodzi mi z trudem. Jestem zdania, że lepiej abyś zrobił to Ty, fani, ludzie, którzy nam kibicują od lat. Dla mnie jest to wciąż świeża muzyka, więc moja perspektywa jest trochę zamazana. Nie potrafię jeszcze odnieść tego co teraz zrobiliśmy do reszty naszej twórczości.

Co słychać u Allan’a West’a? Nie tak dawno świat obiegła wiadomość , że został aresztowany za produkcję metaamfetaminy.

Nie mam zbyt wiele do powiedzenia na ten temat. Życzę mu wszystkiego najlepszego. (Widzicie, tak się gada o byłych kolegach z kapeli ;) – dop. Vulture)

"World Demise" jest bez wątpienia Waszym najbardziej zróżnicowanym albumem. Czy wówczas gdy go komponowaliście groove metal czy hard core miały na was jakikolwiek wpływ? Pamiętam, że wtedy płyta wzbudziła trochę kontrowersji. Dziś jest postrzegana jako klasyk. Jakie jest Twoje zdanie?

Groove metal? Nie sądzę, ten materiał brzmi jak... Obituary. Myślę, że to co definiuje nasz styl, nasze brzmienie, to nie szybkie czy wolne fragmenty, ale wszystko to co jest pomiędzy. To nasza tożsamość, nie możesz tego się nauczyć, powtórzyć tego feelingu, tak gramy tylko my. Pamiętam jednak, że u zarania naszej kariery graliśmy trasę z Agnostic Front i bez wątpienia mieli oni na nas duży wpływ. Dzisiaj wciąż pozostajemy z nimi w kontakcie. Uważamy ich za przyjaciół. Dla nas pisanie nowych piosenek nie jest poprzedzone jakąś wielką debatą w którym kierunku powinniśmy teraz podążać. Utwory po prostu wypływają z nas, każdy album tak czy inaczej jest inny.



"Threatening Skies" to bez wątpienia jeden z waszych najlepszych utworów. Kurewsko kocham ten numer. Pamiętasz w jakich okolicznościach powstała ta kompozycja? Co dzisiaj sądzisz o "Back from the dead" i "Frozen in Time"?

Rzeczywiście ten utwór jest wyjątkowy. Gramy go bardzo często. Napięcie w tłumie sięga zenitu, gdy zapowiadam ten kawałek. Niestety nie pamiętam już w jakich okolicznościach zagraliśmy go po raz pierwszy, ale nazwałbym go oczywiście klasycznym utworem Obituary. "Back from the dead" i "Frozen in Time" były albumami, które ukazały się po dość długim okresie uśpienia zespołu. Robimy coś podobnego od czasu do czasu i uważamy to za dobrą rzecz. Ładujemy akumulatory i czekamy na odpowiedni moment, aż głod muzyki przemówi przez nas. Zwłaszcza "Frozen in Time" powstał po bardzo długiej przerwie. Byłem bardzo ciekaw jak ten materiał zabrzmi. Gdy już zaczęliśmy grać poczuliśmy się jakby nigdy nie było żadnej przerwy. Skutkiem tego powstał zatem kolejny album utrzymany totalnie w naszym stylu. Pamiętam, że przez chwilę towarzyszył nam w studiu Scott Burns, który powiedział: "Nie możecie zacząć albumu od "Redneck Stomp", ten utwór nie ma wokali, wyjdzie dziwnie...". Oczywiście nie posłuchaliśmy go ha, ha... Uwielbiamy tego gościa.

A jak wspominasz "Bullituary"? ;) Ortodoksyjni fani nienawidzą tego numeru he, he...

Nie słuchajcie więc tego. Naprawdę. Pewnej nocy w Miami trochę poszaleliśmy i wylądowaliśmy w studiu z facetami z Bully Boys, którzy rapowali do jednego z naszych utworów. Myślałem, że brzmiało to inaczej, ciekawie, z pewnością cholernie ciężko jak na rapową piosenkę...

Opowiedz mi coś o Waszym życiu w trasie. Jak się czułeś wyjeżdżając na pierwsze gigi, siejąc death metalową zarazę jak świat długi i szeroki?

Pierwsze europejskie tour z Demolition Hammer i Morgoth było czymś czego nigdy nie zapomnę. Dla grupy wieśniaków, którzy nigdy nie opuścili Stanów było to coś naprawdę zajebistego. Czułem każdej nocy jak adrenalina we mnie buzuje. Totalnie się zniszczyliśmy, graliśmy świetne koncerty, alkohol lał się strumieniami...

John, jak zmieniłeś się jako osoba na przestrzeni ostatnich dwudziestu lat i czy te zmiany znajdują jakiekolwiek odzwierciedlenie w muzyce jaką grasz?

Nie sądzę abym zmienił się aż tak bardzo... nie lubię zbyt drastycznych zmian. Czasem żartujemy, że my sami zamarzliśmy w czasie he, he... Jeśli trafiłbyś na mnie na backstage’u, na ulicy, usiadł u mnie w salonie to zobaczyłbyś wciąż tą samą osobę która słucha "Hell Awaits" albo "Morbid Tales"... Gdy dziennikarze mnie pytają o nowości to zwykle nie wiem co powiedzieć... Jestem zbyt przywiązany do moich płyt Venom czy Hellhammer.

Co w takim razie z guilty pleasures? Pamiętam jedną fotkę, na której dumnie paradowałeś w koszulce Dog Eat Dog? ;)

Nie sądze żebym to był ja (ależ oczywiście że Ty – dop. Vulture), ale na długich trasach nosisz jakąkolwiek czystą koszulkę jaką możesz znaleźć... Co do drugiej części pytania... sam nie wiem... może Willie Nelson? Ha!

Zapewne dotarły do Ciebie wieści o tym jak goście z Broken Hope i Deicide skoczyli sobie do gardeł na ostatniej trasie... Byłeś świadkiem podobnych sytuacji?

Tak, słyszałem o tym, ale my sami zawsze dobrze się dogadywaliśmy z zespołami, z którymi graliśmy sztuki. Wiesz, nie jestem, ani nikt w zespole nie jest osobą która stwarzałaby jakieś problemy... Jesteśmy normalnymi facetami, zrelaksowanymi, nie przejmujemy się różnymi gównami, które dzieją się na trasach. Za długo w tym siedzimy żeby bawić się w jakieś akcje. Znam osobiście dwa zespoły o których wspomniałeś i lubię je. To moi przyjaciele i życzę im wszystkiego najlepszego.

Obecnie dość ciężko jest dostać dobre jakościowo t shirty z motywami "The End Complete" czy "World Demise". Nie raz byłem świadkiem jak wiekowe koszulki z motywami z tamtych lat schodziły na ebay’u za całkiem pokaźne sumy. Przewidujecie wzrost aktywności na tym polu? Rzucenie jakiejś nowej partii koszulek ze starymi wzorami? Rozszerzenie asortymentu, itp?

Tak, docierają do mnie podobne głosy. Odkąd wycofaliśmy się ze współpracy z Blue Grape dokładamy starań, aby nasi fani dostali najlepszy jakościowo produkt. Faktycznie na tą chwilę wzorów nie ma zbyt wiele, ale to powinno się zmienić w najbliższej przyszłości. Prawdopodobnie wraz z ukazaniem się nowej płyty...

Kończąc naszą rozmowę zapytam Cię jeszcze o szczerą opinię odnośnie ostatniej płyty Morbid Angel ;)...

Nie lubię tej płyty, ale muszę uczciwie przyznać, że nienawidzę tego rodzaju pytań. Odpowiem jednak na nie skoro pytasz: Nie podoba mi się ten album, ale nie uważam, aby mój punkt widzenia był więcej warty niż kogokolwiek innego. Wiesz co mam na myśli? To nie jest moje granie. Przytłaczająca większość tego co się dzisiaj dzieje na metalowej scenie to dla mnie coś obcego, nic z czym mógłbym się identyfikować. Nie oczekuję jednocześnie, że masa ludzi będzie lubić to co sam robię... Tyle.


autor: Vulture, 22/06/2014


Najnowsza recenzja

Sovereign

Altered Realities
Co za debiut! Jestem absolutnie zauroczony tym co zaserwowała ta norweska ekipa i absolutnie nie dziwię się, że Dark Descent nie zwlekała z kontraktem. Dotychczasowe doświadczenie muzyków Sover...





Najnowszy wywiad

Epitome

...co do saksofonu to był to przypadek całkowity. Bo idąc coś zjeść do miasta napotkaliśmy kolesia który na ulicy grał na saksofonie. Zagadałem do niego żeby nagrał nam jakieś partie i zgodził się. Oczywiście nie miał pojęcia na co się porwał, do tego komunikacja nie była najlepsza, bo okazał się być obywatelem Ukrainy i język polski nie był dobry albo w ogóle go nie było...