Dziś koncert / Inqisition, Demonical
Dziś koncert / Inqisition, Demonical

Relacje z koncertów



Najnowsza recenzja

Sovereign

Altered Realities
Co za debiut! Jestem absolutnie zauroczony tym co zaserwowała ta norweska ekipa i absolutnie nie dziwię się, że Dark Descent nie zwlekała z kontraktem. Dotychczasowe doświadczenie muzyków Sovereign w takich kapelach jak m.in. Nocturnal Breed, czy Execration na pewno pozwala oczekiwać kompozycji powyżej średniej ligowej, ale ten materiał dostarcza wszystkiego tego, czego zawsze oczekiwal...





Brodequin

Harbinger of Woe
Niczym notoryczny morderca, który w ekstatycznym transie opowiada śledczym o tym, co w momentach szaleństwa robił z dziesiątkami swoich ofiar, tak Brodequin postanowili opowiedzieć nam po 20 latach o swoich nieludzkich praktykach z pierwszych trzech płyt - utrzymywania ofiar na krawędzi agonii w przerażającej pokucie tortur zgniatania, wyrywania, wbijania i rozrywania, ale teraz nadając...





Deamoniac

Visions of the Nightside
Trzeci album włoskiej death metalowej ekipy złożonej z byłych muzyków nieco bardziej znanego wszystkim Horrid. Tutaj, zafascynowani starą Szwecją oddają się całkiem przyjemnemu, brutalnemu mieleniu w bardzo surowej oprawie brzmieniowej (chyba nawet bez masteringu) co powinno przypaść do gustu wielbicielom nie tylko Nihilist, Carnage, czy wiadomo-którego-Crematory, ale też Nominon, Ka...





Morbid Sacrifice

Ceremonial Blood Worship
Drugi album włoskich podziemniaków, których jaskiniowy black/death metal zauroczy każdego, kto pluje na krzyż i tańczy przy wczesnych piosenkach Archgoat, Hellhammer, Nunslaughter, Grave Desecrator, peruwiańskiego Mortem, Sathanas, czy choćby naszego Throneum. Nowy materiał, podobnie jak dotychczasowe tego zespołu, pozbawiony jest partii solowych i brzmi prawie jak koncertówka z głębo...





  • Doom Over London vol.6 (uk)

    2016-06-14


    Doom Over London, impreza, która przez licznych uzyskała miano 'najmroczniejszego weekendu w Londynie' w końcu rozrosła się do gabarytów trzydniowego festiwalu. To już szósta edycja, która pod jednym dachem zdołała zgromadzić największe tuzy, tych, którzy nigdzie się nie spieszą, a im wolniej tym lepiej. Piątek stylistycznie odbiegał od tego co miałem przyjemność doświadczyć w sobotę i niedzielę - od transowego Bathsheba czy Mourning Beloveth po wyjadaczy, którzy spieszyć się lubią, w postaci Undergang, aż po miłośników Nazarejczyka w postaci Impaled Nazarene. Bathsheba, belgijski walec z kobietą na wokalu, który znam głównie z epki 'The sleepless god'. Muzyczna magia i doom metalowy walec zbalansowany przez żenski wokal, 'The sleepless god', 'Ain soph', 'Conjuration of fire' oraz 'Demon 13' taki oto zestaw przywitał mnie na poczatku festiwalu. Mourning Beloveth - nie znam tego zespołu dosyć dobrze. To co pokazali na deskach The Dome było wręcz podręcznikowym, dobrze wywarzonym doom metalem. Czas na Duńczyków z Undergang. Po małej wycieczce w kierunku baru moje zmysły doznały euforii. Ultra niskie strojenie, ciężkie przesterowane brzmienie, ropa i zgnilizna pierwszej kategorii (tego mi było trzeba i to na doom'owej imprezie, sic!). 'Forkullede rester', 'Nar bornene dor', czy inne hymny ku czci zombicznej patologii. Słyszałem wiele opinii od fanów, iż zespoły pokroju duńskich zwyrodnialców, czy fińskich semi-alkoholików nie powinny występować w ramach tego festiwalu - cóż 'metal' niejedno ma imię, więc wyluzujmy. Czas na klimaty z nie tak dalekiej Finlandii. Dla mnie zespół wręcz kultowy, przywołujący wspomnienia z młodości. Panowie z Impaled Nazarene nie zawiedli. Totalne luzackie granie w semi punk'owej stylistyce, zero spiny, tylko czyste oddanie dźwiękom. Nie wiem czy organizator celowo zaprosił ten zespoł w Wielki Piątek, czy jak to wolą Anglicy 'good friday', ale misja znęcania się nad Nazarejczykiem była udana. 'Flaming sword of Satan', czy 'Armageddon death squad' oraz pewna ballada, której to nagranie Mikka tak bardzo przeklinał swego czasu na łamach tzw prasy metalowej. Nie zabrakło również hitów z jakże ukochanej przeze mnie 'Tol cormpt norz norz norz' oraz 'Morbid fate' z dawnych demówek z kserowanymi okładkami do kaset. Klasyka, dzicz i radość grania metalu - nic więcej do dodania. Wieczór wyborny i udany. Czas pożegnać klub i udać się w celu zakupu 'promocyjki' w pobliskim sklepiku.



    Sobota - kolejny dzień festiwalu i to dzień na lekkim kacu (niestety, starość nie radość). Dzień w kontekście muzycznym stanowczo stonowany i oddający to, czym jest doom metal w swej istocie - aczkolwiek nie do końca. Bossk, brytyjski awangardowy metal z dużymi wpływami sludge z Kent. Dobry początek dla zdezorientowanej duszy po dniu poprzednim. Tak zwanych 'bujańców' nie było końca, sama kwintesencja tego z czego tzw 'brodaci' mogą być dumni. Kolejmnym tworem który zwrócił moją uwagę był Ohhms, intensywny rock - sludge przypominający mi z lekka Rosetta. Charyzma wokalisty i sposób w jaki wczuwał się w swoją rolę na scenie był niesamowity - stąd być może moje skojarzenia z tym zespołem. Koncert ich odbywał się na jednej z trzech scen festiwalu i niestety najgorszej. Klub Ace of Spades niestety ma tragiczną 'scenę' i wredną obsługę. Czym można nazwać mini salkę na góra dwadzieścia osób plus scenę mniejszą od celi - porażka. Podobno na tej scenie odbywają się tzw ukryte koncerty gwiazd tzw. mainstreamu. Nie jestem w stanie sobie tego wyobrazić, ale cóż, cała Anglia = improwizacja. Esoteric - projekt, który od zawsze chciałem zobaczyć na żywo. Czysty i bardzo klarowny ultra doom metal, który w tym wypadku potrzebował o wiele lepszego nagłośnienia albo sensownej sali, której klub nie był stanie zaoferować. Do dzisiaj nie jestem też w stanie skumać plusów używania mikrofonu przyczepionego do zestawu sluchawek. Nie rozumiem pomysłu Macabre na używanie tego gadget'u jak i Esoteric. Tak czy siak muzyka zrobiłaby swoje, ale nie w tej sali, którą był Boston. Hooded Menace - stabilnie i bardzo wolno i nic poza tym - pomijając ich image jako ekipy grającej w kapturach. Gwiazdą wieczoru był zespół szczególnie ukochany przez niewiasty, co można było zauważyć wśró publiki i strojów prezentowanych przez owe istoty. Tak, tak - mówię tu o Moonspell. Dosyć sceptycznie podchodziłem do ich wsytępu, będąc już od lat bardziej na nie w stosunku do tej grupy. Poleciały 'Breathe (Until we are none)', 'Extinct', 'Night eternal' czy kultowy w pewnych kręgach 'Opium' - panowie tym razem pokazali klasę oraz bardzo, ale to bardzo luźne podejście do tego co robią (woda sodowa przez lata jednak im nie uderzyła do głów). 'Awake', 'Everything invaded', 'The future is dark', 'Malignia', 'En nome do medo' i powrót do starych klimatów w postaci 'Mefisto'.'A dying breed' i wisienki na torcie (to dla starych fanów) w postaci 'Alma mater' i 'Fullmoon madness'.



    Niedziela - ostatni dzień festiwalu. Z lekka zmęczony udałem się do klubu oczekując tylko na jeden jedyny zespół czyli In The Woods. Jako pierwszy tego wieczoru ukazał się mym oczętom Coltsblood, doom metal z wręcz idealnym brzmieniem i kobietą w składzie jako gitarzystą. Ich muzyka była mieszaniną ultra wolnego doom metalu z lekką, domieszką sludge'a. Kolejnym projektem występującym na głównej scenie był portugalski Sinistro. Bardzo klimatyczna, wręcz hipnotyczną muzyką, z jakże charyzmatyczną wokalistką w postaci Patricii Andrade.



    Tuż po nich na mniejszej scenie zainstalował się Black Moth. Dobrze zagrany rock'n'roll określany przez panów z magazynu Terrorizer jako sludgey, grungey, NWOBHM-ey, Riot Grrly. Coś w tym jest i w sumie zgadzam się z takim określeniem ich twórczości. Radosne podejście do tematu i zabawa tym co potrafią najlepiej - czyli grac rocka. Powrót na główną scenę i oczekiwanie na dwie główne gwiazdy szóstej edycji Doom Over London. Swallow The Sun, Finowie pokazali jak grać bardzo dobre i profesjonalne koncerty. Potężne brzmienie i materiał odegrany po mistrzowsku, tak jak to słychać na płytach, '10 Silver bullets', 'These woods breathe evil' czy mój ulubiony z ich londyńskiego występu - 'Rooms and shadows'. In The Woods, na ich koncert czekałem od 1995 roku, kiedy to po raz pierwszy usłyszałem 'Heart of the ages'. Intro z jedynki i ten moment niedowierzania, że słyszę to na żywo. 'Yearning the seeds of a new dimension', po którym kolejny cios w postaci 'Heart of the ages' oraz nowy utwór - 'Pure'. Przyznam się, moim marzeniem byłby set składający się tylko i wyłącznie z utworów z debiutu oraz części 'Omnio', którym to był dla przykładu '299 796 km/s'. Dobry występ, bardzo dobre brzmienie, aczkolwiek zespół nie wydaje się być do końca zgranym na scenie i mam nadzieję, że uda im się to po serii letnich festiwali.



    Szóstą edycję Doom Over London uważam za udaną i gratuluję organizatorom odwagi, tak trzymać Paula i spółka oby do następnego roku. Chciałbym dodać iż stanowczo według mnie zabrakło na tym festiwalu Inverloch, który to praktycznie w tym samym czasie był na trasie po Europie. Może w przyszłym roku?



    www.facebook.com/doomoverlondon

    Tekst: Pawel Migal
    Foto: Ina Fliegel
    Foto: Pawel MigalDodał: Olo

Najnowsza recenzja

Sovereign

Altered Realities
Co za debiut! Jestem absolutnie zauroczony tym co zaserwowała ta norweska ekipa i absolutnie nie dziwię się, że Dark Descent nie zwlekała z kontraktem. Dotychczasowe doświadczenie muzyków Sover...





Najnowszy wywiad

Epitome

...co do saksofonu to był to przypadek całkowity. Bo idąc coś zjeść do miasta napotkaliśmy kolesia który na ulicy grał na saksofonie. Zagadałem do niego żeby nagrał nam jakieś partie i zgodził się. Oczywiście nie miał pojęcia na co się porwał, do tego komunikacja nie była najlepsza, bo okazał się być obywatelem Ukrainy i język polski nie był dobry albo w ogóle go nie było...