Relacje z koncertów



Najnowsza recenzja

Sovereign

Altered Realities
Co za debiut! Jestem absolutnie zauroczony tym co zaserwowała ta norweska ekipa i absolutnie nie dziwię się, że Dark Descent nie zwlekała z kontraktem. Dotychczasowe doświadczenie muzyków Sovereign w takich kapelach jak m.in. Nocturnal Breed, czy Execration na pewno pozwala oczekiwać kompozycji powyżej średniej ligowej, ale ten materiał dostarcza wszystkiego tego, czego zawsze oczekiwal...





Brodequin

Harbinger of Woe
Niczym notoryczny morderca, który w ekstatycznym transie opowiada śledczym o tym, co w momentach szaleństwa robił z dziesiątkami swoich ofiar, tak Brodequin postanowili opowiedzieć nam po 20 latach o swoich nieludzkich praktykach z pierwszych trzech płyt - utrzymywania ofiar na krawędzi agonii w przerażającej pokucie tortur zgniatania, wyrywania, wbijania i rozrywania, ale teraz nadając...





Deamoniac

Visions of the Nightside
Trzeci album włoskiej death metalowej ekipy złożonej z byłych muzyków nieco bardziej znanego wszystkim Horrid. Tutaj, zafascynowani starą Szwecją oddają się całkiem przyjemnemu, brutalnemu mieleniu w bardzo surowej oprawie brzmieniowej (chyba nawet bez masteringu) co powinno przypaść do gustu wielbicielom nie tylko Nihilist, Carnage, czy wiadomo-którego-Crematory, ale też Nominon, Ka...





Morbid Sacrifice

Ceremonial Blood Worship
Drugi album włoskich podziemniaków, których jaskiniowy black/death metal zauroczy każdego, kto pluje na krzyż i tańczy przy wczesnych piosenkach Archgoat, Hellhammer, Nunslaughter, Grave Desecrator, peruwiańskiego Mortem, Sathanas, czy choćby naszego Throneum. Nowy materiał, podobnie jak dotychczasowe tego zespołu, pozbawiony jest partii solowych i brzmi prawie jak koncertówka z głębo...





  • Triptykon, Secrets Of The Moon, Blaze Of Perdition, Mord’A’Stigmata, 18.03.2017, Warszawa @ Progresja

    2017-04-13
    Spośród czterech koncertów wybrałem się na ten w stolicy. Sobota jest dla ludu pracującego wymarzonym dniem tygodnia na tego typu atrakcje. Można zrelaksować się w pełnym tego słowa znaczeniu, a następnie wylizać rany w domowych pieleszach, by w poniedziałek zwartym i gotowym stawiać czoła Światu. Skład mini trasy, jak powszechnie określano te cztery koncerty, nie pozwalał przejść obok niej obojętnie. Wszak Triptykon to funkcjonujący na scenie od kilku ładnych zespół, za którym stoi sam Thomas Gabriel Fischer. Zespół w bardzo bezpośredni sposób nawiązujący do dokonań Celtic Frost.



    Koncert nie był jednak tylko występem jednego aktora. Triptykon jeździł po Polsce w doborowym towarzystwie. Wszak otwierający koncert Mord'A'Stigmata to już dobrze znany i uznany zespół z niemałym dorobkiem. Ekipa Statica promuje właśnie swój świeży album o jakże przewrotnym tytule "Hope". Nie słyszałem jeszcze tego materiału w wersji studyjnej, lecz to co zaprezentował zespół na scenicznych deskach nie zasiało w moim łbie nadziei na lepsze jutro. Ogólnemu wrażeniu zaprzeczała jedynie biała gitara jednego z muzyków. Mord'A'Stigmata pozostając tworem osadzonym na black metalowym rdzeniu śmiało sięga po dźwięki z innych galaktyk. Niby nie jest to tradycyjnie pojmowana, nośna muzyka koncertowa. Nie kusi przecież do harców jednostajnym, skocznym rytmem. Tak, pomimo tego, że Mord'A'Stigmata nie gra "pod nóżkę", znużenia wśród widowni nie sposób było zlokalizować. Ciężka, depresyjna aura, dobre brzmienie, no i przede wszystkim intrygująca muzyka. To wystarczyło, by uznać koncert za udany. W tym miejscu muszę pochwalić organizatorów koncertu, czyli Knock Out Productions. Czasowo wszystko było dopięte na ostatni guzik. Zmiana kapel przebiegała bardzo sprawnie, a otwarcie drzwi klubu jeszcze przed zaplanowaną godziną to, z uwagi na wyjątkowo wredne warunki atmosferyczne, strzał w dziesiątkę.



    Krótka przerwa mająca na celu wymianę muzyków na scenie i oto w pełnej krasie zaprezentował się Blaze Of Perdition. Dlaczego w pełnej? Ponieważ zespół tym razem nie skorzystał z zastępstwa na stanowisku wokalisty. W ramach tego koncertu mistrzem ceremonii okazał się być sam Sonneillon, czyli etatowy wokalista kapeli. Black metal według Blaze Of Perdition, zimny i ponury niczym listopadowy wieczór, to kolejny dowód na to, jak mocno obsadzona była trasa. Bluźniący zza ołtarza wokalista, zamaskowany i bardzo aktywny instrumentalnie basista, no i ziejący piekielną otchłanią black metal. Czytałem, że Sonneillon nie był szczególnie zadowolony ze swojej wokalnej dyspozycji. Moim zdaniem było dobrze. Chwilami co prawda wokal zlewał się ze ścianą gitarowych dźwięków, lecz widać było że zespół dobrze czuje się na scenie w takim właśnie składzie.



    Twórczość Secrets Of The Moon była mi dotychczas całkowicie obca. Muszę naprawić swoje zaniedbanie, albowiem to co zobaczyłem w Progresji bardzo mi się spodobało. Niemcy, na tle poprzedzających ich zespołów, zagrali wyróżniająco chwytliwy repertuar. Melodyjny, rytmiczny black metal prowokujący publiczność do przepychanek i radosnych pląsów. Myślę, że po obu wcześniejszych kapelach celujących w zdecydowanie pochmurne klimaty, taka zmiana kursu na bardziej przebojowe dźwięki autorstwa Secrets Of The Moon była dobrym posunięciem.



    Pozytywny nastrój zasiany przez Niemców padł na podatny grunt i eksplodował podczas występu gwiazdy wieczoru. Oczywiście Thomas Gabriel Fischer nie jest urodzonym optymistą, osobą pogodną i radosną. Co to, to nie. Podobnie jak jego muzyka, mroczna, ciężka, chwilami wręcz monumentalna. Tymczasem wśród publiczności eksplodowała euforia. Oto nawiedził nas człowiek współodpowiedzialny za powstanie wielu muzycznych trendów, twórca niebywale wpływowy i wreszcie autor wielu kapitalnych utworów, które już na zawsze pozostaną w zbiorowej pamięci zwolenników czarnej sztuki. Thomas Gabriel Fischer objawił się na polskiej ziemi i zagrał wszystko to, na co czekali jego fani. Na przekrojowy set składały się bowiem zarówno nieśmiertelne hymny powstałe w czasach Celtic Frost, jak i to co najlepsze z jego obecnego wcielenia. Stwierdzenie, że Triptykon to jedynie Fischer i troje towarzyszących mu statystów byłoby dla kapeli bardzo krzywdzące. Wkład i zaangażowanie pozostałej trójki szczególnie dobrze widać było tego wieczoru na scenicznych deskach. Oskrzydlający Fischera basistka i gitarzysta prezentowali się świetnie. Ruchliwi, wykazujący się dużym scenicznym obyciem żywiołowo asystowali mistrzowi ceremonii. Fischer był zrelaksowany, uśmiechnięty i wyraźnie zadowolony, zarówno ze swojego zespołu jak i z przyjęcia zgotowanego mu przez stołeczną publiczność. Dobrze było go oglądać w tak wybornej formie.



    Tekst: Robert Jurkiewicz
    Foto: Rafał Brzeziński, svartheim.org
    Dodał: Olo

Najnowsza recenzja

Sovereign

Altered Realities
Co za debiut! Jestem absolutnie zauroczony tym co zaserwowała ta norweska ekipa i absolutnie nie dziwię się, że Dark Descent nie zwlekała z kontraktem. Dotychczasowe doświadczenie muzyków Sover...





Najnowszy wywiad

Epitome

...co do saksofonu to był to przypadek całkowity. Bo idąc coś zjeść do miasta napotkaliśmy kolesia który na ulicy grał na saksofonie. Zagadałem do niego żeby nagrał nam jakieś partie i zgodził się. Oczywiście nie miał pojęcia na co się porwał, do tego komunikacja nie była najlepsza, bo okazał się być obywatelem Ukrainy i język polski nie był dobry albo w ogóle go nie było...