Arallu - "The Demon From The Ancient World"
2005 / 3cd
Epidemie Records
Izrael
Pochodzą z Izraela. Ochrzcili się wyrafinowanymi pseudonimami artystycznymi pokroju "The Hell Warior", "The War Machine", czym wyzwolili mój niekłamany podziw już na wstępie muzycznej przygody. Trzeci w dorobku Arallu pełnowymiarowy album zatytułowany "The Demon From The Ancient World" zabiera nas w retrospektywną podróż szlakami przetartymi przez heavy metalowych wojowników lata temu. Czas jednak kończyć ten przydługawy wstęp, bo nam PKS ucieknie. Przemierzając czasoprzestrzeń zielonym, cuchnącym spalinami "ogórem" przenosimy się w drugą połowę lat osiemdziesiątych, gdzie na pierwszym przydrożnym przystanku czeka na nas Mille Pertozza oraz Tom Angelripper. Obaj sączą łapczywie chmielowy napój prezentując dumnie swoje wczesne płyty. Zostawmy obu panów w osiągniętym za pomocą napojów wyskokowych błogostanie i przenieśmy się cisnąc na pedał gazu do spowitej mrocznym kultem Grecji. Jest pierwsza połowa lat dziewięćdziesiątych, brukowaną uliczką podążają właśnie chwiejnym krokiem Efthimis Karadimas i Sakis Tolis. Obaj wracają opici czerwonym winem i dziewiczą krwią z tajemnego obrządku. Widzimy jak rozchodzą się, każdy zmierza w swoim kierunku z zamiarem dotarcia do sali prób, gdzie będą mogli tworzyć kolejne natchnione black metalowe suity. Kierowca naszego pożeracza czasoprzestrzeni wchodzi w ostry zakręt. Po chwili lądujemy w rodzimej dla muzyków Arallu krainie. Izrael ma przełomie XX i XXI wieku. Melechesh Ashmedi rozpoczyna swoją krucjatę tworząc black/thrash metal nafaszerowany orientalną melodyką. W tym momencie kierowca macha energicznie mocno sfatygowanym beretem dając sygnał do ewakuacji. Przedzierając się przez dźwięki zawarte na "The Demon From The Ancient World" napotykamy na niespodziewane utrudnienia w postaci aranżacyjnych niedociągnięć, tzw. "zamulaczy", czyli niczemu nie służących partii bez wyrazu, znacznie osłabiających siłę rażenia napotykanych tu i ówdzie energetycznych riffów. Ponadto podczas trasy podróżnych kilkukrotnie omamia senność po ustąpieniu której widoki za oknem zaczynają zwyczajnie nudzić. Tak więc mimo szlachetnych wzorców i kilku niezłych autorskich fragmentów witamy z ulgą kres naszej podróży. Udało się nie puścić pawia, ale niesmak w ustach pozostał.
www.myspace.com/arallushell; www.epidemie.czRobert Jurkiewicz / 5 Szukaj więcej o Arallu