Recenzje



  • Pogavranjen - "Jedva čekam da nikad ne umrem"

    2016 / 3cd
    Arachnophobia Records
    Croatia
    Pogavranjen - Jedva čekam da nikad ne umrem Trochę to trwało zanim się przegryzło. Na początku zaintrygowało, nieco później odrzuciło, aż w końcu się przegryzło. Ktoś napisał, że Pogavranjen egzystuje na "peryferiach black metalu". Ja posunę się nieco dalej. Myślę, że Pogavranjen z black metalem nie ma kompletnie nic wspólnego. Zasadniczo to bardzo trudno podczepić muzykę z "Jedva čekam ..." pod jakiś konkretny nurt. Można się bardzo starać, lecz efekty tych wysiłków wypadają marnie. Przynajmniej w moim przypadku. Płyta zaczyna się bardzo hałaśliwie. Wstęp jest równie głośny co zaskakujący. Z miejsca do łba zakołatało mi pytanie "jazz/noise w Arachnophobia Records?". Kolejne utwory przynoszą zdecydowanie mniejszy rozgardiasz, lecz elementów zaskoczenia nie brakuje. Przede wszystkim rzuca się w uszy brak totalny brak klasycznie pojmowanego riffu. Gitary funkcjonują i owszem, mają się bardzo dobrze, lecz odpowiadają w dużej mierze za snujące się z gracją linie melodyczne. W ową melodykę fajnie i umiejętnie wtapia się wokalista. Efekt brzmi bardzo zapamiętywanie i jesiennie. Tak, "Jedva čekam ..." to z natury jesienna płyta. Zaznaczę z marszu, że nie ma tu mowy o radiowych hitach. Linie melodyczne przygotowane przez Pogavranjen niby kleją się do ucha, lecz równocześnie nie są dlań szczególnie przyjazne. Chorwaci w dużej mierze wynaturzyli klasycznie pojmowaną melodię, skierowali ją na boczny tor, drażniący zmysły w podobnym stopniu jak poczynania norweskiego Virus. No i uderzyli w trans. Motywy snują się i snują, powietrze rzednie i niespodziewanie się zagęszcza, gitarzyście dzielnie towarzyszy bardzo aktywny klawiszowiec, zaś pierwsze skrzypce gra ... perkusista. Pamiętam doskonale recenzję płyty "Erase" Gorefest, jaką dla Metal Hammer wieki temu napisała nieodżałowana Katarzyna Krakowiak. Fragment tego tekstu dotyczył partii perkusji Eda Warby. Autorka recenzji stwierdziła, że mogłaby słuchać tych bębnów solo, bez żadnego podkładu melodycznego i nawet w takiej postaci byłaby to dla niej kapitalna płyta. Mam podobnie w przypadku perkusisty Pogavranjen. Facet zagrał wspaniale. Finezyjnie, kiedy trzeba gęsto i hałaśliwie, innym razem lekko i swobodnie. Niezależnie od okoliczności intrygująco. Chwilami odnoszę wrażenie, że to właśnie bębny nadają ton tej muzyce, zaś pozostałe instrumenty tworzą wokół nich mniej lub bardziej aktywne tło. "Jedva čekam ..." to płyta bez wpadek, mielizn i niedoróbek. Zdarzają się jednak fragmenty, wyrastające poza i tak już bardzo wysoką średnią. W końcówce jednego z utworów do gry aktywnie włączają się instrumenty dęte i wrażenie zapiera dech w piersiach. Takie chwile to na wagę złota.

    www.facebook.com/Pogavranjen
    www.facebook.com/arachnophobiarecs
    arachnophobia.plRobert Jurkiewicz / 9 Szukaj więcej o Pogavranjen
  • Multimedia




Najnowsza recenzja

Sovereign

Altered Realities
Co za debiut! Jestem absolutnie zauroczony tym co zaserwowała ta norweska ekipa i absolutnie nie dziwię się, że Dark Descent nie zwlekała z kontraktem. Dotychczasowe doświadczenie muzyków Sover...





Najnowszy wywiad

Epitome

...co do saksofonu to był to przypadek całkowity. Bo idąc coś zjeść do miasta napotkaliśmy kolesia który na ulicy grał na saksofonie. Zagadałem do niego żeby nagrał nam jakieś partie i zgodził się. Oczywiście nie miał pojęcia na co się porwał, do tego komunikacja nie była najlepsza, bo okazał się być obywatelem Ukrainy i język polski nie był dobry albo w ogóle go nie było...