Recenzje



  • Thornafire - "Mortus Tenebrae Surrectus"

    2001 / mcd
    Skull Crusher records
    Chile
    Thornafire - Mortus Tenebrae Surrectus Brutalny metal w przynajmniej jednej kwestii jest zdecydowanie lepszy od sztuki porno - stara szkoła jego grania dostarcza dużo przyjemniejszych wrażeń niż oglądanie filmów lub zdjęć z panienkami z ery 'przedstringowej' - z grubo pomalowanymi szminą ustami, tapirowaną fryzurą i ohydnym, wielkim, trójkątnym futrem łonowym po sam pępek, które jeszcze kilkanaście lat temu było wielce seksownym atrybutem płci żeńskiej. Tą mądrą jak chuj tezę udowadnia po części właśnie chilijski Thornafire, któremu wprawdzie nie można zarzucić, iż czas zatrzymał się dla nich w miejscu i tworzą jakieś idiotyczne archaizmy, ale z pewnością nie można ich też posądzić o próbę sprzeniewieżenia się starym, sprawdzonym wzorcom, których źródeł doszukać się można na dziesiątkach produkcji z początku lat 90-tych i które dosyć często posiadały charakterystyczne konotacje z black metalem (a czy ktoś wtedy zwracał na to uwagę?). Tempa na "Mortus..." są przeważnie średnie, z rzadka wpadają w bardziej ekstremalne, i niewiele mające wspólnego z współczesnymi blastami kanonady, a w kilku miejscach wyciągają się nawet w doomowe walce. Wokal zieje raczej standardowym growlem, jednak trzeba przyznać, że z manierą godną prawie samego Mike'a Saeza. Wioślarze nie świrują warsztatem, ale solennie mielą kolejne porcje przyjemnie brzmiących na niskim strojeniu riffów i z rozwagą przyozdabiają je nienachalnymi i ciekawymi solami, zaś bardzo dobrze uwydatniony bas pokazuje co znaczy wsparcie tego instrumentu dla osiągniecia właściwej brutalności. Przymykając może tu i ówdzie oko na nieznaczną monotonię, można by być pewnie niezgorzej zadowolonym, gdyby tylko Thornafire nie popełnili kilku zagrywek, które, niczym łyżka dziegdziu w beczce miodu, psują nieco tą old schoolową idyllę. Chodzi mi o niektóre, zdecydowanie zbyt melodyjne i chwytliwe partie, na które w wielu momentach decyduje się ten band, a które zdradzają niezbyt ciekawe ciągoty do grania a'la np. szwedzki Allegiance i które pasują wg mnie do ogólnego klimatu ich muzyki jak, nie przymierzając, cipa do czoła. Wprawdzie brzmienie całości ma niewiele wspólnego z tym co masowo produkuje się w goeteborgskich piwnicach, ale jakiś niesmak mimo wszystko pozostaje. Mam tylko szczerą nadzieję, iż ten całkiem obiecujący południowoamerykański kwintet zrezygnuje w przyszłości z podobnych praktyk, a ja, jeśli tylko przyjdzie mi jeszcze kiedyś bryndzlować się przy ich nowych wytworach, nie zaliczę nieprzyjemnego, mdlącego doła.

    Thornafire, Tolten 1428, Villa el Arenal, Pudahuel, Santiago, Chile; www.thornafire.cl
    polski kontakt: Konrad Nawojczyk; darnok@diabolous.com; www.diabolous.comOlo / 6.5 Szukaj więcej o Thornafire

Najnowsza recenzja

Sovereign

Altered Realities
Co za debiut! Jestem absolutnie zauroczony tym co zaserwowała ta norweska ekipa i absolutnie nie dziwię się, że Dark Descent nie zwlekała z kontraktem. Dotychczasowe doświadczenie muzyków Sover...





Najnowszy wywiad

Epitome

...co do saksofonu to był to przypadek całkowity. Bo idąc coś zjeść do miasta napotkaliśmy kolesia który na ulicy grał na saksofonie. Zagadałem do niego żeby nagrał nam jakieś partie i zgodził się. Oczywiście nie miał pojęcia na co się porwał, do tego komunikacja nie była najlepsza, bo okazał się być obywatelem Ukrainy i język polski nie był dobry albo w ogóle go nie było...