DZISIEJSZA PREMIERA ALBUMU:

BYTHOS

CHTHONIC GATES UNVEILED
Dziś koncert / Besatt, Disorder ++
Dziś koncert / Besatt, Disorder ++

Najnowsze recenzje

  • Thirst - "Per Aspera Ad Astra"

    2004 / 2cd
    Alles Stenar
    Polska
    Thirst - Per Aspera Ad Astra Materiał ten pochodzi aż z roku 1997 - nigdy nie słyszałem go wcześniej, bez obecnego masteringu i dodatkowych solówek, które dorobił teraz niejaki Marek Karolski. W każdym razie, gdyby tą prawie dekadę temu, z takim materiałem, Thirst nie pokpił sprawy oddając go w ręce Novum Vox Mortis, to dzisiaj z pewnością więcej osób kojarzyło by ich jako pionierów takiego grania w naszym kraju. Zimny i surowy black metal z symfonicznym zacięciem, w duchu starego dobrego "In the nightside eclipse", doskonale daje sobie radę z upływem czasu i wciąż brzmi na tyle dobrze, żeby nie przynieść wstydu Adamowi (vel Occultus), który nagrywał ten materiał praktycznie w pojedynkę. Monumentalne kawałki świdrują długimi, klasycznymi dla złotych lat tego gatunku riffami, kiedy indziej, jak na przykład w "Next time will come", ciągną się sentymentalnie w rozwlekłych suitach, a w tym wszystkim dodatkowej przestrzeni nadają nieśmiertelne klawiszowe pasaże. Nie da się już dzisiaj zrobić z tego materiału jakiejś rewelacji. Sam Thirst tworzy już z resztą teraz, dojrzalsze i bardziej rozwnięte numery. Warto jednak sięgnąć po ten materiał, aby poznać z jak solidnych korzeni wyrasta ta przasnyska horda.

    www.allesstenar.za.pl; alles_stenar@o2.plOlo / 6,5
  • Silent Kingdom - "Bloodless"

    2004 / 1cd
    Walk Records
    Bośnie i Hercegowina
    Silent Kingdom - Bloodless Pochodzący z Bośni i Hercegowiny Silent Kingdom miałem już okazję recenzować przy okazji ich demo sprzed paru ładnych lat. Jakiś wielki progres przez ten czas w zespole raczej nie nastąpił. Klimatyczny black zyskał jednak więcej zróżnicowania, i wypełnił się masą typowych dla klimatycznego doom metalu rozwiązań, często osadzonych w orientalnej melodyce. Wciąż jest niestety bardzo różnie z poziomem - dominuje przeciętnota i amatorskie pomysły, kiedy indziej widać jakiś promyk nadzieji - szczególnie w wolniejszych, bardziej atmosferycznych momentach. Przy mocnym przewartościowaniu wszystkich swoich pomysłów, Silent Kingdom mogliby stać się średnim klimaciarzem, wzbudzającym mroczne pożądanie wśród bośniackiej młodzieży. Na razie mogą się niestety łapać w obszary zainteresowania co najwyżej bardzo mało wymagających połykaczy każdej egzotycznej miernoty.

    www.silent-kingdom.co.ba; www.walkrec.tkOlo / 3
  • Bloodride - "Bloodridden disease"

    2004 / ep
    Self-released
    Finlandia
    Bloodride - Bloodridden disease Bloodride to najbardziej chory band na świecie - nie wierzycie? To zajrzyjcie na ich stronę - jest tam cała lista chorób, złamań, kontuzji i innych opisów problemów zdrowotnych jakich ciągle doświadczają członkowie tego zespołu hehe. Poczucie humoru im jak widać dopisuje - no to plus. Drugi plus (OK wiem - ten właśnie powinien być pierwszy) za to co wypluwają moje mroczne kolumny - thrash pełną gębą! Zagrany po staremu, tak jak to robiły w czasach swojej świetności Exodus, Destruction, Dark Angel, Slayer, Anthrax i cała masa innych starych pryków, którzy może i muszą już łykać tabletki na prostatę, ale swego czasu sprawiali, że każdy zbuntowany gówniarz w ciasnych 'gumkach', sofixach i ze świeżym wąsem machał dynią przy ich muzyce bez opamiętania. Nie dopatrujcie się tutaj jakiegoś geniuszu i czegokolwiek co "wnosiłoby coś nowego do skostniałej sceny thrash" - Bloodride są skurwysyńsko skostniali i nie mają wcale ambicji tego zmieniać. Energia, która eksploduje z ich muzyki to jednak prawdziwa esencja młodzieńczej witalności połączonej z doświadczeniem starych wyg. Żaden tam udawany old school - czwórka fińskich pryków zna i kocha klimat, który dla wielu osób jest już dawno przebrzmiały, a dla wielu innych stanowi wciąż temat do melancholijnych wspominek przy piwie i na forach internetowych. Gitary tną zjadliwe i soczyste riffy - w starym stylu, ale z wykorzystaniem obecnych możliwości produkcyjnych, kóre łatwiej na pewno pozwalają zrobić takie żylety, perkusja tłucze się w klasycznym thrashowym napierdolu w którym czasami pojawić się musi dziura dla samych gitar a czasami trzeba zrobić rozgardiasz na talerzach. Świetnie brzmi to wszystko zwłaszcza w szybkich partiach, ale Bloodride potrafią też zwolnić i prowadzić selektywny atak miarowymi riffami utrzymanymi w tej starej, specyficznej melodyce, w której nie znajdziesz ani miligrama współczesnej tandety szwedzkiego stylu. Może czasami niektóre pomysły wydają się być co nieco do siebie podobne, ale generalnie Bloodride tak wszystko poukładali, aby cały czas coś się działo i kopało po zadzie. Do tego dodajcie sobie jeszcze znakomite, sprinterskie sola, chrapliwie gardło wokalisty, wspieranego czasami w chórkach przez kolegów i wszystko w temacie tej epki już wiadomo. Wielbicieli staroci nie trzeba będzie szczególnie namawiać, a mniej zorientowanej młodzieży też przydałoby się posłuchać trochę takiego thrashowego hałasu, żeby wiedziała, że metal ma mieć włochate jaja a nie jakieś symfoniczne cycki albo kabarety z blastów.

    www.bloodride.comOlo / 8
  • Cryfemal - "With the help of the devil"

    2004 / 2cd
    Trinity records
    Hiszpania
    Cryfemal - With the help of the devil Nie spodziewałem się, nawet w najmroczniejszych snach, że dziś będę miał okazję doświadczyć takiego zła! Ba! Skrystalizowanego nasienia samego Diabła... Wystarczy spojrzeć na zdjęcie piekielnika odpowiedzialnego za Cryfemal - metal-archives.com/images/6595_photo.jpg Czyż nie jest to najzłośliwsza z piekielnych inkarnacja Belzebuba?! Pan Ebola potrafi fikać koziołki, szpagat w pentagramie też pewnie umie zrobić. Ale Diabeł talentu do muzyki mu oszczędził. Jego drugie dzieło przynosi 35 minut bzyczących jak najebana mucha gitar, kwadratowych kartofli automatu perkusyjnego, wokali nagrywanych zapewne na ciężkim jak oręż mrocznych wojowników MK 125... Aaaaa.... byłbym zapomniał, i smutnych jak zgniła kapusta klawiszowych "pasaży". Beznadzieja, szrot, gówno i zepsute mielone... 35 minut, które mogłem poświęcić na dłubanie w nosie, obgryzanie paznokci czy nawet na wysranie się odeszło w zapomnienie. Czas kompletnie stracony. Pan Ebola określił swoją "twórczość" jako depresyjny black metal. I tu skubany miał rację, bo ów stracony bezpowrotnie czas, świadomość, że nic nie cofnie tych chwil, wprowadza mnie w strasznie (o zgrozo!) smutny nastrój. Moje gratulacje, efekt osiągnięty... Do kosza z tym!

    www.cryfemal.cjb.net; www.trinityrecords.com.hka.p / 0
  • Perversity - "Words like poison"

    2004 / 2cd
    Forensick music
    Słowacja
    Perversity - Words like poison Zniechęcony debiutanckimi wysiłkami Słowaków niezbyt miałem ochotę zapoznawać się z ich drugim krążkiem. Przyszedł wreszcie sądny dzień i... znów wtopa. Na "In the grament of lust" katowali uszy przeciętnym quasi technicznym death metalem. I, o losie ponury, sytuacja się powtarza. Nudny, raczej toporny death metal grany na siłę i tym razem nie przysporzy im oddanej grupki fanów. Brak w tych numerach siły, ognia i jakiejkolwiek jazdy. Wiele kapel udowodniło już, że wirtuozerska odmiana metalu śmierci potrafi nieźle dokopać i zdrowo grzebnąć o posadzkę. Niestety "Words like poison" jest nudny jak flaki z olejem i podobnie działa na treść żołądkową mojego wymęczonego organizmu. Zanik ikry w muzyce Słowaków wytworzyło u mnie mechanizm obronny przeciwko nazwie Perversity. Raczej nie zdecyduję się już sięgnąć po ich kolejne dokonania. A szkoda, bo koncertowo nabierają czasem mocy. Teraz trzeba będzie mnie wołami ciągać bym zapragnął kolejnej konfrontacji z Perversity.

    www.perversity.host.sk; forensickmusic.coma.p / 4
  • Imbrue - "Cado Datur Verbs"

    2004 / 1cd
    Necromance records
    Hiszpania
    Imbrue - Cado Datur Verbs Słabiutkie te nagrania z Necromance - kiedyś miałem już okazję poznać nieciekawe Antropomorfia, którym to wydawnictwem debiutowała ta hiszpańska wytwórnia, a teraz trzeci już w katalogu, też hiszpański Imbrue. Wprawdzie średnia wędruje nieco w górę bo Imbrue wypada nieznacznie lepiej, niż old skulowe projekty Fernanda, ale i tak nie zmienia to faktu, że death metal jaki grają to pięćsettysięczna kopia amerykańskich pomysłów w europejskim wydaniu. Typowa brutalna mielona bez większego polotu, dziwnie umelodyjniona i wtórna jak jasny gwint. W dodatku wersja promo (podobno tylko promo) jest spieprzona w pierwszym kawałku i dźwięk jest niemożliwie przesterowany, wobec czego każde ponowne wciśnięcie 'play' przychodzi mi z wielkim oporem. Mają chłopaki jakieś blade pojęcie o podstawach robienia brutalnego grzania, ale na co komu dzisiaj czytać elementarze gdy na rynku jest tyle ambitnych powieści?

    www.imbrue.org, www.necromancemag.comOlo / 3
  • Tengereken - "Vérszerzödés"

    2004 / 1cd
    Micetrap records
    Węgry
    Tengereken - Vérszerzödés Zajmująca się praktycznie wyłącznie skinheadowską sceną narodowosocjalistyczną, amerykańska Micetrap records zrobiła sobie mały skok w bok w kierunku black metalu, sięgając aż do Węgier po niewiele chyba komu mówiącą nazwę Tengereken. Duet damsko męski, zafascynowany oczywiście pogaństwem i różnymi rasowymi niuansami, gra sobie słabiutki black z programowanymi bębnami, który podpada może nieco pod demówki Grand Belial's Key. Prosta, niezbyt intensywna, ale monotonna nawalanka automatu, podparta gryzącym szumem gitar i wypadającym z całości najlepiej, damskim, prawie death metalowym wokalem, nadmuchana została madziarską dumą i opisami honorowej śmierci w walce z chrześcijaństwem, którą tak bardzo chyba ujęli szefów Micetrap. Ani mi to przeszkadza, ani pomaga - nudny i bezpłciowy black metal pozostaje nudnym i bezpłciowym black metalem bez względu na jego przesłanie. Stara prawda, że zespoły z tego nurtu więcej mówią niż grają ma tutaj swoje potwierdzenie. Tangereken, brzmi słabo, a ich pomysły na muzykę w dzisiejszej rzeczywistości wypadają bardzo trywialnie. Zespół ma już jednak, z tego co się orientuję, materiał na nową płytę, którą tym razem wyda im ich krajowa Native Pride Productions. Być może proporcje między ideologicznym zaangażowaniem a tworzeniem muzyki wypadną tym razem nieco bardziej na korzyść tej drugiej.

    www.micetrap.net/tengereken; www.micetrap.netOlo / 3
  • Wynjara - "Human plague"

    2004 / 2cd
    Nocturnal art prod/Mystic
    USA
    Wynjara - Human plague Po jakiego czorta istnieją takie zespoły? Bo koleś, który kiedyś grał w znanej kapeli próbuje się dowartościować? Debiutancki album J.P.Soars'a I spółki był cienki jak dupa węża. Prasa I fani nie zostawili na nim suchej nitki. Ten jednak zawzięcie drąży swoje. "Human plague" niewiele różni się od poprzednika wydanego 3 lata temu, z okładem. Wtórny, mętny death z podobno progresywnym smęceniem... W dodatku wciąż z automatem. Ręce mi opadają w połowie płyty, wtórność i marność nad marnościami. "Human plague" kontynuuje jakże chlubną koncepcję zespołu rozpoczętą na "Wynjara" usilnego uszczęśliwienia słuchacza elektronicznymi fajerwerkami, tudzież zagrywkami od czapy. Co jakiś czas coś zabuczy, popiszczy, szepnie. Innym razem ni z gruchy ni z pietruchy Wynjara poczęstuje nas niestrawną zmianą tematu. Z death metalowego łojenia prosto w blusowe/rockowe rzewne pluskania... I to dokładnie w momencie, w którym numer zaczyna się rozkręcać! Żenada I wieś pełną gębą jednak następuje kiedy trio postanawia zagrać jakieś nu-metalowe czy wręcz metallicowe klocki. Klapa na całej linii. Kto by pomyślał, że takie cuda też trzeba umieć grać. I na dobitkę okładka... Nienawidzę strzykawek I zastrzyków. Nic mnie nie zmusi do wkłuwania sobie czegokolwiek. Po czym Wynjara z rozmachem pakuje na okładkę 16 strzykawek! Dziękuję bardzo. Na dno szuflady!

    metalasylum.com/wynjara/; www.mystic.com.pl; www.nocturnalart.coma.p / 3
  • Bishop of hexen - "Unveil the curtain of sanity"

    2004 / promo
    Self released
    Izrael
    Bishop of hexen - Unveil the curtain of sanity Są tacy, którzy pamiętają, że ten izraelski zespół wydał swojego czasu dla Hammerheart debiutancki krążek, chyba w 1997 roku... Nie pamiętam jakie zebrali recenzje, samym zespołem również się nie interesowałem. Okazuje się, że wciąż gra i szuka nowego wydawcy. A właściwie szukał, bo niedawno udało im się podpisać papierki z austriacką CCP records. Dzięki właśnie recenzowanemu promosowi. I nie wiem, doprawdy nie wiem, czym sobie Izraelici na ten prezent zasłużyli. Przez ponad 20 minut męczą, dogłębnie męczą nudnym, zawodzącym black metalem. Wspaniale upstrzonym gotyckimi klawiorami, dzwoneczkami, chorałami i diabli wiedzą czym jeszcze. Rzygać się chce... Żałosne quasi teatralne pluskania, natchnione sola....Mrok normalnie sączy się z każdej szczeliny tego promo. Szkoda tylko, że takie zabiegi chwytały dekadę temu, a zespoły, które tworzyły podwaliny pod ten specyficzny gatunek są już daleko, daleko w przedzie. Spójrzmy prawdzie w oczy. Bishop of hexen nigdy nie zostanie drugim Arcturus. Nie ta liga. Zresztą z tak fatalnie brzmiącym materiałem fakt, że dostali kontrakt zakrawa na cud. Włodarze CCP records wydają się ludźmi co najmniej lekko głuchymi. Nie wiem z jakim kiczowatym baletem przyjdzie mi obcować przy okazji wydania drugiego krążka zespołu, ale już się piszę na pierwsze miejsce w loży szyderców. Będzie co opowiadać wnukom...

    www.bishopofhexen.cjb.net/; mai:bishop_hexen@yahoo.com; www.ccprecords.coma.p / 3
  • Disparaged - "Overlust"

    2004 / 1 CD
    Twilight/Hardsound
    Szwajcaria
    Disparaged - Overlust Mając w pamięci debiutancki mcd Szwajcarów nieśpieszno mi było do całego long playa. Raczej nudnawy, wtórny death metal zagrany bez polotu to nie moja działka. "Overlust" jednak pozytywnie mnie zaskoczył. Disparaged przede wszystkim wyrobili się jako kompozytorzy i muzycy. Mimo raczej mało odkrywczych zabiegów stworzyli materiał, który nie nudzi. Death metal z wykopem, odpowiednio urozmaicony, świetnie nadający się do koncertowej prezentacji. Szwajcarzy świetnie orientują się w death metalowej stylistyce. Począwszy od Deicide'owych diabolizmów, przez mięso w stylu Dying fetus, na thrash metalowej brutalności Slayer kończąc. Pięknie to współgra, niezbyt oryginalne, ale ma ręce i nogi. "Overlust" to płyta death metalowego środka, bez zbędnych fajerwerków, raczej równo i do przodu. W przypadku Disparaged metoda ta sprawdza się w znacznym stopniu. I niech mnie kule biją... z każdym przesłuchaniem wchodzi mi ta płyta coraz bardziej! Jeśli wiec spragnieni jesteście odpoczynku od kosmicznych megałamańców przy ultra wyśrubowanych płytach, ale mimo to macie ochotę na w miarę soczysty kawałek rzezi,to Disparaged powinien niezwłocznie zagościć w Waszym odtwarzaczu. A zważywszy na fakt, że Szwajcarzy właśnie zamknęli się w studio i smażą koleją płytę... warto sprawdzić co mają nam do zaoferowania zanim rozpędzony "Blood source" nawiedzi Was wczesną wiosną...

    www.disparaged.ch; e-mail:info@disparaged.ch www.hardsound.pl; office@hardsound.pl; www.twilight-Vertrieb.coma.p / 7
  • Kawir - "Arai"

    2004 / 3 CD
    Solistitium Records
    Grecja
    Kawir - Arai Grecki black metal mimo swojego prymitywizmu miał w sobie zawsze jakiś urok. Potrafię do tej pory wyliczyć na palcach jednej ręki kapele, które mimo toporności swojej muzyki wciąż uwielbiam nad życie. Czy będę musiał użyć mojej drugiej ręki do wyliczanek za sprawą Kawir to się jeszcze okaże, ale jedno wiem na pewno. Kawir potrafi zauroczyć. "Arai" posiada w sobie ten, powiedzmy magiczny, sposób oddziaływania na odbiorcę, że zapomina on w mig o dość prostym brzmieniu, sepleniącym wokaliście czy monotonnym biciu bębnów. Ta płyta nie zważywszy na prostotę swojego przekazu pochłania. Zabiera gdzieś indziej, z dala od współczesności ogarnia nas atmosfera przestrzeni. Nie jestem zwolenników odlotów przy muzyce, nie byłbym w stanie kiwać się przez całą długość trwania płyty jak dziecko z chorobą sierocą. Natomiast słuchając Kawir zawsze mam nieodparte uczucie obcowania z czymś niewyjaśnionym, może natchnionym też. Grecy niemalże klasycznym instrumentarium tworzą tak przepełniony mistycyzmem klimat, że od samego grania tej płyty pajęczyny na moim suficie zwiększają swoją objętość. Jest coś w tych greckich kapelach, jakiś magnes, który po wsłuchaniu w ich muzykę nie pozwala oderwać się na dłużej. Chwyta za serce i nie chce puścić. Kawir nie odstaje od swoich pobratymców, stawiając na starą szkolę wciąż toczy ten swój syzyfowy kamień ze smoły pod górę. I oby jak najdłużej...

    www.kawir.gra.p / 9
  • Dim Vision - "Aether"

    2004 / 2demo
    Węgry
    Dim Vision - Aether Etnograficzna ciekawostka - death metal z Węgier! I powiem Wam, że nawet na poziomie. Większość metalowców w tym kraju para się black albo sympho black metalem a tymczasem kolesie z Dim Vision młócą w niskich rejestrach klasyczny death w nieco starawej formie, w średnich tempach z częstymi przyspieszeniami i udanymi nawiązaniami w kierunku doom metalowej stylistyki. Jeszcze niecałą dekadę temu, tego typu granie było w naszym kraju dosyć powszechne, ale Węgrom udaje się nawet uciec od jakiegoś potwornego archaizmu i trzy kawałki na tym promo wcale nie wyglądają na szczególnie spóźnione w czasie. Nisko mielące gitary z domieszką starej szwedzkiej melodii, głebokie growle i przepisowo pracujący bębniarz - może oryginalności w tym tyle co wróbel nasrał, ale tego klasycznego, ponurego klimatu death metalu nigdy nie jest mi mało i osobiście polecam przynajmniej zajrzeć u nas do sekcji z empetrujkami, gdzie znajdziecie jeden kawałek otwierający właśnie to CD.

    www.dimvision.tkOlo / 6

Najnowsza recenzja

Sovereign

Altered Realities
Co za debiut! Jestem absolutnie zauroczony tym co zaserwowała ta norweska ekipa i absolutnie nie dziwię się, że Dark Descent nie zwlekała z kontraktem. Dotychczasowe doświadczenie muzyków Sover...





Najnowszy wywiad

Epitome

...co do saksofonu to był to przypadek całkowity. Bo idąc coś zjeść do miasta napotkaliśmy kolesia który na ulicy grał na saksofonie. Zagadałem do niego żeby nagrał nam jakieś partie i zgodził się. Oczywiście nie miał pojęcia na co się porwał, do tego komunikacja nie była najlepsza, bo okazał się być obywatelem Ukrainy i język polski nie był dobry albo w ogóle go nie było...