
Tak sobie spoglądam na okładkę, z której spogląda na mnie barbarzyńca przypominający pewnego Cymeryjczyka. Patrzę na te ociekające gęstą krwią ściany i podłogę i zastanawiam się, jak z jednej strony można stworzyć tak kiczowatą okładkę, a z drugiej jednak, fantastycznie oddającą atmosferę „Conqueror”. Jest tutaj wszystko co najlepsze w doom (i właściwie stoner też): gęste, lepiące się post-sabbathowskie riffy, ciężarne i przytłaczające swoją masywnością brzmienie (ideał). Na siłę da się wyczuć inspiracje Danzigiem. Można doszukać się wpływów Candlemass, ktoś tam zapieje o wpływach Manowar, ale to wszystko wydaje się być mdłe w porównianu z tym, co stworzyli na płycie „The Gates Of Slumber”.
Conan byłby zadowolony z epickiego rozmachu. Bardzo dobra płyta!