
Znienawidzicie ten album. Jestem tego w 100% pewien. No bo co tutaj kochać? Zjebaną maksymalnie produkcję? Powermetalowe wycia wokalisty? Progresywne zrzynki z Strapping Young Lad? Orkiestracje, które są najbardziej czytelnym punktem płyty? A może przypadnie wam do gustu okładka, na której dziecię wije się w stanie agonalnym (zapewne usłyszało jak chujowo nagrana jest ta płyta)? Czym mogę wam jeszcze obrzydzić ten album? Może częstymi zapożyczeniami z Coroner, które zostały osadzone w "industrialnych przestrzeniach"? Nie, to karwa nie ma prawa się udać. Powiem więcej, możecie do "Cannibalised" podchodzić z tyłu, z przodu. Ba, nawet próby słuchania od środka zapewne wam nie pomogą - ten album nadal będzie dla was niesłuchalnym klocem. Wymęczycie się jak przy żadnym innym krążku. Bo tak jak nienawidzicie "Gwiezdnych Wojen", tak samo powiązania kina sci-fi z dźwiękami Nevermore czy Meshuggah nie mają racji bytu.
Ja przesłuchałem to tyle razy, ile wymagali ode mnie muzycy, ale 100% pewności, że wy zmieszacie Biomechanical z błotem.
Tylko dodam: Fenomenalna płyta! Tylko dla cierpliwych!
