
Przez pierwsze 2 kawałki zastanawiałem się, jak w ogóle zacząć opisywać tę syfiozę. Zobrazuj to sobie w ten sposób: odpalasz płytę, która ma zawierać, nie wiem co? Psychodeliczny metal? Prog-metal? Ale zamiast tego połykasz coś w rodzaju ciastka Alicji, które przenosi Cię w świat zegarów. Jesteś malutki, biegasz po trybikach, które ciągle się kręcą. Nie wiesz, czy za sekundę nie zaczną się kręcić w odwrotną stronę, a potem toczyć się w dół, by wystrzelić w kosmos. Na razie się to nei dzieje, ale może zacząć się w każdej chwili.
W tle widzisz wszystkie kształty i rozmiary zegarów: wielkie, wolnostojące, w kształcie kotów którym ruszają się w prawo i lewo oczy, sowy. Pamiętasz o tym, że musisz lecie na spotkanie, ale nie znasz czasu, bo każdy zegar pokazuje inną godzinę. Czujesz się do dupy, zupełnie jak ja słuchając tego szamba. Jedyną moją przyjemnością jest pisanie o niej tutaj, bo kto wie, może ktoś się skusi, nie takie oborniki ludzie lubią.
[youtube][/youtube]