Martin Walkyier - słowo, klucz. Po tym, jak rozeszły się drogi jego i Sabbat powołał do życia kapelę, która by była odzwierciedleniem jego fascynacji ludowością, pogaństwem i historią. I tak powstał Chocapic ... eee ... Skyclad. Sabbat stracił to coś, ale za to zyskaliśmy kolejną świetną kapelę. Kapelę, która nabrała potężnego charakteru, wyrazu i smaku. Której teksty uważam za jedne z najlepszych, jakie dane mi było poczytać. Piękne operowanie i gra słowami, masa emocjonalnego ładunku i ekspresji, która powoduje, że aż ciary przechodzą... Uważani za jednych z prekursorów folkowego nurtu w metalu. Zresztą nie muszę się silić na ich przedstawiane, bo doskonale ich znacie.
Nie wiem jak Wy, ale ja jestem ogromnym fanem ich trzech pierwszych płyt. Kolejne w moich oczach (i uszach) też są co najmniej dobre, ale to właśnie "The Wayward Sons of Mother Earth", "A Burnt Offering for the Bone Idol" oraz "Jonah's Ark" powodują, że z ekstazy cieknie mi ślina i mam ochotę chwycić gęśle, płaszcz z mchu i kory, płyty Skyclad, wieżę i kuresko długi przedłużacz i pobiec do najbliższego lasu. Niesamowite połączenie energicznej muzyki, tnących powietrze riffów, smakowicie powstawianych folkowych nutek, przyjemnej perkusji oraz NIE-SA-MO-WI-TE-GO wokalu Martina czynią z tych płyt wręcz ołtarz mego uwielbienia

"Christianity was apparent as a fallacy
The Devil take your Father, Son and Holy Ghost.
The ones who have the answers
Are they who pipe the dancers
Earth Mother, the Sun and the Furious Host. "
Miód, cud i powidła. Ta muzyka niesie ze sobą tyle emocji, wrażeń i doznań... wspaniała rzecz...
"Out of the East a prince shall rise
To summon fire from the skies..."
Kolejne płyty też są bardzo, bardzo przyjemne, ale w pewnym momencie Skyclad jak dla mnie zatracił ten pazur i zaczął tworzyć bardziej stonowaną, atmosferyczną muzykę. Z tych późniejszych płyt najbardziej cenię "Irrational Anthems", chyba najlepsze co zrobili w tej "nowszej" stylistyce.
A że historia lubi się powtarzać... Martin odszedł... magia uleciała ... co takiego jest w Walkyierze, że jego obecność jest równoważna świetnej muzyce, a jego odejście jest zbyt bolesne do przyjęcia? Czy możliwe jest życie po Walkyierze ?

Uzewnętrzniać mi się tu bez krępacji, jakie uczucia i emocje wzbudza w Was Skyclad? Bo sądzę, że nie jest to muzyka wobec której można przejść obojętnie...