Mam już za sobą naprawdę sporą liczbę odsłuchów tej płyty i dla mnie to jednak rozczarowanie jest. I nie mam na myśli wokali, te są jak najbardziej dla mnie w porządku. Pozwolę sobie zrecenzować każdy kawałek, bo w sumie jest ich niewiele.
1. Rashan'ais - bardzo słabe intro. Jakiś niedokończony szkic bez składu i ładu - 3/10.
2. Når livet tar slutt - znakomity, wręcz rewelacyjny kawałek, który wpada w ucho od pierwszego odsłuchu. Najlepszy na płycie - 10/10.
3. Die Hexe von Buchenwald - bardzo dobry kawałek, fajny początek, świetny basik. Początek jednak lepszy niż to jak się rozwija - 7.5/10.
4. Ildskjær - kolejny dobry black metalowy kawałek, z fajnym riffem, ale znowu gdzieś w połowie ulatuje magia i pachnie mi to trochę bujaniem znanym z Grav, po czym koniec znowu fajny - 7/10.
5. Sviking - kowbojski numer do grania przy ognisku na prerii przez adepta, który odkrył niedawno gitarę. W całym swoim wymiarze bardziej kojarzy mi się z redneckami z USA niż Norwegią - 4/10.
6. Liv tar slutt, vokt di ega grav - beznadziejne brzdęki, które nie wiem po co wstawiali, chyba żeby materiał był dłuższy? 1/10.
Średnia mi wychodzi 5.4/10. Czyli taka średniawka. Jakby wywalić numery 1, 5 i 6 to byłaby zgrabna Epka, a tak to jest takie nie wiadomo co, które bardziej mnie odrzuca niż zachęca do kolejnych odsłuchów. I jeszcze to beznadziejne wydanie CD dopełnia czary goryczy.
