THE GATHERING

[Triceratops]

Mam nawet nie wiem skąd kasetę, chyba Always się nazywa. Z tego co wiem to na początku tam chyba samiec był na wokalu.

Czyli jeszcze o tym nie wiesz, że masz ich najlepszy album.

Chyba juz wie, ale to prawda, po debiucie zespol do zapomnienia

[Sgt. Barnes]

Chyba jednak jesteś w mniejszości

[bartwa]

Z pewnością, Mandylion rządzi. Co nie zmienia faktu, że Always też jest git, ale nie słuchałem już całe lata.

[RippingHeadache]

Byłem, nagrałem i styknie. Przy pierwszych płytach bez różncy, kto na wiosłach.

Przecież w tym coverze wyraźnie słychać jak bardzo istotne były te wiosła. Prawda, że w oryginale nie było fajerwerków, ale też dokładnie tak miało być, ważne tez było brzmienie i idealne komponowanie się z wokalistką. Na klipie masz zaś sprawnego, ale też (jak wielu) pozbawionego polotu gitarzystę próbującego to miejscami zagrać po swojemu, co dla mnie daje żałosny efekt. Nic dziwnego, że Vuur nie doczekał drugiej płyty, zresztą pierwsza właśnie taka była jak ten cover - bez polotu.

[HCDamage]

Mam nawet nie wiem skąd kasetę, chyba Always się nazywa. Z tego co wiem to na początku tam chyba samiec był na wokalu.

Czyli jeszcze o tym nie wiesz, że masz ich najlepszy album.

Dobrze pamiętałem

[Żułek]

tak się zatanawiałem skąd ten szum, nawet wlazłem na yt aby se przypomnieć co oni grali bo pamietam ze to jakieś smutasy z babą na wokalu no i

po debiucie zespol do zapomnienia

debiut też w sumie do zapomnienia

[vicotnick]

W moim prywatnym rankingu, najlepsza jest dwójka, potem jedynka i koniec. Mandylion katowałem tuż po premierze i wtedy motzno robiło, teraz niestety wieje sandałem, płyty się pozbyłem.

[Raagoon]

Byłem, nagrałem i styknie. Przy pierwszych płytach bez różncy, kto na wiosłach.

Przecież w tym coverze wyraźnie słychać jak bardzo istotne były te wiosła. Prawda, że w oryginale nie było fajerwerków, ale też dokładnie tak miało być, ważne tez było brzmienie i idealne komponowanie się z wokalistką. Na klipie masz zaś sprawnego, ale też (jak wielu) pozbawionego polotu gitarzystę próbującego to miejscami zagrać po swojemu, co dla mnie daje żałosny efekt. Nic dziwnego, że Vuur nie doczekał drugiej płyty, zresztą pierwsza właśnie taka była jak ten cover - bez polotu.

i po co robić ideologię. Były toporne, tu są jakie są, nie ma co kombinować i tutaj do tego nie doszło. Nie ma co nad tym filozofować, Liczy się Anneke Ogólnie trzymać się z daleka od tych tanich sentymentów. Jedynie może jako ciekawostka na letnim czeskim festiwalu.

[Sgt. Barnes]

Rozumiem, że dla niektórych Always Coca-Cola to jakiś fenomen, ale do kurwy wędrowniczki, przekreślanie Anetki i całego tego kosmicznego bigosu co później naważyli, to dla mnie nie do ogarnięcia jest
Jak można olać takie sztosy jak np. Travel czy sporo późniejsze Heroes for Ghosts, to się nadaje tylko do prasy...hydraulicznej

[nicram]

[Lukass]

Fajniutki.