Tymczasem czuje ogromną potrzebę powiedzieć, że odkryłem "Time of the Oath" i jest to FANTASTYCZNA płyta. W tych latach rzadko już się zdarza odkryć coś takiego, co wydaje się czekać całe życie na nas, i to jest dokładnie to - przez całą płytę trzepie mnie ze szczęścia, od wejścia z kopa na "We Burn", przez moje ulubione "Wake up the Mountain" (co za hicior), operowe "Forever and One", doskonale zapadające w pamięć "Before the War", zawierające słuszną radę "A Million to One", bujające "Anything My Mama Don't Like", aż po tytułowy na koniec, gdzie pewnie jak w "Heavy metal is the law" podłożyli głosy tłumów, ale to nie szkodzi, taki styl - mimo tego ma w sobie coś dominującego.
