
Drugi album, wzbogacony o wokale gości z Sleepytime Gorilla Museum, Rootwater i Prisma. Progresywne pasaże dalekie od masturbacji gitarowych w stylu Dream Theater, bardziej wyczuwalne wpływy King Crimson, z nowszych Tool, Meshuggah i niech mnie nikt karwa nie wyskakuje, że to przeegzaltowana muzyczka, dobra dla studencików w powyciąganych swetrach.
8/10 - byłoby więcej, ale jednak jest kilka zamuleń i niepotrzebnych nu-wtrętów.