
Supplicium - Magna Atra Missa [2010]
Dobra, koniec jarania się jakimiś wypacykowanymi solówkami Wajtejn, wystarczy już tego bicia ogóra przy Dødsengel, czy przeciętnym Hell Militia. Jak wiadomo Francuzi zawsze z precyzją podchodzą do swojej muzyki i nie inaczej jest tym razem. "Magna Atra Missa" to debiut wydany wcale nie tak dawno, bo w czerwcu, ale nie widziałem, aby oprócz mnie ktoś jeszcze się tutaj podniecał tym krążkiem.
Żeby nie było rozczarowań, SUPPLICIUM nie pretenduje do bycia nowatorskim, odkrywczym. Nie wznosi się na awangardowe szczyty. Jedyne co robi to z chlubą, to napierdala dla diabła w zajebistym Marduk - stylu, ale tym starym, transowym, gdzie każdy riff mocno zakorzenia się w łepetynie. Ba, chłopaki nie są w ciemię bici i dokładnie wiedzą o co w tej muzyce chodzi (nawet SIID to przyzna). Tempa są naprawdę zawrotne, ale na szczęście nie usłyszycie tutaj ani grama cepelii rodem z Dark Futerał czy Gorgoroth (jebać, najlepsze co Gaahl wydał to Wardruna, którą także polecam). Co jeszcze? No kurwa Szatan napierdala swoim jadem strumieniami na lewo i prawo, ba składa nawet hołd Bathory, więc nic tylko słuchać.
Najlepszy wałek to Saltatio Mortis (Morbid Catharsis), a riff - otwierający Saltatio Mortis (Morbid Catharsis).
Brać i zachwycać się!