JAMIE SAFT - BLACK SHABBIS (2009)

Zasada tworzenia tematu - NAZWA ZESPOŁU + ewentualnie tytuł płyty lub inna treść jeżeli coś chcemy dodać.

Moderatorzy: Nasum, Heretyk, Sybir, Gore_Obsessed

Regulamin forum
Tematy związane tylko z jednym zespołem lub jedną płytą. Wszelkie zbiorcze typu "América Latina Metal" lub "Najlepsza polska płyta thrash" itp. proszę zakładać w dziale "Dyskusje o muzyce metalowej"
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
hcpig
mistrz forumowej ceremonii
Posty: 9916
Rejestracja: 06-07-2008, 13:23

JAMIE SAFT - BLACK SHABBIS (2009)

19-09-2011, 16:39

Obrazek

Izrael, co tu dużo mówić, nie ma specjalnie ciekawego dorobku na poletku metalu. Bo co tam - niezły Salem, wsiowy Orphaned Land, bezdennie tragiczny Bishop of Hexen... Nie wiem jak szufladkować znakomity Melechesh, bo tam akurat kombinacje z przynależnością krajową mogą sprawiać problem, nieważne... Bohater tematu ma niezaprzeczalną przewagę nad powyższymi - nie jest metalofczykiem - yeah yeah yeah... Jest to kolo do tańca i do różańca, żadnej muzy się nie boi. Coverował na jazzowo Zorna i Dylana, ma na koncie kolaboracje i z ww Zornem jak i np. z Merzbow. Inspirowanymi znanymi i cenionymi depravatorami takimi jak Alice Cooper, Slayer i Sabbs nagrał wypuszczony nakładem Tzadik / Radical Jewish Culture maksymalnie pop********y i oryginalny tygiel, gdzie wrzucił chyba wszystko. Jest szwarc metyl, są klezmerskie pierdy, są smoliste doomy i uszojebne drone, przy czym całość jest ultha mhoczną i ponurą ilustracją równie ponurych wątków z historii narodu żydowskiego - pogrom kielecki ('Kielce'), wątki Izrealsko-Palestyńskie ('Army Girl'), mowa nienawiści (genialny doomowy 'Judenstein') to tylko niektóre z nich... Nie chcę zdradzać niespodzianek, bo album naprawdę fascynuje i wciąga jak orzeszki. Po prostu czysty żydowski manifest of metal, tak autentyczny, radykalny i (użyję tego słowa przechodzonego jak picza Marianny Rokity określenia, ale tutaj naprawdę ma ono 100% zastosowania) ekstremalny , że 99% blekmetalowych NSków może Żydkowi wacka polerować. Ta płyta powinna zostać dołączona do Gazety Wyborczej, wtedy ten jeden jedyny raz w życiu zapłaciłbym za tego szmatławca zamiast sępić darmowe egzemplarze walające się rano na wydziale... Klasa.
Yare Yare Daze
Awatar użytkownika
hcpig
mistrz forumowej ceremonii
Posty: 9916
Rejestracja: 06-07-2008, 13:23

Re: JAMIE SAFT - BLACK SHABBIS (2009)

19-09-2011, 18:07

No mówię że nie jest metalofczykiem (tak samo jak towarzyszący mu muzycy), to przedsięwzięcie jest raczej czymś na wzór 'Zoon'. Nie wróżę płycie sukcesu na forum (chociaż kto wie) ale fakt wydania takiego miazgatora nie może ujść bez wzmianki.
Yare Yare Daze
Awatar użytkownika
YNKE
w mackach Zła
Posty: 865
Rejestracja: 08-03-2009, 22:13
Lokalizacja: Kłodzko

Re: JAMIE SAFT - BLACK SHABBIS (2009)

19-09-2011, 22:05

miałem sporego hajpa na tą płytę ze dwa lata temu
„Z delikatną ostrożnością pierdzę, żebym się nie zesrał”
Baton
weteran forumowych bitew
Posty: 1653
Rejestracja: 03-02-2008, 14:51
Lokalizacja: Electric Ladyland

Re: JAMIE SAFT - BLACK SHABBIS (2009)

19-09-2011, 22:11

Pobieżny rzut uchem na jakies próbki z jutuba wskazuje, że może to być coś interesującego. Trzeba będzie przyjrzeć się bliżej.
Fairies wear boots and now you gotta believe me
Yeah I saw it, I saw it, I tell you no lies
streetcleaner
rasowy masterfulowicz
Posty: 2224
Rejestracja: 11-04-2006, 09:36

Re: JAMIE SAFT - BLACK SHABBIS (2009)

20-09-2011, 12:10

Jest to bardzo udany materiał, choć może jednak zbyt eklektyczny. Na dobrą sprawę z Black Shabbis mogłoby powstać parę bardziej spójnych materiałów. Ale nie ma co marudzić, uwielbiam psychodeliczne Army Girl, totalnie odjechane Serpent Seed, Kielce (które w jakimś stopniu kojarzą mi się z tym co zrobiła Fistula na We, the Beast w ostatnim kawałku), czy łagodniejsze Remember z bardzo dobrze dobranym damskim wokalem.

Co do Bobbiego Previte'a znam jedynie dwie płyty; - The 23 Constellations Of Joan Miró i Claude's Late Morning. Ta pierwsza zdecydowanie bardziej relaksacyjna, plażowa, mniej angażująca, nagrana zresztą z udziałem Safta.
Jednak starsza rocznikowo CLM wydaje mi się znacznie ciekawsza. Nie wiem czy to przez nazwiska jakie przewinęły się podczas nagrywania tego albumu, czy zwyczajnie przez to, że jest bardziej charakterystyczna i bardziej...muzyczna. Takiej gitary Frisella z Look Both Ways czy First Song For Kate mógłbym słuchać w nieskończoność. :)
Awatar użytkownika
Wódz 10
rasowy masterfulowicz
Posty: 2041
Rejestracja: 15-12-2006, 20:44

Re: JAMIE SAFT - BLACK SHABBIS (2009)

20-09-2011, 16:54

Będę obserwował...
I dream of colour music,
And the intricacies of the machines that make it possible
ODPOWIEDZ