
Pan Goat nie ma wielkiego szczęścia jako muzyk. VON, którym pies z kulawa nogą nie interesował się w czasach jego aktywności, obrósł co prawda pośmiertnym kultem (do czego zapewne przyczyniła się pewna norweska gwiazda tabloidów paradująca w ich koszulce), ale czar ten momentalnie prysł w obliczu dość niefortunnej reaktywacji i "słynnego" londyńskiego występu. Nijak nie udało się reaktywowanemu VON sprostać oczekiwaniom, a niektórzy członkowie nowego składu wydawali się bardziej zainteresowani sprzedażą gadżetów niż tworzeniem muzyki. Nic więc dziwnego, że drugi projekt Goata, sygnowany dość niefortunną nazwą VON GOAT, został olany z góry do dołu. Czarę goryczy dopełnia jeszcze kiepski (jak donoszą użytkownicy Masterfula) występ na festiwalu Nuclear War Now!... i tak oto z "ikony" black metalu stał się Goat obiektem drwin.
Tymczasem wydana w 2010 roku "Septic Illumination" to kawał intrygującego, oryginalnego grania, które na pewno nie ma nic wspólnego z odcinaniem kuponów od VON. Musiałem co prawda robić kilka podejść do tej płyty zanim "zaskoczyła", ale dziś uważam ją za jedną z najciekawszych firmowanych logiem NWN! Mojego entuzjazmu nie podzieliły jednak tłumy sympatyków tej wytwórni, w związku z czym kolejny album wyszedł już nakładem mało znanej (i być może należącej do samych muzyków) Smoke Coffin.
"Disappear", bo o niej tutaj mowa, też raczej furory nie zrobi. Dziwna to muzyka. Z jednej strony bazująca na prymitywnej, black metalowej łupaninie, z drugiej brzmiąca jakby nagrana została na jakimś ciężkim narkotykowym locie. Inna niż "Septic Illumination", ale podobnie jak ona nijak nie pasująca do dzisiejszych metalowych trendów. Z drugiej strony, mimo eksperymentalnego charakteru, wciąż utrzymana w radykalnej estetyce metalowej. Być może tylko ja jestem w stanie doszukać się w tym hałasie jakiegoś sensu, ale dawno nie słyszałem tak dobrej płyty z rejonów szeroko pojętego black metalu.
Jeśli kogoś to zaintrygowało, to całość jest do odsłuchu na bandcamp
http://vongoat.bandcamp.com/