Który zespół najbardziej się zeszmacił? ANKIETA

[Drone]

To też ciekawe zjawisko. Bo ile gustów, tyle opinii. Dla jednych zeszmacenie dla drugich udana wolta stylistyczna. Pamiętam dobre recenzje takich albumów jak Gorefest "Chapter 13" czy własnie wspominany już przeze mnie Carcass "swansong". Szczerze powiedziawszy, dla mnie te zespoły w tamtych latach właściwie przestały istnieć, do teraz mam problem z akceptacją tych albumów, i zastanawiało mnie, dlaczego dziennikarze muzyczni nigdy takich płyt nie zjebali? Być może odpowiedzią będzie to, czego oczekujemy po muzyce. Dla mnie stagnacja, rozumiana jako twarde trzymanie się pewnych ram gatunkowych jest jak najbardziej ok, eksperymenty też mogą być, byle to wszystko trzymało się tak zwanej kupy. W przypadkach, które wymieniłem, nie widzę niczego, na czym bym zawiesił ucho na dłużej. Może kiedyś ten moment nadejdzie, może nie dojrzałem do tej muzyki, sam nie wiem.

Wielu zjechało te zespoły tylko i wyłącznie za zmianę stylu bez wnikania, czy to jest dobre, szczere, ciekawe itd. Paradoksalnie wielu "prawdziwków" nabierało się na prawdziwą tandetę w stylu trójki SAMAEL, trójki TIAMAT, jakichś gotyckich wygibasów niemieckiego ATROCITY, a jebali z góry do dołu taki MORGOTH czy CARCASS, bo zaczęli grać rockowo.

[pączek]

No ale przecież 3 samael to kult. A i clouds ma wyznawców hehe

[Drone]

Daj Pan spokój ;)

[Drone]

Na trójce SAMAEL jest już cała ta cekinada, którą grali później, tylko jeszcze przykryta lekkim nalotem starego brzmienia.

[Pacjent]

Na trójce SAMAEL jest już cała ta cekinada, którą grali później, tylko jeszcze przykryta lekkim nalotem starego brzmienia.

Zgadza się. W ogóle nie rozumiem fenomenu tej płyty.

[wolff]

Bo zbyt ciotowate brzmienie, kompozycyjnie qlt i płyta świetna.

[Pacjent]

Po prostu SAMAEL to zespół, który zdemoralizował się przez brzmienie.

[wolff]

Poszli w stronę która im pasowała, mają nowych fanów a starzy gardzą. Za trzy pierwsze wielki szacun a potem, kto co lubi.

[Żułek]

Osobiście uważam

Nie no, panowie, nie żartujcie sobie. "Feel Sorry for the Fanatic" MORGOTH to znakomita płyta - nie ma słabego momentu.

że to jeden wielki słaby moment ;)

Podobny ruch zrobił wtedy KREATOR na "Renewal" i wyszła jedna z najlepszych płyt w ich dorobku.

a tu się zgodzę bo bardzo lubie :)

gusta i guściki ;)

[ozob]

Machine Head. Jedynka zrywa czapki z glow, a pozniej to chujnia okrutna.

[Nasum]

Machine Head. Jedynka zrywa czapki z glow, a pozniej to chujnia okrutna.

Nooo... porównując debiut i tą ostatnią srakę.... albo Arch Enemy, chociaż mi nigdy nie pasowali zbyt mocno, to pierwsze płyty były ponoć ok, ale ta ostatnia to już tylko i wyłącznie grzyb.

[pączek]

Na trójce SAMAEL jest już cała ta cekinada, którą grali później, tylko jeszcze przykryta lekkim nalotem starego brzmienia.

Coś jak ND satyricon

[Drone]

Na trójce SAMAEL jest już cała ta cekinada, którą grali później, tylko jeszcze przykryta lekkim nalotem starego brzmienia.

Coś jak ND satyricon

Jest jakaś nieuchwytna różnica polegająca na tym, że "Nemesis Divina" w jakiś pokrętny sposób się broni pomimo wszystkich strasznych momentów, a "Ceremony" moim zdaniem nie. SAMAEL zrobił się zbyt kanciasty na trójce, te płynące gitary z jedynki i dwójki są tu w zaniku, zamiast tego są te okropne patetyczne wagneryzmy - nie znoszę tej płyty. No i SATYRICON potem nie grał cekinady, tylko wulkaniczny rock :)

[uglak]

to nie wulkaniczyny rock byl problemem tylko satyryczny hipster rock.

[Drone]

Dla mnie na pewno nie był - lubię okres i wulkaniczny, i ekstrawagancki, i teraz-diaboliczny, a nade wszystko tektoniczny z "The Age of Nero".

[ozob]

Borknagar. Debiut jest kompletny i nuty bym na nim nie zmienil. Reszta dla mnie moglaby nie istniec.

nade wszystko tektoniczny z "The Age of Nero".

Nie znosze tej plyty. Jest jak zatwatdzenie - wymuszona kupa.

[535]

The Age Of Nero. Ostatnia płyta na której panowie z Satyricon z dumą nosili spodnie. Nie dziwię się, że są ludzie, którym może się nie podobać.

[Drone]

Wyobraźcie sobie, panie Kolego, że byłem nie tak dawno na koncercie formacji MADRUGADA. Była masa oohoho-ohoho :)

[535]

Nie mam z tym problemu. Pewnie sam z przyjemnością mógłbym tego wysłuchać. Natomiast nie muszę tolerować tego typu zagrywek w Satyricon. Pomyślałem sobie teraz co by się stało , gdyby Reifert z kolegami zaprosili na scenę Hoyema i zagrali podobnie nadęty numer jak Feniks. No przecież by mi instalację w polonezie rozszczelniło.

[Drone]

Poszedłem z ciekawości. Nie byłem zachwycony. Za dużo narcyzmu, kieliszków z winem na fortepianie i wystudiowanego rozchełstania. Zgadzam się, że więcej tego w S. nie trzeba.