01-05-2008, 20:05
Altars of Madness - chociaz wypisywalbym na jego temat najbardziej pozytywne znane mi epitety i tak byloby malo. Immortal Rites, Suffocation, Visions of the Dark Side, Maze of Torment, Lord of All Fevers and Plagues, Chapel of Ghouls, Bleed for the Devil, Damnation, Blasphemy i Evil Spells to klasyki, death metalowe hymny i pierwszej wody hity. Chyba jedynie debiut Deicide moze stawac w szranki z Altars...
Blessed are the Sick - po przestrzenie brzmiacym Altars.. MA zmienilo brzmienie na bardzo skondesnowane, mam wrazenie jakby muzycy grali tuz obok mnie, jakbym znajdowal sie w samym srodku tej muzycznej uczty. Tym razem generalnie nieco wolniej( chociaz w Brainstom rozpedzaja sie bardziej niz na debiucie ) i inny feeling ale w dalszym ciagu wybitnie i niepowtarzalnie. Pomimo, ze kazdy utwor jest wyborny, to mam na tej plycie faworyta - Day of Suffering
Covenant - Najbardziej umiarkowana plyta Morbid Angel, poparta solidna promocja i dwoma bardzo udanymi jak na death metalowe standardy teledyskami odniosla komercyjny sukces. Taka "muzyczna stabilizacja" nie obnizyla lotow Treya i spolki, 3 plyta i w dalszym ciagu death metal najlepszej proby, a taki "God of Emptiness" smialo moze roscic sobie prawa do tytulu najlepszego utworu jaki skomponowal Trey.
Domination - kolejne muzyczny zmiany i znowu na dobre. Uwielbiam to brzmienie, wokale Vincenta, ktory jako jeden z niewielu death metalowych wokalistow ciagle eksperymentuje ze swoim glosem i z plyty na plyte brzmi inaczej( tutaj dopomogly troche efekty wokalne ). Najbardziej do gustu przypadly mi te walcowate utwory - Where the Slime Live, Inquisition, napisany przez Rutana Hatework i przede wszystkim znakomity Ceasar's Palace - coz za riffy i niesamowite solowki.
Formulas Fatal to the Flesh - po 4 arcydzielach, przyszla pora na wydanie albumu tylko bardzo dobrego, ale z pewnymi aspiracjami do znakomitego - na przyklad w postaci spiewanego przez Treya oldschoolowego Invocation to the Continual One.
Gateways to Annihilation - ciezar i potega - pierwsze slowa jakie kojarza mi sie z tym wybitnym albumem, ktory bez chwili wahania stawiamna polke obok 4 pierwszych albumow MA. To najwolniejsza plyta Morbid Angel, ale nie ma mowy o nudzie, caly zespol rowno stara sie o to aby nie bylo dluzyzn - Trey i Rutan swietnymi riffami, Sandoval bardzo ciekawa gra, a Tucker najlepszymi w karierze wokalami. Rowna plyta i bardzo dobry pomysl z wokalami Treya w Secured Limitations - do dzisiaj pamietam uczucie jak ciarki przebiegly mi po plecach, kiedy sluchalem tego utworu po raz pierwszy.
Heretic - nie moglem sie doczekac tego albumu, ale sie doczekalem :+). Najdziwniejsze z ich dokonan. Brzmienie mi pasuje, ale nastepnego tak brzmiacego albumu bym nie chcial - to eksperyment dobry na 1 raz. Muzycznie jak mnie do tego przyzwyczaili - najwyzsza klasa. Najwieksze wrazenie zrobil na mnie Beneath the Hollow - niesamowity utwor, chyba ich najlepszy.
Bardzo cenie Morbid Angel - pomimo tego, ze ciagle szukaja nowych rozwiazan, z powodzeniem dbaja o wysoka jakosc swoich wydawnictw. To jeden z bardzo niewielu zespolow z wieloletnim stazem, ktory zawsze nagrywal znakomite plyty ( a z death metalowych jedyny ). Wiadomo, ze sa death metalowe dziela ktore niewiele ustepuja plytom MA, czy sa wrecz na takim samym poziomie, ale zespoly je nagrywajace albo szybko dokonaly zywota( np. Atheist ) albo nie wszystkie ich dokonania mi pasuja ( Death, Deicide, Cannibal Corpse ) . Pomimo optymizmu plynacego z tego posta z lekkim zatroskaniem patrze w przyszlosc, mam nadzieje, ze MA nie pojdzie sladem zespolow takich jak Slayer czy Testament (ktorych ostatnio plyty mimo, ze bardzo dobre sa asekuranckie ) i po reunionie z Vincentem nagraja wysmienity album death metalowy, w ktorym jednak uda im sie przemycic cos, czego wczesniej w ich tworczosci nie bylo.
Gdybym mial sie silic na punktowa ocene plyt MA to wygladaloby to tak( na 10 ):
A - 10
B - 10
C - 10
D - 10
F - 9
G - 10
H - 9,5
I AM MORBID