NAPALM DEATH
Moderatorzy: Nasum, Heretyk, Sybir, Gore_Obsessed
Regulamin forum
Tematy związane tylko z jednym zespołem lub jedną płytą. Wszelkie zbiorcze typu "América Latina Metal" lub "Najlepsza polska płyta thrash" itp. proszę zakładać w dziale "Dyskusje o muzyce metalowej"
Tematy związane tylko z jednym zespołem lub jedną płytą. Wszelkie zbiorcze typu "América Latina Metal" lub "Najlepsza polska płyta thrash" itp. proszę zakładać w dziale "Dyskusje o muzyce metalowej"
- Drone
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 9917
- Rejestracja: 11-06-2012, 15:28
Re: NAPALM DEATH
Koledzy szanowni, apeluję o rozsądek. Fajna płyta, ale nie wystaje jakoś specjalnie ponad "Enemy..." czy "Smear Campaign".
Przegrana jest na wyciągnięcie ręki.
-
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 15855
- Rejestracja: 21-01-2011, 11:12
Re: NAPALM DEATH
Ale dlaczego apelować o rozsądek? Muzyka to sztuka, a sztuka to emocje, to wszystko to, co powoduje szybszy przepływ krwi, co wstrząsa nami i co przewartościowuje dotychczasowy punkt widzenia. Skoro koledzy tak wysoko oceniają ten album, skoro wywarł na nich aż takie wrażenie że porównują go do najlepszych dokonań tego zespołu, to jak dla mnie jak najbardziej ok, dali ponieść się emocjom, a to znaczy, że płyta jest naprawdę znakomita, że potrafi potrząsnąć słuchaczem na dobre. Po co hamować tak duże impulsy, lepiej dać się ponieść muzyce, na chłodno to można mówić po jakimś czasie, tu chodzi o świeże spojrzenie, o pierwsze wrażenie, nawet jeśli wyolbrzymione - to jednak szczere. W takim przypadku rozsądek to ostatnia rzecz na jaką zwracam uwagę.
- Lucek
- weteran forumowych bitew
- Posty: 1401
- Rejestracja: 15-04-2009, 17:27
Re: NAPALM DEATH
cioty a myjecie sie w ogóle czasem ?
- ramonoth
- rasowy masterfulowicz
- Posty: 3071
- Rejestracja: 11-07-2011, 10:02
- Lokalizacja: Lublin
Re: NAPALM DEATH
Kolega Nasum jak zwykle ostoją rozsądku :-)Nasum pisze:Ale dlaczego apelować o rozsądek? Muzyka to sztuka, a sztuka to emocje, to wszystko to, co powoduje szybszy przepływ krwi, co wstrząsa nami i co przewartościowuje dotychczasowy punkt widzenia. Skoro koledzy tak wysoko oceniają ten album, skoro wywarł na nich aż takie wrażenie że porównują go do najlepszych dokonań tego zespołu, to jak dla mnie jak najbardziej ok, dali ponieść się emocjom, a to znaczy, że płyta jest naprawdę znakomita, że potrafi potrząsnąć słuchaczem na dobre. Po co hamować tak duże impulsy, lepiej dać się ponieść muzyce, na chłodno to można mówić po jakimś czasie, tu chodzi o świeże spojrzenie, o pierwsze wrażenie, nawet jeśli wyolbrzymione - to jednak szczere. W takim przypadku rozsądek to ostatnia rzecz na jaką zwracam uwagę.
- Harlequin
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 9021
- Rejestracja: 12-03-2010, 13:38
- Lokalizacja: Koko City
Re: NAPALM DEATH
Przypomnę, że wiele osób wymieniało tu na forume SC w swoim top 20 poprzedniej dekady.Drone pisze:Koledzy szanowni, apeluję o rozsądek. Fajna płyta, ale nie wystaje jakoś specjalnie ponad "Enemy..." czy "Smear Campaign".
-
- postuje jak opętany!
- Posty: 480
- Rejestracja: 14-08-2012, 14:58
Re: NAPALM DEATH
Mam podobnie. Wszystkie ich płyty uwielbiam (niektóre nieco mniej), ale najczęściej wracam do dwóch pierwszych i Utopii. I słuchaniu Apexa podobne emocje mi towarzyszą. Wszystko mi tu pasuje - i brzmienie i klimat... Czuć tu niesamowity luz i lekkość grania, ta ekstrema nie jest w ogóle wymuszona, to brzmi jakby nagrał to młody zespół, który własnie osiągnął moment w którym wszyscy się zgrali i potrafią bezproblemowo bawić się formą, którą sobie wypracowali... Nie wiem jak to opisać.Harlequin pisze:Moze powiecie, że ochujałem, albo dali mi pasze GMO z chlewie, ale naprawdę zaczynam myśleć poważnie czy przypadkiem ta płyta to nie TEN SAM poziom ich najlepszych dokonań (cokolwiek tu wstawicie). Jest w tym materiale coś wyjątkowego - mam wrażenie, że właśnie TĄ płytą Napalm Death redefiniuje pojęcie ekstremalnego punka czy grindcore'a w dobie muzyki extremalnej XXI w. "Apex Predator..." w dobie współczesnej jest tym czy w swoim czasie było "Scum" czy "FED".
Przy całym szacunku dla Utilitarian - w porównaniu z nówką wydaje się jakaś taka wystudiowana, wymuskana. Tu jest więcej dziczy i spontanu, choć w profesjonalnych ramach oczywiście. Apex ma w sobie coś z koncertówki po prostu, co w przypadku najlepszego zespołu koncertowego na świecie jest zaletą totalną.
'
Jedno mnie tylko martwi - że tak szybko mi weszła. Ciekawe jak to będzie wyglądać z perspektywy kolejnych miesięcy/lat i dziesiątek (setek?) odsłuchów.
Na razie jest znakomicie
PS - jeszcze jedno, może ktoś to uzna za herezję, ale w tej płycie słyszę miejscami coś z klimatu Anaal Nathrakh z ich najlepszych czasów. Taki blackowo - industrialny element, który zawsze jakoś był u nich (znaczy Napalmów) obecny, ale tu słychać go jakby wyraźniej. Może Shane sobie przypomniał czasy jak z Anaalami koncertował?
A może pierdole głupoty :D
Fajna płyta tak czy siak.
- Drone
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 9917
- Rejestracja: 11-06-2012, 15:28
Re: NAPALM DEATH
Nie mam nic przeciwko, żeby kogoś muzyka niosła wysoko, bo taki jest jej cel. Natomiast niekoniecznie od razu trzeba silić się na zdecydowane porównania i umieszczać tę płytę na panteonie, bo aż tak dobra po prostu nie jest.Nasum pisze:Ale dlaczego apelować o rozsądek? Muzyka to sztuka, a sztuka to emocje, to wszystko to, co powoduje szybszy przepływ krwi, co wstrząsa nami i co przewartościowuje dotychczasowy punkt widzenia. Skoro koledzy tak wysoko oceniają ten album, skoro wywarł na nich aż takie wrażenie że porównują go do najlepszych dokonań tego zespołu, to jak dla mnie jak najbardziej ok, dali ponieść się emocjom, a to znaczy, że płyta jest naprawdę znakomita, że potrafi potrząsnąć słuchaczem na dobre. Po co hamować tak duże impulsy, lepiej dać się ponieść muzyce, na chłodno to można mówić po jakimś czasie, tu chodzi o świeże spojrzenie, o pierwsze wrażenie, nawet jeśli wyolbrzymione - to jednak szczere. W takim przypadku rozsądek to ostatnia rzecz na jaką zwracam uwagę.
Przegrana jest na wyciągnięcie ręki.
- Harlequin
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 9021
- Rejestracja: 12-03-2010, 13:38
- Lokalizacja: Koko City
Re: NAPALM DEATH
Moim zdaniem na ten moment jest. Zobaczymy jak sieczas z nią obejdzie, ale nie widze powodów, dla których miałbym jej nie zachwalać. Co z nia niby jest nie aby aby nie stawiać jej w panteonie? Moim zdaniem ma w sobie więcej luzu i spontanu niz bardzo dobra Utopia Banished :)
-
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 15855
- Rejestracja: 21-01-2011, 11:12
Re: NAPALM DEATH
No ale skoro już kogoś muzyka uniosła naprawdę wysoko, to czy nie jest z tym jak z uczuciami - na samym początku też nie zauważamy wad, niedoskonałości urody czy charakteru, ale stan w jakim wtedy się znajdujemy jest jedyny w swoim rodzaju, potrafimy wtedy mówić tylko w samych superlatywach o swojej partnerce lub partnerze, jeżeli czytają to kobiety. Później wiadomo, przychodzi pewne otrzeźwienie i albo nadal tak uważamy, albo związek się rozsypuje. Z płytami jest podobnie - dajmy się unieść, porównujmy od razu, stawiajmy na piedestał jeśli tak czujemy, co najwyżej miejmy odwagę później przyznać że nieco się pośpieszyliśmy z wysoką oceną. Takie chłodne podejście do muzyki odbiera dużo przyjemności z obcowaniem z nią.Drone pisze:Nie mam nic przeciwko, żeby kogoś muzyka niosła wysoko, bo taki jest jej cel. Natomiast niekoniecznie od razu trzeba silić się na zdecydowane porównania i umieszczać tę płytę na panteonie, bo aż tak dobra po prostu nie jest.Nasum pisze:Ale dlaczego apelować o rozsądek? Muzyka to sztuka, a sztuka to emocje, to wszystko to, co powoduje szybszy przepływ krwi, co wstrząsa nami i co przewartościowuje dotychczasowy punkt widzenia. Skoro koledzy tak wysoko oceniają ten album, skoro wywarł na nich aż takie wrażenie że porównują go do najlepszych dokonań tego zespołu, to jak dla mnie jak najbardziej ok, dali ponieść się emocjom, a to znaczy, że płyta jest naprawdę znakomita, że potrafi potrząsnąć słuchaczem na dobre. Po co hamować tak duże impulsy, lepiej dać się ponieść muzyce, na chłodno to można mówić po jakimś czasie, tu chodzi o świeże spojrzenie, o pierwsze wrażenie, nawet jeśli wyolbrzymione - to jednak szczere. W takim przypadku rozsądek to ostatnia rzecz na jaką zwracam uwagę.
- Kraft
- weteran forumowych bitew
- Posty: 1193
- Rejestracja: 24-06-2011, 19:12
Re: NAPALM DEATH
Siermiężny kloc.
- ramonoth
- rasowy masterfulowicz
- Posty: 3071
- Rejestracja: 11-07-2011, 10:02
- Lokalizacja: Lublin
Re: NAPALM DEATH
Idź poproś mamusię Metę o cycucha.Kraft pisze:Siermiężny kloc.
- Kraft
- weteran forumowych bitew
- Posty: 1193
- Rejestracja: 24-06-2011, 19:12
Re: NAPALM DEATH
jaki straszny pojazd. ojejku jejku
- Drone
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 9917
- Rejestracja: 11-06-2012, 15:28
Re: NAPALM DEATH
Spokojnie, spokojnie. Jestem jedną z ostatnich osób, która odbiera muzykę na "chłodno". Bardzo się cieszę z nowego wydawnictwa ND i podoba mi się ta płyta, daleki jestem od nazywania jej siermiężnym klocem, jak zrobił to nasz bdb kolega Kraft, ale jednocześnie przecież słyszę od razu jak brzmi w porównaniu do ich najlepszych osiągnięć, co jest na niej nowego, co wtórnego, i dlatego też spokojnie jeszcze raz powtórzę: całkiem niezła płyta, ale daleko jej do "Utopia Banished" czy "Fear, Emptiness, Despair". Ta sama liga, co Wróg czy Kampania Smaru. Całościowo na pewno lepiej niż na dwóch poprzednich, choć nie da się ukryć, że pewne pomysły są rozwinięciem tych z "Utilitarian".Nasum pisze:No ale skoro już kogoś muzyka uniosła naprawdę wysoko, to czy nie jest z tym jak z uczuciami - na samym początku też nie zauważamy wad, niedoskonałości urody czy charakteru, ale stan w jakim wtedy się znajdujemy jest jedyny w swoim rodzaju, potrafimy wtedy mówić tylko w samych superlatywach o swojej partnerce lub partnerze, jeżeli czytają to kobiety. Później wiadomo, przychodzi pewne otrzeźwienie i albo nadal tak uważamy, albo związek się rozsypuje. Z płytami jest podobnie - dajmy się unieść, porównujmy od razu, stawiajmy na piedestał jeśli tak czujemy, co najwyżej miejmy odwagę później przyznać że nieco się pośpieszyliśmy z wysoką oceną. Takie chłodne podejście do muzyki odbiera dużo przyjemności z obcowaniem z nią.Drone pisze: Nie mam nic przeciwko, żeby kogoś muzyka niosła wysoko, bo taki jest jej cel. Natomiast niekoniecznie od razu trzeba silić się na zdecydowane porównania i umieszczać tę płytę na panteonie, bo aż tak dobra po prostu nie jest.
Przegrana jest na wyciągnięcie ręki.
- Harlequin
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 9021
- Rejestracja: 12-03-2010, 13:38
- Lokalizacja: Koko City
Re: NAPALM DEATH
Tylko nadal Maćku nie powiedziałes co ta płyta ma/czego nie ma, że nie postawiłbyś jej obok Utopia czy FED.
- Kraft
- weteran forumowych bitew
- Posty: 1193
- Rejestracja: 24-06-2011, 19:12
Re: NAPALM DEATH
Schematyczna, egzaltowana siermięga z pucowatym tęczowym zjebem na wokalu. Tyle zostało z tego zespołu po odejściu Steera.
- Drone
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 9917
- Rejestracja: 11-06-2012, 15:28
Re: NAPALM DEATH
Sprawa jest bardzo prosta i łatwa do wychwycenia dla wyrobionego ucha ;)Harlequin pisze:Tylko nadal Maćku nie powiedziałes co ta płyta ma/czego nie ma, że nie postawiłbyś jej obok Utopia czy FED.
Po pierwsze, NAPALM DEATH cierpi na tę samą przypadłość co SLAYER od czasów "Divine Intervention". Po 'Fear, Emptiness, Despair" ulotnił się metafizyczny komponent tej muzyki, coś niewyrażalnego na gruncie zwykłego opisu, a jednak łatwego do uchwycenia. Skończyła się magia, zaczęła się publicystyka. Dlatego płyty po FED pozbawione są tego dodatkowego wymiaru - nowa nie jest tutaj wyjątkiem.
Po drugie, choć są tu pewne nowe elementy dla NAPALM DEATH - chodzi mi tu przede wszystkim o te dysonansowe, pływające riffy - to jednak należy oddać pierszeństwo liderom i powiedzieć, że to było już zagrane, vide DEATHSPELL OMEGA. Nie wiem, czy słuchali DSO czy zapożyczyli to skądinąd, ale nikt nie zaprzeczy, że podobieństwo jest uderzające, ba, niektóre riffy brzmią jak żywcem wyjęte z "Fas" czy "Drought".
Po trzecie, płyta powiela błąd większości późnych płyt NAPALM DEATH, a mianowicie zastępuje agresję krzykliwością. Wolałbym, żeby np. wokale były bardziej stonowane, tak jak na wcześniejszych płytach.
Po czwarte - produkcja. Jest zbyt cyfrowo, za mało organicznego brzmienia. Jest mnóstwo hałasu i wysokie poziomy głośności, ale za to brakuje tego przerażającego pierdolnięcia, które było na "Utopia Banished" czy w jeszcze większym natężeniu na "Fear, Emptiness, Despair". Wystarczy włączyć nową, a po niej FED i wszystko staje się jasne.
Jedno zastrzeżenie: dalej uważam, że nowa płyta jest naprawdę bardzo dobra i będę ją stawiał obok "Enemy..." czy "Smear Campaign"., co do tego nie ma wątpliwości. Chodzi mi tylko o to, żeby w gorączce wczesnych odsłuchów nie utracić z oczu walorów, które miały ich najlepsze nagrania i za których brakiem na nowych płytach tak tęsknię.
Przegrana jest na wyciągnięcie ręki.
-
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 15855
- Rejestracja: 21-01-2011, 11:12
Re: NAPALM DEATH
Drone pisze: Po pierwsze, NAPALM DEATH cierpi na tę samą przypadłość co SLAYER od czasów "Divine Intervention". Po 'Fear, Emptiness, Despair" ulotnił się metafizyczny komponent tej muzyki, coś niewyrażalnego na gruncie zwykłego opisu, a jednak łatwego do uchwycenia. Skończyła się magia, zaczęła się publicystyka. Dlatego płyty po FED pozbawione są tego dodatkowego wymiaru - nowa nie jest tutaj wyjątkiem.
Pozwolę sobie powiedzieć Veto!. Moim zdaniem w tym zespole nigdy nie wygasła magia, nawet w czasie kiedy szukali nowych rozwiązań i zapuszczali się w rejony, które dla innych mogły być niebezpieczne, wychodzili z tego obronną ręką. Może to ślepa miłość, ale w żadnym wypadku nie zgodzę się ze stwierdzeniem, że taki "enemy of the music business" jest pozbawiony magii!! Przecież jak ten album wyszedł, to wszyscy byli zachwyceni, powróciło stare logo, porzucono poszukiwania i skupiono się na tym, na czym ten zespół się opierał przez lata.. a że czas nie stoi w miejscu dlatego też nie nagrano drugiej takiej samej płyty, niemniej duch pozostał ten sam, niezmienny, wciąż słychać bunt, złość, wściekłość, nadal nie istnieją żadne granice jeśli chodzi o ekstremum. Dla mnie to jeden z nielicznych przykładów, gdzie ten dodatkowy wymiar jak go określiłeś, jest wyczuwalny nadal.
- Harlequin
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 9021
- Rejestracja: 12-03-2010, 13:38
- Lokalizacja: Koko City
Re: NAPALM DEATH
Czy chodzi Ci o "klimat tamtych czasów" po prostu? Nie odbieram ich tak i nie porównywałbym Slayer do ND. Slayer po Divine nigdy nie nagrał płyty chocby zbliżonej poziomem do klasycznych dokonań. ND jak najbardziej.Drone pisze:Po pierwsze, NAPALM DEATH cierpi na tę samą przypadłość co SLAYER od czasów "Divine Intervention". Po 'Fear, Emptiness, Despair" ulotnił się metafizyczny komponent tej muzyki, coś niewyrażalnego na gruncie zwykłego opisu, a jednak łatwego do uchwycenia. Skończyła się magia, zaczęła się publicystyka. Dlatego płyty po FED pozbawione są tego dodatkowego wymiaru - nowa nie jest tutaj wyjątkiem.
Pełna zgoda.Drone pisze:Po drugie, choć są tu pewne nowe elementy dla NAPALM DEATH - chodzi mi tu przede wszystkim o te dysonansowe, pływające riffy - to jednak należy oddać pierszeństwo liderom i powiedzieć, że to było już zagrane, vide DEATHSPELL OMEGA. Nie wiem, czy słuchali DSO czy zapożyczyli to skądinąd, ale nikt nie zaprzeczy, że podobieństwo jest uderzające, ba, niektóre riffy brzmią jak żywcem wyjęte z "Fas" czy "Drought".
No jest bardziej krzykliwie niz kiedys, ale mi to totalnie ie przeszkadza. Dla mnie najwięcej agresji i wściekłości miało właśnie "Enemy...". Może nie jestem obiektywny, bo na swój sposób dla mnie to wyjatkowa płyta ND, ale po dzis dzień właśnie takie emocje u mnie wywołuje.Drone pisze:Po trzecie, płyta powiela błąd większości późnych płyt NAPALM DEATH, a mianowicie zastępuje agresję krzykliwością. Wolałbym, żeby np. wokale były bardziej stonowane, tak jak na wcześniejszych płytach.
Pogodziłem się z tym, że taka moda. O ile przy poprzednich płytach ND mi to troche doskwierało (zwłaszcza Order Of The Leech), tak tutaj po prostu zafundowali syntetyczny industrializm pełną gębą. Wade dla mnie przekuli na zaletę. Nie wyobrażam sobie "Apex Predator..." z innym brzmieniem.Drone pisze:Po czwarte - produkcja. Jest zbyt cyfrowo, za mało organicznego brzmienia. Jest mnóstwo hałasu i wysokie poziomy głośności, ale za to brakuje tego przerażającego pierdolnięcia, które było na "Utopia Banished" czy w jeszcze większym natężeniu na "Fear, Emptiness, Despair". Wystarczy włączyć nową, a po niej FED i wszystko staje się jasne.
Staram sie dostrzegać pozytywy. Fajnie, że np. w przeciwieństwie do Autopsa czy Asphyx nie odgrzewają kotleta, tylko próbują wplatać coraz to nowe elementy do swojego trademarku, a przede wszystkim - pisać dobre kawałki, które nie nużą.Drone pisze:Jedno zastrzeżenie: dalej uważam, że nowa płyta jest naprawdę bardzo dobra i będę ją stawiał obok "Enemy..." czy "Smear Campaign"., co do tego nie ma wątpliwości. Chodzi mi tylko o to, żeby w gorączce wczesnych odsłuchów nie utracić z oczu walorów, które miały ich najlepsze nagrania i za których brakiem na nowych płytach tak tęsknię.
- Drone
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 9917
- Rejestracja: 11-06-2012, 15:28
Re: NAPALM DEATH
Tak, zgodzę się z tym, że na "Enemy of the Music Business" jest trochę (bo nie powiem, że cała) tej starej magii. Najlepsza płyta ND po pięciu pierwszych. Inna sprawa, że dla mnie najbardziej magiczne są HC, UB i FED. S i FETO trochę mniej.Nasum pisze:Drone pisze: Po pierwsze, NAPALM DEATH cierpi na tę samą przypadłość co SLAYER od czasów "Divine Intervention". Po 'Fear, Emptiness, Despair" ulotnił się metafizyczny komponent tej muzyki, coś niewyrażalnego na gruncie zwykłego opisu, a jednak łatwego do uchwycenia. Skończyła się magia, zaczęła się publicystyka. Dlatego płyty po FED pozbawione są tego dodatkowego wymiaru - nowa nie jest tutaj wyjątkiem.
Pozwolę sobie powiedzieć Veto!. Moim zdaniem w tym zespole nigdy nie wygasła magia, nawet w czasie kiedy szukali nowych rozwiązań i zapuszczali się w rejony, które dla innych mogły być niebezpieczne, wychodzili z tego obronną ręką. Może to ślepa miłość, ale w żadnym wypadku nie zgodzę się ze stwierdzeniem, że taki "enemy of the music business" jest pozbawiony magii!! Przecież jak ten album wyszedł, to wszyscy byli zachwyceni, powróciło stare logo, porzucono poszukiwania i skupiono się na tym, na czym ten zespół się opierał przez lata.. a że czas nie stoi w miejscu dlatego też nie nagrano drugiej takiej samej płyty, niemniej duch pozostał ten sam, niezmienny, wciąż słychać bunt, złość, wściekłość, nadal nie istnieją żadne granice jeśli chodzi o ekstremum. Dla mnie to jeden z nielicznych przykładów, gdzie ten dodatkowy wymiar jak go określiłeś, jest wyczuwalny nadal.
Przegrana jest na wyciągnięcie ręki.
-
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 15855
- Rejestracja: 21-01-2011, 11:12
Re: NAPALM DEATH
Argument który bez problemu każdy usłyszy, wokale Barneya na przestrzeni lat zmieniły się, ale nowe wcielenie wcale takie złe nie jest. W tej muzyce którą grają obecnie, jest więcej furii, więcej wkurwienia, nie sądzę by tak mocny i głęboki growl jak chociażby z czasów "Harmony corruption" ( który uważam niemal za ideał death metalowych wokali) pasował na takiej płycie jak na "Order of the leech". O wokalachj Mitcha nie wspominam - jego niesamowity ryk to doskonałe podkreślenie pewnych motywów w danym utworze, uważam że doskonale się z nim wpasował i jest integralną częścią ich muzyki. Mi to nie przeszkadza, a nawet lepiej pasuje.Drone pisze:
Po trzecie, płyta powiela błąd większości późnych płyt NAPALM DEATH, a mianowicie zastępuje agresję krzykliwością. Wolałbym, żeby np. wokale były bardziej stonowane, tak jak na wcześniejszych płytach.
.