07-01-2014, 13:53
Odświeżyłem sobie dzisiaj po kolei cała dyskografię ANTIGAMY (tzn pełne albumy w liczbie sześciu plus epa, splitów nie posiadam i nie chce mi się w nich babrać szczerze mówiąc) i nasuneła mi się taka garść refleksji:
1. Charakterystycznym wyznacznikiem stylu ANTIGAMY jest/był cięzki, schizofreniczny klimat, osiągany między innymi przez wysokie "utechnicznienie" muzyki. Pod tym kątem to jedna z bardziej oryginalnych znanych mi kapel w gatunku, który, jak by nie było, jest bardzo hermetyczny i w jego ramach naprawdę cięzko zrobić coś co ma jakiekolwiek znamiona indywidualności. ANTIGAMIE udało się ten problem przeskoczyć - za to brawa.
2. Stuprocentowa, esencjalna ANTIGAMA to pierwsze trzy produkcje - IMUB, Discomfort, Zeroland. We wszystkich trzech przypadkach jest to cięzki, psychodeliczny grind którego lepiej nie słuchac bez słusznej dawki haloperidolu w podorędziu, na wypadek gdyby dawka schizu okazała się zbyt duża. Aktualnie najbardziej faworyzowałbym Zeroland, bo jest najzwięźlejszy i najbardziej treściwy. Żadnych zbędnych dźwięków, nawet ten dziwny numer na koncu pasuje do koncepcji albumu. Wciskamy "repeat" i niech leci cały dzień!
3. Resonance to zasadniczo dobra płyta, ale brakuje jej zwięzłości poprzedniczek. Są fajne momenty i nawet bardzo fajne, ale jakby to trochę skondensować to nic by się nie stało złego. Album jest też bardzo przyjazny dla słuchacza (to nowość) i razem z Zeroland lub Discomfort dobrze się nadaje na wstep do dyskografii.
4. Warning to dla odmiany najsłabsza ANTIGAMA. Album klonuje strukturę poprzedniczki i jest w pewnym względzie jej gorszą kopią. WIększość numerów jest raczej słaba i nieinteresująca, brakuje pazura i pomimo mocnego zawijasa technicznego, nie ma już psychiatryka. To źle. Ponadto płytę kładą dosyć przeciętne wokale i zupełnie asłuchalna, sucha i płaska produkcja.
5. Stop The Chaos i Meteor to powrót do formy, ale też zwiastun "nowej" ANTIGAMY - mniej schizofrenicznej, bardziej nastawionej na wykurw i grzanie naprzód. Meteor zasadniczo brzmi jak coś, co mogła by nagrać grupa nagrzybionych kosmitów z księzyców Jowisza, którzy usłyszeli Smear Campaign i teraz też chcą grać jak NAPALM DEATH. Jest prościej, ale też treściwiej - nie ma zapychaczy, numery są zróznicowane, pełne osobliwych, "kosmicznych" smaczków (np. dziwaczne piparapapanie wokalne w Fed By Feeling, albo klawiszowa solówka z Turbulence brzmiąca jakby zajebana z twórczości... YES), ogólnie zorientowane na wysokooktanowy NAPIERDOL. Mam wrażenie, że jest to obecnie znacznie bardziej koncertowa muzyka niż wcześniej i bardzo dużo sobie obiecuję po sobotnim koncercie w Lublinie - materiał z "Meteor" powinien rozkurwić tańcbudę w drobny mak. W sumie jeśli wcześniej miałem pewne wątpliwości, to obecnie się rozwiały - "Meteor" to bardzo dobry album, 8/10. Myślę, że można go spokojnie postawić zaraz za pierwszymi trzema albumami. Najważniejsze, że jest kosmos, to się liczy. No i ogromny plus za powrót starego wokalisty!
6. Mam wrażenie, że główną rolę w kreowaniu schizofrenicznej atmosfery panującej w muzyce ANTIGAMY był Sivy - te wszystkie perkusyjne odpały z Zeroland czy Discomfort automatycznie wymuszają równie wykręcono rytmicznie i melodycznie pracę gitar. Gdy Sivy odszedł, zmienił się rytmiczny rdzeń zespołu i muzyka również mocno zmieniła swój charakter. Póki co jednak wcale nie na gorsze.
7. Im dłużej ich słucham (z osiem czy dziewięć lat już bedzie) tym bardziej doceniam i lubię!!!:-)))
Fairies wear boots and now you gotta believe me
Yeah I saw it, I saw it, I tell you no lies