Ta pierwsza spodziewana, ta druga ekscytująca!KAKAESIAK pisze:dwie bardzo dobre wiadomości :
New Malevolent Creation album is almost finished and a new Hate Plow album will finally be recorded in early 2015!!!!
MALEVOLENT CREATION
Moderatorzy: Nasum, Heretyk, Sybir, Gore_Obsessed
Regulamin forum
Tematy związane tylko z jednym zespołem lub jedną płytą. Wszelkie zbiorcze typu "América Latina Metal" lub "Najlepsza polska płyta thrash" itp. proszę zakładać w dziale "Dyskusje o muzyce metalowej"
Tematy związane tylko z jednym zespołem lub jedną płytą. Wszelkie zbiorcze typu "América Latina Metal" lub "Najlepsza polska płyta thrash" itp. proszę zakładać w dziale "Dyskusje o muzyce metalowej"
-
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 16546
- Rejestracja: 12-12-2006, 09:30
Re: MALEVOLENT CREATION
Jeśli prawdę można wypowiedzieć tylko szeptem, oznacza to, że kraj został opanowany przez wrogów.
-
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 15847
- Rejestracja: 21-01-2011, 11:12
Re: MALEVOLENT CREATION
Świetnie!
- Harlequin
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 9009
- Rejestracja: 12-03-2010, 13:38
- Lokalizacja: Koko City
Re: MALEVOLENT CREATION
Trza rozruszać temat przed premierą nowej płyty. To co Pany? Która płyta najlepsza? A która ulubiona? Albo ktore płyty należy uznać za mielizny w ich dorobku?
-
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 15847
- Rejestracja: 21-01-2011, 11:12
Re: MALEVOLENT CREATION
Harlequin pisze:Trza rozruszać temat przed premierą nowej płyty. To co Pany? Która płyta najlepsza? A która ulubiona? Albo ktore płyty należy uznać za mielizny w ich dorobku?
Która płyta najlepsza?
Nooo.... jednej najlepszej na pewno nie będę w stanie pokazać palcem i bezapelacyjnie ogłosić "to ta!". Tak więc pozwolę sobie na wskazanie trzech najlepszych. Oczywiście debiut - jak już wspomniałem, za surowość, wspaniałe ryki Bretta, wpadające w ucho melodie i traszowe zagrywki. Dalej, to zastanawiałem się nad "Retribution" i "Stillborn", ale wskażę tutaj dwójkę - za bardzo dobre kontynuowanie pomysłów z jedynki, lepsze dopracowanie i doszlifowanie utworów i bardziej deathowy sound. No i "The will to kill", wspaniały album który kiedyś zdmuchnął mi baniaka z karku, bezkompromisowy, szalenie szybki, brutalny, death metalowy do szpiku kości.
Mój ulubiony Malevolent?
Nie będę tutaj wymyślał - "The will to kill".
Mielizny w ich dorobku?
Jako takich mielizn nie ma, chociaż niektóre płyty podobają mi się bardziej lub mniej.
- ultravox
- zahartowany metalizator
- Posty: 5081
- Rejestracja: 31-08-2006, 23:09
Re: MALEVOLENT CREATION
Najbardziej lubię debiut, potem dwójka i trójeczka. Z okresu z Blachowiczem bardzo cenię "Eternal" i epke "Joe Black". "In Cold Blood" trochę zamula, ale ma świetne momenty. Z "młodym" najlepszy "The Will To Kill" i debiut Hateplow ;) Warto też wspomnieć o troche niedocenianej "Envenomed", na której jest sporo hitów. Do mielizn zaliczyłbym niektóre fragmenty "The Fine Art of Murder".
-
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 15847
- Rejestracja: 21-01-2011, 11:12
Re: MALEVOLENT CREATION
ultravox pisze: Do mielizn zaliczyłbym niektóre fragmenty "The Fine Art of Murder".
Ta płyta wzbudziła trochę kontrowersji, pamiętam że ludzie kręcili nosami, zwłaszcza że wydała się po "In cold blood", która była znacznie szybsza i agresywniejsza, natomiast na "The fine art..." jak słusznie zauważyłeś są mielizny. Na początku chciałem całą płytę zaliczyć do tej kategorii, ale chyba byłoby to nie do końca sprawiedliwe.
- Harlequin
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 9009
- Rejestracja: 12-03-2010, 13:38
- Lokalizacja: Koko City
Re: MALEVOLENT CREATION
W sumie za najlepsze uznałbym pierwsze 4, przy czym:
Eternal > Retribution > 10 przykazań > niedoceniany Stillborn.
Paradoksalnie tej ostatniej obok Eternal słucham najwięcej. Bdb muzyka, która trochę ginie pod koślawym brzmieniem. Troche jak z dwójką Suffo, przy czym Suffo po prostu napisało wybitne kompozycje.
Najsłabsze: chyba A Fine Art i Doomsday X. Ta pierwsza troche nijaka po wyśmienitym Eternal i bdb In Cold Blood. A Doomsday chyba po prostu najbardziej bezbarwna.
Eternal > Retribution > 10 przykazań > niedoceniany Stillborn.
Paradoksalnie tej ostatniej obok Eternal słucham najwięcej. Bdb muzyka, która trochę ginie pod koślawym brzmieniem. Troche jak z dwójką Suffo, przy czym Suffo po prostu napisało wybitne kompozycje.
Najsłabsze: chyba A Fine Art i Doomsday X. Ta pierwsza troche nijaka po wyśmienitym Eternal i bdb In Cold Blood. A Doomsday chyba po prostu najbardziej bezbarwna.
- ultravox
- zahartowany metalizator
- Posty: 5081
- Rejestracja: 31-08-2006, 23:09
Re: MALEVOLENT CREATION
Nie no, jest na "Fine Art..." parę fajnych kawałków. Ale jak na powrót Hoffmana to było to rozczarowanie (i wokalnie nie prezentował on już takiej formy jak kiedyś). Ale jak dla mnie nadrobili to na "Envenomed".
Mnie brzmienie "Stillborn" pasuje.
Mnie brzmienie "Stillborn" pasuje.
-
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 15847
- Rejestracja: 21-01-2011, 11:12
Re: MALEVOLENT CREATION
Zwłaszcza numer otwierający płytę wchodzi bardzo gładko do głowy.
-
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 9055
- Rejestracja: 03-12-2007, 14:06
- Lokalizacja: beskidy
Re: MALEVOLENT CREATION
wszystkich nie słyszałem, a z tych co znam najlepsza "In Cold Blood"
- Drone
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 9917
- Rejestracja: 11-06-2012, 15:28
-
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 15847
- Rejestracja: 21-01-2011, 11:12
Re: MALEVOLENT CREATION
Heretyk pisze:wszystkich nie słyszałem, a z tych co znam najlepsza "In Cold Blood"
To też bardzo mocna pozycja w ich dorobku, szybka, bez zbędnych ozdobników czy zwolnień, bezpośrednia i brutalna jak przystało na ten rodzaj muzyki.
- jesusatan
- rasowy masterfulowicz
- Posty: 2224
- Rejestracja: 11-12-2013, 21:11
Re: MALEVOLENT CREATION
Najlepsza Retribution, tuz przed 10 Commandments i Stillborn (mi to brzmienie jakos nigdy nie przycmilo swietnych kompozycji). Dobre tez Envenomed, Eternal i In Cold Blood, choc w tych 2 ostatnich draznil mnie wokal blachowicza. Reszte dyskografii ostatnio wyprzedalem, bo i tak bym do tych plyt niewracal...
- knaar
- rasowy masterfulowicz
- Posty: 2406
- Rejestracja: 05-04-2005, 22:53
Re: MALEVOLENT CREATION
Envenomed jest u mnie zaraz za jedynką. Prześwietna płyta.ultravox pisze:Warto też wspomnieć o troche niedocenianej "Envenomed", na której jest sporo hitów.
-
- postuje jak opętany!
- Posty: 621
- Rejestracja: 10-05-2008, 00:40
Re: MALEVOLENT CREATION
jakieś sześć lat temu bredziłem cos takiego:
Sineater pisze:Na początek przeproszę za język, ale tego posta piszę nieco podpity.
Ma-le-vo-leeent!! Pamiętam, kiedy grali w Polsce ostatni raz. Jeszcze rano byłem przekonany, że na wokalach będzie łysy uszatek z Hateplow, który ze studia brzmi bardzo przyzwoicie, ale stare kawałki w jego wykonaniu to totalna profanacja; aż tu nagle zaraz przed wejściem do autobusu dowiedziałem się, że jednak na żywo zobaczę legendarnego, wielkiego Bretta Hoffmana. Jadąc zakopianką miałem nastroje mistyczne. Koncert był niesamowity, ludzie śpiewali, były tańce, firmówka była nieziemska. Bolt Thrower mieli niesamowicie trudne zadanie przekonania publiki po tak doskonałym koncercie, ale... udało im się jak cholera. Bolt Thrower rozwalili cały Extreme Pub!
Co do Malevolent Creation. To bogowie, kocham ich! Philowi Fascianie oddałbym nerkę! Oni mają iskrę, oni mają coś, nie wiem do końca co, co odróżnia ich od innych zespołów, co sprawia że ich muzyka to coś wyjątkowego, niesamowitego. Totalny kult, religia, mania.
"The Ten Commandments", młode chłopaki próbują grać thrasha, ale widać, że mają wyraźne ciągotki w inną stronę. Idzie nowe. Wyśmienite intro, razem ze stopkami pojawiają się mystic-artowe CIARY. "Premature Burial" to hicior. Najbardziej zwraca uwagę wokal. Brett Hoffman to nieślubne dziecko Tomka A., tyle że z większą chrypą. Nawet oldschoolowe chórki są pod koniec. Nabijany rytm pod zwrotkami to jest właśnie to, co określiłbym jako trademark Malevolentów. Podobnie z początkiem "Remnants Of Withered Decay" - absolutny thrash metal. Zwraca jeszcze uwagę doskonale wykorzystany efekt wokalny w "Impaled Existance". Innym hiciorkiem jest jeszcze "Sacrifical Annihilation" w którym Brett w pewnym momencie wpada w totalny gibberish. Osobna sprawa to ich numer firmowy. Skansja z refrenu to już żywcem podjebane lata 80-te. MA-LE-VO-LEENT! Jest też jeden patent, który moim zdaniem ukradli z "Child In Time", ale to chyba zbyt odważna teza. Tak czy siak, numer firmowy to chyba najlepsza firmówka jaką znam. Hit, przebój, aaarf!
"Retribution" - tu już żartów nie ma. Już pierwszy riff po intrze (swoją drogą - jak zaczynają od tego koncert to dramaturgia jest nieziemska) urywa jaja, głowę i trzustkę. Moim zdaniem "Retribution" opatrzone jest najlepszą produkcją w historii studia Morrisound, z wyjątkiem Devastation "Idolatry". Fasciana to w ogóle mistrz death/thrashowego riffu. Kolejny nieziemski moment to zwolnienie w "Slaughter Of Innocence" i nieludzki wrzask Bretta: "Slaughter of innocence... UUUUUUUUUAAAAARGGHHHHHHHH... DIE MOTHER FUCKER!!!". Profesor Miodek! Najlepszy numer na płycie i jednocześnie chyba największy szlagier zespołu to "Coronation Of Our Domain". Niezbyt często zdarza się sytuacja, żeby największy hicior jakiegoś zespołu był buldożerem w średnich tempach. Nie zapominajmy, że potem jest jeszcze "Monster", zaczyna się totalnie na zabicie, ale numer tak na prawdę robi dopiero środkowa, kombinowana partia. Ludzie nieźle się domagali go na koncercie.
"Stillborn" - jedna z najbardziej niedocenianych płyt z początku lat 90'tych. Wszyscy wieszają na niej psy, mimo że to w gruncie rzeczy arcydzieło. Zniknęła gdzieś hiciarskość a cały materiał należy do raczej ciężkich w odbiorze, ale to nie znaczy, że jest zły! Riffy, budowa kawałków jest dalej wyśmienita. Za chwyt utrudniający percepcję, ale jednocześnie zmuszający do uważniejszego słuchania można uznać brudną produkcję. Inną sprawę stanowią wokale Bretta Hoffmana. Są absolutnie ohydne, obleśne. Podobno prze nie stracili kontrakt z Roadrunner, ludzie czepiają się do nich we wszystkich recenzjach, przez nie sami muzycy nie cierpią tego albumu - ale to one właśnie powodują, że ta płyta jest tak ekstremalna! To podobna liga co wokale na "Mental Funeral" czy "Carrion For Worm" - ohyda, turpizm na maksa! "Stillborn" to bardzo udany materiał, doskonale broni się po latach, ale trzeba przyznać, że to zdecydowanie nie jest materiał, dla ludzi nie słuchających death metalu na co dzień. To raczej dla takich, których playlista to w 95% amerykański death i poszukują mocnych wrażeń, ale jak już ktoś da temu materiałowi szansę, to się nie zawiedzie. Sophisticated Death Metal i tyle.
"Eternal" - Do kilku kolejnych płyt na początku (czyli w okolicach 2001/2002, kiedy je poznawałem) nie mogłem przekonać się przez wokal Jasona Blachowicza. MC to dla mnie była w dużej mierze niesamowita barwa głosu Bretta Hoffmana. Teraz już wchodzi mi bez popitki, jest bardzo głęboki. Bardzo szybka i bardzo brutalna płyta. Już w stu procentach death metalowa. Słychać Dave'a Curlossa, blasty w jego wykonaniu to miód na uszy. Znajdzie się na tej płycie kilka genialnych numerów, jak otwieracz - "No Salvation", albo "Alliance Or War" z jednym z najlepszych riffów MC.
"Joe Black". To MCD to pozycja półkowa tylko dla wiernych fanów zespołu, inni mogą sobie z czystym sumieniem odpuścić. Nowe kawałki są na prawdę świetne (utrzymane w stylu z "Eternal", rwany motyw z tytułówki to taka nawet podkręcona Metallica), cover Slayer też wyszedł okej, kawałki z demo - wiadomo: zajebiste. Problemem są tylko te nieszczęsne remixy. Pomysł wytwórni a nie zespołu, nie ma co się wyżywać.
Jeżeli "Retribution" to agresja, "Stillborn" to klimat, "Eternal" to brutalność to "In Cold Blood" to zdecydowanie ciężar. Potwornie nisko strojone gitary i totalne doły. Ta płyta brzmi wprost niesamowicie ciężko. Jeżeli ktoś ma za daleko na Śląsk, żeby pójść do baru i zacząć fikać do członków Infernal War, to ten materiał mógłby być sonicznym substytutem efektów tego posunięcia. Kopanie leżącego.
Zaraz później świat porażony zostaje niesamowitą wiadomością: Brett Hoffman wraca (prawdopodobnie w ramach resocjalizacji) do Malevolent! "Fine Art Of Murder" to jednak małe rozczarowanie. Płyta jest dość dziwna, przekombinowana. Eksperymentalny kawałek tytułowy, "balladka" "Day Of Lamentation". Gitary wyżej strojone, lżejsze i bardzo czyste brzmienie. Najlepiej wypada chyba otwieracz - "To Die is at Hand", stary dobry Malevolentowy riff i wkurwiony Brett Hoffman. Z lepszym przyjęciem spotkała się "Envenomed", której, co przyznam z wielkim wstydem, nie mam i nawet nie słyszałem.
W tym samym czasie wyszła dwupłytowa kompilacja "Manifastation" wydała przez Pavement. O ile the best of'y wydane przez Roadrunner i Crash to shit totalny, to nad tą składanką warto się zastanowić. Na drugiej płycie są cztery kawałki koncertowe, a jako multimedialny bonus są nawet koncertowe kawałki w których to możemy podziwiać Bretta - ortodoksyjnego rednecka w rozpiętej, flanelowej koszuli i jego włosy na klacie.
Kiedy po raz drugi chłopaki nie mogły wytrzymać z Hoffmanem i go wyrzucili a a jego miejsce wzięli Kyle'a wszystko zaczęło malować się w ciemnych kolorach. Osobiście nie lubię Hateplow, a na dźwięk słów "hard core" spadam, gdzie pieprz rośnie. Po usłyszeniu na składaku z Mystic Arta kawałka "All That Remains" położyłem na nich kreskę. Postanowiłem nie kupować sobie ich płyt w tym składzie. Potem znowu wrócił Syn Marnotrawny i razem z resztą chłopaków dokonali totalnego spustoszenia Krakowa. Stwierdziłem, że może za wcześnie na jakieś radykalne stwierdzenia związane z tym zespołem. Do zmiany poglądów na zakup płyt z Uszatkiem zmotywowała mnie przecena, kiedy to obie zaczeły być wystawiane na allegro za jakieś psie pieniądze. Skusiłem się.
"The Will To Kill" mnie po prostu zniszczyło. To płyta totalna; huragan, tajfun, cios w mordę, mawashi geri w jaja, kręcenie wora, egzekucja w tył głowy. Niesamowicie intensywna i kapitalnie brzmiąca płyta. Takie numery jak "All That Remains" (jednak!), "Assasin Squad" czy "Divide And Conquer" udowodniły, że Malevolent Creation rządzi i trzęsie (rządzi i dzieli?) w każdym składzie. O ile za cholerę nie chciałbym zobaczyć ich na żywo z Kylem (moim zdaniem zero charyzmy i prezencji) to w studiu jego wokale naprawdę się sprawdziły. Osobną sprawą jest kawałek "With Murderous Precision" - to jedno z największych arcydzieł w tej konwencji, jakie zdarzyło mi się w życiu słyszeć. Szczególnie jego kompozycja i niesamowicie skomasowany, intensywny riff (Fasciana - Dave Carlo death metalu!). Sposób w jaki mieszają się tempa, w jaki przenikają motywy to majstersztyk, ogólna brutalność tego numeru też nie mieści się w żadnej skali. No i do tego wszystkiego dochodzi ultra-ciężkie zwolnienie z ultra-cięzkim, "melodyjnym" motywem gitarowym. "With Murderous Precision" to numer, którego dramaturgia dorównuje Slayer i wcale nie jest to przesada.
"Warkult" to też całkiem udany ochłap metalu. Intro to uśmiech do jedyneczki, drugi kawałek to typowy killer. Ogólnie to chyba najmelodyjniejszy Malevolent, produkcja jest trochę lżejsza, tempa jakby mniej wyśrubowane. Ciekawym numerem jest też "Section 8", którego riff jest chyba ukradziony Mercyful Fate, ale głowy za to nie dam.
Nowa płyta miała być najszybsza w historii zespołu. Oczywiście nie jest. Zapowiadała się "Doomsday X" cholernie mocno. Powrót oryginalnego składu - zarówno Brett jak i Jason Blachowicz (ten wyleciał, dla odmiany, nie za narkotyki i chlanie, ale za koszulkę Ku Klux Klan - osobiście sam bym go za nią również wywalił z zespołu). Śledziłem uważnie każdy news związany z nagrywaniem tej płyty, oglądałem każdy filmik, czytałem każdą wiadomość. Kiedy na stronie myspace zamieszczony został numer "Deliever My Enemy" odsłuchałem go i... cholernie się zawiodłem. Znowu postawiłem na kapeli krzyżyk. Na szczęscie współlokator kupił sobie ją zaraz po premierze. Taka dygresja: kurwa, czemu bonusowy kawałek musiał trafić akurat na wydanie w digi packu? To jest dopiero wybór: albo normalne wydanie i jeden numer mniej, albo dodatkowy kawałek i digi pack. Kolesia, który wymyślił digi packi powinno się powiesić na szubienicy za jaja i wychłostać po nich a potem jakaś demoniczna kobieta powinna zgwałcić go analnie wzwiedzioną, ogromną łechtaczką, skurwysyna. Pierwsze przesłuchanie w niczym mnie nie przekonało. Więc puściłęm znów i znów i znów i znów. W końcu weszło. Sekret tkwił po prostu w puszczeniu sobie jej bardzo głośno. Najlepszym kawałkiem okazał się być właśnie "Deliever My Enemy", strasznie podoba mi się riff na samym końcu oraz patent z tym, jak wokale "kierują" całą muzyką szczególnie rytmem. Wszytko idzie za wokalami, kiedy Brett krzyczy rytmy sa typowe, slayerowskie; kiedy wrzeszczy jest coraz agresywnie aż do chwil w których wchodzi w swoje popisowe hiper-wrzaski, wtedy perkusja bije szalonym blastem, a gitary też stają się takie jakieś bardziej kojarzące się z nuklearną wojną niż z Lynyrd Skynyrd. Niesamowicie udany jest też numer instrumentalny, szczególnie przenikanie się motywów. Brett też jest w całkiem niezłej formie wokalnej, chociaż trzeba powiedzieć, że tylko w niezłej. Czasami ma przebłyski, ale nie jest to jednak nieustający orgazm jak w przypadku "Retribution".
Wiele zespołów w tekstach opisywało jakieś tajemnicze miejsca, zombie, śpiewało o okultyźmie, magii, czarach, xul, Lovecrafcie i innych książkach. Malevolent zawsze byli tacy bardziej przy życiu, byli takim Honoriuszem Balzakiem death metalu. Zarówno tekstowo jak i muzycznie. Wydawać by się mogło, że prosto, schematycznie, nieciekawie, podczas gdy w rzeczywistości to pierwsza liga. Moim zdaniem, biorąc pod uwagę całokształt kariery, w Ameryce tylko Immolation, Incantation i Suffocation może im się równać; Morbid Angel przebijają na pierwszym biegu. Pograją na pewno kilka lat jeszcze, wydadzą kilka bardzo dobrych albumów. Słuchajcie Malevolentów i oddajcie im należny im pokłon. To nie rzemieslnicy, to nie odtwórcy. To jedna z najlepszych kapel, jakie wychynęły ze Stanów Zjedzonych Ameryki Północnej.
NO ONE CAN DESTROY THIS MALEVOLENT... CREEEAAAATIOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOON!!!!!
-
- zaczyna szaleć
- Posty: 159
- Rejestracja: 20-12-2014, 15:05
Re: MALEVOLENT CREATION
ładnie napisane miałeś samozaparcie oraz łatwość pisania po alko:) Nie jestem w stanie wybrać najlepszej, słyszałem ich dokonania od jedynki do czwórki - czyli okresu dla mnie jak i wielu innych najlepszych dokonań w tym nurcie - do reszty nie mam weny żeby wystartować z odsłuchem
- Kurt
- rasowy masterfulowicz
- Posty: 3179
- Rejestracja: 24-12-2010, 15:54
- Lokalizacja: Łódź
Re: MALEVOLENT CREATION
@ Sineater, świetny post, ale tutaj
kolegę wyraźnie poniosło. Veto. Jednak dla mnie MA nigdy nie przebili, chociaż generalnie lubię MC, szczególnie ich pierwsze cztery płyty.Sineater pisze:(...) Morbid Angel przebijają na pierwszym biegu(...)
The madness and the damage done.
-
- postuje jak opętany!
- Posty: 621
- Rejestracja: 10-05-2008, 00:40
Re: MALEVOLENT CREATION
Poniosło mnie, ale jako całość studyjnej dyskografii wybrałbym Malevolent i tak. Szczególnie od kiedy Morbid wydało "tę" płytę.Kurt pisze:@ Sineater, świetny post, ale tutajkolegę wyraźnie poniosło. Veto. Jednak dla mnie MA nigdy nie przebili, chociaż generalnie lubię MC, szczególnie ich pierwsze cztery płyty.Sineater pisze:(...) Morbid Angel przebijają na pierwszym biegu(...)
-
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 15847
- Rejestracja: 21-01-2011, 11:12
Re: MALEVOLENT CREATION
Może dlatego tak jest, bo Phil to gościu który wizjonerem wytyczającym nowe ścieżki nigdy nie był. On się odnalazł w swojej niszy, ma swoje poletko i jego się trzyma. Jego muzyka to skondensowany death metal, grany przez maniaka dla maniaków, żadnych ekstra dodatków które zachwycałyby krytyków nowym podejściem, żadnej elektroniki, jazzowych skal, rytmów z amazońskiej dźungli czy rapowanych wokali, które zmieszane razem do kupy miałyby pokazać jego szerokie horyzonty. Nawet jeśli te horyzonty są ograniczone, to wolę już takie albumy, które wiem że przyniosą młóckę bez zbędnych udziwnień. Nie wszystkie albumy są równe, nie wszystkie aż iskrzą od dobrych riffów, ale dyskografia jako całość to po prostu death metal najwyższej próby, pełen utartych schematów, ogranych patentów, nic nie wnoszącego nowego do gatunku - i tak ma być.
- Silent_Sea
- weteran forumowych bitew
- Posty: 1736
- Rejestracja: 18-12-2006, 22:54
Re: MALEVOLENT CREATION
Też nie lubię "tej" płyty ale sorry gdzie MC, a gdzie MA - trochę kultury ;)Sineater pisze:Poniosło mnie, ale jako całość studyjnej dyskografii wybrałbym Malevolent i tak. Szczególnie od kiedy Morbid wydało "tę" płytę.Kurt pisze:@ Sineater, świetny post, ale tutajkolegę wyraźnie poniosło. Veto. Jednak dla mnie MA nigdy nie przebili, chociaż generalnie lubię MC, szczególnie ich pierwsze cztery płyty.Sineater pisze:(...) Morbid Angel przebijają na pierwszym biegu(...)
Marzyłem, żeby to było miejsce spotkań kulturalnych ludzi.