Perły sprzed lat
Moderatorzy: Nasum, Heretyk, Sybir, Gore_Obsessed
Regulamin forum
Tematy związane tylko z jednym zespołem lub jedną płytą. Wszelkie zbiorcze typu "América Latina Metal" lub "Najlepsza polska płyta thrash" itp. proszę zakładać w dziale "Dyskusje o muzyce metalowej"
Tematy związane tylko z jednym zespołem lub jedną płytą. Wszelkie zbiorcze typu "América Latina Metal" lub "Najlepsza polska płyta thrash" itp. proszę zakładać w dziale "Dyskusje o muzyce metalowej"
- Riven
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 16717
- Rejestracja: 27-05-2004, 11:15
- Lokalizacja: behind the crooked cross
- Kontakt:
Re: Perły sprzed lat
Longinus, zajebisty tekst, jak czytam rzeczy na takim poziomie to przypominam sobie ze jednak warto miec tu konto. Plyte oczywiscie natychmiastowo poznam,dawno zadna rekomendacja mnie tak nie zachecila jak to
this is a land of wolves now
- ultravox
- zahartowany metalizator
- Posty: 5081
- Rejestracja: 31-08-2006, 23:09
Re: Perły sprzed lat
Już dawno planowałem zapoznać się lepiej z tą płytą, ale jakoś zawsze o niej zapominałem. Zachęciliście mnie jednak na tyle, że przed chwilą ją sobie zamówiłem 

- 0ms
- rasowy masterfulowicz
- Posty: 3285
- Rejestracja: 02-02-2009, 22:05
Re: Perły sprzed lat
Nastaw sie lepiej, ze bedzie ciezko, bo ta plyta wymaga czasu i dlugotrwalych podchodow. Wiem z doswiadczenia, bo moje w zasadzie ciagle trwajaultravox pisze:Już dawno planowałem zapoznać się lepiej z tą płytą, ale jakoś zawsze o niej zapominałem. Zachęciliście mnie jednak na tyle, że przed chwilą ją sobie zamówiłem

- ultravox
- zahartowany metalizator
- Posty: 5081
- Rejestracja: 31-08-2006, 23:09
Re: Perły sprzed lat
To akurat nie problem, lubię rzeczy nieco bardziej wymagające. Poza tym słyszałem kiedyś fragmenty tej płyty, więc nie kupuję tak zupełnie "w ciemno".
- Skaut
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 7410
- Rejestracja: 27-03-2004, 13:19
Ghedalia Tazartés - Une éclipse totale de soleil [1982]

Najsampierw krótka notka biograficzna. Ghedalia Tazartes to gość już wiekowo nienajmłodszy (Paryż - 1947r.), ale śpiewać zaczął dość wcześnie, bo w wieku 12 lat. Po ukończeniu szkoły zaczął podróżować po licznych krajach, które dały mu inspiracje do stworzenia własnego świata muzycznego. Początkowo były to raczej wokalne próby teatralne i kinowe, jednak ok. 1974 roku zaczął również eksperymentować z taśmami, własnym glosem, czy orientalno-etnicznymi samplami, które później już na stałe gościły na jego surrealistycznej planecie dźwięku. Właściwie, ciężko znaleźć gdziekolwiek informacje na temat życia tego artysty. Nie posiada własnej strony, rzadko udziela wywiadów, być może dlatego, że woli skupiać się na muzyce - a robi to ze zdecydowanym zaangażowaniem.
Skupiłem się na płycie "Une éclipse totale de soleil", bowiem wydaje się być najbardziej wymagająca. To tylko dwa utwory (w reedycji jest dodatkowy bonusowy kawałek), po około 16 minut każdy, ale to jest właśnie taka płyta, którą nagrywa się raz w życiu (późniejsze też są dobre, ale jednak brakuje w nich ogniwa spajającego wszystkie jego wizje w jeden koncept).
Zdecydowanie Tazartes wyprzedzał swój czas i nawet dzisiaj ta płyta wydaje się być świeża. Także sposób łączenia bogatego instrumentarium jest raczej nieosiągalny dla większości dzisiejszych eksperymentów spod znaku elektroniki, industrialu, noise'u i pochodnych. Co więcej, wydaje mi się, że taki Nurse With Wound czy Sun City Girls pośrednio musieli się Francuzem inspirować.
Już od pierwszych taktów da się wyczuć plebejską atmosferę. Stajemy się dźwiękowym uczestnikiem chorych rytuałów, które odbywają się gdzieś na skraju świata, w zapomnianej przez cywilizację osadzie. Ciężko oswoić się na początku z "Une ...", bowiem ciężko zrozumieć reguły gry, które panują w tej odległej wiosce. Mnóstwo tutaj zmian temp, wplatania amuzycznych dźwięków, począwszy od śpiewu ptaków, na metalowych trzaskach kończąc. Do tego barwa wokaliz także zmienia się jak w kalejdoskopie - od dziecięcego kwilenia do kobiecego lamentu. Ta "etniczna" transowość nasila się z sekundy na sekundę, przybierając pod koniec postać jakichś plemiennych makabrycznych obrzędów, gdzie Szaman swoim opętanym głosem nawiązuje rozmowę z duchami przodków. A to dopiero pierwszy kawałek. W drugim Tazartes nie zwalnia tempa, nadal jest transowo, ale zdecydowanie mniej "ludowo". To już jest istny gwałt na człowieku. A może raczej palą kogoś na stosie? Kto wie? Całą mnogość interpretacji Tazartes pozostawia słuchaczom. Taka właśnie jest ta płyta. Obłąkana do granic możliwości, dzika, wokalnie i elektronicznie doskonała. Zdecydowanie jedna z moich płyt życia.
priv, gdyby ktoś coś.

Najsampierw krótka notka biograficzna. Ghedalia Tazartes to gość już wiekowo nienajmłodszy (Paryż - 1947r.), ale śpiewać zaczął dość wcześnie, bo w wieku 12 lat. Po ukończeniu szkoły zaczął podróżować po licznych krajach, które dały mu inspiracje do stworzenia własnego świata muzycznego. Początkowo były to raczej wokalne próby teatralne i kinowe, jednak ok. 1974 roku zaczął również eksperymentować z taśmami, własnym glosem, czy orientalno-etnicznymi samplami, które później już na stałe gościły na jego surrealistycznej planecie dźwięku. Właściwie, ciężko znaleźć gdziekolwiek informacje na temat życia tego artysty. Nie posiada własnej strony, rzadko udziela wywiadów, być może dlatego, że woli skupiać się na muzyce - a robi to ze zdecydowanym zaangażowaniem.
Skupiłem się na płycie "Une éclipse totale de soleil", bowiem wydaje się być najbardziej wymagająca. To tylko dwa utwory (w reedycji jest dodatkowy bonusowy kawałek), po około 16 minut każdy, ale to jest właśnie taka płyta, którą nagrywa się raz w życiu (późniejsze też są dobre, ale jednak brakuje w nich ogniwa spajającego wszystkie jego wizje w jeden koncept).
Zdecydowanie Tazartes wyprzedzał swój czas i nawet dzisiaj ta płyta wydaje się być świeża. Także sposób łączenia bogatego instrumentarium jest raczej nieosiągalny dla większości dzisiejszych eksperymentów spod znaku elektroniki, industrialu, noise'u i pochodnych. Co więcej, wydaje mi się, że taki Nurse With Wound czy Sun City Girls pośrednio musieli się Francuzem inspirować.
Już od pierwszych taktów da się wyczuć plebejską atmosferę. Stajemy się dźwiękowym uczestnikiem chorych rytuałów, które odbywają się gdzieś na skraju świata, w zapomnianej przez cywilizację osadzie. Ciężko oswoić się na początku z "Une ...", bowiem ciężko zrozumieć reguły gry, które panują w tej odległej wiosce. Mnóstwo tutaj zmian temp, wplatania amuzycznych dźwięków, począwszy od śpiewu ptaków, na metalowych trzaskach kończąc. Do tego barwa wokaliz także zmienia się jak w kalejdoskopie - od dziecięcego kwilenia do kobiecego lamentu. Ta "etniczna" transowość nasila się z sekundy na sekundę, przybierając pod koniec postać jakichś plemiennych makabrycznych obrzędów, gdzie Szaman swoim opętanym głosem nawiązuje rozmowę z duchami przodków. A to dopiero pierwszy kawałek. W drugim Tazartes nie zwalnia tempa, nadal jest transowo, ale zdecydowanie mniej "ludowo". To już jest istny gwałt na człowieku. A może raczej palą kogoś na stosie? Kto wie? Całą mnogość interpretacji Tazartes pozostawia słuchaczom. Taka właśnie jest ta płyta. Obłąkana do granic możliwości, dzika, wokalnie i elektronicznie doskonała. Zdecydowanie jedna z moich płyt życia.
priv, gdyby ktoś coś.
Coś tam było! Człowiek!
- twoja_stara_trotzky
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 9857
- Rejestracja: 14-03-2006, 20:37
- Lokalizacja: 3city
Re:
http://myweb.tiscali.co.uk/ultimathule/nww/nwwlist.htmlSkaut_Kwatermaster pisze: wydaje mi się, że taki Nurse With Wound
- longinus696
- zahartowany metalizator
- Posty: 3644
- Rejestracja: 20-02-2005, 01:19
- Lokalizacja: Łódź
Kurde... miałem już dawno temu wgryźć się w tę płytę. Przegrywka stoi na półce i jak zwykle czeka "na lepsze czasy". Po tym opisie chyba wreszcie wezmę się do roboty.
The imagination is a muscle. It has to be exercised. Luis Bunuel
http://musicamok.pl/" onclick="window.open(this.href);return false;
http://musicamok.pl/" onclick="window.open(this.href);return false;
- Skaut
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 7410
- Rejestracja: 27-03-2004, 13:19
niezła lista, jest w czym grzebać zatem. Teraz zapodaj sobie "Une éclipse...", a najlepiej przygotuj ołtarzyktwoja_stara_trotzky pisze:http://myweb.tiscali.co.uk/ultimathule/nww/nwwlist.htmlSkaut_Kwatermaster pisze: wydaje mi się, że taki Nurse With Wound

Coś tam było! Człowiek!
- Scaarph
- zahartowany metalizator
- Posty: 6143
- Rejestracja: 16-01-2008, 16:28
- Lokalizacja: Scarlet Woman's Womb
Re: Perły sprzed lat
========================SCAARPH'S SEAL OF APPROVAL========================================
dodam tylko, że polecam tą trzyutworową wejsję płyty, gdyż ten bonusowy kawałek nie dość że jest co najmniej na poziomie pozostałych, to jeszcze sensownie i logicznie spina strukturę całej płyty, i, moim zdaniem, jest najjaśniejszym punktem "zaćmienia". ale tego trzeba po prostu posłuchać, żadne słowa nie oddadzą tego, co się dzieje na płycie.
ps. już kiedyś było tu gdzieś o tej płycie gadane.
==========================================================================================
dodam tylko, że polecam tą trzyutworową wejsję płyty, gdyż ten bonusowy kawałek nie dość że jest co najmniej na poziomie pozostałych, to jeszcze sensownie i logicznie spina strukturę całej płyty, i, moim zdaniem, jest najjaśniejszym punktem "zaćmienia". ale tego trzeba po prostu posłuchać, żadne słowa nie oddadzą tego, co się dzieje na płycie.
ps. już kiedyś było tu gdzieś o tej płycie gadane.
==========================================================================================
- Skaut
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 7410
- Rejestracja: 27-03-2004, 13:19
prawdaScaarph pisze:
dodam tylko, że polecam tą trzyutworową wejsję płyty, gdyż ten bonusowy kawałek nie dość że jest co najmniej na poziomie pozostałych,
niekoniecznie prawdaScaarph pisze: to jeszcze sensownie i logicznie spina strukturę całej płyty, i, moim zdaniem, jest najjaśniejszym punktem "zaćmienia".



prawdaScaarph pisze: ale tego trzeba po prostu posłuchać, żadne słowa nie oddadzą tego, co się dzieje na płycie.

Coś tam było! Człowiek!
- Scaarph
- zahartowany metalizator
- Posty: 6143
- Rejestracja: 16-01-2008, 16:28
- Lokalizacja: Scarlet Woman's Womb
Re:
wiesz, ale mi chodziło raczej o to, że sprawdza się doskonale ten kawałek jako finał całej płyty, gdzie wszystkie emocje zrywają się w końcu z łańcucha, szaleństwo pokazuje w końcu swe pełne oblicze(mimo tego usystematyzowania o którym wspominasz) a człowiek myśli sobie maluczki: "aha, to kurwa o to tu chodziło, to na to czekałem!".Skaut_Kwatermaster pisze:niekoniecznie prawdaScaarph pisze: to jeszcze sensownie i logicznie spina strukturę całej płyty, i, moim zdaniem, jest najjaśniejszym punktem "zaćmienia".Dla mnie ten trzeci kawałek to raczej ukłon w stronę "symfo-rockowej" stylistyki lat 80, taki bardziej usystematyzowany, momentami przypominający arie operowe na gitarze
Czyli: "najjaśnieszy" nie, równie dobry - jak najbardziej
![]()
aha, i nie wiem jak płyta z 1979 może się kłaniać stylistyce lat 80-tych


- Skaut
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 7410
- Rejestracja: 27-03-2004, 13:19
- Scaarph
- zahartowany metalizator
- Posty: 6143
- Rejestracja: 16-01-2008, 16:28
- Lokalizacja: Scarlet Woman's Womb
Re:
Skaut_Kwatermaster pisze:no w sumie trochę chujowo się przypierdalasz, bo trzeci kawałek został nagrany 17 lat późniejScaarph pisze: aha, i nie wiem jak płyta z 1979 może się kłaniać stylistyce lat 80-tychale tu już się przypierdalam



- longinus696
- zahartowany metalizator
- Posty: 3644
- Rejestracja: 20-02-2005, 01:19
- Lokalizacja: Łódź

CAPTAIN BEYOND – Captain Beyond [1972]
Capricorn [CP-0105]
Dobra, dawno nie było ruchu w interesie, więc może pora coś niezobowiązująco skrobnąć. Pewnie wszyscy znają, chociaż z drugiej strony na playlistach praktycznie nie widuję, więc może jednak nie jest to tak oczywista pozycja.
Zacznijmy od tego, że zupełnie nie pojmuję, jak to się stało, że zespół ten nigdy nie osiągnął komercyjnego sukcesu. Miał przecież wszystkie sprzyjające ku temu atuty. Po pierwsze była to zbieranina muzyków z docenionych już kapel, a więc "supergrupa" mogąca przyciągnąć uwagę już za sprawą nazwisk. Na wokalu był Rod Evans (wokalista Deep Purple zastąpiony w 1969 przez Iana Gilliana), gitarę i bas obsługiwali Larry "Rhino" Reinhardt i Lee Dorman (obaj znani z Iron Butterfly), a za bębnami siedział niejaki Bobby Caldwell. Po drugie opisywany tu krążek stanowił porządną dawkę hard-rockowego czadu przystrojonego w progresywne szaty (skrojone na ówczesną modłę – dodajmy – choć ten fason broni się nawet dzisiaj). I co? Nic. Grupa zyskała kultowy status wśród małej grupki zapaleńców i właściwie to wszystko. Fakt, że podobnego killera, jak rzeczony self-titled nie zdołali już nigdy nagrać. No, ale do rzeczy. Debiutancki album Captain Beyond to trzynaście utworów zamkniętych w zaledwie 35 minutach. Jak się zapewne domyślacie, są to dość krótkie kawałki, pozbawione jakichkolwiek sztucznych wypełniaczy, próbujących "grać na zwłokę" z słuchaczem. Jest miejsce na ostre riffowanie, jest trochę melancholijnych wyciszeń z natchnionymi wokalizami oraz masa wirtuozerskiej zabawy formą (zmiany tempa, spektakularne przejścia między kolejnymi fragmentami), a wszystko to zagrane z iście stonerowym luzem (i nie jest to bezpodstawne porównanie), bez zbędnego silenia się na „mistrzów gitary” – czysty autentyzm. Większość utworów płynnie przechodzi z jednego w drugi, dzięki czemu całość zyskuje konstrukcję suity. Materiał spaja kilka przewodnich motywów, które powracają co jakiś czas w różnych momentach. Kompozycje są niezwykle dynamiczne, wypełnione po brzegi ciekawymi rozwiązaniami aranżacyjnymi, trudno więc wskazać najlepsze fragmenty. Szkoda tylko, że płyta trwa jedynie 35 min., bo tego typu granie nie nuży nawet po godzinie. Znajomy trafnie stwierdził, że słuchanie tego albumu jest jak podróż z gwałtownie zmieniającym się pejzażem. Dodałbym, że Captain Beyond ma w sobie coś z "przygodowej" konwencji, jaką dziś prezentuje Mastodon. To taki ich odpowiednik z tamtych czasów. Nie zgadza się tylko siła oddziaływania, ale epicki rozmach w gruncie rzeczy podobny. Mimo dość zwartej konstrukcji i całego natłoku "smaczków", album posiada tę niezwykłą lekkość, pozwalającą przebrnąć przez niego bez trudu i następnie odruchowo nacisnąć przycisk repeat. Ja przynajmniej złapałem się na tym, że robię tak kilka razy z rzędu.
The imagination is a muscle. It has to be exercised. Luis Bunuel
http://musicamok.pl/" onclick="window.open(this.href);return false;
http://musicamok.pl/" onclick="window.open(this.href);return false;
- Skaut
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 7410
- Rejestracja: 27-03-2004, 13:19
Właściwie to można tak powiedzieć o wielu zespołach z tamtego okresu. Mi ta płyta za pierwszym razem nie weszła, może dlatego, że wszystko na niej było chyba zbyt oczywiste, jak ówczesne lata. Ale przesłuchałem to jeszcze kilka razy i stwierdziłem, że to bardzo fajne, momentami "piaszczyste" rockowe granie. To porównanie do Mastodon nie jest wcale takie głupie, bo pomimo krótkich kompozycji dzieje się tam dość sporo i całość utrzymana jest na tym samym, dość wysokim poziomie. Niemniej jednak z takiego grania lepiej zrobiło mi (i właściwie robi do dziś) wydane rok później w Australii "Volcanic Rock" zespołu Buffalo, o którym pisałem kilka stron wcześniej.longinus696 pisze: Zacznijmy od tego, że zupełnie nie pojmuję, jak to się stało, że zespół ten nigdy nie osiągnął komercyjnego sukcesu.
Coś tam było! Człowiek!
- 4m
- weteran forumowych bitew
- Posty: 1277
- Rejestracja: 01-01-2008, 12:01
- Lokalizacja: z pyłów, energii, świateł i cieni...
Re: Perły sprzed lat
Jeszcze kilka słów o Trout Mask Replica Captain Beefheart and His Magic Band: http://pl.wikipedia.org/wiki/Trout_Mask_Replica
from the thunder
and the thought
and the chaos
that free the form
and the thought
and the chaos
that free the form
- Riven
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 16717
- Rejestracja: 27-05-2004, 11:15
- Lokalizacja: behind the crooked cross
- Kontakt:
Re: Perły sprzed lat
lol, kolejny przyklad profesjonalizmu polskiej wikipedii 
ale przynajmniej juz oznaczyli do korekty

ale przynajmniej juz oznaczyli do korekty
this is a land of wolves now
- 4m
- weteran forumowych bitew
- Posty: 1277
- Rejestracja: 01-01-2008, 12:01
- Lokalizacja: z pyłów, energii, świateł i cieni...
Re: Perły sprzed lat
Z czego lejesz, szczeniaku? Moim zdaniem dobre uzupełnienie postu longinusa.
from the thunder
and the thought
and the chaos
that free the form
and the thought
and the chaos
that free the form
- Riven
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 16717
- Rejestracja: 27-05-2004, 11:15
- Lokalizacja: behind the crooked cross
- Kontakt:
Re: Perły sprzed lat


this is a land of wolves now
- 4m
- weteran forumowych bitew
- Posty: 1277
- Rejestracja: 01-01-2008, 12:01
- Lokalizacja: z pyłów, energii, świateł i cieni...
Re: Perły sprzed lat
Poucza o wiedzy na temat Trout Mask Replica szczeniak z zerowym pojęciem o Beefhearcie, który nawet Trout Mask Replica nie słyszał...



from the thunder
and the thought
and the chaos
that free the form
and the thought
and the chaos
that free the form