07-01-2025, 14:06
Od lat młodzieńczych kocham Behemoth i nie wstydzę się tego przyznać. Na bazie ostatniej dyskusji przesłuchałem sobie całą dyskografię i naprawdę uważam, że jest/był to zespół nietuzinkowy.
...from the Pagan Vastlands - absolutnie fantastyczne demo. Doskonałe kompozycje i taka też produkcja. Wpływy norweskie mocno słyszalne ale i tak jest bardzo, bardzo dobrze 8/10.
Sventevith (Storming Near the Baltic) - dobry debiut, ale jakiś taki chaotyczny. Miks norweskiego black metalu i słowiańszczyzny. Ma to swój urok, ale aż tak bardzo mi się nie podoba jak wspomniana wcześniej demówka - 7/10.
Grom - nienawidzę tej płyty. Z całej dyskografii to jest najgorsza padaka. Jeszcze gdyby nie te żeńsko-damskie fałsze, to może nie byłoby takiej tragedii, ale one tam są. 2/10.
Pandemonic Incantations - o tej pycie dużo się tutaj ostatnio napisało i dla mnie to jest prawdziwy początek Behemoth. Pełna profeska jeżeli chodzi o instrumentarium i fantastyczne kompozycje. 10/10.
Satanica - Nergal idzie w death metal. I bardzo dobrze mu to wyszło. Kocham takie kawałki jak Decade of Θεριον i Lam . Zresztą tutaj wszystko się zgadza. Krótko i na temat. 10/10.
Thelema.6 - jest ciut bardziej skomplikowanie niż na poprzedniczce, nadal zespół kipi energią i pomysłami, ale jednak ta produkcja będąca kopią Grand Declaration of War trochę wadzi. Muzycznie nadal jednak bardzo dobrze - 8/10.
Zos Kia Cultus (Here and Beyond) - Behemoth to nadal death metalowa bestia. Nergal wspiął się na wyżyny. Uwielbiam niektóre riffy, świetnie dudni bas. Horns Ov Baphometh czy wstęp do kawałka tytułowego uważam za czysty geniusz. 9.5/10.
Demigod - chyba wraz z PI i Satanica moja ulubiona płyta tego zespołu. Kocham energię Demigod, mocno wpadające w ucho kawałki i genialne teksty. 10/10.
The Apostasy - pójście w mocno siłowe granie. Jest dobrze, ale mam wrażenie, że od tej płyty Behemoth stracił nieco na pasji. 7.5/10.
Evangelion - rozwinięcie poprzedniczki albo nawet lekka stagnacja. Jest to na pewno dobra płyta z moich ukochanym "Shemhamforash ", który nie wiedzieć czemu pomijany jest przez zespół na koncertach. 7/10.
The Satanist - przez wielu uważany za opus magnum Nergala. Dość odważny skręt bardziej w stronę rocka niż czegoś innego, ale ten album naprawdę zasługuje na pieśni pochwalne. 9/10.
I Loved You at Your Darkest - dużo gorsza wersja poprzedniczki. Mam wrażenie, że Nergal uwierzył, że może być jakimś mesjaszem black metalu, ale coś chyba tutaj nie poszło tak jak należy. Za dużo ozdobników, za dużo niepotrzebnych rzeczy i zrobiło się lukrowane badziewie. Są tutaj bardzo dobre kawałki jak Wolves ov Siberia, Bartzabel i z nich można byłoby utkać bardzo udaną Epkę, ale niestety nie tym razem. 5/10.
Opvs Contra Natvram - tak jakby mniej tutaj ornamentyki i baroku, co znacznie poprawiło mi odbiór tej muzyki. Niestety, znów kilka zupełnie niepotrzebnych wypełniaczy, choć The Deathless Sun, Once upon a Pale Horse czy Versvs Christvs to świetne kawałki są. 6/10.
all the monsters will break your heart