Maria Konopnicka pisze:coraz trudniej tu się przyznać do fascynacji prawdziwym metalem, a coraz cieplej pisze się o plastikowej papce, serwowanej przez radio i MTV. Znak czasów....
Przepraszam, czy czasami nie nabierasz podejrzeń, że części Twoich zespołów bliżej do mtvowej papki, niźli niektórym rzeczom z pagardzanej kategorii "wynalazków"? Nie wiem, na ile potrafisz się wczuć w kryteria innych (ja na ten przykład staram się kumać wytyczne cudzych gustów - ma to walory czysto dla mnie pratyczne), ale zapewne zdajesz sobie sprawę, że dla listenerów z działki np. industrialnej metal to zainfekowane radiowym shitem "piosenki" (BTW: nie rozumiem obrzydzenia dla piosenkowej konwencji, dla niektórych to tylko łamać, łamać, łamać...), więc nie powinieneś tak bezsensownie uogólniać, bo sam możesz przecież paść tego ofiarą. Różne rzeczy pasjonują ludzi w metalu, a Ty sam, zagarniając łapą monopol na jedyne słuszne pożytki z metalu, przyczyniasz się do wypaczonego obrazu tej muzyki. Ty szukasz w metalu powiedzmy "bezkompromisowego grzańska na starą modłę", kogoś innego może zafascynować patologiczny klimat tej muzyki, którego w większości żelaźnianej kapel brakuje. By zrekompensować ten niedosyt, ludzie sięgną po inne gatunki, których wspólnym mianownikiem stanie się np. "patologiczny klimat" (który pięknie emanuje z Joyless jak i Whitehouse). Komuś znowu braknie piejców, Helloween to za mało, więc sięgnie po Queen itp. Inny poczuje zew krótkich portek i połączy Sepulturę z Kalibrem 44, bo znajdzie międzi nimi właśnie wspólny mianownik wedle indywidualnych, nierozumianych przez Ciebie (i przeze mnie w tym wypadku) kryteriów, ale to nie powód by tak (PRZE-PRA-SAM) prostacko upraszczać. Zwłaszcza, że bez obrazy, czasami nie dostrzegasz szerszego kontekstu słuchanej muzyki. Twoje zdziwienie wzbudził łańcuszek bodaj złożony z:
VDGG->Voivod->Mayhem->DsO
...który dla przeciętnego rockowca naprawdę jest raczej jasny, więc sorry... Na co kilka tysięcy płyt, skoro nie przekłada się to na pewne elementarne umiejętności, oczekiwane od kogoś, kto pretenduje do miana boga, wyroczni i eksperta (ja oczywiście nie pretenduję mimo rozsiewanych plotek). Powiesz pewnie, że jestem gnojek i dyskomuł, spływa to po mnie jak po kaczce ale naprawdę - jeszcze wszystkich rozumów nie skonsumowałeś i czasami Twoje legendarne "osłuchanie" sprawia wrażenie nieco .... hmmm... powierzchownego.
Nic do Ciebie nie mam, cenię sobie ludzi, którzy mimo obrzucania gównem twardo stoją na pierwotnym stanowisku, pewni swoich przekonań i gustu, a do takich, z tego co mi się wyadaję, też się zaliczach. Nikt tu Cię nie chce napastować itp. to tylko internet, ze wszystkimi jego urokami... ale czasami i drugiej strony warto posłuchać. Ja nawet, jako "lewak" sięgam po "Najwyższy Czas"...