Zasada tworzenia tematu - NAZWA ZESPOŁU + ewentualnie tytuł płyty lub inna treść jeżeli coś chcemy dodać.
Moderatorzy: Nasum, Heretyk, Sybir, Gore_Obsessed
Regulamin forum
Tematy związane tylko z jednym zespołem lub jedną płytą. Wszelkie zbiorcze typu "América Latina Metal" lub "Najlepsza polska płyta thrash" itp. proszę zakładać w dziale
"Dyskusje o muzyce metalowej"
-
hcpig
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 10108
- Rejestracja: 06-07-2008, 13:23
01-02-2017, 19:08
ultravox pisze:Karkasonne pisze:ultravox pisze:
To akurat uważam za jeden z lepszych fragmentów tekstów Darkthrone.
Strach pomyśleć, jak wyglądają te gorsze.
When the sun has died
When the angels are blind
When the fog lies thick
over the palace of god
I must embrace visual Hell
to satisfy us
Rape the whores in blasphemy
I am him while I feast upon your flesh
PS. założę się że wszyscy przeciwnicy 'Plaguewielder' pałują się nad 'Circle the Faggots'.
Yare Yare Daze
-
Harlequin
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 9009
- Rejestracja: 12-03-2010, 13:38
- Lokalizacja: Koko City
01-02-2017, 19:11
Ale kurcze dyskusja mnie omineła. Gyby nie siatkarsko-pracowy wieczór to bym:

-
Karkasonne
01-02-2017, 19:15
hcpig pisze:
I must embrace visual Hell
to satisfy us
Rape the whores in blasphemy
I am him while I feast upon your flesh
PS. założę się że wszyscy przeciwnicy 'Plaguewielder' pałują się nad 'Circle the Faggots'.
Jak na razie to "przeciwnika" (lol) "Plaguewielder" widzę tu jednego (w lustrze), a wszystkie płyty płytki po "Sardonic Wrath" to okres komediowo-kabaretowy.
-
Karkasonne
01-02-2017, 19:17
Harlequin pisze:Ale kurcze dyskusja mnie omineła. Gyby nie siatkarsko-pracowy wieczór to bym:

Nie martw, zostały mi jeszcze dwa Darkthrony i "Hvis Lyset Tar Oss" (potem wymyślę coś nowego), więc jeszcze w niejednym potoku gówna będzie można się utopić;) Spodziewam się co najmniej ankiety w temacie czy zabronić mi się wypowiadać o muzyce czy nie, wszak Drone nie uznaje innego zdania niż własne.
-
byrgh
- zahartowany metalizator
- Posty: 6044
- Rejestracja: 09-09-2010, 00:01
01-02-2017, 19:20
Karkasonne pisze:hcpig pisze:
I must embrace visual Hell
to satisfy us
Rape the whores in blasphemy
I am him while I feast upon your flesh
PS. założę się że wszyscy przeciwnicy 'Plaguewielder' pałują się nad 'Circle the Faggots'.
Jak na razie to "przeciwnika" (lol) "Plaguewielder" widzę tu jednego (w lustrze), a wszystkie płyty płytki po "Sardonic Wrath" to okres komediowo-kabaretowy.
drugi, o ile tylko nazwanie tej płyty 'dobrą' zakrawa o "przeciwnictwo".
-
hcpig
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 10108
- Rejestracja: 06-07-2008, 13:23
01-02-2017, 19:21
Karkasonne pisze:
Jak na razie to "przeciwnika" (lol) "Plaguewielder" widzę tu jednego (w lustrze), a wszystkie płyty płytki po "Sardonic Wrath" to okres komediowo-kabaretowy.
Był taki jeden, kiedyś pisał. Dopóki się nie pokłocili to z Dronem tytułowali się nawzajem profesorami, obecnie zdegradowany do rangi woźnego pisuje w arystowskim czasopismach muzycznych. Twierdzł że płyty od 'Panzerfaust' do 'Sardonic Wrath' to szit bez ducha, którego DT odzyskał dopiero na 'The Cult is Alive' a 'Circle the Faggots' to najlepsza płyta od czasu 'Transylvanian Hunger'.
Ostatnio zmieniony 01-02-2017, 19:22 przez
hcpig, łącznie zmieniany 1 raz.
Yare Yare Daze
-
Drone
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 9917
- Rejestracja: 11-06-2012, 15:28
01-02-2017, 19:22
Ihasan pisze:
Generalnie w kwestii IMMORTAL przychylę się tu do opinii Drone'a. Najlepsze i chyba najbardziej zarazem kultowe są dwa pierwsze albumy, oczywiście wydaje mi się, iż dużo tu ma jeszcze czas w jakim kto się urodził, na czym się wychował etc. Kiedy wychodził "Pure Holocaust" byłem tym krążkiem bez wątpienia zachwycony, wydawał mi się najszybszym i najbardziej brutalnym albumem obok "Under A Funeral Moon". Po wielu latach, spoglądam na ten album inaczej, ale nadal mimo wszystko jest to mój ulubiony krążek Norwegów, generalnie pierwsze trzy to dla mnie klasyka wręcz norweskiego black metalu, mimo iż Varg jebał na samym początku Immortal mówiąc, iż nie jest to black metal ;)
Odnośnie nowego Darkthrone.
Ja mam wrażenie, że to jest totalnie niewymuszone granie ze strony Nocturno Culto i Fenriza. Chodzą sobie po górach, biwakują, napawają pięknem natury i od czasu do czasu siadają nagrać kolejny album kompletnie nie siląc się na to, czy starzy fani znów ich pokochają, lub czy znajdą nowych. Wg mnie jest to szczere w swojej formie i nie spodziewam się diametralnych zmian przy kolejnej czy jeszcze następnej płycie. Zakupiłem ten album w przysłowiowe ślepo i powiem szczerze, że mimo iż łba mi nie urywa przyjemnie mi się słucha ich muzyki, ale ja lubię Darkthrone, ten początkowy okres, ten środkowy i ten ostatni, który jest jebany na każdym kroku. Ja jednak wychodzę z założenia, że muzyka musi mi sprawiać przyjemność gdy jej słucham, a Darkthrone sprawia, że czuję się dobrze z ich dźwiękami, więc po co szukać czegoś więcej? ;)
Widzę to dokładnie tak samo, zarówno w odniesieniu do IMMORTAL jak i DARKTHRONE.
Przegrana jest na wyciągnięcie ręki.
-
535
01-02-2017, 19:23
Karkasonne pisze:Harlequin pisze:Ale kurcze dyskusja mnie omineła. Gyby nie siatkarsko-pracowy wieczór to bym:

Nie martw, zostały mi jeszcze dwa Darkthrony i "Hvis Lyset Tar Oss" (potem wymyślę coś nowego), więc jeszcze w niejednym potoku gówna będzie można się utopić;) Spodziewam się co najmniej ankiety w temacie czy zabronić mi się wypowiadać o muzyce czy nie, wszak Drone nie uznaje innego zdania niż własne.
Już nie przesadzaj. Nikt znowu nic takiego nie napisał, by wpadać w taki stan.
-
Karkasonne
01-02-2017, 19:24
hcpig pisze:Karkasonne pisze:
Jak na razie to "przeciwnika" (lol) "Plaguewielder" widzę tu jednego (w lustrze), a wszystkie płyty płytki po "Sardonic Wrath" to okres komediowo-kabaretowy.
Był taki jeden, kiedyś pisał. Dopóki się nie pokłocili to z Dronem tytułowali się nawzajem profesorami, obecnie zdegradowany do rangi woźnego pisuje w arystowskim czasopismach muzycznych. Twierdzł że płyty od 'Panzerfaust' do 'Sardonic Wrath' to szit bez ducha, którego DT odzyskał dopiero na 'The Cult is Alive' a 'Circle the Faggots' to najlepsza płyta od czasu 'Transylvanian Hunger'.
Grubo. Osobiście pozostanę prawdopodobnie na płytach 2-4.
-
Karkasonne
01-02-2017, 19:25
535 pisze:
Już nie przesadzaj. Nikt znowu nic takiego nie napisał, by wpadać w taki stan.
Może źle pamiętam, ale chyba ktoś tu pisał, że nie powinienem pisać w ogóle;)
-
Harlequin
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 9009
- Rejestracja: 12-03-2010, 13:38
- Lokalizacja: Koko City
01-02-2017, 19:34
Karkasonne pisze:Harlequin pisze:Ale kurcze dyskusja mnie omineła. Gyby nie siatkarsko-pracowy wieczór to bym:

Nie martw, zostały mi jeszcze dwa Darkthrony i "Hvis Lyset Tar Oss" (potem wymyślę coś nowego), więc jeszcze w niejednym potoku gówna będzie można się utopić;) Spodziewam się co najmniej ankiety w temacie czy zabronić mi się wypowiadać o muzyce czy nie, wszak Drone nie uznaje innego zdania niż własne.
Wiesz, w sumie to szanuje kazde zdanie, o ile są podaje jakiekolwiek argumenty, nawet powierzchowne. Zawsze to jakiś punkt widzenia i jakies odzwierciedlenie percepcj danych dźwięków. Można sie nie zgadzać, można przekonywac ze jest inaczej i podawać kontrargumeny itp itd. A mistrza od "Świetna okładka" nikt nie przebije
-
Ihasan
- rasowy masterfulowicz
- Posty: 2406
- Rejestracja: 15-03-2006, 23:53
- Lokalizacja: East Prussia
-
Kontakt:
01-02-2017, 19:35
Karkasonne pisze:
Z Immortal ciężko mi się zgodzić, At the Heart, Sons i All shall fall to wg mnie zupełnie różne płyty. Tylko Damned jakoś nigdy mnie nie chwyciło. Fakt że ostatnia to ukłon w stronę Bathory, ale z drugiej strony: czy Sons takim nie jest? Oni chyba od zawsze fascynowali się Bathory zresztą, wystarczy posłuchać solowych nagrań.
to już są niuanse, jeśli chodzi o te ostatnie płyty Immortal. Ja przyznam szczerze słucham ich sporadycznie, solowych jeszcze nie przesłuchałem, nie chce mi się :) nie wiem czy coś tracę czy nie, ale jakoś mi się nie chce.
Większą mi radochę sprawia ściągnięcie z regału kolejnej płyty z lat `90tych :)
-
535
01-02-2017, 19:48
Harlequin pisze: A mistrza od "Świetna okładka" nikt nie przebije
Nie wiem o kogo chodzi, ale coś mi przypomniałeś.
Pochodzący z zimnej Norwegii Darkthrone, w początkowych latach działalności bliższy był death metalu, aniżeli black metalu. Etap ten, zaowocował dosyć ciekawym krążkiem, zupełnie innym od tego czym grupa zajmowała się później. Historia Norwegów przypada na 1986 rok, kiedy to z inicjatywy gitarzysty/wokalisty Nocturno Culto (właśc. Ted Skjellum) oraz perkusisty Fenriza (właśc. Gylve Nagell) powstaje zespół Black Death oraz dwa wydawnictwa demo. W następnym roku, panowie zmieniają szyld na Darkthrone, rejestrują aż cztery demówki, i w składzie: Nocturno Culto (gitara/wokal), Ivar Enger (gitara), Dag Nilsen (bas) oraz Fenriz (perkusja), nagrywają debiutancki album. Dzieło opatrzone tytułem "Soulside Journey", ukazuje się w 1991 roku.
Szczerze mówiąc, okładka nie należy do największych atutów tego krążka. Choć ogólnie tragedii nie ma, wygląda dosyć dziwnie, niezbyt zachęcająco. Z drugiej strony, to w końcu Darkthrone, zespół który ma w głębokim poważaniu tego typu detale. Nie chcę zbytnio Norwegów krytykować (to przecież ich pierwszy album), ale ilustracja zdobiąca "Soulside Journey", nawet w zbliżonych kryteriach tzw. "wyjebki", wypada średnio. Nie sama jednak okładka się liczy. Dowiódł temu chociażby świetny odbiór płyty. Jak na debiutantów, Darkthrone osiągnął zadowalający wynik.
Na death metalowe standardy rzeczywiście był to album nietypowy. Szorstkie brzmienie, grobowy klimat, ponure riffy, specyficzny wokal - takie właśnie uroki skandynawskiej produkcji. Mówiąc bardziej precyzyjnie, powstało dzieło prawie doskonałe. Oryginalne, ciekawe, świetnie zaaranżowane, z wpierdolem i - przede wszystkim - pomysłem. Dominują szybkie, brutalne oraz, po prostu, czadowe, utwory jak "Sempiternal Sepulchrality", "Soulside Journey", "Iconoclasm Sweeps Cappadocia" czy "Nor The Silent Whispers". Norwegowie nie stronią też od wolniejszych, wręcz doom metalowych zagrywek (niech posłużą tu za przykład: "Neptune Towers", "Grave With A View"), a zaskakują również kilkoma - nazwijmy to - "technicznymi" niuansami. Na czele wybija się oczywiście basista (i jego fenomenalne popisy solowe w "Iconoclasm Sweeps Cappadocia", "Accumulation Of Generalization" bądź "Sempiternal Sepulchrality"). Poza tym zespół wplątał sporo klawiszy, i to równie obskurnych co riffy (jeśli ktoś nadal miałby wątpliwości, niech posłucha instrumentalnego "Eon" z klawiszami właśnie!). Wszystkie te elementy sprawiają, że z przyjemnością chce się odpalić ten album.
"Soulside Journey", jako całości, nie tak daleko do geniuszu. Co więcej, ta płyta to przedsmak, tego czym Darkthrone uraczył nas później. Zabrakło jedynie pierwiastka, tego nienazywalnego "czegoś", co sprawiłoby, że każda z kompozycji powodowałaby, ten sam opad szczeny. Nie mniej jednak, gorąco (sic!) polecam.
Podsumowując:
Zalety:
+oryginalne, przemyślane kompozycje
+riffy
+"wysunięty" basista
+bardzo dobry wokal
+teksty
+"bałaganiarskie" solówki
+pomysły
+klawisze
+utwory instrumentalne
Wady:
-zdarzały się lekkie spadki
Ocena końcowa: 9,5/10
http://recenzjemetal.blogspot.com/2017/ ... urney.html" onclick="window.open(this.href);return false;
-
morbid
- rasowy masterfulowicz
- Posty: 2189
- Rejestracja: 21-08-2009, 00:07
- Lokalizacja: R-G-Z
01-02-2017, 19:50
535 pisze:Harlequin pisze: A mistrza od "Świetna okładka" nikt nie przebije
Nie wiem o kogo chodzi, ale coś mi przypomniałeś.
Pochodzący z zimnej Norwegii Darkthrone, w początkowych latach działalności bliższy był death metalu, aniżeli black metalu. Etap ten, zaowocował dosyć ciekawym krążkiem, zupełnie innym od tego czym grupa zajmowała się później. Historia Norwegów przypada na 1986 rok, kiedy to z inicjatywy gitarzysty/wokalisty Nocturno Culto (właśc. Ted Skjellum) oraz perkusisty Fenriza (właśc. Gylve Nagell) powstaje zespół Black Death oraz dwa wydawnictwa demo. W następnym roku, panowie zmieniają szyld na Darkthrone, rejestrują aż cztery demówki, i w składzie: Nocturno Culto (gitara/wokal), Ivar Enger (gitara), Dag Nilsen (bas) oraz Fenriz (perkusja), nagrywają debiutancki album. Dzieło opatrzone tytułem "Soulside Journey", ukazuje się w 1991 roku.
Szczerze mówiąc, okładka nie należy do największych atutów tego krążka. Choć ogólnie tragedii nie ma, wygląda dosyć dziwnie, niezbyt zachęcająco. Z drugiej strony, to w końcu Darkthrone, zespół który ma w głębokim poważaniu tego typu detale. Nie chcę zbytnio Norwegów krytykować (to przecież ich pierwszy album), ale ilustracja zdobiąca "Soulside Journey", nawet w zbliżonych kryteriach tzw. "wyjebki", wypada średnio. Nie sama jednak okładka się liczy. Dowiódł temu chociażby świetny odbiór płyty. Jak na debiutantów, Darkthrone osiągnął zadowalający wynik.
Na death metalowe standardy rzeczywiście był to album nietypowy. Szorstkie brzmienie, grobowy klimat, ponure riffy, specyficzny wokal - takie właśnie uroki skandynawskiej produkcji. Mówiąc bardziej precyzyjnie, powstało dzieło prawie doskonałe. Oryginalne, ciekawe, świetnie zaaranżowane, z wpierdolem i - przede wszystkim - pomysłem. Dominują szybkie, brutalne oraz, po prostu, czadowe, utwory jak "Sempiternal Sepulchrality", "Soulside Journey", "Iconoclasm Sweeps Cappadocia" czy "Nor The Silent Whispers". Norwegowie nie stronią też od wolniejszych, wręcz doom metalowych zagrywek (niech posłużą tu za przykład: "Neptune Towers", "Grave With A View"), a zaskakują również kilkoma - nazwijmy to - "technicznymi" niuansami. Na czele wybija się oczywiście basista (i jego fenomenalne popisy solowe w "Iconoclasm Sweeps Cappadocia", "Accumulation Of Generalization" bądź "Sempiternal Sepulchrality"). Poza tym zespół wplątał sporo klawiszy, i to równie obskurnych co riffy (jeśli ktoś nadal miałby wątpliwości, niech posłucha instrumentalnego "Eon" z klawiszami właśnie!). Wszystkie te elementy sprawiają, że z przyjemnością chce się odpalić ten album.
"Soulside Journey", jako całości, nie tak daleko do geniuszu. Co więcej, ta płyta to przedsmak, tego czym Darkthrone uraczył nas później. Zabrakło jedynie pierwiastka, tego nienazywalnego "czegoś", co sprawiłoby, że każda z kompozycji powodowałaby, ten sam opad szczeny. Nie mniej jednak, gorąco (sic!) polecam.
Podsumowując:
Zalety:
+oryginalne, przemyślane kompozycje
+riffy
+"wysunięty" basista
+bardzo dobry wokal
+teksty
+"bałaganiarskie" solówki
+pomysły
+klawisze
+utwory instrumentalne
Wady:
-zdarzały się lekkie spadki
Ocena końcowa: 9,5/10
http://recenzjemetal.blogspot.com/2017/ ... urney.html" onclick="window.open(this.href);return false;
no i tego sie trzymajcie :)
-
ultravox
- zahartowany metalizator
- Posty: 5081
- Rejestracja: 31-08-2006, 23:09
01-02-2017, 20:42
Karkasonne pisze:
Wyłożę Ci pryncypia tego procesu i zadziwię ich prostotą.
Ej, bo zepsujesz całą zabawę ;) Oczywiście pełna zgoda co do tego jak to działa.
-
Gall
- weteran forumowych bitew
- Posty: 1123
- Rejestracja: 17-08-2015, 21:51
01-02-2017, 21:29
hcpig pisze:Karkasonne pisze:
Jak na razie to "przeciwnika" (lol) "Plaguewielder" widzę tu jednego (w lustrze), a wszystkie płyty płytki po "Sardonic Wrath" to okres komediowo-kabaretowy.
Był taki jeden, kiedyś pisał. Dopóki się nie pokłocili to z Dronem tytułowali się nawzajem profesorami, obecnie zdegradowany do rangi woźnego pisuje w arystowskim czasopismach muzycznych. Twierdzł że płyty od 'Panzerfaust' do 'Sardonic Wrath' to szit bez ducha, którego DT odzyskał dopiero na 'The Cult is Alive' a
'Circle the Faggots' to najlepsza płyta od czasu 'Transylvanian Hunger'.
Nie ma to jak tania prowokacja.
A Circle the Faggots to najlepszy album z ostatniego okresu DT (Arctic Thunder nie liczę, bo to prawdopodobnie nowe otwarcie, zobaczymy). Utwory Nocturno są skomponowane iście po mistrzowsku, a i Fenriz nie poszedł po bandzie tak jak np. w Valkyrie. Wspaniały album.
535 pisze:Szczerze mówiąc, okładka nie należy do największych atutów tego krążka. Choć ogólnie tragedii nie ma, wygląda dosyć dziwnie, niezbyt zachęcająco. Z drugiej strony, to w końcu Darkthrone, zespół który ma w głębokim poważaniu tego typu detale. Nie chcę zbytnio Norwegów krytykować (to przecież ich pierwszy album), ale ilustracja zdobiąca "Soulside Journey", nawet w zbliżonych kryteriach tzw. "wyjebki", wypada średnio. Nie sama jednak okładka się liczy. Dowiódł temu chociażby świetny odbiór płyty. Jak na debiutantów, Darkthrone osiągnął zadowalający wynik.
Trzymajcie mnie w 100 bo jeden nie ma co...
For there is no folly of the beasts of the earth which is not infinitely outdone by the madness of men.
-
Karkasonne
02-02-2017, 07:33
Ihasan pisze:
to już są niuanse, jeśli chodzi o te ostatnie płyty Immortal. Ja przyznam szczerze słucham ich sporadycznie, solowych jeszcze nie przesłuchałem, nie chce mi się :) nie wiem czy coś tracę czy nie, ale jakoś mi się nie chce.
Większą mi radochę sprawia ściągnięcie z regału kolejnej płyty z lat `90tych :)
Tak Ci się wydaje bo jesteś z nimi najmniej osłuchany, a pierwsze krążki masz już w krwiobiegu. Sam z kolei nie odróżniłbym pierwszych dwóch ale jestem świadomy, że nie katowałem ich nigdy.
-
535
02-02-2017, 07:36
Karkasonne pisze:Ihasan pisze:
to już są niuanse, jeśli chodzi o te ostatnie płyty Immortal. Ja przyznam szczerze słucham ich sporadycznie, solowych jeszcze nie przesłuchałem, nie chce mi się :) nie wiem czy coś tracę czy nie, ale jakoś mi się nie chce.
Większą mi radochę sprawia ściągnięcie z regału kolejnej płyty z lat `90tych :)
Tak Ci się wydaje bo jesteś z nimi najmniej osłuchany, a pierwsze krążki masz już w krwiobiegu.
Sam z kolei nie odróżniłbym pierwszych dwóch ale jestem świadomy, że nie katowałem ich nigdy.
Weź nie żartuj. Przecież nawet przygłuchy przy pierwszym podejściu usłyszy różnicę.
-
hcpig
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 10108
- Rejestracja: 06-07-2008, 13:23
02-02-2017, 18:33
Gall pisze:
A Circle the Faggots to najlepszy album z ostatniego okresu DT
[/quote]
Nie żeby geniusz czy coś ale taki surowy, skoczno-hellhammerowski FOAD niszczy 'Circle of Faggots' w 5 sekund. Na czele ze leśnym 'Splikein Fever'.
Yare Yare Daze
-
Gall
- weteran forumowych bitew
- Posty: 1123
- Rejestracja: 17-08-2015, 21:51
02-02-2017, 19:07
FOAD jest zajebisty, a Splikein Fever to chyba hightlight albumu. Do tego punktu pełna zgoda. Jednak klasyczny sznyt CtW robi mi, mimo wszystko, bardziej. Eyes Burst at Dawn to mistrzostwo świata i okolic, natomiast Black Mountain Totem niewiele mu ustępuje. Uwielbiam te kawałki.
For there is no folly of the beasts of the earth which is not infinitely outdone by the madness of men.