Klimaty - sonda

[Duvelor]

Ja również oddałem głos na PARADISE LOST. Za całą dyskografię.

[Barbapapa]

Paradise Lost do One Second włącznie

[Heretyk]

Katatonia. głównie za wczesne płyty, ale nie tylko. Pozostałe zespoły mają po jednym albumie (albo w najlepszym przypadku dwa), które mnie w jakiś tam sposób przekonują

[Maleficio]

Oddałem głos na Anathema bo nagrali Pentecost III. Płyta która jest w moim Top 10 metalowych albumów wszech czasów. Wczesny Tiamat da się słuchać... tak samo jak demo Moonspell i pierwszy MDB. Katatonia zawsze mnie nudziła, za dużo wsi i melodii.

[Duban]

Głos na MDB, choć długo wahałem się czy nie na Katatonię. Potem w rankingu z dużych nazw Anathema i długo, długo nic.

[night_goat]

Katatonia, za Brave Murder Day i Rain Without End ;)))

[antek_cryst]

a taki np. Sadness (który kasuje praktycznie wszystkie te śmieszne zespoliki) ma za krótkie dysko i do tego nie istnieje w świadomości polskiego metalofca. :)

No panie, odebrałem to jako potwarz ;)
"Ames" to dla mnie płyta z jedna tylko wadą - jest zdecydowanie za krótka.

Longinus zaczepił tu o kwestię, która wydaje mi się bardzo istotna. Na początku lat 90, gdy gotyk ( wówczas to się jeszcze doom metalem nazywało) tworzyła "wielka czwórka" każdy z tej czwórki postawił na szali całą swoją popularność.
Anathema: Enigma - Eternity
Tiamat: Clouds - Wildhoney
PL: Shades - Icon
MDB: Swans - Angel
Z perspektywy czasu może to się wydawać żaden rewolt, ale jeszcze pamiętam, jakim szokiem był "Icon" (targowica! metalikę grają!) czy "Wildhoney" - to był kurwa cios! Po brudnych chmurach Johan poleciał we Floydów. Ileż było pierdolenia o "zdradach ideałów" i podziałów na starych/nowych fanów.
Pamiętajmy, że miało to miejsce prawie 20 lat temu, gatunek taki jak "metal gotycki" zdążył dopiero powstać. Panowie, którzy (umownie) stworzyli gatunek nagle wzięli i wywrócili go do góry nogami. To prawie tak, jak z ostatnim longiem Morbidów. ;)

[PureHate]

Żadnej z tych ekip nie lubię.

[Wolfkhan]

Sprawdź początki.

[jaszyn]

bez żadnych wątpliwości Paradise Lost, bo:

czesc zespolów z tej listy w ogóle nie zlapala by za instrumenty gdyby nie wspomniany brytole.

[HAL_9000]

Oddałem głos na Anathema bo nagrali Pentecost III. Płyta która jest w moim Top 10 metalowych albumów wszech czasów.

Kocham Cię.

Z tym, że jeżeli my tu o "klimaciarstwie", to w takim przypadku będzie to umierająca panna młoda, której to przynajmniej dwa pierwsze albumy są definicją połączenia smutku, melancholii i ciężaru w tym gatunku.

Głos jednak oczywiście na Anathemę. Wprawdzie to nie żadne tam "klimaciarstwo", ale za ten jeden w/w wymieniony mini album należy im się miejsce w metalowej izbie pamięci.
Amen.

[potfornicki]

i tak A Sun That Never Sets klimatem kosi wszystkie zebrane tu bojsbendy razem wzięte

[nicram]

Z perspektywy czasu może to się wydawać żaden rewolt, ale jeszcze pamiętam, jakim szokiem był "Icon" (targowica! metalikę grają!) czy "Wildhoney" - to był kurwa cios! Po brudnych chmurach Johan poleciał we Floydów. Ileż było pierdolenia o "zdradach ideałów" i podziałów na starych/nowych fanów.
Pamiętajmy, że miało to miejsce prawie 20 lat temu, gatunek taki jak "metal gotycki" zdążył dopiero powstać. Panowie, którzy (umownie) stworzyli gatunek nagle wzięli i wywrócili go do góry nogami. To prawie tak, jak z ostatnim longiem Morbidów. ;)

Dotknąłeś ważnej kwestii, ja wciąż doskonale pamiętam jak wyszło Wildhoney jakim była dla mnie szokiem, a słuchałem wtedy tylko death metalu. Ta płyta wywarła na mnie dość duży wpływ, bo pokazała, że poza wspomnianym deathem jest coś więcej. Otworzyła furtkę w mojej mózgownicy do szuflady "niemetal też jest fajny". :-) I choć dzisiaj nieco naruszył ją dziadek czas, to szacunek do niej mam. Podobnie było z "The Angel and the Dark River", "Pentecost III" i "Icon".

[0ms]

Paradise Lost chyba mialoby najblizej, ale boje sie dzis weryfikowac

[nicram]

nie bój się, nie lękaj się! :-D

[Jimmy Boyle]

Paradise Lost do One Second włącznie

Mam tak samo jak Ty...

[Maria Konopnicka]

Nie chce mi się nawet tych głupot komentować.

Jakich głupot - przecież to są fakty.

Paradise Lost zbliżyli się stylistycznie do popu a la Depeche Mode, a gdy nie odnieśli sukcesu z każdym kolejnym albumem starają się zbliżyć do klimatów "Icon" czy "DT", My Dying Bride po odważniejszych i bardziej eksperymentalnych procentach powróciło z podkulonym ogonem na ścieżkę, którą dobrze już wydeptali w przeszłości. Tiamat po flircie z elektroniką i floydowskich klimatach powrócił do bardziej klasycznego gotycko-rockowego grania. Moonspell po rewolcie stylistycznej dokonanej za sprawą Sin/Pecado i The Butterfly Effect, powrócił do bardziej metalowego grania.
Katatonia jest konsekwentna w swych poszukiwaniach, ale to pewnie dlatego, że ich dokonania sprzed Discouraged Ones nie odnosiły tak dużego sukcesu komercyjnego jak płyty ich kolegów z wyżej wspomnianych kapel. Anathema to też trochę inny przypadek - choć ostatnie ich płyty mnie nie emocjonują, to przyznać muszę, że wciąż próbują poszerzać granice stylistyki, w której się poruszają.
Naprawdę sądzisz, że gdyby Paradise Lost sprzedał Host w nakładzie 5 mln egz. albo przynajmniej większym niż swoje poprzednie płyty to w 2009 roku powstałby płyta Faith Divides Us - Death Unites Us (nie mówiąc o wszystkich poprzednich) ? Gdyby piosenki z Sin/Pecado okupowały radiowe listy to Moonspell przypomniałby sobie o swych metalowych korzeniach?

[night_goat]

i tak A Sun That Never Sets klimatem kosi wszystkie zebrane tu bojsbendy razem wzięte

Tak, ale ten album jest koszony przez The Eye of Every Storm.

[plasterchrist]

Mój głos na My Dying Bride za wszystko do 34.788% włącznie. Późniejsze albumy już mi tak gładko nie wchodzą. Tiamat do Wildhoney, z dużym naciskiem na Clouds (opus magnum) i The Astral Sleep. Katatonie po For Funerals to Come jakoś olałem. Paradise Lost po Iconie zrobił się mdły i nijaki, Anathema do Judgement, a Moonspell zakończył twórczy żywot na Irreligious. Wychodzi na to, że mniej więcej od połowy/końca lat 90. te kapele nic powalającego nie nagrały. Chociaż całkiem możliwe, że to ja się postarzałem.

[Mistrz]

Nigdy nie lubilem takiego grania, nigdy za tym nie szalałem i nie trawiłem, już będąc nastolatkiem wyczuwałem gówno i tandetę w takiej muzyce. Zresztą, o czym mówimy, jakie klimaty? Klimat to mają np. "Symphonies of Sickness" albo "The Return" a nie jakieś tam pitolenie dla wrażliwych metalowców :)

No dobra - znam "Angel and the Dark River" , przesłuchałem lata temu ze 2-3 razy i było ok, odłożyłem na półkę z zamiarem późniejszego lepszego zapoznania się, ale już do tego nigdy nie wróciłem, lol
Jeśli chodzi o TIAMAT to debiut jest fajny. Połowę dyskografii gdzieś mam na kasetach ale nigdy nie chciało mi się tego przesłuchać.