BLASPHEMY RITES

[Scaarph]

no i dostaliśmy płytkę taką, jakiej się każdy pewnie spodziewał - zupełnie aprogresywny, prostacki wręcz kop w ryj. morda sama się cieszy, bania sama napierdala, łapy same się kaleczą i krucyfiksy same spadają ze ścian sąsiadów.
co prawda mi osobiście bardziej podoba się materiał z demo 2002, ale moje uwielbienie dla tej kaseciny jest w ogóle ewenementem więc nie ma o czym gadać.
album - mimo, że znakomity w swoim chamstwie - oczywiście nie ma prawa zagościć w żadnym końcoworocznym podsumowaniu, czy rankingu - ta muzyka jest zbyt brzydka by umieszczać ją w jakichś tam top ileśtam. Nie ma szans na wyskoczenie z głębokich i nieprzystępnych czeluści undergroundu. na szczęście.

[Lykantrop]

No fajno grajo. Byłem pełen obaw czy podołają "magii dema", a poprzeczka oczekiwań została zawieszona wysoko. Rozczarowany nie jestem, wielce ukontentowany też nie, ot dobry w porywach do bardzo dobry z minusem. Może stąd ta gorycz, że demo przewałkowałem wzdłuż i wszerz, uważając, że to jedna z najlepszych dymówek jakie wypuszczono w kraju nad Wisłą.

[Scaarph]

no to identycznie jak ja, ale gorycz sobie odpuściłem, bo jednak dostałem w końcu jakiś nowy ochłap i się cieszę hehe