mj. pisze:
Człowiek inteligentny zawsze jest w stanie znaleźć sobie zajęcie.
Oczywiście nieporównywalnie mniej niż Decapitated ale na przestrzeni kilkunastu lat zabawy trochę pojezdzilem, na dłuższe i krótsze wyprawy, zdarzały się sytuacje ze miejscowości były oddalone od siebie o kilkadziesiąt km, co pozostawiało nam masę wolnego czasu i NIGDY nie wpadliśmy na pomysł "takich zabaw". Różne rzeczy się działy ("co wydarzy się na trasie zostaje na trasie"), mieliśmy zdecydowanie mniej do stracenia - zespół to nie była nasza praca, mogliśmy pozwolić sobie to maksymalna eksploatacje naszych organizmów wiedząc ze za kilka dni wrócimy do chaty.
Jeśli zarzuty okażą się prawdziwe (najbliżej mi do teorii, ze początkowo pani wyraziła chęć zabaw, ale z czasem przestało jej się to podobać, część męskich uczestnikow nie potrafiła zbastowac i wyszło co wyszło, ale z ferowaniem wyroków poczekam do końca historii) to mają to, na co zadłużyli. Jeśli to ściema - trzymam za nich gorąco kciuki, żeby bezbolesnie minęły najbliższe miesiące.
Zgodzę się z Tobą, ale jak sam stwierdziłeś - jeździłeś mniej intensywnie, mniejszy pewnie był też zasięg Waszych wypraw czy chociażby skala popularności. Kilka dni to jednak nie dwa miesiące, Pcim Dolny to nie Waszyngton, a jeśli jeszcze na niemal każdym kroku kadzą Ci jaki jesteś zajebisty i wszyscy chcą się z Tobą napić, uścisnąć dłoń, zrobić fotkę, to w takich warunkach łatwiej jest o uderzenie sodówki do głowy. Nie mówię że na bank miało miejsce to w Decapitated, chociaż kiedyś po koncercie kiedy wydali może drugą płytę, pokazali gwiazdorstwo. Wtedy też masz przeświadczenie, że wszystko Ci wolno, wszystko ujdzie na sucho, bo jesteś kimś, gwiazdą, człowiekiem rozpoznawanym w danym środowisku, idolem, a przecież to wszystko to nadal rock'n'roll....
Poczekajmy do pełnego wyjaśnienia sprawy, wtedy będziemy mogli ferować wyroki. A co do przedstawionej przez Ciebie teorii też wydaje mi się najbardziej sensowną.