Re: ANNIHILATOR
: 06-03-2024, 19:03
No dobra, powiada się na salonach, że Anna Hitler skończyła się na Ki..eeee, dwóch pierwszych płytach. Ja tak nie uważam, ale równie wybitnych rzeczy w ich dyskografii ze świecą szukać.
Którą wolicie?
Ja jednak obstaję przy debiucie - nikt takiego thrashu nie grał i chyba już nie zagra. Tu jest KLIMAT - jakiś taki psychodeliczny, rodem z horroru. Mamy tu bowiem pozornie nieprzystające do siebie rzeczy: oczywiście gitarowa robota Watersa to majstersztyk, ale głos Randy'ego kompletnie z innej bajki, jakby obłąkanego pijaka, niechlujny, szalony wręcz. Teksty? Kto używał wtedy takich dziwacznych formuł:
Woken up from death, nausea
Catatonic stupor, anoxia
Remaining still I hold onto a sense of permanence
Negativistic fear of pain, algophobic life sentence
Moral, physical decay, hatred withered away
Scourge of God he makes me pay, I shall not live or die
Vegetative judgment passed, my only thought to cry
Kostrzewski chyba
No i znakomita produkcja, moc i odpowiedni brud, te gitary tną niczym piły tarczowe...
Okładka kult eternal, hipnotyzuje swoją grozą...
Nibylandia też świetna, ale...
No właśnie, tym ALE jest produkcja - wypolerowana, wycyzelowana, szczególnie gitary
brzmią cienko i bez mocy. Waters też ma podobne zdanie, wystarczy posłuchać wersji demo Phantasmagorii, jeszcze z Rampage za sitkiem - brzmi sto razy mocniej i baedziej złowieszczo niż wersja z LP.
Coburn? Taki sobie, jego barwa nigdy mnie do końca nie przekonała...
No i kilka wypełniaczy typu Kraf Dinner, Reduced to Ash, czy Road To ruin.
Zostaję przy debiucie.