Strona 1 z 1
VON GOAT- Disappear [2011]
: 16-02-2012, 11:21
autor: ultravox
Pan Goat nie ma wielkiego szczęścia jako muzyk. VON, którym pies z kulawa nogą nie interesował się w czasach jego aktywności, obrósł co prawda pośmiertnym kultem (do czego zapewne przyczyniła się pewna norweska gwiazda tabloidów paradująca w ich koszulce), ale czar ten momentalnie prysł w obliczu dość niefortunnej reaktywacji i "słynnego" londyńskiego występu. Nijak nie udało się reaktywowanemu VON sprostać oczekiwaniom, a niektórzy członkowie nowego składu wydawali się bardziej zainteresowani sprzedażą gadżetów niż tworzeniem muzyki. Nic więc dziwnego, że drugi projekt Goata, sygnowany dość niefortunną nazwą VON GOAT, został olany z góry do dołu. Czarę goryczy dopełnia jeszcze kiepski (jak donoszą użytkownicy Masterfula) występ na festiwalu Nuclear War Now!... i tak oto z "ikony" black metalu stał się Goat obiektem drwin.
Tymczasem wydana w 2010 roku "Septic Illumination" to kawał intrygującego, oryginalnego grania, które na pewno nie ma nic wspólnego z odcinaniem kuponów od VON. Musiałem co prawda robić kilka podejść do tej płyty zanim "zaskoczyła", ale dziś uważam ją za jedną z najciekawszych firmowanych logiem NWN! Mojego entuzjazmu nie podzieliły jednak tłumy sympatyków tej wytwórni, w związku z czym kolejny album wyszedł już nakładem mało znanej (i być może należącej do samych muzyków) Smoke Coffin.
"Disappear", bo o niej tutaj mowa, też raczej furory nie zrobi. Dziwna to muzyka. Z jednej strony bazująca na prymitywnej, black metalowej łupaninie, z drugiej brzmiąca jakby nagrana została na jakimś ciężkim narkotykowym locie. Inna niż "Septic Illumination", ale podobnie jak ona nijak nie pasująca do dzisiejszych metalowych trendów. Z drugiej strony, mimo eksperymentalnego charakteru, wciąż utrzymana w radykalnej estetyce metalowej. Być może tylko ja jestem w stanie doszukać się w tym hałasie jakiegoś sensu, ale dawno nie słyszałem tak dobrej płyty z rejonów szeroko pojętego black metalu.
Jeśli kogoś to zaintrygowało, to całość jest do odsłuchu na bandcamp
http://vongoat.bandcamp.com/
Re: VON GOAT- Disappear [2011]
: 16-02-2012, 11:42
autor: Plastek
Gówno przeokrutne to jest, podobnie zresztą jak stary VON. Sztuczny kult dla zjebów.
Re: VON GOAT- Disappear [2011]
: 16-02-2012, 11:57
autor: Block69
No prosze, nawet nie wiedziałem, że drugą płyte wypuścili. Leci drugi numer i fajne to jest.
Re: VON GOAT- Disappear [2011]
: 16-02-2012, 11:59
autor: Wódka i Piwo
Zawsze uważałem Von za żart, a już sianiee kultu na ich punkcie jest dla mnie przejawem 100%-towego zidiocenia .
Re: VON GOAT- Disappear [2011]
: 22-02-2012, 20:43
autor: Maria Konopnicka
Słucham właśnie i całkiem dobre wrażenie na mnie ta płyta robi.
Re: VON GOAT- Disappear [2011]
: 26-02-2012, 10:31
autor: Gore_Obsessed
Ostre opinie powyżej sprowokowały mnie do stwierdzenia: VON rządzi. "Satanic blood" skutecznie zamiata niedzielnymi metalowcami. VON GOAT kiedyś może posłucham.
Re: VON GOAT- Disappear [2011]
: 26-02-2012, 16:33
autor: PrzemoC
Gore_Obsessed pisze:VON rządzi.
Nie inaczej, a Von Goat trafia na listę rzeczy do sprawdzenia i chuj.
Re: VON GOAT- Disappear [2011]
: 26-02-2012, 20:29
autor: White Pharaoh
VON GOAT to nie taka chujnia jak niektórzy sądzą. Septic Illumination jest całkiem OK.
Re: VON GOAT- Disappear [2011]
: 27-02-2012, 02:57
autor: mrwth
Jakoś zmęczyłem "Septic Illumination" i faktycznie nie jest taki zły. Brzmi inaczej niż Von i mniej mi się ta opcja podoba. Fajne kompozycje, tylko brzmienie gitary niweczy cały plan. Więcej basu do takich wokali i smoły na gitarach, a materiał solidnie by przypierdalał. Tymczasem na SI gitara jest wąska jak skandynawska pizda.
Disappear nie mogę nigdzie dorwać, ale chętnie obadam.
Re: VON GOAT- Disappear [2011]
: 27-02-2012, 10:33
autor: metalized
Kiedyś moooże sie sprawdzi. A VON kierrwa rządzi. Nie muzyka na każdą chwile ale jak czasami włączę to nijak mi się z nia rozstać przez dzień cały. Satanic Blood!!
Re: VON GOAT- Disappear [2011]
: 13-04-2012, 21:04
autor: Lykantrop
Słucham już tego "Septic Illumination" 3ci raz, staram się dostrzec jakieś pozytywy czy ukryte smaczki tego albumu, dać jeszcze raz temu szanse, wszak Von sobie już kiedyś tam bardzo umiłowałem, ale... no ni chuja. Ten album jest zwyczajnie nijaki i toporny, a zagrane to jest wszystko bez polotu, smaku i wyczucia.