Panie doktorze, co nowego w grindcorze?

[Nasum]

Wake up and smell the CARCASS

Materiał to odkrywczy w sumie nie jest, rewolucyjny tym bardziej, ale jako hołd dla angoli, którzy swymi poronionymi pomysłami zdemoralizowali przyszłe pokolenia muzyków chcących wyrazić się w takiej a nie innej formie muzycznej ekspresji, jest to rozpierdalający kawałek muzyki. Każdy maniak, któremu staje na sam dźwięk słowa Carcass, a przy dźwiękach "reek of putrefaction" dostaje spazmów i serce zaczyna mocniej bić, powinien posłuchać muzyki tych panów. Wszystko to, za czym tęsknimy patrząc na dyskografię Carcass ( tą wcześniejszą ) otrzymamy tutaj w dwójnasób. Muzyka tutaj brzmi tak, jakby Carcass zatrzymał się w czasie i nigdy nie nagrał takich płyt jak "heartwork", ba, nawet nie nagrał "Necroticism...". Debiut wyziera tutaj z każdej nutki, która atakuje narząd słuchu, chociaż trzeba przyznać, że pod względem realizacji przystosowano ją dla potrzeb nowych czasów. Nadal jednak jest brud, smród i odór rozkładu, woń tak miła dla wszelkiej maści muzycznych zboczeńców, nadal z głośników sączy się ropa z otwartych, gnijących ran i hektolitry spermy zmieszanej z krwią, nadal jest tu mnóstwo trupiego jadu, który wyparował bezpowrotnie z albumów Carcass. Jeśli tęsknicie za surowością "Reek of putrefaction", jej chorobliwym urokiem, to nie pozostaje wam nic innego niż przesłuchać twórczość tych milusińskich. Smacznego!

[Nasum]

No proszę, całkiem przyzwoity kawałek muzycznego ścierwa, który trafi w gusta wybrednych miłośników grind core'a. Pomysły zaprezentowane na tym króciutkim materiale doskonale wpisują się w wąski nurt który określa ten gatunek muzyczny. Muzycy oparli swoją twórczość w dość sztywnych ramach gatunku, więc materiał jest kierowany raczej do ortodoksów, którzy niekoniecznie lubują się w przeróżnych eksperymentach, które poszerzają horyzonty. Nie ma więc tutaj ani saksofonu, ani sesyjnych wokalistek, nie ma nawet wysublimowanego brzmienia czy bardziej skomplikowanych muzycznych struktur, ale czysty hałas tak miły dla naszych uszu. Krótko, dosadnie, choć bez uniesień. Miło posłuchać, kontemplując przy okazji wpływ działalności człowieka na środowisko naturalne. Mi się podoba, zachęcam do przesłuchania więcej niż raz.

[Nasum]

Może nie najświeższe, ale z pewnością jedno z lepszych napierdalań.

A dla mnie to jednak trochę zawód. Trudno wytłumaczyć, bo materiał jest i spójny, i dziki, i wściekły, ma dobre brzmienie i generalnie nie ma się tam o co przyczepić. Muzycznie kojarzą mi się najbliżej z Inhumate, szybko, gwałtownie, sporo krzyczanych wokali.... więc w czym rzecz? Nie wiem, może w sposobie w jaki dowiedziałem się o tym albumie. Słyszałem same ochy i achy, zachwytom nie było końca, same wielkie słowa o niszczycielskiej mocy tej płyty. Być może nastawiałem się na cios jaki zadał mi chociażby Death Toll 80k który swoim debiutem zdmuchnął mnie z planszy, miałem naprawdę wielkie oczekiwania i po prostu..... nie sprostali. Nie zrozumcie mnie źle, to dobry kawał muzyki, tylko być może ja nastawiałem się na coś przełomowego. Będę wracał, może zaskoczy, może odnajdę w tej muzyce to, co ci wszyscy, którzy ją tak zachwalali. W sumie też chwalę, ale tak troszeczkę zamiast na całego. Niemniej polecam.

[Nasum]

Idzie nowe, panowie maniacy. Wkleiłem już w temacie poświęconym zespołowi, ale tutaj też sobie pozwolę.

Płyta pojawi się jesienią.

[Van Drunen]

Defect Designer - cześć składu z Diskord.

[Nostromo]

Może nie najświeższe, ale z pewnością jedno z lepszych napierdalań.

A dla mnie to jednak trochę zawód. Trudno wytłumaczyć, bo materiał jest i spójny, i dziki, i wściekły, ma dobre brzmienie i generalnie nie ma się tam o co przyczepić. Muzycznie kojarzą mi się najbliżej z Inhumate, szybko, gwałtownie, sporo krzyczanych wokali.... więc w czym rzecz? Nie wiem, może w sposobie w jaki dowiedziałem się o tym albumie. Słyszałem same ochy i achy, zachwytom nie było końca, same wielkie słowa o niszczycielskiej mocy tej płyty. Być może nastawiałem się na cios jaki zadał mi chociażby Death Toll 80k który swoim debiutem zdmuchnął mnie z planszy, miałem naprawdę wielkie oczekiwania i po prostu..... nie sprostali. Nie zrozumcie mnie źle, to dobry kawał muzyki, tylko być może ja nastawiałem się na coś przełomowego. Będę wracał, może zaskoczy, może odnajdę w tej muzyce to, co ci wszyscy, którzy ją tak zachwalali. W sumie też chwalę, ale tak troszeczkę zamiast na całego. Niemniej polecam.

Nie podzielam tego zawodu Wkręcił mi się w głowę ten materiał. Wszystko tutaj działa idealnie jak w maszynce do mielenia. Gitary porcjują ciało, sekcja rytmiczna rozbija te kotlety, a wokal przeżuwa to truchło i wypluwa krwawe resztki. Polecam powrót do tego albumu za jakiś czas. Nie ma tutaj, ani sekundy zbędnego wypełniacza. W Inhumate gitary robią jednak trochę inną robotę. Motoryka jednak podobna.

[Harlequin]

Ten Blockheads jest świetny (z resztą na żywo też są fantastyczni), ale... nie chce mi się do niego wracać.

[Pacjent]

[Pacjent]

[987654321k]

Idzie nowe, panowie maniacy. Wkleiłem już w temacie poświęconym zespołowi, ale tutaj też sobie pozwolę.

Płyta pojawi się jesienią.

Ten werbel to ma tak dzwonić? To naturalne w grindcorze? Dziwna sprawa no ale może się nie znam i tak ma być

[Pacjent]

[Pacjent]

[Pacjent]

Z nowej EP.

[iGrinder]

Zero litości...

[Pacjent]

[Pacjent]

[Pacjent]

[Pacjent]

[Pacjent]

[Pacjent]