
No i co ja wam tu mogę o Amerykańcach napisać? Jak ktoś sobie od czasu do czasu lubi ponucić kołysanki przy PORTAL, MITOCHONDRION, czy nawet lubianej tutaj DISMIE, to ta płyta jakoś tak wydaje się bliźniaczo w tych rejonach umiejscowiona, tyle że tutaj jakoś przestrzeni więcej i momentami nawet BLUT AUS NORD w tłach się odzywa, Trochę może perskusja pyka za bardzo, ale jest tak mechaniczna, że wraz ze sprzężoną rytmiczną, rwaną gitarą może nawet się z GODFLESH kojarzyć, choć oczywiście żadnego industrialu tutaj nie uświadczycie. Produkcja niektórym może się wydawać zbyt podziemna, a chórki osłabiają nieco masywność całości, ale to już takie tam szukanie dziury w dupie. Jak by ktoś chciał posłuchać, to na youtube jest dostępny cały debiut do odsłuchu.