DEATH KARMA
: 12-09-2013, 23:01
Gdyby nie manieczki to bym nie wiedział o istnieniu Karmy Śmierci stąd zacznę od podziękowań płynących w jego stronę (ok, zwalę).
Trochę z początku się przeraziłem, że połowa składu to ludzie powiązani z Maniac Butcher. No bo na miły bóg, czy ktoś odpowiedzialny za taki kloc może stworzyć coś dobrego? Jednak czasami można pójść po rozum do głowy i udowadnia to właśnie DEATH KARMA. Czeski zespół, który ledwo co wydał na świat debiutancką EP "A Life not worth living" u sąsiada z Iron Bonehead, zapowiada się całkiem całkiem. Nie jest to strzał na miarę Bolzer czy Alchemyst, ale nie tylko na kawiorze i żabnicy można żyć. Dwóch pepików nakurwia bestialski death/ black metal, wtórny do bólu, z obskurnym jak piwnica Fritzla brzmieniem, ale... jest w tym coś co przyciąga, mimo wtórności i przewidywalności. Dodatkowy plus i niskie ukłony za hołd w "G. G. Funeral" mistrzowi Allinowi. Poniżej degustacja, jego mać panowie, lordowie i panie:
Trochę z początku się przeraziłem, że połowa składu to ludzie powiązani z Maniac Butcher. No bo na miły bóg, czy ktoś odpowiedzialny za taki kloc może stworzyć coś dobrego? Jednak czasami można pójść po rozum do głowy i udowadnia to właśnie DEATH KARMA. Czeski zespół, który ledwo co wydał na świat debiutancką EP "A Life not worth living" u sąsiada z Iron Bonehead, zapowiada się całkiem całkiem. Nie jest to strzał na miarę Bolzer czy Alchemyst, ale nie tylko na kawiorze i żabnicy można żyć. Dwóch pepików nakurwia bestialski death/ black metal, wtórny do bólu, z obskurnym jak piwnica Fritzla brzmieniem, ale... jest w tym coś co przyciąga, mimo wtórności i przewidywalności. Dodatkowy plus i niskie ukłony za hołd w "G. G. Funeral" mistrzowi Allinowi. Poniżej degustacja, jego mać panowie, lordowie i panie: