Najnowszy album rock and rollowców z Malignant Tumor. Ostra jazda na maksymalnym luzie z dużą dawką humoru i autoironii, bdb, soczyste brzmienie przypominające to co najlepsze w Motorhead i wczesnym Bewitched. Sami siebie określają swój styl jako punk crust rock and roll (na początku grali grindcora) i jak najbardziej można się z tym zgodzić. 11 utworów na płycie dostępnych w różnych formatach: na kolorowym winylu, na kompaktach w tym w digi packu oraz na kasecie (niewiele zespołów niestety wydaje teraz kasety a szkoda). Dla mnie rock and rollowa jazda na maksa. Okładka mocna, może nieco szokująca, ale w gruncie rzeczy zabawna. Płyta dostępna przez ich oficjalną stronę. Daję jej 9/10 punktów.
Re: Malignant Tumor-The Metallist
: 03-11-2016, 13:44
autor: Buła
świetna recenzja od serca :)))))))))))))))))))))))))))))))))))))) pozdrawiam
Wejścióweczka na koncert zespołu z gościnnym udziałem Asphyx i wpis na listę gości się należy :)
Dear Robert Šimek, Martin "Koral" Vyorálek, Bilos and Bohdič this man isn't in Masterful magazine crew and we can't take responsibility for his activities. If he promissed you anything on our behalf - it is lie.
Thank you. Masterful magazine crew.
Re: Malignant Tumor-The Metallist
: 03-11-2016, 14:12
autor: trup
Nie masz serca Andrzej... ;-)
Re: Malignant Tumor-The Metallist
: 03-11-2016, 14:27
autor: Triceratops
ta recenzja po angielsku bardziej mi sie podobala
Re: Malignant Tumor-The Metallist
: 03-11-2016, 17:38
autor: Ascetic
muzycznie zawodnicy z Ostravy trochę siedli … ta ich coraz bardziej rokendrolowa odsłona mniej mi leży (przytupu pankowego/ crastowego coraz mniej)
teledyski maja dalej na dużym luzie ;-)
[youtube][/youtube]
Re: Malignant Tumor-The Metallist
: 03-11-2016, 17:59
autor: Nasum
Przeszli bardzo długą, muzyczną drogę, trzeba im przyznać, od grindowego napierdolu bez litości do rock'n'rolla pozbawionego przysłowiowego kija w dupie. Nowe oblicze Malignant można lubić, posłuchać na jakiejś imprezie, albo niezobowiązująco w gronie znajomych przy piwku, którzy niekoniecznie muszą słuchać łomotu, ale taka muzyka nie będzie dla nich przeszkodą. To taki nowoczesny Motorhead ze szczyptą mocniejszego grania, luzacki i z dużym dystansem do samych siebie - co oczywiście uważam za plus. Jeśli nawet ich nowe przeboje niekoniecznie trafiają w moje nieczułe serce, to jedno muszę im przyznać. Mianowicie, na żywo, to kolesie wyłamują łokcie na lewą stronę. Żywioł, radocha, sceniczny luz, humor, czad. Jeśli nie mieliście jeszcze okazji zobaczyć ich w akcji, to żałujcie. W dusznym klubie, z piwem w ręku i w oparach fajek, ich muzyka nabiera nowego kształtu, to wprost idealny podkład muzyczny pod takie miejsce. Jak ich zobaczyłem, to nie mogłem uwierzyć, że kolesie grający taką swobodną mieszaninę rock'n'rolla, punka, crusta czy czego tam jeszcze, mogą siać takie spustoszenie. To idealne nuty pod niezobowiązujące konsumowanie napojów wyskokowych, mówię wam, noga sama tupie pod rytm.
A teledysk też fajny, tutaj jest zawarte wszystko, za co ich lubię. To taki troche muzyczny kabaret, ale taki co potrafi naprawdę rozsmieszyć, a nie powodować uczucie zażenowania, jak w przypadku kiedy obserwujemy kapelę przebraną w jakieś quasi straszne zbroje śpiewające o szatanie i tym podobnych pierdołach. Więcej luzu niektórym też by się przydało, przecież w tym wszystkim chodzi przede wszystkim o dobrą zabawę.