24-09-2017, 13:01
Fajną rzecz napisałeś, która chyba dokładnie określa naszą róznice w podejściu i w oczekiwaniach do DM:
Tu chodzi bardziej o umiejętność składania do kupy odpowiednich dźwięków i wywalania tego, co niepotrzebne.
No właśnie. Nie lubie mieć wzystkiego podanego na tacy, złożonego z koronkowo dobranych dźwięków. Mam wrazenie, że takie podejście sprawia, że z "utworów" robią sie "piosenki". Taki fajny casus z niedawna: jakis czas temu kupiłem sobie Unholy Cult i już zdążyłem je pogonić. Przy całym szacunku do kunsztu kompozytorskiego i wykonawczego - uznałem, że w gruncie rzeczy bardzo wiele motywów sie powtarza. Za szybko odnoszę wrażenie, że znam te dźwięki, za bardzo dostaje wszystko na tacy. Za mało musze walczyć i wgryzać się w wydawnictwo, aby je odkrywać. Nie chce tego. gdybym chciał, aby muzyka sobie po prostu leciała i przelatywała przeze mnie, to ok, ale jednak wolę wyłapywac cudowne smaczki w często gęstwienie "dźwięków z potencjałem).
Może to tez dlatego, że chce mi się jeszcze szukać nieznanego, bo znajdujac takie mało znane wydawnictwa jak Infester, Decrepid czy Deafness wiem, ze są gdzies tam wartościowe płyty, nieporównywalne do kogokolwiek innego - nagrane kiedys tam przed laty przez młodych ludzi z jakimś tam pomysłem, spontanem, niechlujstwem, młodzieńczą wręcz szczerością.
Mam pełną świadomość, że podbijający pod 50tkę Panowie z Immolation, Suffocation, CC czy Autopsy nie wymyślą już koła na nowo. Co mieli nagrać to już nagrali, a teraz ogrywają sprawdzone patenty. Pewnie, ze grac potrafią i pisać muzykę potrafią, ale jest to przewidywalne i na te 90% wielkich zaskoczeń nie ma. Najczęściej czepianki idą w kierunku plastikowego brzmienia, ale nie czarujmy się - takie są obecne standardy nagrywanie, takimi sprzętami dysponują studia nagraniowe i tak to brzmi. Absolutnym hitem dla mnie są Kanibale, którzy gdzieś od Bloodthirst nagrywaj w zasadzie tak samo brzmiące płyty. I chyba właśnie ten element przewidywalności i pewnej oczywistości nowych wydawnictw tych starych klasyków sprawia, że po prostu nie chce mi się ich słuchać - nawet jeśli dobre i bardzo dobre, to nie znajdę na nich niczego nowego co bym mnie zelektryzowało. To wszystko już było, często zgrane po prostu lepiej przez tych samych ludzi. Ot. Dla łatwego kontrapunktu - nagrywający przecież też w latach 90ych AFTERBITH wydał w końcu swój debiutancki album i nagrał na nim muzykę odważną, twórczą, wyłamującą się z pewnych standardów. i nawet jesli czasami jest za lekka, za wolna, nie trzyma się kupy, a na wokalu burczy żaba, jest to wciąż bardziej intrygujące niż autoplagiaty klasyków. Mozna? Można. Wystarczy chcieć. nawet taki Mortem z ostatnim albumem udowodnił, ze można grać to samo co kiedys, ale wciąż brzmieć z jajami.
Większą frajdę mam z tych nowych, młodych artystów, którzy potrafią uchwycić, gdzieś tego starego ducha, zamiast po prostu być retro. Dlatego np. takie bandy jak Deiquisitor czy wczoraj napomknięty Vile Apparition sprawiają mi tak ą frajdę, a takie Rude czy Skeletal Remains już nie.
Pewnie czas wszystko zweryfikuje, ale póki chce mi się szukać nowego to nigdy nie nazwę bardzo dobrze odgrzanego kotleta płytą roku, bo to by świadczyło, że po prostu kiedyś nagrywano lepszą muzykę.