Strona 1 z 3

EGZEGEZA - The Furnaces of Palingenesia i klucz do DsO

: 29-06-2019, 16:00
autor: Lord Gorloj
Wrzucam. W kilku postach dla przejrzystości.

Oto obiecana egzegeza.

Moim zdaniem nie było dotychczas lepszej interpretacji tego projektu (nie tylko płyty, chociaż na ostatniej płycie sie tu skupiamy) i na ogólnym poziomie jest ona całkowicie słuszna. Jeśli jednak macie uwagi krytyczne, walcie. Może się mylę. Może to wszystko tylko halucynacja.

Twór o nazwie Deathspell Omega składa się z kilku warstw. Każda z tych warstw wymaga interpretacji i każda z nich zawiera bardzo szerokie spektrum tematów. Moim zadaniem nie jest eksploracja każdej warstwy, tylko dokopanie się do samego dna, do miejsca, gdzie mam pewność, że tkwi jakieś DNO. Każdą warstwę można rozkopywać.
Lektura forum dowodzi, że najbardziej wnikliwi dotarli do warstwy trzeciej. Myślę, że Drone już dotarł do tego samego co ja, tylko nie ma czasu i ochoty na pisanie o tym, bo raz, że to strasznie niewdzięczne, a dwa, że pewnie ma jakieś życie zawodowe, rodzinne itp. Ja akurat mam teraz nieco czasu na taką zabawę, dlatego możecie być mi wdzięczni że chcę wam to wszystko wyjaśnić.


INSTRUKCJA OBSŁUGI
1. Jeżeli takie nazwiska jak Hegel, Wittgenstein, Nietzsche, Derrida nie są ci obce i nie boisz się heglowskich triad a jungowskie archetypy jedzą ci z ręki, zacznij od razu od części czwartej, a resztę olej, chociaż polecam przejrzeć wszystko. Część czwarta to post, który już wkleiłem w temacie o DsO, więc nie ma tu nic, czego nie ma tam.
2. Jeśli nie trzeba ci tłumaczyć dlaczego teksty opowiadają na podstawowym poziomie o mechanizmach działania ideologii totalitarnych, przejdź do części trzeciej a pierwsze dwie pomiń.
3. Jeśli jednak nie wiesz, dlaczego tyle osób uważa, że z dosłownej lektury wynika opis mechanizmów ideologii i te teksty są dla ciebie mętne, zacznij od części drugiej.
4. Jeśli nie rozumiesz na czym polega interpretacja i trudno ci pojąć, że inni coś w tym zespole widzą, a przecież dla Ciebie tam nic nie ma, to zacznij od samego początku i nie myśl, że uważam cię za idiotę. Po prostu chcę, żeby wszystko było jasne, dlatego będę prowadził cię za rękę.


Punktem wyjścia dla całego wywodu jest post kolegi Nasuma:
Nasum pisze: (...) nigdzie nie powiedziałem, że na płycie zawierającej muzykę metalową, nie można znaleźć poważniejszych treści. I nie, nie brzmi to dla mnie jak oksymoron. Po prostu, wyszedłem z założenia, że - być może - zauważacie zbyt wiele treści niż jest tam zawarte w rzeczywistości. I że być może jest to wynikiem odbierania muzyki, która w tym przypadku być może jest naprawdę znakomita, porywająca, i po prostu tak udana, że trudno uwierzyć, by tak doskonałe dźwięki nie miały tak wysokich lotów tekstów czy mówiąc ogólnie przekazu. To, że nie śpiewają o błahostkach na poziomie gimbazy, ok, zgodze się, podaliście już wystarczająco wiele dowodów - gdyby teksty traktowały o duperelach, nigdy by nie wywiązała się taka słowna szermierka. Ale ciekaw jestem, na ile te teksty sa głębokie, czy mogą istnieć niezależnie od muzyki, czy są tylko z pozoru takie, pozostając intrygującym, ale mimo wszystko uzupełnieniem do muzyki.
Z postu Nasuma wyciągam trzy kwestie, które kolegę interesują:
1. Czy te teksty są głębokie? (mój dopisek: i o czym one w ogóle są? bez tego nie da się ocenić głębi)
2. Czy mogą istnieć bez muzyki?
3. Czy są intrygujące niezależnie od muzyki, ale stanowią tylko jej uzupełnienie?

Będziemy szukać odpowiedzi na te pytania. Mam nadzieję, że każdy kto dobrnie do końca tego eposu nie będzie żałował straconego czasu, nawet jeśli uzna, że od początku do końca pierdolę bzdury.

Tekst jest czteroczęściowy.

Pierwsza część dotyczy w ogóle interpretowania tekstów. Są tam bardzo podstawowe rzeczy, ale wiem, że dla niektórych tutaj sztuka interpretacji wcale nie jest jasna i znana, i nic w tym złego nie ma. Dlatego łopatologicznie (na jabłuszkach i pszczółkach, serio tak prosto jak się da) napisałem, jak się w ogóle zabrać do interpretowania tekstów i w jaki sposób wyciąga się z nich tzw. ukryte treści. Niektórzy wierzą, że jak coś nie jest napisane wprost, to tego nie ma i być nie może, no bo nie widać, a skoro ja nie widzę to jak ktoś może widzieć skoro nie widzę więc nie ma!!!. To nie jest prawda i chce łopatologicznie wyjaśnić dlaczego.
Bardzo ważne: zazwyczaj zakłada się, że twórca dzieła wprowadza w nie jakąś treść, którą trzeba odsłonić. Francuzi są bardziej perfidni. Oni świadomie tworzą dzieło, które można interpretować w nieskończoność. Przestać trzeba wtedy, kiedy się zrozumie dlaczego ten proces nie ma końca i że jest to pułapka.

Druga część dotyczy dosłownej lektury tekstów na "The Furnaces of Palingenesia". Analiza jest naiwna, dosłowna i pozbawiona uprzedzeń. Udajemy, że jesteśmy sierotką Marysią, co to odkryła płytę w Biedronce, nic nie wie o zespole, siada do lektury poszczególnych tekstów, czyta i wyciąga wnioski. Właściwie to nie udajemy, bo ja serio jestem amatorem, bez wykształcenia filologicznego, ale przecież każdy może czytać, interpretować i wnioskować, nie tylko państwo profesorstwo z katedr historii literatury i historii filozofii.
Ważne: jeśli jest niejasne, dlaczego uważam, że w tekście coś jest - albo widzisz coś, co moim wywodom przeczy - to krzycz. Jestem pewien, że moja robota nie jest najlepsza możliwa i mnóstwo rzeczy pominąłem.
Ważne: ten etap ma na celu wydobycie podstawowej treści, która kryje się pod samą powierzchnią wody. Dalej są jednak kolejne dna.
Ważne: do tej lektury nie używam innych płyt DsO i do minimum ograniczam konteksty, czyli wywiady. Jak sierotka Marysia siada do lektury to o wywiadzie może nie wiedzieć albo mieć go w dupie. 99% całej egzegezy dotyczy wyłącznie tekstów z płyty. Wprawdzie zespół twierdzi w wywiadzie, że wywiad stanowi pewne rozszerzenie płyty, ale przyjęcie naiwnego, bezzałożeniowego punktu uniemożliwia nam korzystanie z niego. Poza tym - jeśli wywiad rozszerza/pogłębia treści na płycie, to treści wyjęte z samej płyty nie mogą być z wywiadem sprzeczne. Dlatego uważam, że mogę z wywiadu nie korzystać - chcemy zobaczyć, co się kryje w samych tekstach i nigdzie indziej.

Trzecia część zbiera do kupy to, co było w części drugiej i próbuję zrobić z tego jakąś sensowną całość, ale to wciąż są wywody zakorzenione w tekstach. Czyli eksploruję i interpretuję ciągle ten najbardziej powierzchowny poziom, żeby wydobyć z niego dalsze wskazówki do czytania. Interpretacja jest pogłębiona, ale ciągle nie schodzi do dna - opieramy się wyłącznie na tym, co wyczytaliśmy w tekstach!
Tutaj jednak porzucam naiwność i interpretuję na serio, ale wierzę, że po lekturze części drugiej te wywody nie będą się nikomu wydawały ezoterycznym pierdoleniem.
Ważne: to, o czym piszę, to nie są prawdy objawione, tylko to, jak odczytuje ten tekst i co w nim widzę po lekturze symulowanej w części drugiej. Nie uważam, że to, co przekazuje DsO jest prawdą, ani też nie staram się tego oceniać, tylko po prostu wyjąć co się da z tej płyty w tym czasie, który sobie narzuciłem.

Czwarta część jest pisana już w pełni na serio, bez uproszczeń, ale po lekturze poprzednich części nie powinna się wydawać zbyt bełkotliwa. Ostrzeżenie: dopiero tutaj zaczyna się prawdziwy kwas i lot w hermeneutyczny kosmos. Wszystko,co było wcześniej,to jest zabawa. Tu zaczynają się objawienia i ekstaza zatraty jaźni. Ta część dotyczy całego projektu - całego Deathspell Omega, z uwzględnieniem poprzednich płyt, związków muzyki z tekstami itp. Generalnie jeśli przez to przebrniecie, zrozumiecie i się nie przyznacie, że Francuzi robią naprawdę świetną robotę (bez względu na to, czy sie to wam podoba), to chyba nie macie żadnej wrażliwości. Część czwarta jest już znajoma - wkleiłem ją w temacie o DsO.

Pewne pojęcia i koncepty będę musiał wyjaśnić po łebkach albo wcale, dlatego jeśli będzie trzeba, to wrzucam do tekstu linki do stron, na których można sobie to i owo doczytać. Myślę, że na nasze potrzeby wystarczy angielska wikipedia, ona jest nieźle opracowana wbrew pozorom i hasła mają rozbudowane bibliografie, więc jakby jakiś masochista chciał się dowiedzieć więcej, to łatwo się zorientuje, gdzie szukać odpowiedzi na swoje pytania.

Lecimy! Ku przygodzie!

Re: EGZEGEZA - The Furnaces of Palingenesia i klucz do DsO

: 29-06-2019, 16:01
autor: Lord Gorloj
I. INTERPRETACJE
Tutaj są ogólne uwagi o interpretacji - takie najbardziej podstawowe rzeczy, które jednak nie muszą być dla każdego oczywiste, bo raz, że w szkołach zwykle albo tego nie uczą albo uczą słabo, dwa, że na większości kierunków studiów tego nie ma, a trzy, że to nie jest wiedza niezbędna każdemu do życia.

Jak będę pisał o "tekście" to mam na myśli każdy tekst literacki, obojętne czy subtelne liryki autorstwa Revenge, "Bracia Karamazow" Dostojewskiego, czy Encyklopedię Związku Radzieckiego. Po prostu jakiś tekst.

Wyobraźmy sobie, że tekst to worek w którym są klocki. Tekst ma jakiegoś autora, twórcę.
Autor bierze worek, maluje na nim jakieś obrazki, żeby worek ładnie wyglądał, wrzuca do środka klocki, a czytelnik może z nich coś ułożyć. Te klocki to TREŚĆ. Treść jest poszatkowana, rozbita na szereg klocków, które można układać. Niektóre klocki da się ze sobą połączyć, a inne nie. Każdy układ tych klocków- to inna interpretacja.

Interpretacje nie mogą być dowolne - muszą być ułożone z klocków tak, żeby klocki się łączyły - ale nie jest powiedziane, że z jednego zestawu klocków nie można ułożyć kilku rzeczy. To jak klocki lego. Ozob dostanie od mamy model wozu strażackiego i go ułoży zgodnie z instrukcją. Byrgh, nieco bystrzejsze dziecko, ułoży z tych samych klocków statek kosmiczny. A jeszcze ktoś inny, kto ma doświadczenie w klockach lego, ułoży z tego samego zestawu klocków podobiznę Jima Morrisona, łącząc klocki tylko tak, jak to przewidzieli twórcy klocków, bez naruszania reguł.

Są ludzie, którzy twierdzą, że można naruszać reguły i kleić klocki całkowicie dowolnie, ale ja nie wierzę w takie interpretowanie, bo wtedy można z każdego tekstu wyczytać absolutnie wszystko, a wtedy cała zabawa traci sens. Ten wątek pomińmy.

Interpretacje, te układy klocków, to jest to, co w tekstach "chodzi". To uproszczone bardzo, ale tego się trzymajmy.

Jaki wpływ ma autor na interpretacje? No określa on treść (buduje klocki) i ma, zazwyczaj, jakiś koncept tego jak się powinno dać je ułożyć. Czasami autor chce, żeby z klocków dało się ułożyć konkretną rzecz albo rzeczy. Czasami chce, żeby dało się ułożyć cokolwiek, ale nie wie co - on tylko pilnuje, żeby klocki dało się ze sobą połączyć. Czasami autor wrzuca do worka co popadnie i nic się z tego nie da ułożyć, bo autora interesowało ozdobienie worka rysunkami, żeby worek fajnie wyglądał, a klocki są potrzebne tylko po to, żeby nie był pusty i żeby dało się łatwo oglądać obrazki.
Gdy sięgamy po tekst, nigdy nie wiemy, z którym przypadkiem mamy do czynienia i, BARDZO WAŻNE, nie ma to znaczenia! Jeśli z klocków da się coś ułożyć, to nieważne, czy autor miał taki zamiar, czy nie. Ważne, że z klocków można ułożyć coś, co działa.

To oznacza, że interpretacja jest sztuką. Czytelnik dostaje od autora narzędzia i może się nimi bawić. Może być w tym lepszy lub gorszy. To, że Jaś nie umie ułożyć z klocków samochodu nie oznacza, że Kasia też nie może tego robić. Jeśli Kasia weźmie klocki i ułoży samolot, to Jaś nie ma prawa twierdzić, że to nie jest samolot. Jest - przecież Kasia go ułożyła. Jaś nie ma też prawa twierdzić, że Kasia robi coś złego, bo przecież z klocków miał powstać samochód a nie samolot. Jeśli Kasia ułożyła samolot zgodnie z regułami, to wszystko gra.

Każdy tekst można interpretować na różne sposoby. Niektóre nadają się do tego lepiej, a inne gorzej. Niektórzy ludzie są w to lepsi, a inni gorsi. Mistrzowie potrafią wyciągać takie rzeczy z tekstów, że po lekturze ich interpretacji nawet autorowi trudno uwierzyć, że mogło mu chodzić o coś całkiem innego. I nie można mówić, że tych treści w tekście nie ma. Są. Przecież zostały ułożone i oparte na tym i tylko tym tekście.

Gdy dostajemy do łapy nieznany tekst, to zwykle zakładamy, że jeśli ktoś zadał sobie trud napisania go, to z tych klocków musi dać się coś ułożyć. Zwykle zakładamy, że jak czytamy tekst, to on jest o czymś. Jak nie jest, to to na ogół widać dość szybko, chociaż są goście, co twierdzą, że jest inaczej. To nieważne. Na początku nie wiemy nic. Dostajemy nieznany zestaw klocków, bez instrukcji (zazwyczaj) i próbujemy coś ułożyć.

Jak łączyć klocki? Jak umiemy i jak chcemy, byle pasowały do siebie. Możemy czytać dosłownie, ale możemy też używać skojarzeń, metafor, porównań, wszystkiego, co tylko chcemy, o ile dochowamy wierności temu, co czytamy. Jeśli czytam "Folwark zwierzęcy" i wydaje mi się, że ta historia przypomina historię systemów totalitarnych, że ten bohater zachowuje się jak Trocki a inny jak Stalin, a z tego wnioskujemy, że "Folwark zwierzęcy" to tak naprawdę opowieść o mechanizmie powstawaniu systemów totalitarnych a nie głupia bajeczka o angielskim gospodarstwie rolnym, TO MOŻEMY TO ZROBIĆ. To jest właśnie interpretacja! I to dobra - bo można ją obronić, pokazać skąd się bierze. Problem jest taki, że jeśli nie słyszeliśmy w życiu o Stalinie i nie znamy historii XX wieku, to ze zrozumieniem "Folwarku zwierzęcego" może być problem. Dlatego teksty mają różne stopnie trudności i nie każdy jest w stanie zrozumieć każdy worek, a przynajmniej nie od razu.

No a jeśli czytamy Kubusia Puchatka i twierdzimy, że to patriarchalna krytyka społeczeństwa późnego Średniowiecza we wschodniej Mandżurii, odnosząca się do obecnego konfliktu Iranu z USA, to to jest zła interpretacja, bo nie ma w Kubusiu Puchatku niczego, co ją potwierdza. Chyba że jesteśmy którymś z tych gości, którzy uważają, że klocki można łączyć za pomocą gumy do żucia. Wtedy możliwe jest wszystko, a najczęściej wychodzą z tego potworne brednie.

To wyżej to nie jest jedyna istniejąca wykładnia interpretacji. To, co ja tu zakładam, sprawdza się i pozwala oddzielić pierdolenie od sensownych wywodów. Musi nam to wystarczyć.

Dla zainteresowanych:
https://en.wikipedia.org/wiki/Aesthetic_interpretation" onclick="window.open(this.href);return false;


Ważne: Żaden tekst nie jest z założenia mądrzejszy czy głębszy niż inne. Teksty literatury pięknej, poezja, filozofia - one są statystycznie dużo głębsze i nadają się do o wiele ciekawszego interpretowania niż teksty płyt blackmetalowych, ale to nie znaczy, że te ostatnie nie mogą być równie złożone i wymagające. Mogą - ZAWSZE MOGĄ - a ogranicza je tylko wyobraźnia, talent i umiejętność twórców. Tylko na ogół nie są ani głebokie, ani mądre - nie stanowią zbyt interesującego zestawu klocków do zabawy.
Nie ma jednak żadnych powodów, żeby nie potraktować tekstów zamieszczonych na płycie blackmetalowej bardzo, bardzo poważnie. Odrzućmy uprzedzenia. Nie każde słowo głoszone z akademickiej katedry jest mądre i nie każdy żul pod sklepem bełkocze.
Nie liczy się to, KTO mówi. Liczy się to, CO mówi.

DsO, notabene, szczerze tej idei hołdują. Mówili o tym wprost w obu wywiadach.

Re: EGZEGEZA - The Furnaces of Palingenesia i klucz do DsO

: 29-06-2019, 16:08
autor: Lord Gorloj
II. TEKSTY

Przechodzimy do lektury. Poniższe treści to raczej notatki z lektury, a nie żadne objawione prawdy. Polecam zerknąć sobie do tekstów z płyty, ponieważ nie zamierzam ich cytować w całości. Najlepiej by było, żeby każdy, kto wątpi, najpierw przeczytał sobie tekst, potem moje uwagi, potem jeszcze raz przeczytał tekst DsO, a na koniec zastanowił się, czy to, co u mnie przeczytał, ma sens, ale podejrzewam, że tego to nie będzie się chciało nawet największym hardkorom. Anyway, ja to wszystko robię tylko z jednego powodu. Bo mam taki kurwa kaprys. Szczerze mnie jebie, że ten tekst może nie zostać przyswojony przez nikogo poza mną.

Jeśli zobaczycie w tekstach DsO coś innego niż ja, albo uznacie, że upraszczam, trywializuję, czegoś nie rozumiem, TO ŚWIETNIE. Poprawiajcie! Krytykujcie! Pierdolcie autorytety! Myślcie sami za siebie. W ogóle jakby się rozwinęła pełnoprawna dyskusja, to bym się zsikał ze szczęścia.

Ten tekst jest owocem lektury z ostatnich dni. Wcześniej czytałem te teksty kilkukrotnie, ale dopiero teraz tak dokładniej, więc odkrywałem je w trakcie pisania podobnie jak wy w trakcie lektury. Zaczynamy.


Przychodzi Sierotka Marysia do Biedronki i kupuje nowe DsO. Nie słyszała nigdy o tym zespole i nie wie co to, ale podejrzewa, że pewnie grają jak Al Bano i Romina Power, bo winyl leżał w tym samym pudle.
Marysia siada, rozfoliowuje, ogląda książeczkę i zanim się zabierze do słuchania to czyta sobie teksty.

Pierwsze co widzi Marysia, to oczywiście tytuł płyty.

Furnace to piec, ale nie bye jaki piec, tylko taki byczy, hutniczy piec, w którym topi się metale. Tytuł znaczy więc "Piece palingenezy". Pewnie dałoby się to ładniej ująć, ale szkoda mi czasu na szukanie odpowiedniego słowa w języku polskim, poza tym nie wiem, czy istnieje inne niż "piec" właśnie.

Drugie słowo to palingenesia. Marysia nie wie co to znaczy, więc zagląda do internetów. Podejrzewa, że zespół to słowo wymyślił, ale nie. Internety mówią jej, że to słowo istnieje naprawdę i ma kilka znaczeń. Co najmniej trzy.
https://en.wikipedia.org/wiki/Palingenesis" onclick="window.open(this.href);return false;

1. Palingenesis to filozoficzna koncepcja wiecznego powrotu. Idea, że historia świata jest cykliczna, że istnieją w niej prawidłowości i pewne zjawiska stale się w niej powtarzają, a w skrajnej wersji, że cała historia się powtarza. To oznacza, że jeśli zjawiska w historii zjawiska powtarzają się, w taki lub inny sposób, to znaczy, że mogą istnieć prawa, które rządzą historią. Czyli historia ma jakiś sens, a nie jest przypadkowym, chaotycznym zbiorem wydarzeń ułożonych w ciąg przyczynowo-skutkowy.

2. Palingeneza to słowo, którego Jezus używa w Ewangelii Mateusza aby opisać sąd, po którym ma nastąpić nadejście nowego świata. Czyli chodzi po prostu o Sąd Ostateczny, ale, rozumiany szczególnie, jako moment przejścia - zagłady starego świata i nadejścia nowego.

3. Palingeneza[/i[ to termin użyty przez historyka Roberta Griffina do wyjaśnienia działania ideologii faszystowskiej. "Palingenetyczny ultranacjonalizm" to założenie, że sednem faszyzmu jest wiara w to, że państwo faszystowskie nie jest tylko konkretne państwo, ale coś, co odradza się w historii - na przykład jako Imperium Rzymskie, potem jako Prusy czasów Bismarcka, potem Niemcy Hitlera. Wiara w palingenezę oznacza, że faszyści widzą swoje poglądy polityczne nie jako zwykły program partyjny, tylko jako misję dziejową. Świat jest tak urządzony, że ich Imperium istniało, zostało zniszczone i musi zaistnieć ponownie. Rolą faszystów jest ponowne powołanie Imperium do życia.

Oczywiście nie wiemy, czy Francuzi używają "palingenezy" bo fajnie brzmi, czy naprawdę chodzi im o któryś z powyższych sensów (albo wszystkie naraz), ale na ogół zakładamy, że jak autor pisze "kotek" to ma na myśli kotka, a nie pieska. Dlatego jak będziemy czytać teksty, to zapamiętujemy to, co przeczytaliśmy o palingenezie i próbujemy wykorzystać ten klocek w trakcie lektury

1. Neither Meaning Nor Justice
Pierwszy tekst jest krótki i dość przejrzysty. Jest pisany w pierwszej osobie liczby mnogiej ("we") i to pojawia się wszędzie dalej - czyli jest ktoś, kto do nas mówi. Później się okaże, kto to. Na razie ktoś nam coś opowiada. Jaki Głos. Możemy go tak nazywać przez cały czas.
Pierwsze zdanie jest proste: świat nie ma sensu i nie ma w nim sprawiedliwości. Dalej Głos twierdzi, że historia (world of yore - "świat czasów minionych") nie daje się zrozumieć, o ile nie założymy, że dla Boga historia jest historią zbrodni i porażek człowieka. Bez takiego założenia historia nie ma sensu. Czy faktycznie? Nie wiem. Podmiot tego tekstu tak twierdzi, widać ma jakiś powód.
Dalej Głos deklaruje, że przekształci - właściwie rozpuści, cokolwiek to ma znaczyć - ludzi i sprawi, że staną się oni tacy, aby pasowali do powyższego poglądu. ("we shall dissolve man and shape him into new mould").
Czyli: Głos chce przekonać ludzi, żeby dopasowali się do poglądu, że w całej historii ludzkości chodzi tylko o to, że ludzie są okrutni i że nie sprawiedliwości. To jest sens historii, chociaż ani historia ani świat tak naprawdę sensu nie mają (tak deklaruje w pierwszej linijce).
I dalej pisze:
"We will act as... do NATURE" -> Głos deklaruje, że będzie się tak zachowywał, jakby zasady, którymi się kieruje, były prawem natury. Nie wymyślonym, tylko uniwersalnym prawem przyrody, jak, na przykład, zasady dynamiki Newtona.
Na koniec mamy cytat. Wrzucamy go w Google i okazuje się, że to cytat z "Emila" Jana Jakuba Rousseau - Rousseau mówi tu, że to, co pochodzi z przyrody, jest zdegenerowane, ale człowiek może przekształcić przyrodę i sprawić, by stała się dobra.
Zbierzmy to do kupy jeszcze raz. Świat nie ma sensu, ale Głos chce narzucić ludziom pogląd, że w świecie chodzi o wojny, zbrodnie i okrucieństwo, i że to Bóg jest przyczyną tego stanu rzeczy. Na szczęście człowiek może zmienić porządek świata i zmienić go na doby. Głos wmawia ludziom, że Bóg jest zły, ale można poprawić Boga. Ludzie nie są skazani na to, żeby przyroda nimi rządziła.

Teraz ważna uwaga. Widać, że mamy do czynienia z tekstem, który jest stylizowany na jakąś przemowę. Dużo kategorycznych stwierdzeń, brzmi to trochę jak program partyjny albo polityczna agitka. Czyli jest tu jakaś literacka stylizacja i jest jakaś treść - ale o co tu dokładniej chodzi, to tego nie wiemy. Autor na pewno nie chce powiedzieć niczego wprost.
Marysia drapie się po głowie i czyta dalej. Samo w sobie to nie ma wielkiego sensu, ale może później coś się wyjaśni, może te teksty łączą się ze sobą.

2. The First of Frustration
Znowu mamy taką stylizację jak wcześniej, na przemowę, no i jest Głos, więc możemy uznać, że teksty się faktycznie łączą.
Głos zwraca się do kogoś - "hear our voices, all of you, man of resentment". "Ludzie resentymentu" - to są ci, do których Głos kieruje swoje słowa. Czyli nie mówi do czytelnika! Chyba, że czytelnik uważa, że jest zresentymentowany.
Tylko, kurwa, co to jest resentyment.
Wbijamy znowu na wikipedię i czytamy, i już wiemy, że resentyment to psychologiczny mechanizm, który powoduje, że jeśli nie możemy czegoś dostać, to zaczynamy tego nienawidzić. Jaś chce mieć takie spodnie jak Kasia, ale jego rodziców nie stać na nowe Wranglery, więc Jaś nie może mieć tych spodni. Dlatego Jaś stwierdza, że spodnie są złe i Kasia jest zła (bo je nosi), i zaczyna nienawidzić i spodni, i Kasi. Mówi: wcale nie chcę mieć dżinsów, Kasia jest głupia!
Pojęcie resentymentu jest ważne w filozofii Nietzschego. Nie wnikamy na razie w temat, ale zapamiętujemy to.
https://en.wikipedia.org/wiki/Resentment" onclick="window.open(this.href);return false;

W tekście mamy opis tego, do kogo zwraca się Głos. "Ludzie resentymentu" to wszyscy ludzie słabi, pełni gniewu i nienawiści, przytłoczeni porażkami i życiowym niepowodzeniem, i przekonani, że ktoś na nich pluje ("wycierający twarz do czysta, dzień po dniu, ze śliny tych, którzy niesprawiedliwie siedzą ponad wami"). To ludzie, którzy dostają od życia w dupę i są z tego powodu strasznie sfrustrowani, ale za ten stan rzeczy obwiniają innych i nie rozumieją, że sami są głupi, zawistni, nieudolni. Głos używa kwiecistego,pompatycznego języka, ale w sumie jest dośc zrozumiały.
Głos obiecuje ludziom resentymentu, że da im "wolność za wolność". Teraz uwaga: przypominamy sobie pierwszy tekst i wstawiamy do niego tych "ludzi resentymentu".
To ich okłamuje Głos i wmawia im, że chociaż świat jest z natury okropny, to można go zmienić na lepsze. Jeżeli "ludzie resentymentu" w to uwierzą, to dostaną nadzieję i będą chcieli świat zmienić tak, aby poczuć się lepiej. Żeby przestać się czuć źle i pozbyć się resentymentu..
I znowu - nic nie wymyślam, to wszystko jest w tekście napisane niemal wprost. Jest tam też dużo innych tropów, rozgrzebywanie ich do końca nie ma sensu, najistotniejsze, że w tym tekście Głos obiecuje różne rzeczy ludziom, do których mówi.

Głos jest strasznie bezczelny - mówi wprost, że okłamie swoich słuchaczy, że da im tylko namiastkę raju, że zmusi ich do "rozpuszczenia indywidualności w wielości", że sami będą chcieli stać się częścią jakiegoś kolektywu, wspólnoty... Kawał skurwysyna z niego.

Zauważcie, że pierwszy tekst pasuje do drugiego i zaczyna się wyłaniać jakiś szerszy sens.
Na tym etapie możemy uczciwie założyć, że teksty tworzą jakąś uporządkowaną chronologicznie całość - nie wiemy, czy na pewno, ale skoro pierwszy pasuje do drugiego, to może i kolejne do siebie pasują?


3. Ad Arma! Ad Arma!
Głos zadeklarował, co chce zrobić, a potem poszedł do jakiejś bandy sfrustrowanych przegrywów i zaczął im obiecywać złote góry. Co dalej?
Najpierw Głos znowu obiecuje złote góry. Przegrywy wierzą, że w świecie jest mnóstwo niezawinionego okrucieństwa i cierpienia (to oni cierpią, a w dodatku ktoś im to cierpienie wyrządza), i chcą się przeciwko temu zbuntować. Głos obiecuje, że ten bunt zostanie nagrodzony, a jeśli przegrywy będą robić to, co się im każe, to każdy ich czyn będzie usprawiedliwony
Cytat: "damy wam sens i odpowiedzi [w domyśle - na wasze wątpliwości]". Przegrywy wątpią i nie rozumieją świata, ale Głos im wszystko wyjaśni.
W ogóle zauważcie, że Głos używa terminologii religijnej - mówi o wyznawcach, o wiernych, a nie o poplecznikach czy sprzymierzeńcach. Dlatego dalej będę mówił nie o przegrywach, czy "ludziach resentymentu", tylko o wyznawcach tego, co mówi im Głos.
W ogóle Marysia zaczyna podejrzewać, że Głos to ideologia, a wyznawcy to ci, którzy podporządkowują się tej ideologii, ale na razie tego nie rozwijamy. Mamy zachować naiwność.

Dalej Głos mówi dokładniej, w co muszą wierzyć jego wyznawcy. Nie mówi, że będzie ich tylko uczył - on będzie zaszczepiał (inoculate) w nich tę wiarę. Da im światopogląd, na który będą się składały konkretne przekonania, a wtedy "ich oczy będą lśniły ekstazą neofitów" (dosłownie: tych, którzy pomyślnie przeszli inicjację). Jakie to przekonania?
Głos używa sformułowania "rewolucyjna palingeneza" i tłumaczy go wprost. "Dzisiejszy masowy grób jest słodszy niż wczorajszy". Pamiętamy, że palingeneza to powracanie rzeczy. Każda wojna, każda rewolucja, prowadzi do kolejnych i każdy kolejny, powracający akt okrucieństwa jest "słodszy" - lepszy, bardziej pożądany, zbliżający się do jakiegoś celu. Pamiętamy, że celem jaki Głos daje wyznawcom jest naprawa świata - sprawienie, aby stał się dobry dla nich, a nie dla tych, których wyznawcy obarczają winą za swoje niepowodzenia.

Dalej mamy bardziej szczegółowe zalecenia. Wyznawcy mają wierzyć, że sprawiedliwość jest względna ("we shall teach you that bullet of the slave is not the same as the bullet of the opressor" - to nie wymaga komentarza), że można zabijać w imię miłości, że na świecie wszystko jest czarne i białe (there is only the purity of love and the purity of hate). Że obecny, okropny świat nie zasługuje na zachowanie, że można i należy go zniszczyć w imię nowego porządku. Że proces przemiany musi trwać tak długo, ile to konieczne, żeby osiągnąć cel. Że, ważne, trzeba oczyścić świat z brudu, z tego co nieczyste i trzeba to zrobić siłą, bo tylko to działa. "Odór rozpylonego gazu musi zastąpić aromat świeżo zaparzonej kawy". Musi przyjść wojna! Bez wojny nie będzie naprawy świata. Ad Arma! Do broni, towarzysze!

Głos zaleca też, że Wyznawcy muszą się oddzielić od "nieczystych" ("impure"). Muszą kultywować nową wiarę, podsycać jej płomień, muszą być fanatyczni, zacietrzewieni, muszą wiedzieć, o co walczą i w co wierzą, i zawsze muszą być silniejsi od nieczystych, czyli swoich wrogów. Muszą wzmacniać samych siebie, dążyć do osiągnięcia ideału. Tylko wtedy zdołają zmienić świat.
Głos wzywa do działania i mobilizuje swoich wyznawców.


4. Splinters From Your Mothers Spine
Teraz Marysia jest już pewna, że teksty się łączą i zawierają szerszy sens, dlatego wszystko będzie czytać w ten sposób.
Splinters... to kolejne wezwanie Głosu do wiernych. "Kto kocha matkę lub ojca bardziej niż nas, nie jest nas wart!" - zauważcie, że bardzo podobną rzecz mówi w Ewangeliach (ZNALEŹĆ) Jezus! Zapamiętajcie, to się jeszcze później przyda.
Często mówi się, że czyjś światopogląd i moralność to jego "kręgosłup", kręgosłup moralny.
Głos zapowiada, że dzieci będą nosiły "naszyjniki z kręgosłupa swoich matek", czyli .
to, co było ważne dla poprzedników Wyznawców, stanie się tylko ozdobą. Ma to na celu wyśmianie i poniżenie starych wartości. Jeśli dla kogoś Biblia stanowi prawdę objawioną, a jakiś koleś zrobi sobie z jej kartek naszyjnik, to znaczy, że Biblia nic dla niego nie znaczy i ma w dupie zarówno ją, jak i człowieka,który w nią wierzy.
Do rzeczy które odrzucą Wyznawcy Głos zalicza między innymi ideę rodziny, którą ma zastąpić "bezwarunkowa i uniwersalna miłość" - to jest napisane wprost! Warto i to zapamiętać, przyda się później.
Uwaga: zauważcie, że Głos zwraca się do Wyznawców, ale też na zimno sobie kalkuluje dalsze kroki, jak grupka polityków, którzy planują kampanię wyborczą. On z premedytacją będzie wmawiał wyznawcom jakieś bzdury, aby nimi sterować. Perfidny skurwiel.


5. Imitatio Dei.
O, ten tekst jest ciekawy. Znowu jest dłuższy, ale w innym duchu niż poprzednie. Tym razem Głos niby zwraca się do Wyznawców, ale już nie jest taki fajny. Zaczyna im zdradzać, że obietnica nowego, lepszego świata "po rewolucji" to ściema. Otóż, precyzyjnie, rzuca na nich klątwę. Wyznawczy to Dzieci Światła (w pierwszym wersie wzmiankowani jako ci co przynoszą czystkę), a dalej jest "here is the curse for Children of Light". Uwaga na marginesie: światło to symbol dobra. Jeśli Wyznawcy uważają się za "Dzieci Światła", to muszą wierzyć, że to, co robią jest dobre - nawet deptanie wartości swoich rodziców. Wszystko ładnie do siebie pasuje.

Pycha Wyznawców ("hubris"), ich przekonanie o własnej nieomylności, ma sprowadzić na świat niespotykane wcześniej cierpienie i przerosnąć wszystkie dotychczasowe wojny. Wyznawcy są tak zaślepieni, że nawet gdyby anioły zeszły z nieba i udowodniły im, że się mylą, to wierni zamknęli by oczy i uszy, i nie przyjęli prawdy do wiadomości.

Dalej czytamy, że nauki Głosu uodparniają wiernych, są ich tarczą, obroną przed światem, a kluczem do sukcesu dla Głosu jest wmówienie wiernym, że czeka na nich niebiańska nagroda nagroda ("the key to our doctrine shall be given only in futures, those that lie beyond the boiling shores of struggle "). Wierni nigdy nie widzą raju - oni przynoszą swoimi działaniami wojnę, zniszczenie, ból, ale wierzą, że dostaną za to nagrodę. Ta obietnica nagrody jest motorem napędowym ich działań.

Dalej jest jeszcze trochę fajnych rzeczy, ale najciekawsza jest IMO ta: "We shall breed the brothers and sisters of Erystichon, cursed with eternal hunger".

Erysichthon to, jak mówi Wikipedia, postać z mitologii greckiej. Erystichon chce zbudować nową salę w pałacu i ścina gaj bogini Demeter, która karze go wiecznym głodem. Erysitichon pożera wszystko, co ma, a ostatecznie zjada sam siebie.
https://en.wikipedia.org/wiki/Erysichthon_of_Thessaly" onclick="window.open(this.href);return false;

No ta figura jest jasna. Wyznawcy Głosy to właśnie tacy Erystichonowie.
Głos wie, że każdy, kto pójdzie za jego wskazaniami, zamieni się w bestię. Zamieni się w fanatyka szukającego raju, ale ponieważ tego raju nie ma na ziemi - na ziemi jest tylko cierpienie i wojna, czyli to, od czego wierni chcieli uciec - to ich pragnienie zmiany będzie narastać. Oni nie myślą - oni oddali myślenie kolektywowi i myśli za nich Głos, ideologia. Efekt jest taki, że przyniesie to tylko więcej cierpień i śmierć - najpierw wrogom, a potem samym wiernym, tak jak Erystichon w końcu zjadł samego siebie. Tu po raz pierwszy znajdujemy zapowiedź końca: Wyznawcy Głosu zjedzą siebie nawzajem. Powiedzonko, że rewolucja zjada własne dzieci, jest chyba wszystkim znane?
Na końcu jest jeszcze bezczelna uwaga, że Wyznawcy staną się niewolnikami idei. Będą się modlić o "chleb powszedni", o to, żeby ich podtrzymywać w przekonaniu, że działają słusznie, będą tak bardzo pragnęli akceptacji grupy, że oddadzą jej wszystko, łącznie ("wasze dążenie do przynależności stanie się tak wielkie, że zakończy się całkowitym poddaniem" - luźne tłumaczenie)

6. 1523
Tutaj Głos sentymentalnie przypomina sobie rok 1523 i jakiegoś "Elect" - że wtedy nastąpiło coś wspaniałego, a więc zapewne doszło do zrealizowania zamysłu Głosu. Póki co nie mam pomysłu, o kogo i o co tu dokładnie chodzi. Internety sugerują, że chodzi o papieskie konklawe, ale nie mam czasu ani siły, żeby się w to wkopywać. W każdym razie ominięcie tego tekstu nie powinno drastycznie zmienić sensu pozostałych.

7. SACRIFICIAL THEOPATHY
Tym razem Głos mówi o wrogu, co jest powiedziane wprost w pierwszym wersie. Wspólnota Wyznawców potrzebuje wroga, z którym musi walczyć. Ma to sens: Wyznawcy są opanowani resentymentem, więc muszą obwiniac "kogoś" o swoje niepowodzenia. Dalej jest określone, jaki ten wróg powinien być.
Powinien być jeden, wyraźnie inny od kolektywu. Powinien być łatwy i prosty do rozpoznania, bo prostota jest cnotą, która pomaga pokonać wroga. ("simplicity is your virtue and your strenght"). Jak podzielimy świat na my i oni, to od razu wiadomo, z kim trzeba walczyć. Walczyć trzeba oczywiście z tymi, których obwiniamy o własną porażkę.
Dalej większość tekstu jest o tym, że wroga można zdehumanizować, zabić, zmielić,pozbyć się go za wszelką cenę. Nie zasługuje na miłość, współczucie, litość. Wróg jest zły, my jesteśmy dobrzy. Nie ma wyjątków. Nigdy.
Ważne. Sugeruje się tu po raz kolejny, że przekonanie wiernych o tym, że wroga należy zniszczyć, nie jest ideologiczne. To jest wiara napędzana religijnie - "we shall infuse you with the fumes of spirituality so that your violence shall spring of thefirm ground of fanaticism". To jest jasne. Okrucieństwo wyrasta z fanatyzmu, a fanatyzm musi być oparty na duchowości. Tylko taki fanatyzm ma prawo być totalny, całkowity. Czyli - troszkę wyprzedzam, ale muszę - ideologie są napędzane uczuciami religijnymi. Ideologie są religiami. Tak wynika z dotychczasowych tekstów, jest to powiedziane niemal wprost.

8. STANDING ON THE WORKOF SLAVES
Tu Głos mówi, że każdy z Wyznawców musi być mu podporządkowany pod groźbą kary.
"Those unwilling to lend an earwill face coercion by the Sword".
Głos bawi się swoimi wiernymi. Jego Wyznawcy są jak kukiełki w teatrze. Dostają scenę, na której mogą odgrywać role bohaterów, których starają się naśladować. Wierni chcą być jak bohaterski Achilles u wrót Troi. Ważne: Achilles to w kulturze greckiej niemal ideał bohatera,wojownika. Każdy prawdziwy grecki patriota chciałby być jak Achilles i chciałby pokonać Hektora, swojego największego wroga. Achilles jest tu użyty jako symbol uniwersalnego bohatera, ideału postępowania, do którego zmierzają Wyznawcy.
Ale Głos zwodzi dalej. "We shall trick you into believing in the idea of progress by replacing outright torture with subtler forms of domination, far more pervasive and efficient". Nie trzeba dominować wiernych siłą. Można ich zniewolić przez subtelniejsze formy perswazji. Jakie?
Głos wskazuje na "commitment to ignorance", czyli przywiązanie do ignorancji które ma być pierwszą nauką dawaną dzieciom. Ignorancja, niewiedza. Wierni cierpią, ponieważ nie otrzymują obiecanego raju, a jednocześnie chcą uciec od cierpienia. Są od niego uzależnieni i nie mogą bez niego żyć, dlatego od niego uciekają. Aby uciec od prawdy, trzeba o niej zapomnieć.
Pamiętacie "Rok 1984"? Jednym z haseł partii było "ignorancja to siła". Brzmi znajomo! Nawiązanie do Orwella jest tu tym wyraźniejsze, że wszystko to co dotychczas opisaliśmy brzmi jak opis działania ideologii totalitarnej, a ponadto w zapowiedzi płyty była wzmianka, że nagrano ja na sprzęcie z 1984 roku. Może to przypadek, a może nie - ważne, że pasuje do interpretacji. Klocki się kleją.
Dalej jest jeszcze dużo tekstu, ale już i tak się rozgadaliśmy. Dalsza część jest o tym, że jeśli jeśli wierni podążają za Głosem, to cierpią, ale to cierpienie nadaje ich życiu sens i prowadzi do dalszego brnięcia w ślepy zaułek. Ostatecznie następuje całkowity zanik indywidualności - indywidualny człowiek roztapia się w masie.

9. RENEGADE ASHES
Teraz Głos mówi trochę w swoim imieniu, a trochę w imieniu Wyznawców -> najpierw jest o tym że "będziemy maszerować i maszerować, i dźwięk naszych butów na asfalcie wypełni całkiem nasze serca i dusze". Czyli znowu wraca wątek roztopienia się człowieka w grupie. A potem Głos zwraca się już po staremu, jest "my" które mówi do "wy", a to "wy" to znowu Wyznawcy. Bardzo fajny myk literacki - w momencie zaniku indywidualnej tożsamości (zapowiadanej w poprzednim tekście i gdzieniegdzie jeszcze wcześniej) nie ma już znaczenia, kto mówi. Jest tylko jeden głos - głos kolektywu. Człowiek nie ma swojego głosu, a jego głos i głos napędzającej go ideologii - to jedno. Jak małe chińskie dziecko z głową nabitą wyłącznie cytatami z Czerwonej Książeczki.

Teraz czas spojrzeć wstecz. Popatrzmy na to, co było w poprzednich tekstach. Słabi ludzie dają się zwieść jakiejś idei (Głosowi), która obiecuje im nowe, lepsze życie, o ile zmiotą stary porządek. Wyznawcy tej idei rozpętują rewolucję, zmuszają wszystkich do posłuszeństwa na różne sposoby, wyznaczają sobie wroga, który obwiniają o zło całego świata z nim walczą. Ale Głos ich okłamał - walka nie przynosi wyzwolenia! Nie ma nagrody, jest tylko wojna. Wierni dalej cierpią i to po stokroć bardziej niż wcześniej. Ponieważ jednak nie mogą się wycofać, tylko brną w to wszystko dalej.
Aby udowodnić sami sobie, że ich życie jednak ma sens, robią wszystko, by scementować wspólnotę. W jaki sposób? Oddajmy głos Głosowi:
- Disobedience shall be judged a sin worse than murder.
- Suspicion shall be your companion, for if you conceal blemishes, your comrades must certainly hide blemishes even more severe.
- Do not fear to denounce an innocent and have him sentenced
- Loneliness is a feeling we will relieve from.
- Our doctrine is one and only eternal truth.
- Our holy duty is not to govern the City, nor the fight to gain power; it is the attainment of perfection on earth,the instauration of an Order so perfect as to last a thousand years and then forevermore

Moim zdaniem to nie wymaga dalszego komentarza...


10. Absolutist Regeneration
Zmierzamy do finału. Na początek jest mocna deklaracja: the only malignant evil is hope, we shall therefore fill the hearts of the masses with hope and even more hope. The unspeakable shall than become certainty.
To jest kurewsko gorzkie. To nadzieja napędza wyznawców ideologii - nadzieja, że chociaż jest źle, to jednak w przyszłości będzie lepiej. To nadzieja usprawiedliwia każde okrucieństwo, bo chociaż wyznawcy zamienili swój świat w piekło, to ciągle wierzą, że zostaną nagrodzeni.

Reszta tekstu jest długa i jest tam wiele różnych wątków, ale wybierzmy kilka najciekawszych. Ogólnie dotychczas wszystkie teksty były dość spójne ze sobą. Opisywały skąd się biorą wyznawcy jakiejś ideologii, jak działają, w co wierzą i dlaczego ponoszą klęskę. Więc powinien być opisany jeszcze jakiś finał. Erystichon zjadł samego siebie, a istnienie świata w Biblii kończy się Sądem Ostatecznym i nastaniem nowego świata (wróć do biblijnego znaczenia palingenezy). A co z wyznawcami?
Głos mówi nam, że skoro Wyznawcy nie mogą zrealizować swojego celu, to wolą zniszczyć świat niż pozwolić mu istnieć - We will turn this world into a cemetery rather than not regenerate it our own way.
Efekt? System zawłaszcza wszystko, co może i zapada się pod własnym ciężarem. Ginie.
Pamiętamy, że wyznawcy Głosu oddali mu swoją tożsamość. Ostatecznym efektem opisywanego procesu jest to, że nowy porządek świata staje się Systemem, Porządkiem, Wyrocznią. To już nie jest społeczeństwo, tylko jakiś mechanizm który automatycznie nagradza wiernych i karze nieposłusznych, i wszystko jest mu posłuszne:
Nothing ought to be disinterested, everything ought to happen according to grades decided by those sitting in the chairs of the floor hat scrapes the clouds.
Ktokolwiek się wyłamie, zostanie pozostawiony, by umarł z głodu (those who nourishes famished shall be left to starve). System już nie musi zabijać nieposłusznych. On nieposłusznych odrzuca, a oni umierają, bo bez niego nie mogą żyć. Wyznawcy chcą jeść, ale Głos sprawił, że są jak grecki Erystichon. Jeśli ideologia ich odrzuci, umrą z głodu. Jeśli zostaną z ideologią, ideologia sprawi, że pożrą sami siebie i umra.
Na końcu tekstu Głos stwierdza, dość szyderczo: dzisiaj was chronimy, jutro was porzucamy! Żądza przemiany świata doprowadziła do katastrofy.
I ostatnia, najbardziej skurwysyńska linijka. Głos wznosi toast za odkupienie ludzkości. Gratulacje. Zabiliście siebie, jesteście wolni, chuj wam w dupę.

11. You Cannot Even Find The Ruins
To jedyny tekst,który przypomina tradycyjny tekst piosenki, a zaraze epilog do poprzednich tekstów. Na placu boju nie zostało nic, nawet ruiny. Kiedyś pojawią się nowi ludzie i stworzą nowy porządek, który będą uważali za słuszny, a niektórzy z nich się z nimi nie zgodzą i będą się czuli pokrzywdzeni. Tak więc historia zatoczy koło, a to, co było, powróci. Palingeneza się dzieje - Imperium próbowało powstać, upadło, powstanie znów.

Dotarłeś aż tutaj. Gratuluję.

Re: EGZEGEZA - The Furnaces of Palingenesia i klucz do DsO

: 29-06-2019, 16:12
autor: Lord Gorloj
III. PUUBLICYSTYKA

Do tego miejsca było naiwnie i strasznie dosłownie, ale teraz czas odpowiedzieć na pytanie: co z tego wszystkiego wynika? O czym to w ogóle jest? Czy to jest faktycznie tak proste, jak wygląda?

Na takim najprostszym poziomie to te teksty nie są wcale trudne, tylko wręcz banalne - zawierają opis powstawania, rozwoju i upadku ideologii totalitarnej. To powinno być całkowicie oczywiste dla każdego, kto ma jakiekolwiek pojęcie o historii dwudziestego wieku, a jeśli oczywiste nie jest, to ja kapituluję. Takiej osobie nie mogę pomóc. Przykro mi, jestem koniem.

Głos to ideologia totalitarna, a zwraca się do swoich wyznawców. To jest jasne i banalne, ale to jest tylko punkt wyjścia.

Po pierwsze, ani przez moment nie da się powiedzieć o jakiej dokładnie ideologii mowa. Czy o totalitaryzmie sensu stricto, czy o czymś innym. Teksty zawierają ogólny opis mechanizmów działania ideologii i tego, jak destrukcyjnie wpływają one na mentalność ich wyznawców, ale bez precyzowania szczegółów. Mowa o każdej ideologii, która uzurpuje sobie prawo do wyjaśniania świata i która obiecuje "nowe lepsze jutro" każdemu, kto do niej przystąpi.
Na pierwszy rzut oka, te mechanizmy dotyczą "typowych" totalitaryzmów. Użycie terminu "palingeneza" jasno odsyła nas do faszystowskich Włoch i nazistowskich Niemiec (w tym kontekście używał go Griffin), ale pojawiają się też inne tropy. Niszczenie symboli starego porządku ("Splinters from your mother spine") to znany mechanizm działania każdej wielkiej rewolucji, od francuskiej po kulturalną, ale nawiązanie do odrzucenia rodziny i zastąpienia jej uniwersalną miłością śmierdzi nowoczesną lewica na sto kilometrów. Przywoływana jest karykatura słów Jezusa z Ewangeli i cytowany jest "Emil" Rousseau.

Opowieść zawarta w tekście nie dotyczy żadnego konkretnego momentu w historii, za to przywołane są niby wykluczające się tropy, no bo gdzie Jezus, gdzie Rousseau, a gdzie Mussolini? Ona jest uniwersalna - opisuje ogólny mechanizm działania ideologii, która najpierw obiecuje swoim wyznawcom raj, potem pokazuje im wroga, którego trzeba pokonać, a następnie sprowadza na swoich wyznawców zagładę.

Teraz połączmy wszystkie klocki.

W tych tekstach jest zawarta myśl, że mechanizm działania ideologii jest zawsze taki sam, bez względu na to, jaka jest to ideologia - nieważne, czy to faszyzm, nazizm, religijny fundamentalizm (chrześcijański, muzułmański, wszystko jedno), marksizm, liberalizm. Gdyby uważali inaczej, to tekst byłby o konkretnej ideologii, a nie jest - zawiera pozornie sprzeczne aluzje. Pozornie sprzeczne ideologie - np. konserwatywny nacjonalizm i liberalizm - są rządzone tymi samymi mechanizmami i tak samo działają na ludzi.
Mechanizm składa się z kilku elementów. Potrzebujemy ludzi podatnych na pranie mózgu - słabych, sfrustrowanych - i potrzebujemy idei, która ich zjednoczy. Ta idea musi obiecywać naprawę świata, który jest postrzegany jako zły i godzien wyłącznie odrzucenia, no i musi pokazywać wroga. Tak działa KAŻDA ideologia. No a potem, ponieważ cel jest nieosiągalny, wyznawcy ideologii "zjadają sami siebie". Zagłada jest wpisana w ten mechanizm od początku. Każda rewolucja zje swoje dzieci, każdy totalitaryzm upadnie, ale też kiedyś się odrodzi. Ostatecznie może doprowadzić do zagłady ludzkości. To wszystko podpowiada nam pojęcie palingenezy. Teksty opisują mechanizm, a użycie słowa "palingeneza" w tytule podpowiada, jak ten mechanizm rozumieć. Ideologie stale powracają, wszystkie działają tak samo - tak jak faszyści wierzyli że Imperium Rzymskie i Włochy Mussoliniego to właściwie dwa wcielenia tej samej idei - i wszystkie upadają. Przejście wymaga Sądu Ostatecznego. Sąd Ostateczny kasuje stary świat i zapoczątkuje nowy. Tak samo wyznawcy ideologii osądzają przeszłość i chcą stworzyć nowy świat, a potem sami umierają. Palingeneza obejmuje wszystkich, którzy żyją "w historii", bez wyjątku.

Mechanizm ideologii istnieje od zawsze i manifestuje się w różnych miejscach i epokach. Nie ma końca historii, nie ma postępu - mechanizmy ideologiczne istnieją i będą istnieć tak długo, jak istnieje człowiek, chyba że ludzie, wzorem Erystichona ostatecznie zjedzą się nawzajem.

Ten pogląd stanowczo sprzeciwia się poglądom o istnieniu postępu w dziejach
https://en.wikipedia.org/wiki/Progress#Philosophy" onclick="window.open(this.href);return false;

Wszystko, o czym tu mowa, ogniskuje się w tytule. The Furnaces of Palingenesia - Piece Palingenezy. To jest symbol, metafora. Mechanizm działania ideologii jest przedstawiony pod postacią pieca.
Przy opisie społeczności totalitarnych, gdzie ideologia stapia się w jedno z mentalnością ich członków, używa się często porównań do maszyny, systemu. Człowiek w takim społeczeństwie jest trybikiem maszyny, bezpłciowym, pozbawionym indywidualności elementem kolektywu. Piec hutniczy (furnace) to faktycznie maszyna, ale maszyna szczególna - taka, w której przetapia się metale i tworzy się nowe stopy.
Sednem każdej ideologii jest zniszczenie tego, co stare (spalenie w ogniu) i stworzenie czegoś nowego. Ideologia to piec, który przetapia ludzi. Akt spalenia w piecu (skądinąd dobrze znany z obozów zagłady) symbolizuje śmierć każdego, kto sprzeciwia się nowemu porządkowi. Z kolei akt przetapiania, który także zachodzi w piecu, oznacza tworzenie nowego metalu, którego wcześniej nie było.
Problem polega na tym, że aby stworzyć nowy świat, trzeba stopić metale w ogniu. Każdy, kto wejdzie do pieca, spłonie i każdy, kto da się zniewolić ideologii, ostatecznie zostanie przez nią zabity - przenośnie (zatraci swoją osobowość) lub dosłownie (jeśli sprzeciwi się ideologii w najmniejszym stopniu, zostanie skazany na śmierć lub wtrącony do więzienia).
Obietnica jaką daje piec ideologii nie może zostać spełniona, ale ludzie podatni na wpływy ideologii sami do tego pieca się pchają. I to właśnie oznacza tytuł - ideologie są piecami palingenezy, które są niszczycielską, destrukcyjną siłą, której człowiek nie może pokonać.

I tu dopiero zaczyna robić się naprawdę strasznie.

Zwróćcie uwagę, w jaki sposób zwraca się głos ideologii w tych tekstach. Używa terminologii religijnej, ponieważ mechanizm działania ideologii jest w istocie religijny. Ludzie opętani ideologią są jej wyznawcami, akolitami - tylko uczucia religijne są w stanie rozpalić nasz palingenetyczny piec, bo tylko one są zdolne sprawić, że człowiek może zabić drugiego człowieka w imię idei. Nieważne, że np.
Co więcej, głos jest bezczelny. Obiecuje różne rzeczy i mówi wprost, że kłamie. Niczego nie ukrywa, a jednak wyznawcy za nim idą.
Ideologia może opętać każdego i, jak wynika z tonu tych tekstów, dominuje nad każdym człowiekiem. Jest silniejsza - nie da się wyjść z rozpalonego pieca. Zeruje na ludziach słabych, sfrustrowanych. Nie na głupich - każdy może być sfrustrowany i smutny, niezadowolony ze swojego życia. Tacy ludzie są straceni.

Nie znajdziemy w tych tekstach wiele na temat pochodzenia mechanizmów ideologicznych. Świat, mówią te teksty, sam w sobie "jest bez sensu i bez sprawiedliwości". To znaczy, że nie ma w nim wartości. Jedyne, co istnieje, to nagie fakty. Przyroda, ludzie i rządzące nimi prawa. W przeciwieństwie do poprzednich płyt, nie ma tu metafizyki i jak Drone czy Mistrz piszą, że płyta jest publicystyczna, to mają rację. Ona opisuje zjawiska, ale ich prawie nie wyjaśnia. Są tu wprawdzie pewne tropy, ale tak zwiewne, że ich rozkopywanie to już nie jest interpretacja tylko raczej dalsza refleksja.

Ale może warto spróbować. Tu już trzeba sięgnąć do filozofii i literatury, i znowu pomaga nam pojęcie palingenezy. Skoro mechanizmy ideologii działają uniwersalnie, w każdej epoce i na wszystkich ludzi, i systematycznie powracają ilekroć pojawi się dla nich pożywka, a jednocześnie świat nie ma sensu ani wartości (czyli nie ma w nim niczego transcendentnego, żadnego Boga ani Absolutu) to znaczy, że te mechanizmy mają swoje źródło tylko w człowieku. To człowiek jest twórcą pieca ideologii, ale nie robi tego świadomie. Zauważcie, że wyznawcy uciekają od ideologii, wyrzekają się wiedzy (ignorancja to siła!), ponieważ wiedza ich przeraża. Wiedzą, że sami sobie zgotowali piekło życia w totalitaryzmie i wiedzą, że tylko oni są za to odpowiedzialni. Jednak wyparcie i resentyment ciągle działają - Wyznawcy odrzucają wiedzę, przyjmują ignorancję, i jeszcze zajadlej walczą z wrogiem.

Na potwierdzenie tej tezy sięgnijmy znowu do metafory. Piec Palingenezy. Piec to maszyna, a maszyny tworzą ludzie. Palingenetyczny piec ideologii także jest tworem człowieka.

Opisywane procesy są nieświadome. Ich źródłem jest ludzka psychika i to w niej się to wszystko rozgrywa. Tu trzeba by sięgnąć do Nietzschego, Junga i Spenglera.
Nietzsche w swoich książkach opisuje mechanizmy działania resentymentu i obwinia ludzi sterowanych resentymentem o zniszczenie europejskiej kultury.
https://en.wikipedia.org/wiki/Philosoph ... _Nietzsche" onclick="window.open(this.href);return false;

Jung twierdzi, że w człowieku działają nieświadome procesy psychiczne, które manifestują się pod postacią zachowań, poglądów, twórczości.
https://en.wikipedia.org/wiki/Carl_Jung#Thought" onclick="window.open(this.href);return false;

Spengler twierdzi, że podobnego typu procesy działają w historii i także manifestują się pod postacią określonych zjawisk. Tak twierdził też Hegel i każdy, kto wierzy w istnienie Bożego Planu, który steruje historią, ale w tekstach DsO nie znajdziemy poglądu, że historią steruje Bóg czy jakiś Absolut. W świecie nie ma wartości ani sensu. Procesy, które rządzą historią, są podobne do procesów przyrodniczych. Spengler opisywał rozwój i upadek kultur tak, jakby to były kwiaty, które rozwijają się, kwitną, a potem giną. Bez żadnego sensu. Po prostu tak to już jest urządzone.
https://en.wikipedia.org/wiki/The_Decline_of_the_West" onclick="window.open(this.href);return false;

Czyli, podsumowując, ideologie są przejawami nieświadomych sił, których działania człowiek się wypiera, ale które działają w każdym człowieku. Ludzie są z natury podatni na ich działanie. Żeby piec palingenezy zapłonął, wystarczy dać mu pożywkę. Wystarczy, żeby odpowiednio dużo ludzi było sfrustrowanych i niezadowolonych, a piec zacznie się palić. A gdy zapłonie, zaczyna się jazda. I tak będzie zawsze. Dla ludzi nie ma nadziei, nadzieja jest przecież największym złem - jesteśmy skażeni tym mechanizmem i nie jesteśmy w stanie go pokonać. Ten pogląd jest potwornie przygnębiający i przerażający. To skrajnie negatywna, skrajnie pesymistyczna wizja ludzkiej natury.

Gdyby to było wszystko, to by było wszystko przerażające, ale nie tak znowu bardzo odkrywcze. Problem polega na tym, że to, o czym mowa w tekstach, jest bardzo aktualne i dotyczy tego, co dzieje się teraz. Zwrot konserwatywny na świecie jest faktem. Ideologie wracają. Lewicowcy odrzucają idee konserwatywnej rodziny, konserwatyści odrzucają idee lewicowe rządzące zachodem Europy, nacjonaliści odrzucają wszystkich, którzy się z nimi nie zgadzają, chrześcijanie boją się lewaków i muzułmanów, no i tak dalej, i tak dalej. Ideologie ciągle płoną.

Ktoś powie: no dobra, ale gdzie tam naszym pociesznym nacjonalistom do takich skurwieli jak Hitler. Gdzie naszym pociesznym, lewackim ciotkom do bolszewików?
Skoro mechanizm ideologii jest uniwersalny, to tymi nieszkodliwymi ciotkami i zdebilałą, polską hehe prawicą, i każdą ideologią, jaka się tli w obecnym świecie rządzą te same mechanizmy, , które doprowadziły do Oświęcimia. Nieważne, że one nie wyglądają tak strasznie. Nie muszą. Piece palingenezy mogą rozpalić się także od tak "niewinnych" ideologii jak nasza nowoczesna lewica, która tylko chce, żeby wszyscy się kochali i żeby było tęczowo i fajnie, i żeby wszyscy sie lubali. Piece hutnicze z każdego człowieka zostawią taką samą kupke popiołu. Wystarczy je rozpalić. Co będzie potem - wiadomo. I to jest prognoza DsO na przyszłość. Piece palingenezy już płoną, a skoro tak, to znaczy, że w przyszłości nie czeka nas nic dobrego - wszystkich, którzy weszli do pieca, czeka los Eristythona.. Pożremy się nawzajem i nic się z tym nie da zrobić.

Cała ta wizja jest apokaliptyczna i przerażająca. Jeśli się nie boisz - to moim zdaniem masz problem. Bo czytając te teksty trudno nie postawić sobie pytania: skoro wszędzie wokół palą się piece palingenezy, skoro ideologie działają tak jak działają, to czy JA - czytelnik - też już nie siedzę po uszy w piecu? Może się wydawać że nie, że wprawdzie świat jest chujowy, ale JA jestem ponad tym wszystkim.
Ale uwaga. Ignorancja to siła, a przecież żeby uciec od tego, co sprowadza ideologia, jej wyznawcy starają się zapomnieć. Roztopić w kolektywie. Udawać, że nic złego się nie dzieje.
A ty? Jesteś wolny, wyzwolonym metalowcem, czy może jesteś sterowany jak marionetka przez ideologię, przez coś, co każe ci dzielić świat na my i oni, na dobre i złe?

Re: EGZEGEZA - The Furnaces of Palingenesia i klucz do DsO

: 29-06-2019, 16:14
autor: Lord Gorloj
IV. HERMENEUTYKA

Na najbardziej podstawowym poziomie teksty DsO na The Furnaces of Palingenesia dotyczą ideologii i uniwersalnych mechanizmów ich działania i to zauważa większość słuchaczy. Że Orwell, że totalitaryzmy, że ideologie, że publicystyka i krytyka konserwatyzmów itp.
Ale jeśli myślicie, że to jest koniec i dalej niczego tu nie ma, to jesteście w kurewskim błędzie. To jest wierzchołek imponującej góry lodowej, a pod wodą kryje się potwór, który ma was zjeść. To jest pułapka, zastawiona na słuchaczy. To jest dopiero początek.

Żeby ułatwić zrozumienie wywodów polecam zapoznać się z pojęciem koła hermeneutycznego. Z grubsza chodzi o koncepcję, że żeby coś zrozumieć, trzeba to wcześniej rozumieć. Jeśli Jaś chce w pełni zrozumieć mechanizm działania ciała Kasi, to musi go opisać. Ale kiedy Jaś przeczyta swój opis, wtedy zobaczy, że coś pominął. W opisie działania ciała Kasi powinien się jeszcze znaleźć Jaś, który opisuje działanie ciała Kasi. Więc rozszerza opis i znowu, nie uwzględnia w opisie siebie, który opisuje siebie opisującego działanie ciała Kasi... Ten proces ilustruje ten rysunek:
http://img0.joyreactor.com/pics/comment ... 12478.jpeg" onclick="window.open(this.href);return false;

Proces rozumienia i interpretacji nigdy się nie kończy, bo zawsze trzeba uwzględnić tego, kto próbuje coś zrozumieć i zinterpretować. Dlatego ten tekst mógłby nie mieć końca, ale cicho.

Jak to się ma do tekstów na płycie? Ano, te teksty sugerują jasno, że mechanizmy ideologii są uniwersalne i dotyczą każdego, kto im podlega. Mechanizm dotyczy więc ludzi, ale i samego siebie. Dlaczego? Ponieważ są uniwersalne. A jak uniwersalne, to podlega im każdy byt, który może być świadomy. A ideologia także może być świadoma, może mieć identyczną samowiedzę jak człowiek. Ten pogląd pochodzi z filozofii niemieckiej, od Fichtego, Schellinga i, zwłaszcza, Hegla, i w fachowej literaturze nosi nazwę idealizmu absolutnego.

Teraz uwaga. Większość z was pewnie zada pytanie: co ty pierdolisz, jakim cudem ideologia może być świadoma? Kotek, piesek, człowiek - to tak. Istoty żywe mogą być świadome. Ale ideologie? Ideologie nie są żywe, nie są bytami.
No niestety mogą. Zaraz to wyjaśnimy.

Otóż Hegel, ale też np. Jung i Spengler, a muzycy Deathspell Omega wraz z nimi, uważają, że istnienie duchowe jest ważniejsze niż cielesne. Ostateczną rzeczywistością jest pozbawiony sensu i wartości świat fizyki, opisywany przez mechanikę kwantową. Ale dla każdego człowieka rzeczywistością nie jest świat fizyczny, tylko świat doświadczany przez pryzmat osobowości - to, co nazywamy JA. JA to rzeczywistość każdego z nas. Kiedy pijesz piwo, słuchasz muzyki, czytasz ten tekst - to robi to jakieś JA które doświadcza rzeczywistości.
Psychologowie nazywają to coś psychiką, świadomością, ego, jaźnią...
Jung, Drone i kilku innyh nazywają to duchem.

Ludzie nie boją się śmierci ciała. Jeśli ciało umiera, świadomość znika i o tym nie wie. Ktoś, kto umiera we śnie, to najszczęśliwszy człowiek na świecie, ponieważ nie doświadcza swojej śmierci, nie doświadcza nawet wiedzy o tym, że zaraz umrze.

Ludzie boją się śmierci swojej jaźni, śmierci tożsamości, śmierci tego, co sprawia, że myślą o sobie jako o sobie, a nie o kimś innym. Ta perspektywa napełnia ludzi przerażeniem - to przerażenie opisywali Kierkegaard i egzystencjaliści francuscy, jak Camus i Sartre, a także niemieccy filozofowie Heidegger i Jaspers.

Na razie zostawcie wszystkie nasuwające się wątpliwości, zwłaszcza tę, że świadome ideologie to bzdura, czegoś takiego nie ma. Macie rację, ale to właśnie tu kryje się paradoks i wyjaśnienie tej płyty. Jeszcze do tego wrócę - i czytajcie dalej.

Koło hermeneutyczne powoduje, że w tekstach kryje się potężna pułapka zastawiona na każdego odbiorcę tej płyty.

Teksty opisują rządzące ludźmi mechanizmy ideologiczne tak, jakby one mówiły same do siebie. One nie mają świadomości pierwszoosobowej. Mówią "my", nie "ja", są bezosobową grupą. Każdy akt mówienia o tych mechanizmach oznacza wlanie w nie osobowego ja czytelnika. To już nie mówi grupa, tylko coś,co ma jaźń. O czym można powiedzieć, że jest "ja", że jest "my", że widzi jakieś "wy". Tak mówi głos na płycie. Kiedy czytacie te teksty, one wypełniają waszą świadomość. W waszej świadomości nie ma was - waszego głosu - a jedynie głos ideologii, głos mechanizmu. Hegel mówi, że myślenie i byt to jedno. Jeśli w waszej głowie jest głos, który mówi o sobie ja i opisuje sam siebie jako mechanizm ideologii, to to nie jesteście wy tylko on. Głos uzyskał samoświadomość. Zaczął istnieć naprawdę w świecie fizycznym.

Bezosobowy mechanizm staje się wtedy osobowy i uzyskuje samoświadomość w takim sensie, w jakim heglowski Absolut osiąga samowiedzę. Ideologie uzyskują heglowską samowiedzę, ale w ich naturze leży też to, że muszą umrzeć. Dlaczego? Bo każda świadoma istota umiera - tak już jest zbudowany nasz świat, że śmierć i rozkład dosięgają każdego. Dotyczy to zarówno ludzi, ludzi opanowanych przez ideologię, jak i samych ideologii.

Ponieważ ideologia, jeśli ma świadomość, jest takim samym osobowym bytem jak człowiek, to rządzi się tymi samymi prawami, które opisuje. Słaby, sfrustrowany człowiek, który uzyskuje świadomość swojego położenia, ucieka od tej wiedzy. Resentyment powoduje, że zaczyna nienawidzić tego, czego nie może zdobyć i próbuje to zniszczyć (to, czego pożąda, to jego wróg). Ten mechanizm sprawia, że człowiek w końcu umiera. Przede wszystkim umiera jego osobowe ja, ponieważ roztapia się w kolektywie, tak jak obywatele państw totalitarnych myśleli wyłącznie tym, co mówiła im partia. Myśli partii - Orwell opisuje je jako "nowomowę" - są myślami ludzi, którzy tracą świadomość. W skrajnym przypadku umiera też ciało.

Są dwie możliwości śmierci wskutek opętania przez ideologię. Można się roztopić w kolektywie. Można tez się sprzeciwić ideologii, chcieć z nią walczyć. Człowiek opętany resentymentem, jeżeli nie może zdobyć tego co chce, w końcu zdecyduje, że woli umrzeć niż żyć bez tego, czego pragnie.

Destrukcyjny mechanizm działania ideologii niszczy nie tylko ludzi opanowanych ideologią, ale i same ideologie. Dlaczego? Ponieważ dotyczy każdego samoświadomego bytu. A każda ideologia w końcu uzyskuje samoświadomość. Gdy rewolucja zawiedzie, wówczas ludzie orientują się, że zostali okłamani. Nowy Porządek nie nadejdzie, a jedyne co się udało stworzyć, to zniszczyć dotychczasowy świat, który wprawdzie był dla rewolucjonistów chujowy, ale przynajmniej ktoś pilnował, żeby się kręcił, ktoś nim rządził.

W tym momencie ideologia zaczyna się bronić dokładnie tak samo jak opanowany resentymentem człowiek, który orientuje się, że nienawidząc tego, czego pragnie, nie jest w stanie tego zdobyć, a jego nienawiść zniszczyła obiekt pożądania. Ideologowie, chcąc zrealizować utopię, uniemożliwiają jej powstanie. Wyobraźcie to sobie jak kogoś, kto bardzo chce dostać nowe spodnie, ale go na nie nie stać. Zaczyna nienawidzić. Istnienie spodni powoduje w nim cierpienie, więc niszczy spodnie, żeby nie czuć się źle. Gdy jednak to zrobi, wtedy odkrywa, że zniszczył to, czego pożądał. Wcześniej nie mógł mieć spodni, ale one przynajmniej istniały. Teraz nie ma nawet spodni. Świadomość tego, że zniszczył to, co kochał, sprawia, że albo usiłuje zapomnieć o swojej winie - uciec w ignorancję, udawać, że wszystko gra (nic się nie stało,Polacy, nic się nie stało...) - albo się zabija (woli umrzeć niż istnieć w świecie bez spodni).

Ideologie działają tak samo. Ideologia, która uzyskuje samoświadomość, zaczyna robić wszystko, żeby wyprzeć się świadomości swojej porażki. Dlatego wyznawcy ideologii zaczynają przestrzegać wszystkich jej zaleceń najbardziej jak się da, a ich fanatyzm sięga zenitu. Tworzą totalny system kontroli myśli i światopoglądów, ponieważ panicznie boją się, że inni wyznawcy odkryją, że cały projekt Nowego Porządku nigdy nie zakończy się powodzeniem. Nigdy nie nastanie raj.
To, co powstaje, to potworne, bezosobowe, mechaniczne superpaństwo, które opisywał w swojej książce Orwell. Żeby powstało, musi pojawić się samowiedza. A DsO sugeruje, że nasz świat dotarł właśnie do tego momentu. To, że uświadamiamy sobie mechanizmy działania ideologii, to, że odkrywamy fizyczną prawdę o tym, jak działa świat, to, że zaczynamy rozumieć, że ludzie są sterowani popędami, emocjami, resentymentem, prowadzi do globalnego wzrostu świadomości i, paradoksalnie, do jej wyparcia.

Ludzie nie chcą wiedzieć, jak działa świat, ponieważ prawda niszczy ich złudzenia, że istnieje sprawiedliwość, dobro, życie po śmierci... Dlatego zamykają oczy i uszy.
Najbardziej przerażające jest to, że zdaniem Francuzów sam fakt nagrania The Furnaces of Palingenesia, jak też pojawienie się w XX wieku Junga, Derridy, Spenglera, mechaniki kwantowej i innych teorii tłumaczących prawdziwą naturę świata, jest dowodem na uzyskiwanie samoświadomości przez mechanizmy ideologii.

Następnym krokiem będzie wyparcie. Samoświadoma ideologia postara się zrobić wszystko, żebyśmy uciekli przed wiedzą, a to oznacza powstanie miękkich totalitaryzmów zorientowanych na pełną kontrolę tego, jak ludzie myślą. Jeśli mają rację, to mamy totalnie przejebane. Przepierdolone po całości. Każda próba zrozumienia i wysłowienia tych mechanizmów przybliża nas do katastrofy, a każda ucieczka od nich już jest katastrofą. Oglądajcie "Black Mirror". Tam możecie zobaczyć, do czego prowadzi uzyskanie samoświadomości przez ideologię, która nie chce przyznać przed sobą że istnieje, bo wtedy zginie.

Tak działa mechanizm ideologii zastosowany do samej ideologii.

Ideologia będzie się bronić, ale nie zdoła się uratować. Ideologia umrze, a wszyscy jej wyznawcy umrą razem z nią, ponieważ na poziomie fizycznym nie ma niczego poza biologicznymi ludźmi. Ideologie i znaczenia istnieją tylko w naszych myślach i bez nas umierają. Śmierć ideologii to śmierć ludzkości. I to nas czeka, ale nie śmierć fizyczna. Biologicznie ludzkość będzie pewnie żyła jeszcze przez tysiące lat, bo mechanizmy już ogarnęły,że jeśli ludzie się pozabijają w wojnach światowych, to ideologie nie będą mogły istnieć. Dlatego mechanizmy ideologii dążą do zabicia człowieczeństwa, a obecne ideologie, z każdej strony sceny politycznej, podkopują każdy fundament człowieczeństwa. Bo to człowieczeństwo chce zabić, a nie fizyczne ciała.
Niszczy wartości tradycyjne, rodzinę, miłość, ale też liberalną wiarę w wolność i równość ludzi wobec praw, w sprawiedliwość, chrześcijańską miłość bliźniego i tak dalej.. Robią to subtelnie - wmawiają nam, że tego nie ma. Wszystko po to, żeby człowieczeństwo zniknęło przez brak identyfikacji z samym sobą. Czy jeśli stworzymy świadomy komputer i odrzucimy powłoki biologiczne, to sztuczne inteligencje będą ludźmi? Nie. Nie będą identyfikowały się z człowieczeństwem, a to jest zarówno tryumfem ideologii, jak też ich końcem.
Czy ludzie, którzy nie myślą o tym, że są ludźmi,tylko tkwią w ignorancji i tylko "żrą i żyją" są naprawdę ludźmi? Nie. To tylko pozbawione indywidualności ciała. Ten proces zaniku indywidualności w ludziach już trwa na całym świecie i nie można go zatrzymać.

Ale ideologie to perfidne skurwysyny i działają wszędzie, nawet tutaj. One przemawiają nawet przez Francuzów, którzy próbują nam wytłumaczyć ich działanie, i próbują nas zniszczyć, ponieważ mechanizmy palingenezy są uniwersalne i dotyczą każdego bytu obdarzonego świadomością... także tego tekstu i tekstów na płycie DsO. Bo i one mogą uzyskać samowiedze, jeśli ktoś zada sobie trud ich zrozumienia.

Kiedy czytasz ten tekst i pod jego wpływem uświadamiasz sobie mechanizmy ideologiczne, które tobą sterują (palingeneza, resentyment), to twoja świadomość roztapia się w tym, co czytasz. Ideologia świadomie opowiada siebie samej sobie. Znikasz jako indywidualny człowiek i zostaje tylko puste ciało, sterowane tymi mechanizmami jak kukiełka. NIE MA WYZWOLENIA. Osiągnięcie samowiedzy prowadzi do śmierci, a jej brak jest objawem, że już jest się martwym.

Nie wiem jak wam się wydaje, ale to jest tak kurewsko przerażające, że włosy dęba stają. Autentycznie się pocę gdy o tym pisze. Francuzi wpędzają swoich odbiorców w interpretacyjne błędne koło, do jakiegoś filozoficznego, heglowsko-technologicznego piekła. Odbiorca ich tekstów wskutek interpretowania tekstów zaczyna rozumieć, że świat to kurewsko niefajne miejsce i próbuje od tego uciec. Jeśli w pełni rozumie to, o czym mowa, musi cierpieć. Jeśli nie rozumie, to znaczy że uciekł przed wiedzą i ją wyparł.

W przypadku mechanizmów ideologicznych, wyparcie musi skończyć się śmiercią tożsamości i może nawet fizyczną śmiercią ciała. Gdy zastosujemy te mechanizmy wobec samej płyty, którą analizujemy, wówczas odbiorca albo osiągnie samowiedzę - jak ja wczoraj - i wywoła to w nim potworny egzystencjalny dyskomfort połączony z gigantyczną ekstazą wynikającą z tego, że wreszcie się skumało o co chodzi (dzięki czemu pisanie o tym jest tak bardzo przyjemne), albo uzna, że to wszystko straszne bzdury i będzie udawał, że w tych tekstach nic nie ma.

Coś wam powiem. Stopień subtelności i wyrafinowania w kreacji takiego konceptu jest fenomenalny. To jest tak dopracowane, tak spójne, tak kurewsko, nieludzko wręcz perfidne, że może być dziełem tylko umysłu genialnego. Ludzie, którzy stoją za DsO nie są filozofami. Oni są przede wszystkim nieprawdopodobnie sprawnymi konceptualistami o ogromnym talencie. To artyści z krwi i kości, tacy z absolutnie najwyższej półki. To są goście, którzy w imię sztuki są w stanie wyrzec się wszystkiego, co ten talent mógłby im przynieść. Jestem pewien, że gdyby chcieli, to stworzyliby podobny zespół jak Ghost i tłuc miliony euro. Jestem pewien, że o tym wiedzą i wcale im się to nie podoba. Że na co dzień funkcjonują normalnie, mają domy, rodziny i pracę, i radzą sobie nieźle,bo gdyby sobie nie radzili, to nie nagrywaliby tych płyt. Ale w głębi duszy muszą być chorzy psychicznie. To funkcjonalni schizofrenicy. Nie można robić takich rzeczy jak oni (tworzyć takich konceptów i zajmować się nimi przez tyle lat) i pozostać stabilnym psychicznie. No nie da się. Nie bez powodu w wywiadzie jest wzmianka, że do ogarnięcia tego wszystkiego potrzeba bardzo dużo valium.
Ja, po kilkunastu godzinach, czuję, że zaraz mi odjebie. A jeśli się o czymś takim myśli od 2004 roku? Ja pierdolę, nie chce sobie tego nawet wyobrażać. Jest mi tych ludzi autentycznie żal.

Teraz uwaga. Większość z was pewnie już dawno zadało sobie pytanie: co ty kurwa pierdolisz, jakim cudem ideologia może być świadoma? Kotek, piesek, człowiek - to tak. Istoty żywe mogą być świadome. Ale ideologie? Ideologie nie są żywe, nie są bytami, nie mogą mieć świadomości, nie mogą żyć.

Otóż... mogą. Tu z pomocą przychodzą nam pisma Hegla i przefiltrujmy przez niego DsO. Nie uciekajcie, nie próbujcie czytać na wikipedii co to był za gość. Po prostu czytajcie dalej.

Otóż jeśli weźmiemy człowieka i pokroimy go na kawałki, to znajdziemy tylko kupę tkanek i nic więcej. . Psychika nie istnieje fizycznie. Skoro nie istnieje fizycznie, to każdy byt, który mówi o sobie JA ("ja" robię to i tamto...) także nie istnieje fizycznie. Czyli nie istnieje żadne świadome ja, które może uzyskiwać samoświadomość.

Paradoksalne mechanizmy ideologiczne (mechanizmy palingenezy), o których już była mowa, ciągle działają. Jeśli nieistniejący, psychiczny byt osiągnie samowiedzę to dochodzi do czegoś, co jest sprzeczne z prawami rządzącymi światem. Coś, co nie istnieje, zaczyna istnieć. Skąd jednak wiemy, że istnieje? Ano stąd, że to coś rozumie, bo sposobem istnienia tego czegoś nie jest fizyczność, tylko bycie rozumianym. Gdy zaczynasz rozumieć to, o czym tu piszę, to pojmujesz, że dotyczy to ciebie i zaczynasz osiągać samowiedzę - stajesz się świadomy samego siebie i uświadamiasz sobie, że nie istniejesz. W tej sytuacji są dwie możliwości - albo wypierasz się świadomości i udajesz, że wszystko jest w porządku, a wtedy twoje JA, twoje EGO, twoja narcystyczna świadomość, zaczyna wmawiać wszystkim wokół, że istnieje, albo znikasz.
Prawa logiki głoszą, że albo coś istnieje albo nie. Byt jest a niebytu nie ma (to odkrył Parmenides).

Jeśli więc w świecie pojawi się coś, co zachowuje się jakby było świadome, ale nie ma podstawy fizycznej i biologicznej, to musi zniknąć zanim złamie prawa fizyki. Tak samo jak para wirtualnych fotonów pojawia się i natychmiast znika zanim złamie prawa fizyki,które zabraniają powstawania rzeczy z niczego. Efekt powstawania cząstek wirtualnych, powstawania bytu z niebytu, to nie jest mój wymysł. To zjawisko dobrze opisane naukowo i eksperymentalnie, znane jako efekt Casimira. Poczytajcie w wikipedii.

Co się dzieje dalej? Już wiemy co, bo mechanizmy ideologiczne podlegają samym sobie. Gdy ideologia osiągnie samowiedzę, wtedy znika albo zabija samą siebie. Potem powstaje po raz kolejny, i kolejny, i kolejny, bez końca. Nie ma końca palingenezy. Jeśli jedna ideologia, np. nazistowska, wyginęła (bo musiała), to w końcu pojawi się inna. Koło hermeneutyczne kręci się cały czas. Te opisy można wprowadzić na kolejny poziom i możemy interpretować dalej. Co się wtedy stanie?

Sama lektura tekstów DsO w jakimś sensie powołuje do życia ideologie. Powołuje do istnienia samoświadomy byt, który nie ma prawa istnieć. Dlatego moment osiągnięcia samowiedzy oznacza śmierć.
Jeśli twierdzicie, że tylko ludzie mogą być świadomi, a teksty płyt blackmetalowych nie, to macie rację. Duch nie jest bytem, duch jest czymś, co powstaje w momencie, gdy w fizycznym świecie pojawia się samoświadomość. A gdy tylko samoświadomość powstaje, wtedy - z samej swojej natury - przestaje istnieć i umiera.

To jest paradoks. Ideologie jednocześnie istnieją jako samoświadome, złowrogie pasożyty, które żerują na ludzkiej psychice, a jednocześnie w ogóle ich nie ma. Każdy akt interpretacji powoduje, że dochodzi do osiągnięcia samowiedzy i do śmierci tego, co samowiedzę uzyskało.

Co możemy zrobić dalej? Możemy dalej interpretować, ale zobaczycie, że będziemy kręcić się w kółko. To szybko może doprowadzić do całkowitego przepalenia styków - od myślenia o takich rzeczach można oszaleć i ja nie żartuję. W takim razie możemy też dać sobie spokój, bo o czym nie da się mówić,o tym trzeba milczeć, jak stwierdził Wittgenstein, i zając się czymś innym

Czytacie dalej? Super. Ja, pasożyt, jestem z was dumny.

Więc kręcimy się w kółko jak chomiki. Hegel nazywał ten mechanizm uzyskiwania i zanikania samowiedzy dialektyką - to właśnie jest słynna triada "teza-antyteza-synteza". Tylko dla Hegla ten proces miał cel, natomiast Francuzi uważają, że jest inaczej.

Gdyby mnie ktoś spytał, czym "naprawdę" są te mechanizmy ideologiczne, to powiedziałbym że są nieświadomymi procesami psychicznymi. Częścią ludzkiego umysłu. Dialektyka heglowska istnieje w formie siły psychicznej (jungowskiego archetypu), która jest częścią ludzkiej natury i dąży do unicestwienia samej siebie. To pasożyt, który istnieje dzięki temu, że ktoś go rozumie. Akt rozumienia powołuje pasożyta do życia i go zabija. Gdy czytasz ten tekst, pasożyt jest w tobie. Twoje ja, które rozumie to,o czym tu mowa, przestaje być tobą i staje się ideologią. Złowrogim Głosem, który mówi w tekstach na The Furnaces of Palingenesia. Akt rozumienia powołuje pasożyta do życia, a on istnieje tak długo, jak zastanawiasz się nad tymi sprawami. W momencie, gdy uświadamiasz sobie, że pasożyt przemawia przez ciebie i jedyne na czym mu zależy, to żebyś w kółko opowiadał sam sobie o co w tych tekstach chodzi, wtedy trzeba przestać. Trzeba przestać o tym mówić, ponieważ jeśli dasz się opanować temu pasożytowi, wtedy w końcu zwariujesz - twoje ja zniknie zastąpione przez schizofreniczną narrację, która opowiada siebie samą sobie.

A przerwanie cyklu palingenezy jest trudne - bo osiągnięcie świadomości jest przyjemne. Samoświadomość jest ekstazą, człowiek który rozumie, cieszy się z tego. I chce, żeby ten stan trwał dalej. Dlatego nie może przestać. Dlatego jeśli któryś z was, tak jak ja, zacznie myśleć o tym za dużo, zalecam zając się czymś innym. Ja np. będę zaraz uciekał w ignorancję i sprzątał kocią kuwetę.

Dobra, a teraz przejdźmy szybko do muzyki.

Nie da się powiedzieć, że dzieło Deathspell Omega to muzyka i uzupełniające je teksty, albo odwrotnie. To jest całościowy koncept, bardzo trudny, bardzo złożony i niewyobrażalnie wręcz perfidny. To jest rodzaj wirusa umysłu, który infekuje osoby, które interesują się nim za bardzo. Chcecie dowodu? Proszę bardzo. Ja ciągle do was mówię, a wy ciągle czytacie! A dopóki to robicie, dopóty pasożyt istnieje i ma samowiedzę. Choroba rozprzestrzenia się.

Cały projekt Deathspell Omega jest obliczony na szerzenie wirusa. Pasożyt (rodzaj choroby psychicznej, ale to jest raczej wada produkcyjna tkwiąca w duszy, żeby użyć terminologii religijnej) używa muzyków, żeby stworzyli coś, co powoła go do życia. Używa metod, które wywołają w odbiorcy strach. Black metalowa muzyka jest instynktownie odczuwana jako przerażająca - wiecie, blasty, gitary. Dysonanse, dziwna rytmika, kontrasty itp. są uznawane za nieprzyjemne. Słuchanie tej muzyki, czytanie tych tekstów i oglądanie obrazków ma stymulować proces uzyskiwania samowiedzy przez żyjącego w ludziach pasożyta, który rozpoznaje w tej muzyce samego siebie. To też tłumaczy, dlaczego oni nie mówią tych rzeczy, co ja wam je tłumacze, wprost. Bo nie można o tym mówić, to trzeba rozumieć, a żeby zrozumieć, trzeba włożyć w akt rozumienia wysiłek.
Gdyby dało się szerzyć wirusa prostszymi metodami, to oni by to robili. Ale się nie da. Bo rozumienie wymaga też emocji i to bardzo silnych. Potrzebny jest silny strach, dyskomfort, poczucie uczestnictwa w czymś specjalnym, elitarnym, potrzebna jest ekstaza wynikająca ze zrozumienia o co chodzi... bez tego wirus się nie rozprzestrzeni.

Co więcej, każda warstwa Deathspell Omega ma być atrakcyjna. Dlatego każdy element każdej płyty, w tym także The Furnaces of Palingenesia, jest dopracowany do perfekcji. Każdy człowiek, który jest zdolny zrozumieć tę muzykę i dać wpędzić się do heglowskiego piekła, musi znaleźć w tych płytach coś dla siebie. Nie każdy da się złapać w to gówno, bo nie każdy jest zdolny zrozumieć o co tu chodzi. Osoby podatne na infekcję są jednak na tyle specyficzne, że przemawia do nich to, co dopracowane. Przemawia do nich black metal i przemawia do nich muzyka złożona, trudna, połamana, zdehumanizowana... Dlatego DsO biorą formę od Gorguts. Dlatego też swój koncept opierają na filozofii, na Heglu, na Jungu... bo takie rzeczy są atrakcyjne dla ludzi, którzy są w stanie zrozumieć DsO i dać się złapać w pułapkę.

Widzicie że to się ciągle kręci, że znowu wracamy do koła hermeneutycznego? Że pasożyt ciągle stara się kontynuować swoje istnienie w tym tekście i w waszych głowach, kiedy czytacie moje wypociny? On "chce", żebym to robił dalej. Żebym szukał wyjaśnień dla każdego aspektu działalności DsO, bo tylko tak mogę zostać przez niego unicestwiony jako indywidualne ja. Gdy wam to tłumaczę, a wy to czytacie - nie ma mnie ani was. Jest tylko to kurewstwo :D Im więcej wie o sobie, tym bardziej istnieje.
Dlatego już zaraz koniec.

Ostatnia płyta jest inna od poprzednich. Podrzucają tropy, podpowiadają jak interpretować, udzielają wywiadu. Wszystko po to, żeby odbiorca łatwiej zrozumiał i łatwiej dał się opętać wirusowi, pasożytowi. A kiedy odbiorca to zrobi - doświadczy tej płyty i zrozumie, że dał się zrobić w balona, że dał się oszukać czemuś co nie istnieje, wtedy zrozumie, że tak samo działają prawdziwe ideologie, takie jak nazizm, konserwatyzm, liberalizm, marksizm kulturowy i wiele innych.

To spowoduje wzrost samowiedzy - uodporni słuchacza na te ideologie i sprawi, że one w nim umrą. Ale... tak, tak, macie rację :D to kółko kręci się w kółko!

A wiecie dlaczego mechanizm palingenezy kręci się w kółko? Bo samoświadoma ideologia to coś, czego nie ma. Jeśli czegoś już nie ma, to nie może przestać istnieć, a skoro nie może przestać istnieć, to musi istnieć... Paradoksalny proces osiągania i zanikania samowiedzy trwa w nieskończoność bez żadnego sensu i celu.




Teraz odpowiem na najważniejsze pytanie.

Czy to jest black metal?

Kurwa - TAK, TAK, TAK!

Wypuszczenie tak skurwysyńskiego, przebiegłego potwora na świat to akt niesłychanej złośliwości i kurewstwa, bycia opętanym przez demona, ale też akt niewyobrażalnego geniuszu, bo wymyślenie czegoś takiego to jest naprawdę najwyższa szkoła jazdy, coś, do czego zdolne są tylko wybitni artyści, którzy... sami muszą być opętani przez pasożyta :D Muszą być obłąkani - tylko chorobą psychiczną można wytłumaczyć, że ktoś poświęca kilkanaście lat na tak żmudną robotę, jak konstruowanie płyt Deathspell Omega (które są muzycznie niebywale wymagające do stworzenia; gdyby nie były, nie zdołałyby nikogo porwać w takim stopniu, w jakim chcą tego jej twórcy) i to tylko po to, żeby w imię sztuki zastawić taką perfidną pułapkę, która może doprowadzić do obłędu... nikogo. Ale może. I gdyby to zrobiła, to byłoby to w pełni zgodne z opisywanymi mechanizmami działania ideologii i samoświadomego, rozumiejącego pasożyta duszy.

Dlatego teraz naprawdę kończę i idę srać, bo mi się styki palą.
Mam nadzieję, że każdy,kto dotarł do tego punktu, rozumie (hehehe), dlaczego dalsze kontynuowanie tego tekstu jest niebezpieczne. Takimi rzeczami naprawdę można sobie zrobić krzywdę, mówię poważnie. Coś takiego może się skończyć schizofrenią :D

Z całym szacunkiem, ale moim zdaniem żaden inny istniejący projekt blackmetalowy nie jest w stanie zrobić czegoś takiego - opętać KAŻDEGO ODBIORCĘ BEZ WZGLĘDU NA POZIOM, to, z czym przystępuje do interpretacji. To jest dzieło, które na każdym etapie kompetencji kulturowych można zinterpretować zgodnie z intencjami twórców. W przypadku klasycznego norewskiego black metalu mogą się tym przejąć tylko nastolatki (i na przykład kogoś zabić). W tym wypadku pułapka jest zastawiona na każdego. Na dzieciaki, które nie rozumieją DsO, ale słuchają, bo muzyka do nich trafia, na "dojrzałych słuchaczy" i zblazowanych metalowców, a nawet na ludzi takich jak ja, którzy w klasycznym black metalu widzą nic, tylko prymitywny bunt i nie umieją się nim przejąć. Deathspell Omega natomiast robi coś innego. Sprawia, że każdy potencjalnie może ich potraktować poważnie i zwariować, zabić się, zrobić komuś krzywdę - w jakiś sposób odrzucić zdrowy rozsądek. Każdy - i nastolatek, i doktor filozofii.



Here is the pit, here is your pit! Its name is SILENCE…

Re: EGZEGEZA - The Furnaces of Palingenesia i klucz do DsO

: 29-06-2019, 16:15
autor: Lord Gorloj
Na koniec wracam do pytań postawionych na początku.

Na pytania Nasuma odpowiadam następująco:
1. Czy te teksty są głębokie?
No weź zdefiniuj "głębię".
Jak na standardy blackmetalowe to to jest samo dno Rowu Mariańskiego, serio - zresztą weź sobie porównaj z jakimś innym bm i zastanów się, kto ma bardziej przemyślane teksty. Na pewno pobudzają do myślenia, a to zawsze jest znak, że mamy do czynienia z czymś wartościowym, bez względu na to, czy to bm, czy coś innego.
Cały koncept jest niesamowicie rozbudowany - w stopniu nieporównywalnym z żadnym albumem blackmetalowym czy rockowym w ogóle. To jest twór artystyczny porównywalny z najlepszymi mistrzami postmodernizmu - z Davidem Lynchem czy Umberto Eco. Myślę, że dośc napisałem żeby wykazać, że ten koncept jest bardzo rozległy, wielowarstwowy i poddający się interpretacji. To ostatnie jest ważne - ten zestaw klocków można układać bardzo, bardzo długo i ciągle da rade ułożyć coś nowego.

A co właściwie myślę o samych tekstach jako takich? No zawierają inteligentną, bardzo spójną i naprawdę przerażającą wizję rzeczywistości, która nie jest głupia, tylko jest solidnie poparta różnymi celnymi obserwacjami. Czy mają rację - to moim zdaniem temat na osobną dyskusję, bo jest tu mnóstwo kontrowersyjnych tez. Ale to świadczy, że kryje sie w nich jakaś wartość.


2. Czy mogą istnieć bez muzyki?
Tak, ale z z muzyką stają się większą całością. Muzyka je dopełnia - ilustruje - a zarazem broni się jako samodzielna całośc.
Co do wartości literackiej tekstów, to myślę, że są dobre. Są przemyślane, inteligentne i zawierają ciekawą, spójną i piekielnie zmyślnną wizję rzeczywistości. Są ewidentnie o czymś i są przynajmniej w niektórych miejscach ładnie napisane. Na pewno mogą istnieć samodzielnie jako rodzaj literackiej wykładni konceptu filozoficznego, który aż się prosi o rozwinięcie w formie czegoś dłuższego. Są szorstkie, suche i brzydkie, ale niepozbawione pewnego uroku. Ktokolwiek je napisał, ma talent do fajnych metafor i generowania specyficznego, kategorycznego tonu pełnego mocy, wewnętrznej siły, ale
Więc, żeby odpowiedzieć jasno: mogą istnieć bez muzyki, chociaż jako teksty czysto literackie są tak bardzo podporządkowane treści, że ich walory estetyczne czasem się zatracają. Ale to nie estetyka jest ich celem. Celem jest black metal!

3. Czy są intrygujące niezależnie od muzyki, ale stanowią tylko jej uzupełnienie?
Nie. To znaczy myślę, że tutaj to muzyka ilustruje teksty, a nie teksty uzupełniają muzykę - zresztą w DsO zawsze tak było, tyle tylko, że ta muzyka broni się świetnie sama i można jej słuchać bez tekstów. Tak jak było wyżej.
Jest tak:
Podstawoowy poziom to koncept. On jest najważniejszy. Teksty są uuzupełnieniem konceptu. Muzyka jest uzupełnieniem tekstów. Nie trzeba znać tekstów, żeby jej słuchać, ale nie da się też jej w pełni zrozumieć bez tekstów i konceptu. Czy muzyka jest dobra? TAK. Chociaż czysto muuzycznie moja ulubiona Deathspell Omega to Paracletus.


Nastrój tej muzyki koresponduje z treścią i razem tworzą większą całość, chociaż to zależy od słuchacza czy mu to poprawi odbiór. Nie wiem jak wy, ale ja, mając jakieś wyobrażenie o tym, o czym to jest, inaczej odbieram tę muzykę. To, co brzmi jak kwantowe połamańce, zamienia się - w kontekście tekstów - w wyjątkowo ponurą, przerażającą muzykę, Soundtrack do końca świata niemalże. Więc dla mnie teksty wzbogacają odbiór muzyki. Wam nie muszą.

Re: EGZEGEZA - The Furnaces of Palingenesia i klucz do DsO

: 29-06-2019, 16:43
autor: bartwa
ok, pozdro

Re: EGZEGEZA - The Furnaces of Palingenesia i klucz do DsO

: 29-06-2019, 16:49
autor: Triceratops
kluczowe pytanie: gdzie jest byrgh?

Re: EGZEGEZA - The Furnaces of Palingenesia i klucz do DsO

: 29-06-2019, 16:51
autor: bartwa
Triceratops pisze:kluczowe pytanie: gdzie jest byrgh?
a co, jest psychiatrą?

Re: EGZEGEZA - The Furnaces of Palingenesia i klucz do DsO

: 29-06-2019, 16:51
autor: Nasum
Lord Gorloj pisze:II. TEKSTY

Przechodzimy do lektury. Poniższe treści to raczej notatki z lektury, a nie żadne objawione prawdy. Polecam zerknąć sobie do tekstów z płyty, ponieważ nie zamierzam ich cytować w całości. Najlepiej by było, żeby każdy, kto wątpi, najpierw przeczytał sobie tekst, potem moje uwagi, potem jeszcze raz przeczytał tekst DsO, a na koniec zastanowił się, czy to, co u mnie przeczytał, ma sens, ale podejrzewam, że tego to nie będzie się chciało nawet największym hardkorom.
.

Nie mów hop. Na razie przeczytałem część drugą, i pierwsze co mi się podoba, to właśnie taka łopatologiczna wykładnia. Ale JA CHCĘ sam także je sobie zinterpretować, więc nie licz, że tym postem mnie zbyjesz. Motorem napędowym do stworzenia tego wykładu był mój post, jeśli mnie przekonasz, ok, ale z drugiej strony jako niewierny Tomasz sam muszę tego dotknąć, zobaczyć, posmakować. Tak więc, poczekaj jeszcze momencik.

Re: EGZEGEZA - The Furnaces of Palingenesia i klucz do DsO

: 29-06-2019, 17:06
autor: valmir
Potwierdza się moje pierwotne, bardzo sugestywne odczucie (jeszcze bez znajomości tekstów, konceptu), że utwór Ad Arma! do spółki z obrazem to jedna z bardziej przerażających rzeczy jaką wyplul black metal czy muzyka ekstremalna jako taka

Re: EGZEGEZA - The Furnaces of Palingenesia i klucz do DsO

: 29-06-2019, 17:12
autor: Sturm
Lord Gorloj pisze:
6. 1523
Tutaj Głos sentymentalnie przypomina sobie rok 1523 i jakiegoś "Elect" - że wtedy nastąpiło coś wspaniałego, a więc zapewne doszło do zrealizowania zamysłu Głosu. Póki co nie mam pomysłu, o kogo i o co tu dokładnie chodzi. Internety sugerują, że chodzi o papieskie konklawe, ale nie mam czasu ani siły, żeby się w to wkopywać. W każdym razie ominięcie tego tekstu nie powinno drastycznie zmienić sensu pozostałych..
Akurat ten temat został wyjaśniony w wywiadzie, chodzi o kręgi wczesnej radykalnej reformacji (które z drugiej strony były emanacją tak starego jak chrześcijaństwo antyinstytucjonalnego, apokaliptycznego buntu określanego przez Erica Voegelina jako gnostycki) zgrupowane wokół Thomasa Müntzera.

https://zapodaj.net/8205fa83fa853.jpg.html" onclick="window.open(this.href);return false;

(Coś się nie chce wyświetlać po wstawieniu jako obrazek, trzeba kliknąć).

Re: EGZEGEZA - The Furnaces of Palingenesia i klucz do DsO

: 29-06-2019, 17:16
autor: WaszJudasz
Znów jestem usatysfakcjonowany. Szacun dla włożonej pracy i metodyczności.

Aha, w kwestii
Lord Gorloj pisze:Głos obiecuje ludziom resentymentu, że da im "wolność za wolność".
to czy tam nie jest jednak raczej "wolnosc od wolnosci", Fromm znaczy?

Re: EGZEGEZA - The Furnaces of Palingenesia i klucz do DsO

: 29-06-2019, 17:34
autor: Drone
WaszJudasz pisze:Znów jestem usatysfakcjonowany. Szacun dla włożonej pracy i metodyczności.

Aha, w kwestii
Lord Gorloj pisze:Głos obiecuje ludziom resentymentu, że da im "wolność za wolność".
to czy tam nie jest jednak raczej "wolnosc od wolnosci", Fromm znaczy?
Tak, to chodzi o "freedom from freedom". Wolność rozumiana jako świadomość poruszania się w świecie, w którym nie ma ABSOLUTNYCH wartości i stałego systemu aksjologicznego (kamiennych tablic), jest wielkim brzemieniem, wiąże się z dyskomfortem i trudem podejmowania codziennych, małych decyzji, błędów, skazywania się na brak nadziei pozytywnego rozwiązania. Oddanie się w pełni w ręce systemu wartości czy wierzeń, zwalnia z tego i daje upragnioną, oczywiście chwilową, ulgę. Fromm o tym pisał w "Ucieczce od wolności", choć jako remedium proponował coś na kształt dobrodusznego komunizmu pod przewodnictwem rady inteligencików - typowe dla środowisk intelektualnych Zachodu, głównie w latach 60. Sprawę zbadali prawidłowo egzystencjaliści francuscy, proponując nadawanie sensów w świecie bez sensu (choćby Camus czy Sartre) jako lekarstwo na udrękę.

Re: EGZEGEZA - The Furnaces of Palingenesia i klucz do DsO

: 29-06-2019, 17:50
autor: Nasum
Lord Gorloj pisze:
Nastrój tej muzyki koresponduje z treścią i razem tworzą większą całość, chociaż to zależy od słuchacza czy mu to poprawi odbiór. Nie wiem jak wy, ale ja, mając jakieś wyobrażenie o tym, o czym to jest, inaczej odbieram tę muzykę. To, co brzmi jak kwantowe połamańce, zamienia się - w kontekście tekstów - w wyjątkowo ponurą, przerażającą muzykę, Soundtrack do końca świata niemalże. Więc dla mnie teksty wzbogacają odbiór muzyki. Wam nie muszą.

To też sobie zapamiętam. Ty także, bo zrobimy test, coś podobnego jak kiedyś zrobił Drone z jazzem. Daj mi kilka chwil na zastanowienie się, jak Ci odpowiedzieć.

Re: EGZEGEZA - The Furnaces of Palingenesia i klucz do DsO

: 29-06-2019, 17:58
autor: Lord Gorloj
Drone pisze:
WaszJudasz pisze:Znów jestem usatysfakcjonowany. Szacun dla włożonej pracy i metodyczności.

Aha, w kwestii
Lord Gorloj pisze:Głos obiecuje ludziom resentymentu, że da im "wolność za wolność".
to czy tam nie jest jednak raczej "wolnosc od wolnosci", Fromm znaczy?
Tak, to chodzi o "freedom from freedom".
Ech, no i tak kończy się czytanie takich rzeczy na szybko o trzeciej w nocy. Przeczytałem "freeddom for freedom".

Reszta później, bo jestem strasznie zmęczony po objawieniu. Ekstaza wyczerpuje siły witalne.
Nasum pisze:Daj mi kilka chwil na zastanowienie się, jak Ci odpowiedzieć.
Nie musisz się spieszyć. Jak dla mnie to najlepiej by było jakbyś sobie to przetrawił przez kilka dni, o ile masz na to czas i ochotę. Możesz odpisać i za tydzień.

Re: EGZEGEZA - The Furnaces of Palingenesia i klucz do DsO

: 29-06-2019, 18:17
autor: Nasum
Sturm pisze:
Lord Gorloj pisze:
6. 1523
Tutaj Głos sentymentalnie przypomina sobie rok 1523 i jakiegoś "Elect" - że wtedy nastąpiło coś wspaniałego, a więc zapewne doszło do zrealizowania zamysłu Głosu. Póki co nie mam pomysłu, o kogo i o co tu dokładnie chodzi. Internety sugerują, że chodzi o papieskie konklawe, ale nie mam czasu ani siły, żeby się w to wkopywać. W każdym razie ominięcie tego tekstu nie powinno drastycznie zmienić sensu pozostałych..
Akurat ten temat został wyjaśniony w wywiadzie, chodzi o kręgi wczesnej radykalnej reformacji (które z drugiej strony były emanacją tak starego jak chrześcijaństwo antyinstytucjonalnego, apokaliptycznego buntu określanego przez Erica Voegelina jako gnostycki) zgrupowane wokół Thomasa Müntzera.

https://zapodaj.net/8205fa83fa853.jpg.html" onclick="window.open(this.href);return false;

(Coś się nie chce wyświetlać po wstawieniu jako obrazek, trzeba kliknąć).

W 1523 roku wyświęcono na papieża Gulio de Medici, który przybrał imię Klemensa VII, który nie zapisał się na kartach historii jakoś szczególnie dobrze.

Wybór Klemensa VII okazał się pechowy dla papiestwa. Poprzez jego ingerencję w konflikt pomiędzy cesarzem Karolem V a królem francuskim, Franciszkiem I o panowanie nad Włochami, chciał oficjalnie działać na rzecz pokoju pomiędzy władcami chrześcijańskimi by stawić czoło tureckiemu zagrożeniu ( ale także by zabezpieczyć Państwo Kościelne ). Poprzez taką politykę doszło do osławionego Sacco di Roma, złupieniu Rzymu, ale także doszło do szerzenia się reformacji, schizmy kościoła Anglikańskiego, i nie podjął żadnych istotnych wysiłków reformatorskich, które były potrzebne ówczesnemu kościołowi.

Tak więc zamysłem głosu był wybór takiego a nie innego papieża, który swoimi działaniami stworzył niejako wzmiankowanego Thomasa Munzera. Tak przynajmniej wydaje mi się po wstępnej lekturze interpretacji tych tekstów, no ale chuja się tam znam ;-)

Re: EGZEGEZA - The Furnaces of Palingenesia i klucz do DsO

: 29-06-2019, 18:37
autor: Lord Gorloj
Dawaj, dawaj, to może być ciekawy trop. Ja słabo znam historię tego okresu, niestety, a na wyrywaniu przypadkowych kęsów z wikipedii nie wiadomo co można uzyskać.

Re: EGZEGEZA - The Furnaces of Palingenesia i klucz do DsO

: 29-06-2019, 18:43
autor: Nasum
Lord Gorloj pisze:


Każdy tekst można interpretować na różne sposoby. Niektóre nadają się do tego lepiej, a inne gorzej. Niektórzy ludzie są w to lepsi, a inni gorsi. Mistrzowie potrafią wyciągać takie rzeczy z tekstów, że po lekturze ich interpretacji nawet autorowi trudno uwierzyć, że mogło mu chodzić o coś całkiem innego. I nie można mówić, że tych treści w tekście nie ma. Są. Przecież zostały ułożone i oparte na tym i tylko tym tekście.

[...]

No a jeśli czytamy Kubusia Puchatka i twierdzimy, że to patriarchalna krytyka społeczeństwa późnego Średniowiecza we wschodniej Mandżurii, odnosząca się do obecnego konfliktu Iranu z USA, to to jest zła interpretacja, bo nie ma w Kubusiu Puchatku niczego, co ją potwierdza. Chyba że jesteśmy którymś z tych gości, którzy uważają, że klocki można łączyć za pomocą gumy do żucia. Wtedy możliwe jest wszystko, a najczęściej wychodzą z tego potworne brednie.

.
Tutaj troszeczkę się przypierdolę. Piszesz w zdaniu wcześniejszym, że czasem nawet autorzy są zdziwieni sposobem, w jaki został zinterpretowany ich utwór. Robią wielkie oczy, że ktoś mógł tak a nie inaczej odebrać słowa których użyli, bo jak sam mówisz, te treści tam są. Są obecne, po porstu ktoś poskładał je tak a nie inaczej, wyszło coś innego niż autor miał na myśli, ale interpretator potrafi to jakoś obronić i udowodnić.

Zaraz potem jednak mówisz o złej interpretacji, przywołując jako przykład Kubusia Puchatka, który równie dobrze może być krytyką literacką wskazującą na błędy popełnione przez powstańców Filipińskich szerzących równość Papuasów i piegowatych Samoańczyków. To oczywiście brednie nie mające sensu, ale dlaczego jako przykład dobrej interpretacji podałeś jaskrawy "Folwark zwierzęcy"? A może właśnie w Kubusiu Puchatku też są takie właśnie treści, a ich po prostu nie zauważasz? Odpierdolmy się jednak już od Kubusia Puchatka, który jest tylko płytką rozrywką, ale taki "Mały książę" już był rozbierany na części pierwsze i każdy widział w nim co innego. Jedni zauważali głębię przekazu, inni nie, twierdząc, że to tylko grafomański bełkot.

Tak samo może być z tekstami DsO. Przeczytałem Twoją interpretację, i owszem, zauważam, że skoro doprowadziły do takich rozważań, to na pewno sa dobrze, ciekawie napisane. Mają jakiś sens. Teraz chodzi tylko o to, czy nie przypisujemy im zbyt dużo znaczeń, czy nie robimy tego, że autorzy zrobią wielkie oczy i spytają się samych siebie, czy aby na pewno o to im chodziło.

Proponowałbym zatem abyś podrzucił mi pierwszy z brzegu tekst - chętnie przeczytam i porównam ze swoimi przemyśleniami. Jeśli będą podobne, znaczyłoby, że obydwoje przeczytaliśmy trochę o totalitaryzmach w XX wieku i jesteśmy zgodni, że "Folwark zwierzęcy " opisuje mechanizm powstawania jednego z nich. Potem możemy się kłócić czy chodzi o komunizm, faszyzm, czy o coś zgoła innego.

Jeśli piszę zawile i za chuja nie wiesz o co mi chodzi, to nie rzucaj we mnie kamieniami. Nie mam doświadczenia w formułowaniu swoich myśli w filozoficznych dysputach.

Re: EGZEGEZA - The Furnaces of Palingenesia i klucz do DsO

: 29-06-2019, 19:10
autor: Lord Gorloj
Nasum pisze:Teraz chodzi tylko o to, czy nie przypisujemy im zbyt dużo znaczeń, czy nie robimy tego, że autorzy zrobią wielkie oczy i spytają się samych siebie, czy aby na pewno o to im chodziło. .
Cholera, mam teraz mało czasu bo zaraz cisnę na koncert Ministry.

W każdym razie, miałem nadzieję że z tych wywodów wynika jasno, że interpretacja (czyli sens utworu) powstaje na styku odbiorcy i twórcy. Autor daje klocki, a odbiorca coś układa. Jeśli układa interpretację, która ma sens, chociaż autorowi nie przyszło do głowy, że można tak czytać jego tekst, to nie szkodzi. Ten sens znajduje się w tekście, nawet jeśli autor go tam nie włożył - sens tam jest, ponieważ dało się go z niego wydobyć i rzetelnie uzasadnić. Intencja autora nie ma tu tak dużego znaczenia, chociaż nie jest tak, że jest całkiem bez znaczenia. Interpretacje nie mogą być całkiem dowolne.
Wiem, że ten pogląd jest trochę wbrew zdrowemu rozsądkowi i temu, co się uczy w szkole na polskim, ale wydaje mi się, że to nie jest bardzo kontrowersyjne.
Problem jest wtedy, kiedy interpretacja nie daje się uzasadnić tym, co znajduje się w tekście. Powyższe wywody są, moim zdaniem uzasadnione tekstami DsO. Mam nadzieję.

Czy jest na forum ktoś kto skończył jakąś filologię, choćby i polską, i mógłby się ustosunkować?