Tentacult
: 25-03-2025, 14:10
O Tentacult można pisać rozwlekle i powtarzać puste frazesy o progresywności w death metalu, kosmosie i innej psychodelii. Mnie się tego zwyczajnie robić nie chce, więc krócej, ale za to konkretniej.
Zespół zadebiutował w 2023 roku ciekawym pełniakiem pod tytułem "Lacerating Pattern". Dobre i rozbudowane kompozycje, riffy nie efektowne, ale efektywne, jeżeli to określenie ma jakiś sens. Granie nieco poszukujące, ale ewidentnie zbudowane na fundamentach Timeghoula czy nieco thrash/deathowej motoryce (i takimż wokalu) tam, gdzie nie ma kombinacji z melodią, lekko oniryczną atmosferą i innymi przyjemnymi zmiękczaczami. Mimo jednolitej atmosfery płyty, to nie ma nudy - ładnie pomieszane tempa, bardziej zadziorne zagrywki i urozmaicenia jak chociażby blackujący riff w "Obsidian Blade".
Natomiast druga płyta, "Untamed Revulsion" kręci się u mnie regularnie od ubiegłego tygodnia i zdecydowanie mi robi, nawet mocniej od bardzo dobrego debiutu. Z jednej strony motoryka jeszcze bardziej zahaczająca o thrash/death, z drugiej więcej tej, choć miałem o tym nie pisać, psychodelii, a w kwestii melodii i pewnej chwytliwości czuję ewidentnie The Chasm. Masa fajne, słuchać, nie marudzić.
Zespół zadebiutował w 2023 roku ciekawym pełniakiem pod tytułem "Lacerating Pattern". Dobre i rozbudowane kompozycje, riffy nie efektowne, ale efektywne, jeżeli to określenie ma jakiś sens. Granie nieco poszukujące, ale ewidentnie zbudowane na fundamentach Timeghoula czy nieco thrash/deathowej motoryce (i takimż wokalu) tam, gdzie nie ma kombinacji z melodią, lekko oniryczną atmosferą i innymi przyjemnymi zmiękczaczami. Mimo jednolitej atmosfery płyty, to nie ma nudy - ładnie pomieszane tempa, bardziej zadziorne zagrywki i urozmaicenia jak chociażby blackujący riff w "Obsidian Blade".
Natomiast druga płyta, "Untamed Revulsion" kręci się u mnie regularnie od ubiegłego tygodnia i zdecydowanie mi robi, nawet mocniej od bardzo dobrego debiutu. Z jednej strony motoryka jeszcze bardziej zahaczająca o thrash/death, z drugiej więcej tej, choć miałem o tym nie pisać, psychodelii, a w kwestii melodii i pewnej chwytliwości czuję ewidentnie The Chasm. Masa fajne, słuchać, nie marudzić.