No proszę, kolejna sonda i kolejna niespodzianka: jak dotąd żaden głos spośród 26 oddanych nie poszedł na debiut! 
[quote][i]Wysłane przez Maria Konopnicka[/i]
Zaglosowalem na "Under The Sign Of The Black Mark" bo to album doskonaly, mysle ze najbardziej inspirujacy dla calej drugiej fali black metalu (z calym szacunkiem dla Celtic Frost).[/quote]
Na pewno dwa pierwsze mu pod tym względem nie ustępują.
[quote][i]Wysłane przez Maria Konopnicka[/i]
Przyznam tez, ze lubie Requiem i Octagon. Sa to plyty dosc nierowne, ale znalezc mozna na nich klika genialnych kawalkow.[/quote]
Mi się nie udało. 

[quote][i]Wysłane przez Maria Konopnicka[/i]
"Blood On Ice" to niezly album, ze swoistym patetycznym klimatem - ale jakos czesto do niego nie wracam.[/quote]
Dla mnie tego albumu nie ma. Zaraz po premierze go posłuchałem, strasznie mnie wynudził, a dziś zupełnie nie pamiętam jego zawartości.
[quote][i]Wysłane przez Maria Konopnicka[/i]
"Destroyer Of Worlds" to zdecydowanie najwieksze gowno jakie popelnili. Nordlandy to plyty niezle, ale jakos przy nich ziewam.[/quote]
Tych albumów w ogóle nie znam.
Dla mnie absolutnym numerem 1 jest "The Return". To jedna z kilku najlepszych płyt w historii szwedzkiego metalu. Taki rozpierdol dwadzieścia lat temu musiał robić kolosalne wrażenie. Na mnie robi nawet dzisiaj. "Total Destruction" już na samym wstępie urywa łeb. "Born For Burning" jak już wspomniano rządzi! Ten kawałek niszczy klimatem efektywniej niż całe "Under The Sign..." (z wyjątkiem "Enter The Eternal Fire", który jest na pewno w TOP 5 zespołu). "Bestial Lust", "Possessed" przytłaczają piekielnie duszną atmosferą, ale można o nich zapomnieć kiedy zaczyna się "The Rite Of Darkness/Reap Of Evil". Cuda panie się tam wyprawiają, prawdziwe cuda! Druga część "Reap Of Evil" zbudowana jest z najlepszych riffów w historii zespołu. Równie wysoko oceniam partie gitar otwierające "Sadist" - cóż za moc! Wcześniej mamy jeszcze autobiograficzny 

 "Son Of The Damned" i na koniec chyba najbardziej przebojowy z całej stawki utwór tytułowy. Koniec nadchodzi zbyt szybko...
Pozostałych reprezentantów "Złowieszczej Szóstki" cenię niewiele mniej. Zwłaszcza debiut daje radę.
"Requiem" i "Octagon" to wypadki przy pracy, o poźniejszych już pisałem.