Re: FURIA
: 24-02-2021, 21:37
Gość miał swoją bajkę, nie moją, ale na pewno zasługuje na szacunek.
Death and Black Metal Magazine
https://www.masterful-magazine.com/forum/
https://www.masterful-magazine.com/forum/viewtopic.php?f=13&t=7708
To już wiem w czym problem, nie po drodze mi było z gustem i egzaltowanym stylem Tomka Beksińskiego.moonfire pisze: ↑24-02-2021, 21:28Powiem tak. Jestem miejscami dość krytyczny wobec gustu Beksińskiego, ale gość był totalną osobowością. W latach 80. i 90. słuchałem sporo radia, już za gówniarza. Telewizji prawie nie oglądałem, zresztą w podstawówce rodzice filmy oglądali sami, tłumacząc, że to dla dorosłych. Trochę się buntowałem, ale dzięki temu miałem więcej czasu na słuchanie radia. I powiem tak, lubiłem słuchać różnych rzeczy (może poza metalem, którego do II klasy liceum nie trawiłem), punków, nowych fal, progresów, gotyków, niu romantików, znałem też nazwiska prezenterów. Ale żadne z nich nie robiło na mnie żadnego wrażenia. Żadne poza Beksińskim. Audycje prowadzone przez niego po prostu chłonąłem i wkurwiony byłem, gdy czasem poleciało co innego. To był Ktoś. Wiem, że mówię teraz z egzaltacją, ale potrafiłem odliczać dni do kolejnej soboty, aby posłuchać Romantyków Muzyki Rockowej w Trójce. I chuj mnie obchodzi, że puszczał Love Like Blood. Zresztą, mam kilka ich płyt na półce i w odróżnieniu od profesorów od gustu i ludzi, którym w dupach się poprzewracało od czytania wypocin kolesi, co to znają się na muzyce i jebią tych, którzy słuchają nie tego, co trzeba (casus Noise, Gazety Magnetofonowej, kleryków czy Brumu), słucham tego, co lubię i nie uważam, abym miał się czegokolwiek wstydzić. Niech się wstydzi ten, co kradnie 70 baniek na wybory albo arcybiszkop Dziwisz. Dzięki Beksińskiemu miałem ponagrywane na kasety dyskografie Depeche Mode i The Cure, poznałem Sisters of Mercy, FOTN czy inne rzeczy. A Lacrimosa? Nie lubię, ale dzisiaj patrzę już o wiele przychylniej niż 10 lat temu. Może dlatego, że słyszałem w życiu o wiele bardziej srogie gówna niż oni.
A ja mam na odwrót, bo słuchać muzyki uczyłem się na nowej fali i gotyku czy new romantic, a metal był stosunkowo późno. Dopiero na początku II klasy liceum zacząłem słuchać Iron Maiden, a potem już poszło. Dość krótko miałem okres słuchania tylko metalu - jakoś w trzeciej klasie. Potem pojawił się grunge, jakieś punki, sporo tak zwanych klimatów. W klasie maturalnej odkrywałem Black Sabbath i zebrałem wszystko na kasetach. Po maturze wzięło mnie na Rush. Jakoś w międzyczasie na Dead Can Dance i Cocteau Twins. Z The Cure i DM przeprosiłem się na początku studiów, bo w pewnym momencie zarzuciłem ich słuchanie.Medard pisze: ↑24-02-2021, 22:51
To już wiem w czym problem, nie po drodze mi było z gustem i egzaltowanym stylem Tomka Beksińskiego.
Ja odwrotnie, gdzieś do 24 roku życia nie lubiłem depeszów, większości nowej fali, cold wave, prawie całego gotyku itp. W podstawówce poznałem The Cure, Sisters of Mercy, Killing Joke, The Cash uwielbiałem i właściwie mi starczało punk rockowe i energiczne, a czasami mroczne oblicze angielskich lat 80. Bo gdzieś od siódmej klasy podstawówki słuchałem thrash, death, techniczny death, deathdooom, trochę doom, sporo grunge, niektóre płyty groove np. Chaos A.D., hardrock i progrock z lat 70 plus Marillion, różne cross overy typu Fnm czy pierwszą Ratm i dziwactwa typu Primus, Morphine czy Kobong.
Dopiero później zacząłem przychylniej zerkać na klimaty joy division, sirrah czy sadness. Wskoczyło na listę zjawisko dead can dance i zmieniło się moje postrzeganie tematu.
Wcześniej miało być głównie szybko, najlepiej ciężko i do przodu, albo zgniatać jak początki my dying bride czy paradise lost. A z klimatów to był Tiamat do Wildhoney i cały Type o negative.
Tu nie ma o czym gadać. Dzisiaj można posłuchać jedynie państwowych stacji, bo w komercyjnych pracują niedorozwoje, które siedemdziesięcioletnim babkom mówią na ty i kaleczą polszczyznę. Widły i piec.bartwa pisze:No i słynne - słuchamy - jak dla mnie (a byłem wtedy gnojem) to on był za sztywny, ale w takim angielskim stylu (w końcu Monthy Python). Dzis pewnie bym go uwielbiał, szczególnie na tle obecnej pierdolonej radiowej totalnej miernoty.
No juz wiadomo w czym problem, po prostu nie czailes i nie czaisz tego co robil Beksinski w tamtych czasach ale zmarnowales sporo tekstu zeby sie wypowiedziec, ze wlasciwie to sluchales Kobonga. Kogo wtedy obchodzil egzaltowany ton? Ilczylo sie, ze koles wrzucal muzyke, a ze mial fisia na punkcie tlumaczen, to przy okazji opowiadal o tekstach, rozbieranie tekstow z Fugazi do dzisiaj sie pamieta, ale to byl dodatek.Medard pisze: ↑24-02-2021, 22:51To już wiem w czym problem, nie po drodze mi było z gustem i egzaltowanym stylem Tomka Beksińskiego.moonfire pisze: ↑24-02-2021, 21:28Powiem tak. Jestem miejscami dość krytyczny wobec gustu Beksińskiego, ale gość był totalną osobowością. W latach 80. i 90. słuchałem sporo radia, już za gówniarza. Telewizji prawie nie oglądałem, zresztą w podstawówce rodzice filmy oglądali sami, tłumacząc, że to dla dorosłych. Trochę się buntowałem, ale dzięki temu miałem więcej czasu na słuchanie radia. I powiem tak, lubiłem słuchać różnych rzeczy (może poza metalem, którego do II klasy liceum nie trawiłem), punków, nowych fal, progresów, gotyków, niu romantików, znałem też nazwiska prezenterów. Ale żadne z nich nie robiło na mnie żadnego wrażenia. Żadne poza Beksińskim. Audycje prowadzone przez niego po prostu chłonąłem i wkurwiony byłem, gdy czasem poleciało co innego. To był Ktoś. Wiem, że mówię teraz z egzaltacją, ale potrafiłem odliczać dni do kolejnej soboty, aby posłuchać Romantyków Muzyki Rockowej w Trójce. I chuj mnie obchodzi, że puszczał Love Like Blood. Zresztą, mam kilka ich płyt na półce i w odróżnieniu od profesorów od gustu i ludzi, którym w dupach się poprzewracało od czytania wypocin kolesi, co to znają się na muzyce i jebią tych, którzy słuchają nie tego, co trzeba (casus Noise, Gazety Magnetofonowej, kleryków czy Brumu), słucham tego, co lubię i nie uważam, abym miał się czegokolwiek wstydzić. Niech się wstydzi ten, co kradnie 70 baniek na wybory albo arcybiszkop Dziwisz. Dzięki Beksińskiemu miałem ponagrywane na kasety dyskografie Depeche Mode i The Cure, poznałem Sisters of Mercy, FOTN czy inne rzeczy. A Lacrimosa? Nie lubię, ale dzisiaj patrzę już o wiele przychylniej niż 10 lat temu. Może dlatego, że słyszałem w życiu o wiele bardziej srogie gówna niż oni.
Ja odwrotnie, gdzieś do 24 roku życia nie lubiłem depeszów, większości nowej fali, cold wave, prawie całego gotyku itp. W podstawówce poznałem The Cure, Sisters of Mercy, Killing Joke, The Cash uwielbiałem i właściwie mi starczało punk rockowe i energiczne, a czasami mroczne oblicze angielskich lat 80. Bo gdzieś od siódmej klasy podstawówki słuchałem thrash, death, techniczny death, deathdooom, trochę doom, sporo grunge, niektóre płyty groove np. Chaos A.D., hardrock i progrock z lat 70 plus Marillion, różne cross overy typu Fnm czy pierwszą Ratm i dziwactwa typu Primus, Morphine czy Kobong.
Dopiero później zacząłem przychylniej zerkać na klimaty joy division, sirrah czy sadness. Wskoczyło na listę zjawisko dead can dance i zmieniło się moje postrzeganie tematu.
Wcześniej miało być głównie szybko, najlepiej ciężko i do przodu, albo zgniatać jak początki my dying bride czy paradise lost. A z klimatów to był Tiamat do Wildhoney i cały Type o negative.
Policzyłem, 75% mojego posta jest o BeksińskimTriceratops pisze: ↑26-02-2021, 08:57My o Beksinskim, ty o sobie. Powiedz jeszcze czy lubisz pomidrorowa, bo to bardzo wazne. I sandaly nosic.
Doceniam wkład w dobrostan narodu, ale chyba nie przyjmujesz do wiadomości, że zakres tematyczny tego co robił może kogoś mało interesować , a styl bycia nie odpowiadać.Triceratops pisze: ↑26-02-2021, 09:03W ogole nie rozumiesz tego co tu wielokrotnie napisano. Koles wrzucal muzyke, ktorej nie szlo nigdzie dostac, byl muzycznym oknem na swiat, dawal nagrywac z radia cale plyty, wrzucal rzadkie single, ktore w ogole wtedy byly ultra ciezkie do dostania a ty pierdoilisz, ze nie sluchales coldwave, nie lubiles egzaltowanego stylu bycia i sluchales Kobonga. No widac miales tyle stacji radiowych do wyboru albo starego pracujacego w ambasadzie, ze mogles przebierac w muzyce jak chciales. Co z ta zupa pomidorowa i sandalami, to wazne, ok
Triceratops pisze: ↑26-02-2021, 09:28Rozumiem jak najbardziej, tylko zastanawia mnie po chuj to czerstwe pierdolenie, ze liczy sie stary Beksinski a nie mlody jak cie to w ogole nie interesowalo i zwyczajnie nie ogarniasz tego czasu i klimatu? Mnie nie obchodzi wiele gatunkow, i nie trace nawet czasu zeby sie tam wypowiadac, ze mnie to nie interesuje,
Inna sprawa, ze jak mi ktos opowiada, ze bedac nastoletnim pacholeciem wkurwial go egzaltowany glos starszego pana, to widze, ze ktos nawija mi tu gruby makaron na uszy. Mnie Kaczkowski ze swoimi manierami zaczal troche smieszyc dopiero dziesiatki lat pozniej, ale uzmyslowiem sobie, ze przeciez on zawsze taki byl, tylko wtedy sie na to nie zwracalo uwagi, bo sie czekalo az skonczy pierdolic zeby wcisnac przycisk REC. A tutaj kurwa tacy wrazliwcy byli. Nie bylo muzyki, nie bylo niczego ale nie bede sluchal, bo mnie egzaltacja drazni w wieku nastu lat. Pocieszne.
Pamiętam z trójki jedynie marillion, jeszcze ich jakiś drugi kawałek z singla był często, a potem dopiero ac/dc na liście u niedźwieckiego, ale to już było pòźno jakiś 89 rok i wtedy coś kumałem, że jest rock czy metal.Triceratops pisze: ↑26-02-2021, 09:59Medi, ty po prostu jestes wyjatkowy. Przebijasz trockiego, ktoremu ojciec puszczal jazz i kolesi z Gondolinu licytujacych sie kto wczesniej zaczal sluchac muzyki. Paru zeszlo do 6- 7 lat, w tym Atreju, ale ty juz w kolysce Marillion sluchales w przerwach miedzy ssaniem cyca i wkurwiala cie nadmierna egzaltacja. Kurwa co ja tu robie, skonczyly mi sie krzyzowki, trza leciec po nowe
Medard, ale powiedz tak szczerze. Skoro nic nie pamiętasz z okresu , gdy Beksa napierał twardo z Marillion, to w jakim celu w ogóle drążysz temat i podejmujesz dyskusję? Zapytam wprost. Chcesz zaimponować Tricepsowi, że w 1993 byłeś w jakimś sklepie z dużą ilością kaset? Dobrze się kurwa czujesz dzisiaj?Medard pisze: ↑26-02-2021, 10:10Pamiętam z trójki jedynie marillion, jeszcze jakiś drugi kawałek z singla był często, a potem dopiero ac/dc na liście u niedźwieckiego, ale to już było pòźno jakiś 89 rok i coś kumałem, że jest rock.Triceratops pisze: ↑26-02-2021, 09:59Medi, ty po prostu jestes wyjatkowy. Przebijasz trockiego, ktoremu ojciec puszczal jazz i kolesi z Gondolinu licytujacych sie kto wczesniej zaczal sluchac muzyki. Paru zeszlo do 6- 7 lat, w tym Atreju, ale ty juz w kolysce Marillion sluchales w przerwach miedzy ssaniem cyca i wkurwiala cie nadmierna egzaltacja. Kurwa co ja tu robie, skonczyly mi sie krzyzowki, trza leciec po nowe
Skoro nic nie pamiętasz z dzieciństwa to nic z tym nie zrobię, mogę mieć tylko nadzieję, że nie było jakieś traumatyczne.
(:Triceratops pisze: ↑26-02-2021, 10:25Ja sobie cos przypominam, ze jak bylem w brzuchu u mamy, to przez dziure w pepku ogladalem koncert Bitelsow w telewizji. Liczy sie?