Złote Wary Masterfula
Moderatorzy: Nasum, Heretyk, Sybir, Gore_Obsessed
- Riven
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 16717
- Rejestracja: 27-05-2004, 11:15
- Lokalizacja: behind the crooked cross
- Kontakt:
Re: Złote Wary Masterfula 2006
Posluchaj sobie debiutu na dobrych glosnikach w dobrej jakosci, a nie z jakiegos youtube. To jedna z najlepiej wyprodukowanych plyt jakie znam. Jest ogien, klarownosc brzmienia i zajebista dynamika. Zreszta ta plyta jest klase wyzej niz cokolwiek co wydal Spliknot (a pare piosenek maja fajnych rzecz jasna).
Na kolejnych albumach mieli swietne momenty, ale dysproporcja jakosciowa miedzy debiutem a reszta jest wg mnie kolosalna. Mogliby nic innego juz pozniej nie wydawac, no moze ew. te plyte z coverami.
Na kolejnych albumach mieli swietne momenty, ale dysproporcja jakosciowa miedzy debiutem a reszta jest wg mnie kolosalna. Mogliby nic innego juz pozniej nie wydawac, no moze ew. te plyte z coverami.
this is a land of wolves now
-
- rozkręca się
- Posty: 63
- Rejestracja: 22-07-2011, 12:20
Re: Złote Wary Masterfula 2006
Złote wary masterfula, wraz z samo nominacją i odbiorem statuetki w jednym poście. Nie wiadomo tylko, czy w kategorii jaja, czy debilizmy.Headcrab pisze:Posłuchałem paru numerów RATM na youtube. Dupy nie urywa, do Slipknota ani Korna to startu nie ma.
Re: Złote Wary Masterfula 2006
Fakt. Headcrab za bardzo podkreślił różnicę. Ja całe wyżej wymienione towarzystwo, trzymam tam gdzie niemal wszystkie kapele nad którymi pałował się swego czasu Piotr Metz.Rambo8wTelewizji pisze:Złote wary masterfula, wraz z samo nominacją i odbiorem statuetki w jednym poście. Nie wiadomo tylko, czy w kategorii jaja, czy debilizmy.Headcrab pisze:Posłuchałem paru numerów RATM na youtube. Dupy nie urywa, do Slipknota ani Korna to startu nie ma.
- hcpig
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 9940
- Rejestracja: 06-07-2008, 13:23
Re: Złote Wary Masterfula 2006
O właśnie sobie uświadomiłem że wolę GA od Nirvany, chyba się nawet wpisałem w odpowiednim temacie. :)longinus696 pisze:ale wszyscy dobrze wiemy jaka jest różnica między Guano Apes a Nirvaną
Yare Yare Daze
- ultravox
- zahartowany metalizator
- Posty: 5081
- Rejestracja: 31-08-2006, 23:09
Re: Złote Wary Masterfula 2006
Jedynka RATM jest zajebista. Bardzo też lubię zespół One Day As A Lion, w którym udziela się ich wokalista-komuch ;)Riven pisze:Posluchaj sobie debiutu na dobrych glosnikach w dobrej jakosci, a nie z jakiegos youtube. To jedna z najlepiej wyprodukowanych plyt jakie znam. Jest ogien, klarownosc brzmienia i zajebista dynamika. Zreszta ta plyta jest klase wyzej niz cokolwiek co wydal Spliknot (a pare piosenek maja fajnych rzecz jasna).
Na kolejnych albumach mieli swietne momenty, ale dysproporcja jakosciowa miedzy debiutem a reszta jest wg mnie kolosalna. Mogliby nic innego juz pozniej nie wydawac, no moze ew. te plyte z coverami.
" onclick="window.open(this.href);return false;
Jest to moc.
-
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 9055
- Rejestracja: 03-12-2007, 14:06
- Lokalizacja: beskidy
Re: Złote Wary Masterfula 2006
o kurwahcpig pisze:O właśnie sobie uświadomiłem że wolę GA od Nirvany, chyba się nawet wpisałem w odpowiednim temacie. :)longinus696 pisze:ale wszyscy dobrze wiemy jaka jest różnica między Guano Apes a Nirvaną
- Riven
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 16717
- Rejestracja: 27-05-2004, 11:15
- Lokalizacja: behind the crooked cross
- Kontakt:
- Drone
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 9917
- Rejestracja: 11-06-2012, 15:28
Re: Złote Wary Masterfula 2006
Kolega Sineater ma rację - LED ZEPPELIN stało się dla ówczesnych punkowców synonimem jakiegoś muzycznego establishmentu, którym się brzydzą. Joe Strummer z THE CLASH powiedział na przykład, że jak patrzy na okładki płyt LED ZEPPELIN, to chce mu się rzygać. Oczywiście, to było kompletne nieporozumienie - z dzisiejszej perspektywy widać, że żaden z zespołów punkowych nie zbliżył się choćby na trochę do klasy LED ZEPPELIN.longinus696 pisze:Pink Floyd to owszem jebano równo, ale o krytyce Led Zeppelin nigdy nie słyszałem. Poza tym trzeba by być głuchym jak pień, żeby doszukać się nudy w Zeppelinach. Ja rozumiem, że komuś może nie pasować ich formuła grania, ale oskarżać ich o bufonadę, nudę i skostnienie? Chyba są gdzieś granice absurdu, nie?Sineater pisze:A z analogicznym zdaniem na temat bez wątpienia swego czasu odciskających wyraźne piętno na muzyce i w ogóle kulturze popularnej, zespołów takich jak Poison, Ratt, Guns'n'roses, Boney M też się trzeba kryć? Za synonim wsi nie można też uważać Modern Talking z jakichś "obiektywnych powodów"?
O ile dobrze pamiętam Led Zeppelin było swego czasu jakimś negatywnym punktem odniesienia dla brytyjskich zespołów punkowych, były jakieś slogany o nich na koszulkach i muzycy dość nieźle po nich jechali, właśnie traktując jako synonim bufonady, skostnienia i nudy.
Przegrana jest na wyciągnięcie ręki.
- longinus696
- zahartowany metalizator
- Posty: 3644
- Rejestracja: 20-02-2005, 01:19
- Lokalizacja: Łódź
Re: Złote Wary Masterfula 2006
Jeśli tak było, to jest to dla mnie zrozumiałe jako walka nowego pokolenia o to, by przeforsować swoją własną estetykę i to, co Joe Strummer ma pełne prawo otwarcie powiedzieć jako twórca, nie mieści się w żaden sposób w wypowiedzi krytyka muzycznego, czy dziennikarza, czy jak tam chcecie pisanie o muzyce nazywać. Krytyk musi uznać pewną stałą bazę dzieł wartościowych z punktu widzenia historycznego - owszem, można potem negocjować ich status - jedne wynosić na piedestał, inne odrobinę strącać, ale wszystko w granicach rozsądku. Nie da się nagle z Led Zeppelin zrobić szmaty do podłogi, a z R.A.T.M. żenady.Drone pisze:Kolega Sineater ma rację - LED ZEPPELIN stało się dla ówczesnych punkowców synonimem jakiegoś muzycznego establishmentu, którym się brzydzą. Joe Strummer z THE CLASH powiedział na przykład, że jak patrzy na okładki płyt LED ZEPPELIN, to chce mu się rzygać.
A widzisz, aż tak daleko bym nie szedł. Punk to inna estetyka, prezentuje inne wartości, mówi innym językiem. Nie wiem, czy jakiejś płyty The Clash nie postawiłbym obok Zeppelinów. Musiałbym się poważnie zastanowić. Znałem ludzi, dla których to szalenie ważny zespół w życiu.Drone pisze:Oczywiście, to było kompletne nieporozumienie - z dzisiejszej perspektywy widać, że żaden z zespołów punkowych nie zbliżył się choćby na trochę do klasy LED ZEPPELIN.
The imagination is a muscle. It has to be exercised. Luis Bunuel
http://musicamok.pl/" onclick="window.open(this.href);return false;
http://musicamok.pl/" onclick="window.open(this.href);return false;
- Drone
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 9917
- Rejestracja: 11-06-2012, 15:28
Re: Złote Wary Masterfula 2006
Tak, wg mnie to była po prostu walka o pozycję na ówczesnej scenie - trzeba było w jakiś sposób zdetronizować starych bogów. Ale nie tędy droga. Bogów się nie da obalić młodzieńczymi deklaracjami. Dobrze, że wypłynął temat R.A.T.M. - jest to przykład zespołu, który połączył punkowy attitude z muzycznym kunsztem rocka lat 60 i 70. Dla mnie - pod względem czysto muzycznym - R.A.T.M. to są czystej wody spadkobiercy po LED ZEPPELIN. Co ciekawe, najmniej jeszcze tego słychać na słynnym debiucie, a najwięcej na dwójce i trójce.longinus696 pisze:Jeśli tak było, to jest to dla mnie zrozumiałe jako walka nowego pokolenia o to, by przeforsować swoją własną estetykę i to, co Joe Strummer ma pełne prawo otwarcie powiedzieć jako twórca, nie mieści się w żaden sposób w wypowiedzi krytyka muzycznego, czy dziennikarza, czy jak tam chcecie pisanie o muzyce nazywać. Krytyk musi uznać pewną stałą bazę dzieł wartościowych z punktu widzenia historycznego - owszem, można potem negocjować ich status - jedne wynosić na piedestał, inne odrobinę strącać, ale wszystko w granicach rozsądku. Nie da się nagle z Led Zeppelin zrobić szmaty do podłogi, a z R.A.T.M. żenady.Drone pisze:Kolega Sineater ma rację - LED ZEPPELIN stało się dla ówczesnych punkowców synonimem jakiegoś muzycznego establishmentu, którym się brzydzą. Joe Strummer z THE CLASH powiedział na przykład, że jak patrzy na okładki płyt LED ZEPPELIN, to chce mu się rzygać.
Ja tu nie mam wątpliwości. Rock lat 60 i 70 dla mnie osobiście jest o wiele ważniejszy niż rewolucja punkowa drugiej połowy lat 70. Doceniam punk za to, że pod względem muzycznym uprościł w pewnym momencie to, co stało się zbyt skomplikowane i pokazał, jak skupić energię w jednym punkcie zamiast rozpraszać ją w obrębie rozmemłanych dwudziestominutowych kompozycji. Pod względem ideologicznym natomiast punk zdążył zbankrutować kilka razy od momentu narodzin i nie ma dziś w zasadzie żadnych argumentów na jego obronę.longinus696 pisze:A widzisz, aż tak daleko bym nie szedł. Punk to inna estetyka, prezentuje inne wartości, mówi innym językiem. Nie wiem, czy jakiejś płyty The Clash nie postawiłbym obok Zeppelinów. Musiałbym się poważnie zastanowić. Znałem ludzi, dla których to szalenie ważny zespół w życiu.Drone pisze:Oczywiście, to było kompletne nieporozumienie - z dzisiejszej perspektywy widać, że żaden z zespołów punkowych nie zbliżył się choćby na trochę do klasy LED ZEPPELIN.
Przegrana jest na wyciągnięcie ręki.
- Triceratops
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 17414
- Rejestracja: 25-05-2006, 20:33
- Lokalizacja: Impossible Debility
Re: Złote Wary Masterfula 2006
Ja bym postawil, bo to szalenie wazny zespol w moim zyciu i jakbym mial wybor Clash czy Led Zep to pewnie bym sie nawet nie zawahal.longinus696 pisze:A widzisz, aż tak daleko bym nie szedł. Punk to inna estetyka, prezentuje inne wartości, mówi innym językiem. Nie wiem, czy jakiejś płyty The Clash nie postawiłbym obok Zeppelinów. Musiałbym się poważnie zastanowić. Znałem ludzi, dla których to szalenie ważny zespół w życiu.
woodpecker from space
Re: Złote Wary Masterfula 2006
Potrafisz to tak jednoznacznie stwierdzić? Jesteś o tym przekonany? Weźmy na przykład taki Voivod...Sam nie wiem.Drone pisze:Ja tu nie mam wątpliwości. Rock lat 60 i 70 dla mnie osobiście jest o wiele ważniejszy niż rewolucja punkowa drugiej połowy lat 70.
- Drone
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 9917
- Rejestracja: 11-06-2012, 15:28
Re: Złote Wary Masterfula 2006
Potrafię. VOIVOD z estetyki punkowej wziął to typowe punkowe pierdolnięcie. Cała reszta na czele z gitarowymi wygibasami Piggy'ego to już rock lat 60 i 70 pełną gębą.
Przegrana jest na wyciągnięcie ręki.
Re: Złote Wary Masterfula 2006
Cała reszta? No dobrze, jedźmy po kolei. Jest Snake, który szczególnie w pierwszej fazie miał bardzo punk rockowe podejście do wokali. Jest szalony Blacky, który operuje jednak głównie w tej "brudnej" estetyce. O perkusji nie wspomnę, bo to klasyczny punkowy zestaw. Na przykładzie VOIVOD nie mogę jednoznacznie stwierdzić, co jest dla mnie ważniejsze, choć zasadniczo mój charakter bliższy jest punk rockowemu szaleństwu w stanie wskazującym i z rozjebaną mordą, niż statecznemu rockmanowi w okularach, z obowiązkowym zestawem winyli pod pachą.
- longinus696
- zahartowany metalizator
- Posty: 3644
- Rejestracja: 20-02-2005, 01:19
- Lokalizacja: Łódź
Re: Złote Wary Masterfula 2006
Ja wiem? Oczywiście, Led Zeppelin, to jakiś punkt odniesienia dla R.A.T.M., na jedynce są nawet wyraziste cytaty z Zeppów, ale moim zdaniem więcej zawdzięczają punkowej energii z uwagi na rytm oraz rebeliancką naturę tekstów. Natomiast z rocka lat 70-tych, to może nawet więcej wzięli od jakichś kapel p-funkowych, albo psychodelicznego-soulu - ta muzyka jest taka gorąca, funkowa. No i oczywiście bezpośrednie wpływy Red Hotów słychać, którzy zaczęli przed nimi uprawiać taką muzykę, tylko w inny sposób.Drone pisze:Tak, wg mnie to była po prostu walka o pozycję na ówczesnej scenie - trzeba było w jakiś sposób zdetronizować starych bogów. Ale nie tędy droga. Bogów się nie da obalić młodzieńczymi deklaracjami. Dobrze, że wypłynął temat R.A.T.M. - jest to przykład zespołu, który połączył punkowy attitude z muzycznym kunsztem rocka lat 60 i 70. Dla mnie - pod względem czysto muzycznym - R.A.T.M. to są czystej wody spadkobiercy po LED ZEPPELIN. Co ciekawe, najmniej jeszcze tego słychać na słynnym debiucie, a najwięcej na dwójce i trójce.longinus696 pisze:Jeśli tak było, to jest to dla mnie zrozumiałe jako walka nowego pokolenia o to, by przeforsować swoją własną estetykę i to, co Joe Strummer ma pełne prawo otwarcie powiedzieć jako twórca, nie mieści się w żaden sposób w wypowiedzi krytyka muzycznego, czy dziennikarza, czy jak tam chcecie pisanie o muzyce nazywać. Krytyk musi uznać pewną stałą bazę dzieł wartościowych z punktu widzenia historycznego - owszem, można potem negocjować ich status - jedne wynosić na piedestał, inne odrobinę strącać, ale wszystko w granicach rozsądku. Nie da się nagle z Led Zeppelin zrobić szmaty do podłogi, a z R.A.T.M. żenady.Drone pisze: Kolega Sineater ma rację - LED ZEPPELIN stało się dla ówczesnych punkowców synonimem jakiegoś muzycznego establishmentu, którym się brzydzą. Joe Strummer z THE CLASH powiedział na przykład, że jak patrzy na okładki płyt LED ZEPPELIN, to chce mu się rzygać.
A dla mnie ta opozycja wcale nie jest taka oczywista. Rock lat 60 i 70, to również The Velvet Undeground, The Stooges, New York Dolls, MC5 a także Patti Smith - rzeczy wybitne, które zapowiedziały punk i do niego prowadziły - w prostej linii. Widzę to jako przenikające się, a innym razem dopełniające się światy, nawet tam, gdzie są w opozycji.Drone pisze:Ja tu nie mam wątpliwości. Rock lat 60 i 70 dla mnie osobiście jest o wiele ważniejszy niż rewolucja punkowa drugiej połowy lat 70. Doceniam punk za to, że pod względem muzycznym uprościł w pewnym momencie to, co stało się zbyt skomplikowane i pokazał, jak skupić energię w jednym punkcie zamiast rozpraszać ją w obrębie rozmemłanych dwudziestominutowych kompozycji. Pod względem ideologicznym natomiast punk zdążył zbankrutować kilka razy od momentu narodzin i nie ma dziś w zasadzie żadnych argumentów na jego obronę.longinus696 pisze:A widzisz, aż tak daleko bym nie szedł. Punk to inna estetyka, prezentuje inne wartości, mówi innym językiem. Nie wiem, czy jakiejś płyty The Clash nie postawiłbym obok Zeppelinów. Musiałbym się poważnie zastanowić. Znałem ludzi, dla których to szalenie ważny zespół w życiu.Drone pisze:Oczywiście, to było kompletne nieporozumienie - z dzisiejszej perspektywy widać, że żaden z zespołów punkowych nie zbliżył się choćby na trochę do klasy LED ZEPPELIN.
Punk jest równie ważny, bo skanalizował energię i okazał się podatny na rozwój w wielu kierunkach - eksperymentatorstwo post-punku / nowej fali / no-wave, droga w stronę grania etnicznego, w stronę taneczną, w stronę industrialu, crossoveru z metalem. Punk wytworzył większą różnorodność muzyczną, niż inne odmiany rocka przed nim.
Co do ideologii, to sprawa jest śliska - rock lat 60 i 70 też zbankrutował wielokrotnie, a mimo to, gdzieś tam żyje - poniekąd również w punku. Punk, owszem, też zbankrutował, a mimo to jego etos odradzał się wielokrotnie, w postaci industrialnej ekstremy, w postaci hip-hopu (czarny punk), w graffiti (ostatni punk), w estetyce Do It Yourself, zasilał energią grunge i rap-rock. Stary, punk to wiecznie żywy duch ulicy, jakkolwiek głupio-poetycko by to nie brzmiało. Dla mnie w ogóle to słowo stało się uniwersalnym określeniem buntu, który nigdy nie umiera. Z tej skanalizowanej mocy będą korzystać jeszcze kolejne pokolenia - zobaczysz.
The imagination is a muscle. It has to be exercised. Luis Bunuel
http://musicamok.pl/" onclick="window.open(this.href);return false;
http://musicamok.pl/" onclick="window.open(this.href);return false;
- Drone
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 9917
- Rejestracja: 11-06-2012, 15:28
Re: Złote Wary Masterfula 2006
Na pierwszych dwóch albumach, a w szczególności na dwójce, rzeczywiście słychać ewidentne wpływy punka. Ale to tylko wpływy - cała reszta jest bardziej złożona niż typowe płyty punkowe z ówczesnych czasów. Od trójki ta punkowa stylistyka ustępuje zdecydowanie bardziej złożonym rozwiązaniom.535 pisze:Cała reszta? No dobrze, jedźmy po kolei. Jest Snake, który szczególnie w pierwszej fazie miał bardzo punk rockowe podejście do wokali. Jest szalony Blacky, który operuje jednak głównie w tej "brudnej" estetyce. O perkusji nie wspomnę, bo to klasyczny punkowy zestaw. Na przykładzie VOIVOD nie mogę jednoznacznie stwierdzić, co jest dla mnie ważniejsze, choć zasadniczo mój charakter bliższy jest punk rockowemu szaleństwu w stanie wskazującym i z rozjebaną mordą, niż statecznemu rockmanowi w okularach, z obowiązkowym zestawem winyli pod pachą.
Przegrana jest na wyciągnięcie ręki.
- Drone
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 9917
- Rejestracja: 11-06-2012, 15:28
Re: Złote Wary Masterfula 2006
Ale ja pisząc o rocku lat 60 i 70 miałem na myśli także te wymienione przez Ciebie kapele z MC5, The Stooges i The Velvet Underground na czele. Ja nie neguję znaczenia punka lat 70, tylko zaznaczam, że dla mnie taki protopunk np. w wydaniu MC5 wnosił więcej niż ich późniejsi kontynuatorzy.longinus696 pisze:A dla mnie ta opozycja wcale nie jest taka oczywista. Rock lat 60 i 70, to również The Velvet Undeground, The Stooges, New York Dolls, MC5 a także Patti Smith - rzeczy wybitne, które zapowiedziały punk i do niego prowadziły - w prostej linii. Widzę to jako przenikające się, a innym razem dopełniające się światy, nawet tam, gdzie są w opozycji.
Punk jest równie ważny, bo skanalizował energię i okazał się podatny na rozwój w wielu kierunkach - eksperymentatorstwo post-punku / nowej fali / no-wave, droga w stronę grania etnicznego, w stronę taneczną, w stronę industrialu, crossoveru z metalem. Punk wytworzył większą różnorodność muzyczną, niż inne odmiany rocka przed nim.
Zdecydowanie masz rację, że kolejne pokolenia będą dalej korzystać z tej spuścizny. Niestety w większości przypadków będzie to łapanie się na lep łatwej i pozornie słusznej, anarchistycznej ideologii, która na dłuższą metę jednak donikąd nie prowadzi.longinus696 pisze:Co do ideologii, to sprawa jest śliska - rock lat 60 i 70 też zbankrutował wielokrotnie, a mimo to, gdzieś tam żyje - poniekąd również w punku. Punk, owszem, też zbankrutował, a mimo to jego etos odradzał się wielokrotnie, w postaci industrialnej ekstremy, w postaci hip-hopu (czarny punk), w graffiti (ostatni punk), w estetyce Do It Yourself, zasilał energią grunge i rap-rock. Stary, punk to wiecznie żywy duch ulicy, jakkolwiek głupio-poetycko by to nie brzmiało. Dla mnie w ogóle to słowo stało się uniwersalnym określeniem buntu, który nigdy nie umiera. Z tej skanalizowanej mocy będą korzystać jeszcze kolejne pokolenia - zobaczysz.
Przegrana jest na wyciągnięcie ręki.
Re: Złote Wary Masterfula 2006
To wie każde dziecko. Bardziej chodziło mi o to, na tym konkretnym przykładzie, co napisał powyżej longinus. Nie jestem pewien, czy Ty jesteś pewien? Weźmy Slayer, a może od razu DsO. Po co będziemy stukać pół nocy? Discharge, czy Deep Purple? Jak Pan widzisz te zależności?Drone pisze:Na pierwszych dwóch albumach, a w szczególności na dwójce, rzeczywiście słychać ewidentne wpływy punka. Ale to tylko wpływy - cała reszta jest bardziej złożona niż typowe płyty punkowe z ówczesnych czasów. Od trójki ta punkowa stylistyka ustępuje zdecydowanie bardziej złożonym rozwiązaniom.535 pisze:Cała reszta? No dobrze, jedźmy po kolei. Jest Snake, który szczególnie w pierwszej fazie miał bardzo punk rockowe podejście do wokali. Jest szalony Blacky, który operuje jednak głównie w tej "brudnej" estetyce. O perkusji nie wspomnę, bo to klasyczny punkowy zestaw. Na przykładzie VOIVOD nie mogę jednoznacznie stwierdzić, co jest dla mnie ważniejsze, choć zasadniczo mój charakter bliższy jest punk rockowemu szaleństwu w stanie wskazującym i z rozjebaną mordą, niż statecznemu rockmanowi w okularach, z obowiązkowym zestawem winyli pod pachą.
- Drone
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 9917
- Rejestracja: 11-06-2012, 15:28
Re: Złote Wary Masterfula 2006
Jeżeli tak stawiamy sprawę, to przytoczę casus bezludnej wyspy. Gdybym miał na nią zabrać albo SLAYER albo DsO, to uwaga, biorę jednak DsO od "Si Monumentum" w górę. Jeśli chodzi o DISCHARGE vs DEEP PURPLE, to zdecydowanie zabrałbym DEEP PURPLE, choć DISCHARGE cenię i lubię :)
Przegrana jest na wyciągnięcie ręki.
- longinus696
- zahartowany metalizator
- Posty: 3644
- Rejestracja: 20-02-2005, 01:19
- Lokalizacja: Łódź
Re: Złote Wary Masterfula 2006
No skądże znowu. Przecież koniec lat 70-tych i całe lata 80-te to prawdziwa eksplozja punkowej i post-punkowej innowacji. A potem kontynuatorzy kontynuatorów w latach 90-tych. Tego nie da się przecenić, a ledwo można ogarnąć.Drone pisze:Ale ja pisząc o rocku lat 60 i 70 miałem na myśli także te wymienione przez Ciebie kapele z MC5, The Stooges i The Velvet Underground na czele. Ja nie neguję znaczenia punka lat 70, tylko zaznaczam, że dla mnie taki protopunk np. w wydaniu MC5 wnosił więcej niż ich późniejsi kontynuatorzy.longinus696 pisze: A dla mnie ta opozycja wcale nie jest taka oczywista. Rock lat 60 i 70, to również The Velvet Undeground, The Stooges, New York Dolls, MC5 a także Patti Smith - rzeczy wybitne, które zapowiedziały punk i do niego prowadziły - w prostej linii. Widzę to jako przenikające się, a innym razem dopełniające się światy, nawet tam, gdzie są w opozycji.
Punk jest równie ważny, bo skanalizował energię i okazał się podatny na rozwój w wielu kierunkach - eksperymentatorstwo post-punku / nowej fali / no-wave, droga w stronę grania etnicznego, w stronę taneczną, w stronę industrialu, crossoveru z metalem. Punk wytworzył większą różnorodność muzyczną, niż inne odmiany rocka przed nim.
Zresztą ja z czystym sumieniem nie potrafię antagonizować jednej i drugiej epoki - dla mnie to jest wielkie kontinuum i każdy człon tej układanki jest równie ważny.
Oj, już nie tragizuj. Akurat ze wszystkich rzeczy, które punk przyniósł, najbardziej trwała, jak dotąd, okazała się surowa energia dobrze pojętego sprzeciwu i estetyka/etyka DIY - czyli to, co najlepsze.Drone pisze:Zdecydowanie masz rację, że kolejne pokolenia będą dalej korzystać z tej spuścizny. Niestety w większości przypadków będzie to łapanie się na lep łatwej i pozornie słusznej, anarchistycznej ideologii, która na dłuższą metę jednak donikąd nie prowadzi.longinus696 pisze: Co do ideologii, to sprawa jest śliska - rock lat 60 i 70 też zbankrutował wielokrotnie, a mimo to, gdzieś tam żyje - poniekąd również w punku. Punk, owszem, też zbankrutował, a mimo to jego etos odradzał się wielokrotnie, w postaci industrialnej ekstremy, w postaci hip-hopu (czarny punk), w graffiti (ostatni punk), w estetyce Do It Yourself, zasilał energią grunge i rap-rock. Stary, punk to wiecznie żywy duch ulicy, jakkolwiek głupio-poetycko by to nie brzmiało. Dla mnie w ogóle to słowo stało się uniwersalnym określeniem buntu, który nigdy nie umiera. Z tej skanalizowanej mocy będą korzystać jeszcze kolejne pokolenia - zobaczysz.
The imagination is a muscle. It has to be exercised. Luis Bunuel
http://musicamok.pl/" onclick="window.open(this.href);return false;
http://musicamok.pl/" onclick="window.open(this.href);return false;