Księża
Moderatorzy: Nasum, Heretyk, Sybir, Gore_Obsessed
- Bloodcult
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 7637
- Rejestracja: 09-12-2006, 00:01
- Lokalizacja: Łódź
Re: Księża
Cała ! Calutka ! Bez wyjątku !
I niech najpierw przeproszą za Inkwizycje !
I niech najpierw przeproszą za Inkwizycje !
-
- weteran forumowych bitew
- Posty: 1728
- Rejestracja: 22-10-2010, 19:19
Re: Księża
używajcie sobie do woli już niedługo okupienie nadejdzie w raz z końcem dnia 13.10
"Mnie się podobają melodie, które już raz słyszałem. Po prostu. No... To... Poprzez... No reminiscencję. No jakże może podobać mi się piosenka, którą pierwszy raz słyszę."
- Hatefire
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 11095
- Rejestracja: 21-12-2010, 12:19
- Lokalizacja: Katowice - miasto wielkich wydarzeń ;)
Re: Księża
Problem leży w tym, że nie dostrzegasz problemu instytucjonalnego, a tu leży clue sprawy. Niestety bierna postawa wiernych, czy wręcz relatywizowanie i usprawiedliwienia patologii kościoła jako instytucji, tylko je pogłębiają. Niestety też często prezentowałeś tu taką postawę. Nie ukrywam, że zdarzyło się raz czy dwa, że tylko wrodzona uprzejmość powstrzymała mnie przed napisaniem kilku ostrzejszych słów względem ciebie.Bloodcult pisze:Nigdy nie usprawiedliwiałem sprawców, a nawet postulowałem karę w znacznie wyższym wymiarze niż przewiduje polskie prawo.
Od braci dla braci
Od dobrych dla dobrych
Kacapskiej kurwie
Zawsze chuj do mordy
Od dobrych dla dobrych
Kacapskiej kurwie
Zawsze chuj do mordy
- Drone
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 9917
- Rejestracja: 11-06-2012, 15:28
Re: Księża
Tak. Cała instytucja jest winna. Koniec, kropka. W sytuacji, gdyby tego typu sprawy od razu załatwiano i zgłaszano organom ścigania, nikt by nie miał pretensji do instytucji. Tymczasem to jest typowy, wręcz archetypowy przykład pewnego mechanizmu działań i zachowań: zaprzeczanie, wypieranie, jakieś wewnętrzne sądy, przenoszenie w inne miejsca, lekceważenie relacji ofiar, relatywizowanie wagi zdarzeń, kwestionowanie odczuć osób pokrzywdzonych itd.
Przegrana jest na wyciągnięcie ręki.
- nicram
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 12633
- Rejestracja: 13-04-2011, 18:53
- Lokalizacja: Litzmannstadt
Re: Księża
@Bloodcult. Jeżeli w stwierdzaniu faktów widzisz agresję i szukanie wrogów, to cóż ja mogę ci napisać? Pomódl się. Tak jak wierni na filmiku, który został powyżej wklejony. Działasz tak samo. Jak stajesz wobec argumentów, które przegrzewają twój niewielki twardy dysk, to zagłuszasz te argumenty krzykami o domniemanej agresji lub sprowadzasz wszystko do poziomu absurdu, przejmując złe nawyki od instytucji, do której należysz. Przykre to.
all the monsters will break your heart
- Hatefire
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 11095
- Rejestracja: 21-12-2010, 12:19
- Lokalizacja: Katowice - miasto wielkich wydarzeń ;)
Re: Księża
No to drugi artykuł. Tym razem o tym jak działało to całe świętojebliwe towarzystwo wokół sympatycznego i mającego dobry kontakt z młodzieżą księdza Romana.
Duży Format
Chrystusowcy żądają od Katarzyny zwrotu miliona, bo ks. Roman gwałcił ją prywatnie
Katarzyna Surmiak-Domańska
23 września 2019
Ksiądz pedofil przyprowadzał swą ofiarą do: psycholożki, nauczycielki, ginekolożki, egzorcysty i na plebanię, gdzie mieszkało ośmiu zakonników. Dlaczego przez 18 miesięcy nikogo nie zdziwiła ta niezwykła para: dwumetrowy 30-latek w sutannie i filigranowa smutna dziewczynka?
4 września Sąd Najwyższy przyjął do rozpatrzenia skargę kasacyjną Towarzystwa Chrystusowego dla Polonii Zagranicznej od prawomocnego wyroku zobowiązującego je do finansowego zadośćuczynienia dla Katarzyny, kobiety, która w dzieciństwie była gwałcona przez członka ich zakonu. W październiku 2018 chrystusowcy wypłacili jej milion złotych i zaczęli wypłacać rentę – co miesiąc 800 złotych. To był fundament, na którym Katarzyna miała szansę zbudować swoją ekonomiczną stabilizację, zacząć normalnie żyć. Teraz chrystusowcy chcą zwrotu wypłaconych jej kwot oraz kosztów sądowych. Kasia może zostać bez dachu nad głową i z długiem, którego nie będzie miała jak spłacić.
Ale zanim w tej sprawie zapadną ostatnie decyzje, minie wiele miesięcy.
Próbuję sobie wyobrazić siebie na jej miejscu. Bo bez tego nie da się tej historii opowiedzieć ani poczuć. Trzeba zobaczyć siebie. Albo swoją córkę.
Przychodzę więc na świat w wielodzietnej rodzinie na postpegeerowskiej wsi. Jest bieda, alkohol. Piją i matka, i ojciec. Jest przemoc fizyczna, strach. I co najistotniejsze w tej opowieści – brak miłości. Jestem w szóstej klasie, kiedy ktoś po raz pierwszy zdaje się interesować moim losem. To ksiądz, który uczy mnie religii, Roman Behrendt. Niestety, moje złudzenia co do niego mijają szybko, gdy na pielgrzymce próbuje się do mnie dobierać. Tylko że on nie odpuszcza. Proponuje moim rodzicom, że zabierze mnie do miasta, umieści w dobrej szkole. Oni chętnie się zgadzają, podpisują mu jakieś oświadczenie. Ten człowiek, uwalniając ich od kłopotu utrzymywania mnie, ofiarowuje w offsecie moralne alibi. Jest księdzem, więc nikt ich nie potępi. Oddają mnie w najlepsze ręce, dla mojego dobra. Mnie nikt o zdanie nie pyta. Mam 13 lat, gdy tracę dziewictwo, i jest to gwałt. Całe moje życiowe doświadczenie seksualne to ciąg brutalnych gwałtów. Ksiądz potrafi gwałcić wiele razy z rzędu, czasem przez całą noc.
Nie uciekam, bo dokąd? Nie skarżę się, bo wiem, że nikt mi nie uwierzy. Wszystkiego, co mi robił, nigdy nie opowiem, bo nie jest w stanie mi to przejść przez gardło.
Minęło 11 lat. Dziś już nie próbuję się zabijać. Cierpię tylko na zespół stresu pourazowego, nawracającą depresję oraz problemy ginekologiczne. Z ostatniej pracy musiałam odejść, bo nie nadaję się do funkcjonowania z ludźmi. Mam orzeczenie o niepełnosprawności. Nie mam wykształcenia, skończyłam tylko gimnazjum. Nie mam też planów, marzeń, siedzę całymi dniami sama w domu, nie potrafię oderwać się od przeszłości.
Przez półtora roku, kiedy ksiądz żył ze swoją niewolnicą seksualną – takiego określenia użył sąd – dookoła nich byli ludzie. Nikt jednak nie zadawał pytań. Przez 18 miesięcy nikogo nie zdziwiła ta niezwykła para: dwumetrowy 30-latek w sutannie i filigranowa smutna dziewczynka. Postanawiam dotrzeć do ludzi, dzięki którym koszmar Kasi mógł skończyć się szybciej. Dziś wiedzą już, co rozgrywało się na ich oczach. Chcę zapytać, jak się z tą wiedzą czują.
Jarosław, proboszcz
Msza w sanktuarium Najświętszego Serca Pana Jezusa dobiega końca. Na konfesjonale gaśnie zielona lampka z napisem „wolne”. Punktualnie o 19 wychodzi z niego wysoki, szczupły mężczyzna. Był bezpośrednim przełożonym Behrendta. Kiedy ten w 2012 wyszedł z więzienia po skróconej odsiadce, „Głos Szczeciński” poprosił księdza Jarosława o komentarz. Powiedział wtedy o Kasi: „Nie przesadzajmy, że to było znowu takie dziecko”.
Do jego ówczesnej parafii w Stargardzie 13-letnia Kasia trafiła z księdzem Romanem prosto od rodziców. – Na plebanii mieszkało wówczas siedmiu, może ośmiu księży. Pierwsze dni były takie, że oni mnie widzieli. Schodziliśmy do kuchni, tam była taka pani kuchenkowa, która im gotowała, co najmniej raz wszyscy razem jedliśmy obiad. A potem Behrendt chyba udał, że ja się już wyprowadziłam, a tak naprawdę zamknął mnie w swoim pokoju. To tam zaczęły się gwałty. Ściany są cienkie, budynek bardzo akustyczny. Nie wierzę, że nie było słychać. Kiedyś wepchnął mnie pod prysznic. Szarpaliśmy się, krzyczałam, poszła szyba. Czasem kazał mi schodzić ze sobą do kaplicy, żeby się modlić. Zdarzało się, że mijaliśmy kogoś na schodach – opowiedziała mi Katarzyna.
Proboszcz Jarosław stanowczo odmawia rozmowy o Kasi. – To był jeden nocleg w pokoju gościnnym, pod pełną kontrolą – mówi, kierując się do wyjścia z kościoła. – Zostało mi to przedstawione tak, że temu dziecku jest załatwiane miejsce w internacie. I ja się zgodziłem.
– Ona twierdzi, że mieszkała u was kilka tygodni.
– Proszę pani, tam nas było ośmiu. Gipsowe ściany, bardzo akustyczny budynek. Gdyby ktokolwiek coś podejrzewał, każdy by zareagował. To jest niemożliwe, żeby ona była gwałcona na plebanii. To się nie dokonywało na plebanii. Nie ma na to żadnych świadków. Żadnych dowodów oprócz jej zeznań.
Podczas rozprawy Behrendt powiedział: „Nie wiem, jak do tego doszło, że dziecko trzymałem u siebie na plebanii i też jeździłem z nią do Lichenia czy Łagiewnik. Po prostu nikogo to nie interesowało”. Kiedy wyszedł z więzienia, chrystusowcy, powołując się na braterskie miłosierdzie, przywrócili go do ograniczonej posługi kapłańskiej. Braterstwo skończyło się, gdy Kasia pozwała ich o pieniądze. Dopiero wtedy wyrzucili księdza Romana z zakonu, 10 lat po tym, gdy sam w procesie karnym przyznał się do tego, co robił Kasi.
– A jak się ksiądz poczuł, gdy dowiedział się prawdy?
Proboszcz pochyla się nade mną, nie kryjąc zniecierpliwienia. – Tak jak pani by się poczuła, gdyby pani miała brata i dowiedziała się takich rzeczy o nim. Ten człowiek nie przestaje być pani bratem. No, serce mi pękło. Czy to trudno zrozumieć? Ma pani brata?
– Nie mam. Mam tylko córkę.
Ale czy tak po ludzku ksiądz nie ma sobie czegoś do zarzucenia?
– Jest mi z tego powodu niezwykle przykro. Zgromadzenie zrobiło to, co mogło. Ja zrobiłem to, co mogłem. Natomiast nie jestem w stanie cofnąć czasu.
Małgorzata, psycholożka
Małgorzata intryguje mnie najbardziej. U niej Kasia mieszkała zupełnie oficjalnie przez kilka tygodni. Chrystusowiec zabierał ją tylko na weekendy i odwoził w niedziele wieczór. „Absolwentka Uniwersytetu Kard. St. Wyszyńskiego, mediator od spraw rodzinnych i cywilnych na liście Sądu Okręgowego w Szczecinie, terapeuta rodzinny. Prywatnie: szczęśliwa żona, matka i babcia” – to czytam w internecie. Kiedy dzwonię z prośbą o spotkanie, nie odmawia od razu. „Proszę zadzwonić jutro. I proszę nie naciskać, ja muszę się zastanowić”.
W 2008 roku zeznała w sądzie: „Oboje z mężem jesteśmy zaangażowani w sprawy Kościoła katolickiego, znamy księży chrystusowców, jednak księdza Romana nie znałam. Ksiądz wraz z Kasią trafił do ośrodka promocji i wspierania rodziny, którym kierowałam. Kasia prosiła go o pomoc związaną z jej sytuacją domową. Przeprowadziłam z nią niewiele spotkań, z których rozeznałam się, że jej sytuacja domowa jest trudna”.
Kasia pamięta tylko jedną ich rozmowę w gabinecie. Zakonnik siedział z nimi. – Pani psycholog zapytała mnie, co chciałabym robić w przyszłości. Odpowiedziałam, że pomagać osobom uzależnionym, takim jak moi rodzice. Odparła, że jest w szoku, że pierwszy raz ma u siebie dziecko w tak trudnej sytuacji, które ma tak dorosłe marzenia. Bo dziewczynka w moim wieku zwykle chce być piosenkarką.
Kiedy Behrendt zapisał Kasię do zaprzyjaźnionego gimnazjum katolickiego, Małgorzata pomagała mu szukać dla niej miejsca w bursie. Gdy to się nie udało, zgodziła się przyjąć ją do siebie. Przed sądem zeznała: – Jej pobyt przeciągnął się do mniej więcej trzech tygodni. [Kasia: – To było na pewno ponad miesiąc]. W tym czasie Kasia mieszkała w jednym pokoju z moimi córkami. Zapewnialiśmy jej jedzenie, mogła korzystać ze wszystkiego. Miałam pisemną zgodę jej rodziców na przebywanie w naszym domu i sprawowanie opieki nad nią w tym czasie. Nie mieliśmy z nią żadnych problemów natury wychowawczej. Ks. Roman odwiedzał Kasię najwyżej raz w tygodniu. Chcę dodać, że było to zawsze na prośbę Kasi. [Kasia: – To nieprawda! Nigdy o to nie prosiłam]. Kasia miała telefon komórkowy. Pisała i dzwoniła do księdza. Ja widziałam w księdza telefonie SMS-y od Kasi. Teraz nie pamiętam, jakiej treści, ale były to SMS-y proszące o odwiedziny. Ksiądz zabierał ją do rodziców, zawoził ją.
Mam screen tej zgody, o której mówiła Małgorzata. Rodzice Kasi podpisali, że ich córka może mieszkać u niej i jej męża (adres, numery dowodów osobistych) w roku szkolnym 2006/2007. Opieka miała obejmować m.in. „pieczę nad edukacją i nad zdrowiem dziecka”. Jest tam też napisane, że dziewczynka może odwiedzać dom rodzinny „w soboty od godzin porannych do godzin wieczornych”. Dlaczego więc Małgorzata pozwalała, by Kasia opuszczała jej dom w towarzystwie zakonnika i nie wracała na noc? W sądzie dodała, że pewnego dnia zakonnik zabrał Kasię, informując, że znalazł dla niej nowe miejsce. „Nie wiem, gdzie ona się wyprowadziła. Wiem, że po pewnym czasie przestała uczęszczać do gimnazjum katolickiego. Wiem to od swoich córek. Ja później jej losem się nie interesowałam. Nie miałam takiej potrzeby”.
Dalszy los Kasi wyglądał tak, że chrystusowiec przeniósł ją do pustego mieszkania swojej matki (przebywającej stale za granicą) przy ulicy R. – Tam zaczęło się najgorsze. Nieustannie sprawdzał moje położenie na GPS. Jak kiedyś wróciłam ze szkoły 10 minut później, z wściekłości złamał mi rękę, potłukł stół. Czasem zamykał mnie i nie wracał na noc. Raz zostałam bez jedzenia przez trzy dni. Wyjął klamki z okien. Na ścianach zawieszał karteczki: „Jesteś zerem”, „Rodzice cię nie chcą”, „Nikt cię nie kocha”.
Dzwonię nazajutrz. Tym razem głos psycholożki łamie się ze zdenerwowania: – Nie spotkam się z panią. Nie, nie może mi pani zadać żadnych pytań! Słyszy pani?!
Iwona, ginekolożka
Decyzję, że zakon powinien zapłacić za krzywdy Kasi, sędzia z Sądu Okręgowego w Poznaniu Anna Łosik uzasadniła przede wszystkim tym, że chrystusowcy bez żadnej weryfikacji skierowali do duszpasterstwa młodzieży człowieka, który, jak stwierdzili sądowi biegli, miał silne zaburzenie w kierunku pedofilii. Powołała się na art. 430 kc mówiący o tym, że ten, kto powierza wykonanie czynności osobie, która przy wykonywaniu tej czynności podlega jego kierownictwu i ma obowiązek stosować się do jego wskazówek, jest odpowiedzialny za szkodę, jaką ta osoba przy wykonywaniu owej czynności wyrządzi.
Chrystusowcy uważali, że to nie oni powinni płacić, tylko ksiądz Behrendt (jako zakonnik nie miał żadnego majątku), ponieważ swoje przestępstwa popełniał prywatnie. Sędzia odparła na to, że „prywatnie” byłoby, gdyby Behrendt działał incognito i poderwał Kasię, podając się za osobę świecką. On jednak cały czas wykorzystywał swoją pozycję zawodową: „poznał dziewczynkę na lekcji religii, zapraszał na plebanię, czyli do miejsca służbowego”. Matka Kasi na pytanie w sądzie, dlaczego oddała córkę Behrendtowi, odpowiedziała: „Ksiądz jest jak Bóg”.
O doktor Iwonie czytam w necie, że jest zagorzałą przeciwniczką aborcji i in vitro oraz zwolenniczką naprotechnologii. Miłe jest to, że nie wyrzuca mnie z miejsca za drzwi. Bo nie zachowałam się do końca fair. Po to, by móc spojrzeć jej w oczy, zapisałam się do niej na wizytę. Pokazuję fotografię Kasi, pytam, czy ją pamięta. Nie, nie pamięta. Przypomina sobie, gdy słyszy nazwisko Behrendt.
We wrześniu 2008 roku zeznała w sądzie: „Księdza Romana znam ponad pięć lat. Poznałam go, gdy pełnił posługę w parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa w Szczecinie. Moja córka wówczas uczestniczyła w zajęciach zespołu Serduszka, gdzie on odbywał praktykę. Ponadto uczestniczyłam z nim w wyjazdach w góry razem z dziećmi z parafii. Byłam tam jednocześnie opiekunem i lekarzem. Ksiądz Roman pomagał w opiece nad dziećmi. (…) 13 września 2006 roku ks. Roman przyszedł do mojego gabinetu razem z młodą dziewczyną, dzieckiem. Powiedział, że dziewczyna ma problemy natury ginekologicznej i czy jestem w stanie jej pomóc, zaradzić. Powiedział mi, że dziewczyna pochodzi z rodziny patologicznej, a on stara się ją z tego środowiska wyrwać. Przeprowadziłam z tą dziewczyną wywiad ginekologiczny. Ks. Roman w tym czasie czekał w poczekalni. (…) Nie pamiętam dokładnie, jak się ona zachowywała, czy była zdenerwowana, wystraszona. Jednak wydaje mi się, że zachowywała się naturalnie. Proszę o zwolnienie z tajemnicy lekarskiej”. We wniosku o zwolnienie z tej tajemnicy prokurator napisała: „Z wyjaśnień podejrzanego wynika, iż powyższa wizyta związana była z podejrzeniem zgwałcenia małoletniej pokrzywdzonej przez nieustalone osoby”.
Jak to możliwe, że ginekolog przyjmuje w gabinecie 13-latkę przyprowadzoną przez mężczyznę, który nie jest jej opiekunem prawnym, na okoliczność tajemniczego gwałtu? Czy lekarz nie powinien w takiej sytuacji powiedzieć: proszę wrócić z policjantką? Czy też w tym przypadku, podobnie jak w przypadku Małgorzaty, wystarczyła powierzona Behrendtowi przez chrystusowców funkcja „duszpasterza młodzieży”?
Doktor Iwona odpowiada powoli, z rozwagą: wyjaśnienie wszystkich wątpliwości leży w poznaniu prawdy o tym, co naprawdę wydarzyło się tamtego dnia w jej gabinecie. Powiedziała to prokuratorowi i to widocznie wystarczyło. Ja się niczego nie dowiem, ponieważ jej zeznania zostały utajnione. Koniec, kropka. Nie ma sobie nic do zarzucenia. Że nie zorientowała się, co się dzieje z dzieckiem? Ale czy lekarz ma obowiązek zorientowania się? Czy ona ma obowiązek każdego mężczyznę podejrzewać o to, że jest gwałcicielem? Tak, dziś wie, że on po opuszczeniu jej gabinetu nadal krzywdził to dziecko, ale czy ona ma obowiązek śledzić dalsze losy swoich pacjentów? Nie, nie jest jej przykro, dlaczego miałoby być? Nie wyczuwam w jej tonie żadnej empatii, skruchy, żalu. Nic oprócz wzmożonego stresu. Najdłużej waha się, jak nazwać to, co poczuła, gdy dowiedziała się prawdy. W końcu znajduje właściwe słowo. To było zaskoczenie.
Przypominam jej wersję Kasi: – Kasia twierdzi, że była wówczas w ciąży. Zatrzymał się jej okres i wymiotowała. Behrendt zrobił jej test ciążowy, ale nie pokazał wyniku. Krzyknął tylko: „Nie chcę bachora”, i zawiózł ją do pani. Weszli do gabinetu razem. Tam Kasia dostała od pani jakiś lek i zasnęła. Obudziła się na plebanii. Obolała w okolicach krocza. Wymioty nie wróciły, okres tak.
Doktor Iwona odpowiada mi, że przyjmuje tę wersję do wiadomości. Ale czy możemy ją uznać za wiarygodną, skoro Kasia, jak sama twierdzi, nie pamięta wszystkiego? Jest wersja Kasi, jest wersja Behrendta i jest ta trzecia, prawdziwa – wersja doktor Iwony. Ale tej nigdy nie poznamy.
Prawdy obiektywnej też nigdy nie poznamy. W czasie postępowania karnego Kasię badano ginekologicznie, ale jak czytam w aktach: „biegli nie mogli stwierdzić czy małoletnia mogła być w ciąży, czy też nie, a nadto czy była poddawana zabiegom ginekologicznym bądź też czy podawano jej środki naporonne”.
– Zastanawiam się, co takiego może być w pani wersji, co usprawiedliwiałoby tę sytuację. Poza pani ufnością pokładaną w tym człowieku – pytam na koniec. Ale na to nie dostaję już żadnej odpowiedzi. Podnoszę się z krzesła. Zajęłam ponad 40 minut. Lekarka odprowadza mnie do poczekalni. Informuje recepcjonistkę, że mam nie płacić za wizytę.
Andrzej, egzorcysta
Chrystusowiec ksiądz Andrzej od kilku lat mieszka w ośrodku odnowy duchowej na skraju Puszczy Goleniowskiej. Pełni tu posługę wspólnie z zakonnicami, które modlą się do Matki Bożej Światłości za przybywających do ośrodka. Mieszkańcy leżącej w pobliżu wsi Poczernin nazywają tych przybywających opętańcami. Czy u księdza, który pomaga ludziom udręczonym przez zło, znajdę jakieś wyrzuty sumienia?
Katarzyna: – To było po strasznej awanturze w aucie. Krzyczałam, że nienawidzę Boga. Zerwałam różaniec z lusterka w samochodzie. Ksiądz Roman powiedział, że opętał mnie szatan i że jedziemy do egzorcysty. To była plebania chrystusowców w Szczecinie. Czekaliśmy w sali widzeń. Przyszedł ten człowiek. Była jakaś miska, krzyż, książka. Odmawiał modlitwy w dziwnym języku. Trwało to godzinę. Stwierdził, że nie jestem opętana, że musi być jakiś inny powód mego zachowania, ale nie wnikał, jaki. Było już późno. Egzorcysta wskazał nam pokój, w którym mamy spać. Powiedział: „To jest ten pokój”. Co prawda tam były dwa łóżka, ale to nie miało znaczenia. Tamtej nocy także zostałam zgwałcona.
Nie wygląda na pięćdziesiąt parę lat. Szczupły, niewysoki mężczyzna w okularach i cywilnym ubraniu. Wita się uprzejmie. Owszem, kojarzy sprawę, ale wyrzutów sumienia żadnych nie może mieć, bo przede wszystkim słabo pamięta szczegóły. Takich sytuacji jest przecież cała masa. Ks. Romana znał z Ruchu Czystych Serc, ale nie spędzali razem dużo czasu, bo Behrendt jest dużo młodszy.
– Ja nie przyjmuję osób niepełnoletnich bez opiekunów – podkreśla. – Ale ksiądz Roman poinformował mnie, że nie ma możliwości, żeby ktoś z rodziców przyjechał, bo dziewczynka miała problemy domowe. Dlatego się zgodziłem. Nie odprawiałem egzorcyzmów. Porozmawialiśmy tylko i pomodliliśmy się, nie było manifestacji. Zorientowałem się, że tam nie ma żadnego dręczenia czy opętania. I rozstaliśmy się. A co się potem działo? Jakie zło się dokonywało pomiędzy nią a tym księdzem? Gdybym dostrzegł coś niepokojącego, sprawa na pewno by miała jakiś bieg. Ale jeśli nie podjąłem kroków, to znaczy, że nie dostrzegłem niczego… nie dane mi było dostrzec niczego.
To nieprawda, że wskazał gościom wspólną sypialnię. Wie, że oni poprosili o nocleg na plebanii, ale to nie on o tym decydował. Pokoje przydziela zawsze proboszcz. Plebania jest duża, ksiądz Andrzej pracował na dole, w zupełnie innym miejscu. Pożegnał się z księdzem Romanem i dziewczynką na podwórku.
Pytam, czy nie wydaje mu się dziwne, że proboszcz mógł dać wspólną sypialnię księdzu i dziecku. Przyznaje, że tak, wydaje mu się to dziwne.
A gdyby można było cofnąć czas, jak można by pomóc wtedy dziewczynce? Może gdyby ksiądz Andrzej porozmawiał z nią samą, odważyłaby się dać jakiś sygnał? Ale ksiądz Andrzej nie rozmawia z nieletnimi bez świadków. Wystarczy przecież, że osoba nieletnia pomówi go, że ją dotknął, mógłby zostać posądzony o molestowanie. Gdyby zaczął osobie nieletniej zadawać jakieś pytania, to mógłby zostać oskarżony, że się nad nią znęca, wyciąga problemy...
– Zawsze będzie coś! – egzorcysta kiwa głową w poczuciu bezradności.
Co poczuł, gdy dowiedział się, że ks. Roman gwałcił Kasię? – Ubolewanie. Z powodu krzywdy, która się dokonuje. Krzywdy wzajemnej. Bo krzywdząc kogoś, krzywdzi się siebie. Ubolewanie… Wielka szkoda. Wielka strata, wielka krzywda. Co mam pani więcej powiedzieć?
Aleksandra, nauczycielka
Tylko raz Kasia odważyła się powiedzieć komuś, co się dzieje. To była 19-letnia wówczas studentka, Aleksandra. Roman Behrendt przyprowadził do niej Kasię na korepetycje z matematyki. Znał Olę ze wspólnych pielgrzymek. W mieszkaniu przy ulicy R. Kasia bardzo opuściła się w nauce. – Ksiądz dawał mi różne leki. Podejrzewam, że antykoncepcyjne i psychotropy. Byłam ciągle senna. Coraz rzadziej chodziłam do szkoły, byłam zagrożona ze wszystkich przedmiotów. Pani Ola była bardzo serdeczna, miała do mnie mnóstwo cierpliwości. To była jedyna osoba, która zapytała, dlaczego jestem smutna. Ja ją naprawdę polubiłam. Powiedziałam jej, że ksiądz Roman mnie krzywdzi. Tak to nazwałam, bo nie umiałam inaczej. Odparła, że to jest niemożliwe. Że ona go zna kilka lat i że to wspaniały człowiek. Od tego momentu przestała mnie lubić. Opowiedziała też Behrendtowi, że ja się na niego skarżyłam. Wtedy on urządził mi piekło – opowiada.
Ja uczepiam się jednak myśli, że Aleksandra była jedyną osobą, która w ogóle zwróciła uwagę na dziwne zachowanie dziewczynki. Nawet jeśli mimowolnie skrzywdziła ją jeszcze bardziej, wydając ją przed sprawcą, to być może działała w dobrej wierze. Sama była bardzo młoda, ufna. Teraz, gdy zna prawdę, może będzie chciała coś powiedzieć.
Dziś uczy matematyki w liceum. Zamiast niej spotykam jednak w szkole tylko jej męża, także nauczyciela. Aleksandra jest na dłuższym urlopie. Dowiaduję się, że właśnie urodziła czwarte dziecko. Informuję męża, że piszę reportaż o byłej uczennicy jego żony, bardzo proszę ją o kontakt. Wręczam mu list do niej. Jednak Aleksandra nie oddzwania.
Od stycznia 2019 roku, kiedy chrystusowcy złożyli skargę kasacyjną, Kasia miała nadzieję, że Sąd Najwyższy ją odrzuci. Kiedy dowiedziała się, że ją przyjął do rozpatrzenia, dostała zapaści, trafiła do szpitala. Proces kasacyjny najwcześniej w przyszłym roku. Jak wytrzymać to czekanie? Bez wsparcia bliskich, odbierając z różnych stron bezlitosne komentarze na swój temat. Próbuję wyobrazić sobie, jak czułabym się, gdyby to o mnie albo o moim dziecku ktoś powiedział: „Dostać milion złotych za molestowanie, że tam ktoś kiedyś wsadził rękę pod spódniczkę, no któż by nie chciał? Żadne kurwy nie są tak wynagradzane na całym świecie” (Stanisław Michalkiewicz, publicysta Radia Maryja). Albo gdybym usłyszała słowa rzecznika chrystusowców księdza Jana Hadalskiego, który stwierdzenie, iż ksiądz Roman więził swoją ofiarę, nazwał manipulacją: „Przecież ona normalnie chodziła do szkoły”. Wchodząc w buty Katarzyny, zastanawiam się, skąd czerpałabym siły, żeby walczyć.
Rozumiem, że w jej sytuacji łatwo zaprzyjaźnić się z internetem. Własny blog jest miejscem, gdzie można złowić mnóstwo pozytywnych bodźców. Przyjaciele Kasi z netu niedawno zebrali ponad 10 tysięcy podpisów pod petycją z żądaniem, by chrystusowcy wycofali kasację. Pełnomocnik Towarzystwa mecenas Krzysztof Wyrwa nazwał to „skandaliczną próbą wywołania presji”.
W sprawie Katarzyny nikt nie ma sobie nic do zarzucenia. Chrystusowcy też przecież nie chcą nikogo dręczyć, chcą tylko oddalenia pozwu o odszkodowanie. Nie chcą wyrwać ofierze ostatniego grosza. Oni tylko zawnioskowali o zwrot swoich kosztów. To sąd orzeknie, jak je rozliczyć. Ile tego jest? Liczymy z adwokatem Kasi: na pewno 50 tysięcy zapłacili za apelację, drugie 50 za skargę kasacyjną. A jeszcze honoraria ich dwóch adwokatów, opinie biegłych…
A może, będąc Kasią, powinnam ich zrozumieć? Może zakon nie może mi darować tych pieniędzy nie przez skąpstwo, ale z troski o swoich wiernych? Przecież Towarzystwo Chrystusowe dla Polonii Zagranicznej to misja o ogromnym znaczeniu i zasięgu. Ich duszpasterskiej posługi codziennie wyczekują miliony Polaków nie tylko w kraju, ale również w Chile, Kolumbii, USA, Anglii, Australii, Kazachstanie...
Znowu czuję się nikim. Niedawno byłam przy ulicy R., gdzie stoją kolorowe wieżowce z wielkiej płyty. Patrzyłam na ósme piętro, na ten balkon. Przechodząc rano, zobaczyłam zasłoniętą roletę, a wieczorem, gdy wracałam, roleta była odsłonięta. To mnie dręczy najbardziej – czy on ciągle mieszka tak blisko?
Od braci dla braci
Od dobrych dla dobrych
Kacapskiej kurwie
Zawsze chuj do mordy
Od dobrych dla dobrych
Kacapskiej kurwie
Zawsze chuj do mordy
- trup
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 16925
- Rejestracja: 26-11-2009, 14:38
Re: Księża
Przecież któryś tam papież przeprosił.Bloodcult pisze:Cała ! Calutka ! Bez wyjątku !
I niech najpierw przeproszą za Inkwizycje !
I załatwione.
hO Aster Tor Pente - "Give Light and The People Will Follow."
„Kto poznał świat, znalazł trupa, a kto znalazł trupa, świat nie jest go wart” (logion 57)
„Kto poznał świat, znalazł trupa, a kto znalazł trupa, świat nie jest go wart” (logion 57)
- trup
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 16925
- Rejestracja: 26-11-2009, 14:38
Re: Księża
Nie świruj. Idź na wybory.BOLEK pisze:używajcie sobie do woli już niedługo okupienie nadejdzie w raz z końcem dnia 13.10
hO Aster Tor Pente - "Give Light and The People Will Follow."
„Kto poznał świat, znalazł trupa, a kto znalazł trupa, świat nie jest go wart” (logion 57)
„Kto poznał świat, znalazł trupa, a kto znalazł trupa, świat nie jest go wart” (logion 57)
- Hatefire
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 11095
- Rejestracja: 21-12-2010, 12:19
- Lokalizacja: Katowice - miasto wielkich wydarzeń ;)
Re: Księża
W sumie tak to działa w katolicyzmie. Natłuczesz swojej starej i dzieciakowi po pijaku. Idziesz do spowiedzi, przyznasz się, powiesz, że ci przykro i że już nigdy, ale to przenigdy się nie powtórzy. Potem tylko odklepać te 20 zdrowasiek i dusza czysta ;-)trup pisze:Przecież któryś tam papież przeprosił.
I załatwione.
Od braci dla braci
Od dobrych dla dobrych
Kacapskiej kurwie
Zawsze chuj do mordy
Od dobrych dla dobrych
Kacapskiej kurwie
Zawsze chuj do mordy
- Drone
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 9917
- Rejestracja: 11-06-2012, 15:28
Re: Księża
To jest najbardziej szkodliwy aspekt katolicyzmu wg mnie i rzecz, która jest mentalnie wżarta w niektóre mózgi. Protestantyzm przecież w pierwszej kolejności odrzucił to - człowiek zostaje sam ze swoimi czynami, nie ma żadnego instytucjonalnego rozgrzeszenia.
Przegrana jest na wyciągnięcie ręki.
- Bloodcult
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 7637
- Rejestracja: 09-12-2006, 00:01
- Lokalizacja: Łódź
Re: Księża
@nicram
Nie widzę problemu w stwierdzaniu faktów, ale widzę problem w pogardliwym tonie i lekceważących wypowiedziach na mój temat.
Poza tym twardy dysk w mózgoczaszce odpowiadałby tylko za moje wspomnienia i wiedzę. Jeśli chciałeś zrobić jakiś przytyk do rzekomej niskiej inteligencji to raczej powinieneś pisać że mam wolny procesor albo mała ramu. Wiem że komputer to trudna w obsłudze maszyna ale może kiedyś dasz radę.
Pozostali rozmówcy:
Czy kilka stron temu nie ustaliliśmy że kończę dyskusję w tym temacie ? Za każdy razem jak jakiś ksiądz wyrucha dziecko to będziecie mnie wzywać do tablicy i kazać tłumaczyć że to niby moja wina ? Podobnie jak spora część wiernych nie widzę możliwości zaradzenia takim patologiom. Mogę jedynie tupnąć i powiedzieć że nie pójdę więcej do Kościoła ale to nic nie zmieni póki nadal powiązania z polityką będą tak silne a wizerunek tak wystawiany na ostrzał.
Im dalej od wiernych tym mniej RiGCzu więc dlatego na piedestał pchają się takie bydlęta jak Jankowski któremu jeszcze stawia się pomniki. Serio was dziwi że takich przypadkach jest głośno a o tych księżach co robią swoje służąc ludziom to jest cicho ?
Postulat o niszczeniu całej instytucji bo gdzieś na jakimś szczeblu dochodzi do patologii jest dziecinny. Szybko dojdziemy ze wszystko trzeba zniszczyć a zbudować cokolwiek w zamian nie będzie komu.
Nie widzę problemu w stwierdzaniu faktów, ale widzę problem w pogardliwym tonie i lekceważących wypowiedziach na mój temat.
Poza tym twardy dysk w mózgoczaszce odpowiadałby tylko za moje wspomnienia i wiedzę. Jeśli chciałeś zrobić jakiś przytyk do rzekomej niskiej inteligencji to raczej powinieneś pisać że mam wolny procesor albo mała ramu. Wiem że komputer to trudna w obsłudze maszyna ale może kiedyś dasz radę.
Pozostali rozmówcy:
Czy kilka stron temu nie ustaliliśmy że kończę dyskusję w tym temacie ? Za każdy razem jak jakiś ksiądz wyrucha dziecko to będziecie mnie wzywać do tablicy i kazać tłumaczyć że to niby moja wina ? Podobnie jak spora część wiernych nie widzę możliwości zaradzenia takim patologiom. Mogę jedynie tupnąć i powiedzieć że nie pójdę więcej do Kościoła ale to nic nie zmieni póki nadal powiązania z polityką będą tak silne a wizerunek tak wystawiany na ostrzał.
Im dalej od wiernych tym mniej RiGCzu więc dlatego na piedestał pchają się takie bydlęta jak Jankowski któremu jeszcze stawia się pomniki. Serio was dziwi że takich przypadkach jest głośno a o tych księżach co robią swoje służąc ludziom to jest cicho ?
Postulat o niszczeniu całej instytucji bo gdzieś na jakimś szczeblu dochodzi do patologii jest dziecinny. Szybko dojdziemy ze wszystko trzeba zniszczyć a zbudować cokolwiek w zamian nie będzie komu.
- Hatefire
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 11095
- Rejestracja: 21-12-2010, 12:19
- Lokalizacja: Katowice - miasto wielkich wydarzeń ;)
Re: Księża
No ale to czy to umizgiwanie polityków do kościoła nie wynika przypadkiem z postawy wiernych, na których duszpasterze mają wpływ i którzy spijają słowa z ich ust niczym ambrozję? Czy może jakby ci wierni w znaczących oprotestowali u biskupa tą czy inną decyzję np personalną czy w ramach protestu wstrzymali się z rzuceniem banknotu na tacę inaczej by ta instytucja wyglądała?Bloodcult pisze: Mogę jedynie tupnąć i powiedzieć że nie pójdę więcej do Kościoła ale to nic nie zmieni póki nadal powiązania z polityką będą tak silne a wizerunek tak wystawiany na ostrzał.
Druga kwestia nikt rozsądny nie żąda rozwiązania kościoła czy zakazu praktyk religijnych. Natomiast chodzi o zaprzestanie traktowania tej instytucji jak świętej krowy działającej na specjalnych prawach, co wynika z jej politycznego umocowania, którego istnienie sam przyznałeś.
Od braci dla braci
Od dobrych dla dobrych
Kacapskiej kurwie
Zawsze chuj do mordy
Od dobrych dla dobrych
Kacapskiej kurwie
Zawsze chuj do mordy
- Bloodcult
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 7637
- Rejestracja: 09-12-2006, 00:01
- Lokalizacja: Łódź
Re: Księża
Ale ja nikomu nie każe traktować jej jak świętej krowy. Jest prawo i powinno ono obowiązywać wszystkich.
- nicram
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 12633
- Rejestracja: 13-04-2011, 18:53
- Lokalizacja: Litzmannstadt
Re: Księża
W porównaniu do twoich projekcji o ludziach jeżdżących autobusami i tramwajami, mieszkających w wieżowcach, to moje "lekceważenie" osiąga raczej bardzo niskie wartości. I właściwie brakuje skali żeby napisać jak ty lekceważysz tutaj swoich rozmówców (obrażając ich inteligencję) wobec których nie masz żadnego kontrargumentu. Zmieniając przy tym ich wypowiedzi, manipulując lub po prostu kłamiąc.Bloodcult pisze:@nicram
Nie widzę problemu w stwierdzaniu faktów, ale widzę problem w pogardliwym tonie i lekceważących wypowiedziach na mój temat.
Tak dokładnie to miałem na myśli. Masz bardzo ograniczoną wiedzę na temat rzeczywistości cię otaczającej. Choć jak przystało na katolika, poczucie wyższości nad innymi i przekonanie o własnej nieomylności jest porażające. Co do inteligencji, cóż, wolę się nie wypowiadać, sam przecież okrzyknąłeś się inteligentnym. Choć z kim mamy do czynienia każdy widzi. :-)Bloodcult pisze:Poza tym twardy dysk w mózgoczaszce odpowiadałby tylko za moje wspomnienia i wiedzę.
all the monsters will break your heart
- Nerwowy
- zahartowany metalizator
- Posty: 6588
- Rejestracja: 20-06-2009, 14:07
Re: Księża
Pisałem już o tym kilka stron temu albo w innym temacie już nie pamiętam - za to mieszkanie z babą bez ślubu albo słuchanie black metalu to grzech śmiertelny i nie ma przebaczenia ;DDDHatefire pisze:W sumie tak to działa w katolicyzmie. Natłuczesz swojej starej i dzieciakowi po pijaku. Idziesz do spowiedzi, przyznasz się, powiesz, że ci przykro i że już nigdy, ale to przenigdy się nie powtórzy. Potem tylko odklepać te 20 zdrowasiek i dusza czysta ;-)trup pisze:Przecież któryś tam papież przeprosił.
I załatwione.
De Mysteriis Dom Niggeriis
Slayer to kał i ogólnie rzecz biorąc beznadziejna kapela.
- Bloodcult
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 7637
- Rejestracja: 09-12-2006, 00:01
- Lokalizacja: Łódź
Re: Księża
@nicram
Ty zacząłeś mnie obrażać to się nie dziw że nie pozostałem dłużny. Podważyłeś moja inteligencję to Ci powiedziałem że akurat za myślenie ktoś mi płaci i to jak widać całkiem dobrze. Prace zmieniałem więc nie z przypadku. Rynek zweryfikował :)
Ty zacząłeś mnie obrażać to się nie dziw że nie pozostałem dłużny. Podważyłeś moja inteligencję to Ci powiedziałem że akurat za myślenie ktoś mi płaci i to jak widać całkiem dobrze. Prace zmieniałem więc nie z przypadku. Rynek zweryfikował :)
- WaszJudasz
- zahartowany metalizator
- Posty: 3543
- Rejestracja: 16-11-2010, 13:18
Re: Księża
Jasne, że Twoja. To Ty wspierasz instytucję, która w taki sposób działa i to umożliwia, Ty utrzymujesz, że jest to najważniejsza instytucja na planecie Ziemia. To Ty komunikujesz im "w sumie nieważne, co jeszcze odjebiecie, bo to jest mój Kościół, więc ja i tak będę przychodził i płacił". Tak, Ty osobiście jesteś współwinny tego, że tacy księża mogą bezkarnie ruchać dzieci.Bloodcult pisze: Za każdy razem jak jakiś ksiądz wyrucha dziecko to będziecie mnie wzywać do tablicy i kazać tłumaczyć że to niby moja wina ?
Coś jeszcze?
Mózg powiększa się w czaszce, kiedy wody w rzece wzbierają. Wtenczas błony czerepu się wznoszą, przybliżając do czaszki.
- Bloodcult
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 7637
- Rejestracja: 09-12-2006, 00:01
- Lokalizacja: Łódź
Re: Księża
Jasne, a idąc do kina jesteśmy winni że Polański 40 lat temu wyruchał dziecko...
A nie przepraszam, tamto to jednostkowy przypadek a w Kościele jest konkordat na mocy którego ruchanie dzieci jest dla księży legalne...
A nie przepraszam, tamto to jednostkowy przypadek a w Kościele jest konkordat na mocy którego ruchanie dzieci jest dla księży legalne...