Fragment książki Karola Trammera opisujący katastrofę pod Szczekocinami. Wstrząsające jaki typowo polski burdel doprowadził do tragedii.O fatalnym przygotowaniu dyżurnych ruchu do pracy na posterunkach odgałęźnych Sprowa i Starzyny najdobitniej świadczy zapis rozmowy, którą przeprowadzili oni przez radiotelefon niedługo po wyprawieniu obydwu pociągów:
– Ten 13126 to on ruszył?
– Co?
– Od ciebie?
– No.
– Ty, no a strzałkę mam na… na popielato.
– Na popielato masz? A ja mam, kurwa, na czerwono, bo ja użyłem „dPo”. No to jak to się robi?
– Kurwa, no to już mu podaję.
– No podaj mu, podaj.
– Ty, no ale w ogóle ja nie mam, że on wyjechał od ciebie.
– Bo ja tu użyłem „dPo2l”, bo jechałem na zastępczy. To nie wiem, to „Wbl” się do tego wbija? Nie, „Po”, czekaj. A teraz chuja, no.
– Ty, no pierun wie, no ale on już powinien u mnie być.
– A no może już będzie, chyba na pewno.
– A był na tym osiemnastym?
– Tak, tak, tak, migał, migał.
– No ale u mnie „it2S” też jest na popielato, to tak jakby w ogóle od ciebie nie ruszył ten pociąg.
– Kurwa, może znowu tu popierdolili.
Gdy dyżurni ruchu próbowali w nieudolny sposób wyjaśnić sposób działania systemu sterowania ruchem kolejowym oraz zrozumieć, co się stało z pociągami, które wyprawili kilka minut wcześniej, pomiędzy ich posterunkami właśnie dochodziło do czołowego zderzenia tych składów. Gdy obydwoje dyżurni ruchu zaczęli przez radiotelefon wywoływać załogi pociągów TLK „Brzechwa” i InterRegio „Matejko”, odpowiedziała już tylko cisza. Maszyniści obu składów zginęli.
Sam autor, to ciekawa postać. Od lat prowadzi swoistego kolejowego zina "Z biegiem szyn" i jest solą w oku kolejnych politycznych ekip na kolei.
Tu jego pisemko do pobrania jakby ktoś był zainteresowany ;-)
http://www.zbs.net.pl/" onclick="window.open(this.href);return false;