MUZYCZNA TOŻSAMOŚĆ UR. W '85-'90

Tematy niekoniecznie związane z metalem i muzyką...

Moderatorzy: Gore_Obsessed, ultravox, Heretyk, Nasum, Sybir

Awatar użytkownika
Dragazes
w mackach Zła
Posty: 780
Rejestracja: 27-02-2012, 00:24

Re: MUZYCZNA TOŻSAMOŚĆ UR. W '85-'90

23-02-2024, 12:43

Fajne temate, dotyczy on i mnie.
U mnie połączenie dziejów dawnych z nowoczesnością. Gigantyczny wpływ na mnie miał (i ma!) mój Ojciec, chodząca encyklopedia rocka z lat '60 +, który metalem też nie pogardzi. Muzyka obecna była więc w moim życiu od samego początku. Początkowo jako gówniak uwielbiałem latynoamerykański pop: Ricky Martin, Enrique Iglesias, Marc Anthony :D Mając dokładnie 10 lat i pół usłyszałem u Ojca czarny album Metalliki, a konkretnie Sad But True i wtedy się zaczęło.
Numetal NIGDY dla mnie nie istniał. Wychodziłem z założenia, że metal z dodatkiem "nu" metalem nie jest i tyle.
Informacje o muzyce czerpałem od Ojca, prasy muzycznej (Tylko/Teraz Rock, Metal Hammer i Mystic Art, nie miałem świadomości, że istnieją też inne tytuły) i w umiarkowanym zakresie od kolegów. Do 2006 nie miałem stałego dostępu do internetu, nie był mi w sumie potrzebny wcześniej. Muzyki nigdy z internetu nie ściągałem, liczył i liczy się dla mnie tylko nośnik fizyczny. Ze streamingu praktycznie nie korzystam, mam dostęp tylko do Youtube Music i tam czasem na szybko ogarniam wykonawców, których chciałbym powierzchownie poznać. Forume było i jest dla mnie cennym źródłem wiedzy od ponad 10 lat.


edit: Sporo muzyki poznałem też wędrując po Empikach, Media Makrtach czy innych Saturnach i słuchając przy stanowiskach odsłuchowych.
Should the compact Disc become soiled by fingerprints, dust or dirt, it can be wiped with a clean and lint free soft, dry cloth. If you follow these suggestions, the Compact Disc will provide a lifetime of pure listening enjoyment.
Awatar użytkownika
hcpig
mistrz forumowej ceremonii
Posty: 9372
Rejestracja: 06-07-2008, 13:23

Re: MUZYCZNA TOŻSAMOŚĆ UR. W '85-'90

25-02-2024, 10:03

Też miałem w otwierającym poscie wypisywać źródła poznania muzyki ale cośtam przerwało mi strumień świadomości i zbiło z pantałyku, znalazłem jednak posta w którym już to pisałem:
hcpig pisze:
29-01-2022, 14:33
Takie pranie inicjalne to prawdziwe oranie mózgu ze skutkami na lata. Tak sobie przemyślałem i u mnie były to następujące żródła.

1. Magazyn Legend #2 - kiedyś trochę interesowałem się demosceną (nie chodzi o demówki zespołów o scenę komputerową gdzie tworzy się grafiki, utwory muzyczne czy kombinajce obu - dema), było trochę tzw magów (to ziny tylko elektroniczne i to na ogól zlepiona jako program, odpalane przez pliki egzekucyjne typu exe), pełno było tematyki pobocznej w właśnie w drugim numerze Legend (teskty z roku 1999, wydane rok poźniej) był kącik metalowy. Trochę felietonów o dupie Maryny, trochę grafomańskich ale w tym wieku mocno uderzających do wyobraźnie recenzji i przede wszystkim przedruk z jakiegoś zina tekstu niejakiego Szkieletora, którego większość forumowiczów na pewno kojarzy. Generalnie był to jeden z artykulów wskazujących kto jest trve a kto nie, atakujący różne ówczesne trendy (gotyk, klimaty ale też modę na Cold Meat Industry) itp. generalnie ten tekst mnie rozjebał, całość utrzymana w tonie wielkiej kurwa konspiracji i miałem wrażenie, że odkryłem jakiś inny świat. Ten mag stanowił dla mnie wyznacznik pierwszych zakupów muzycznych, oczywiście nie odróżniałem skali podawanych zespołów bo w chwalonych (np. przez owego Szkieletora) były zarówno rzeczy łatwo dostępne (Morbid Angel, Vader) jak i nazwy z którymi przez jakiś czas nie spotkałem się w obiegu (Terrorizer, Sarcofago, Blasphemy, które autor wszytkie wrzucał do worka z death metalem). Na szczęście w pobliżu miałem dobrze wyposażony sklepik muzyczny i mogłem sobie za uściboloną kasę kupić np. 'Master of Puppets' (pod wpływem kilku polemikach na temat tego jaka jest rzekomo chujowa ówczesna Metallica, której wtedy słuchałem), jedynkę Artrosis (chciałem zobaczyć dlaczego ten zespół tak dzieli ludzi, że jak podano w relacji z Metalmanii '99 ktoś ciągle przecinał kabel) czy Helloween ale też Arcturus, Mayhem, Burzum, Darkthrone... Generalnie ze słuchacza Scorpions / Machine Head / Sonic Mayhem zostałem zapchnięty na właściwe tory i uważam że miałem fhuj szczęścia.

2. Mój kuzyn / inny znajomy - obaj wyprali mnie w ten sposób, że ponieważ metal im się generalnie znudził to od pierwszego dostałem worek kaset gdzie oprócz totalnie niestrawnych rzeczy jak Saxon czy Poison mogłem poznać np. Exodus, Nuclear Assault czy Judas Priest. Drugi przegrał mi trochę stuffu na kasetach, mało ale to były killery - Cannibal Corpse, Tormentor, Mortician, December Moon i przede wszystkim jedynka Morbid Angel.

3. Eld, dawny piszący w magazynie Masterful ale równocześnie klepiący recenzje gier w CD-Action, gdzie przemycał masę super płyt w tzw. nowplayach które dopisywał przy reckach. Miał na swoim koncie grzechy, atakował Metallikę i chwalił Children of Bodom ale dzięki niemu poznałem np. szwedzki death metal od Entombed i Dismember.

4. Troche później ale ogólnie cała agenda grupki ludzi stojących za Morbid Noizz / Wolfpack / Bad Taste + zaprzyjaźniony z nimi Infernal Death. Ta pisanina otwierała głowę, po latach bardzo też cenię ich anty-nazi przekaz.

Gdyby nie ci ludzie, byłbym zupełnie innym człowiek a muzycznie to już w ogóle pewnie w ciemnej dupie.
W sumie dopisałbym audycję 30 ton Lista Lista, przez to że bazowała ona na głosowaniu i sprzedaż na SINGLE, można było tam poznać np. Vader czy Sepulturę, zapraszano też jako gości czasami ciekawe zespoły i m. in. stąd dowiedziałem się o supremacji szwedzkiego death metalu.

Jestem też wdzięczny osobia znanej jako Axer, że pokserował mi kiedyś masę starych polskich zinów w pierwszej połowie lat '00.

Przypomniał mi się również post kolegi Alkoholokausta, który kolega popełnił w najmniej stosownym ku takiej refleksji temacie, ogólnie teza jest taka że nasze pokolenia mimo nieco większej zamożności społeczeństwa, kapitalizmu itp. miało też w pewnym sensie trudniej by wbić w metal a przynajmniej podziemny:
Alkoholokaust pisze:
25-07-2022, 21:39
Co prawda nie mogę mieć bezpośredniego porównania, ale stawiam dolary przeciwko orzechom, że na przełomie 80/90 muzyka rockowa/metalowa/awangarda była lepiej rozpropagowana w ogólnym obiegu niż dekadę później, nawet w mniejszych ośrodkach, bidotach, polskach C, regionach wyżartych przez kryzysy i bezrobocia. Całe płyty puszczane w Polskim Radiu, fragmenty koncertów w TV, tysiące ludzi na tychże koncertach, Magazyn Muzyczny (gdzie padały nazwy typu Blasphemy, Nihilist, Rigor Mortis/Immolation będące wtedy na etapie demek), Non Stop, później Brum, przegrywalnie kaset na każdym rogu, winylowe single Kata czy TSA w kioskach, piraty za psi chuj na bazarach, MDKi, gdzie obowiązkowo ktoś zawsze szarpał struny, pierwsze WOŚPy, gdzie napierdalal kto chciał. Potem to wszystko zaczęło padać na pysk, ustawy antypirackie, kryzys, wyparcie metalu z głównego strumienia, dominacja grunge i innych hujstw, wysyp bojsbendów, wynaturzenia typu tiktaktoe, nachalne promowanie zachodniego hujSStwa i jak wspominałem, u nas w osranych Starachowicach miałeś ino bazar, gdzie pośród kardriży do pegasuSSa, ruskiego szajsu i śmierdzących, tanich łachów dumnie zalegało stoisko z pirackimi koszulkami Metaliki czy Iron Maiden. Wtajemniczeni metalowcy, o czym dowiedziałem się lata później, mieli proponowane spod lady "wschodnie licencje" płyt tychże i kilku innych, my wtedy z Jesterem wyglądaliśmy jak gołe pizdy bez grosza, to nikt nam widocznie tego nie oferował :( Vivy i mtv? Coś było, ja głównie jak w wakacje siedziałem u babki to konkretniejsze rzeczy wyłapywałem w tych stacjach po nocach, bo u staruszki miałem pokój z tv dla siebie i mogłem ślęczyć do rana. Jedyny muzyczny, który nawiedzaliśmy w każdy weekend miał na stanie jedno wielkie G. Zresztą strasznie windował ceny. Taśmy Metalliki pamiętam do dziś, kosztowały 34 złote, co przy ówczesnych pensjach było kurwa pierdolonym majątkiem. Poniżej 25 zeta nic nie schodziło. Chuj mnie strzelał jak później w katalogu Pagan widziałem te same rzeczy po 9-12 zł.

"Chcieć znaczy móc" - oczywiście, dlatego po jakimś czasie wyrwaliśmy się z tego marazmu i szybko każdy już ogarniał muzykę na włąsną rękę, waliliśmy browce z Jesterem, graliśmy kowery Mayhem i dzieliliśmy się łupami.

edit: w 98 to ja jeszcze fukcjonowałem na Amidze 500 i nie wiedziałem, że istnieje jakiś internet.
Yare Yare Daze
Ascetic
Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
Posty: 16346
Rejestracja: 10-01-2015, 15:54

Re: MUZYCZNA TOŻSAMOŚĆ UR. W '85-'90

25-02-2024, 10:27

hcpig pisze:
25-02-2024, 10:03
Też miałem w otwierającym poscie wypisywać źródła poznania muzyki ale cośtam przerwało mi strumień świadomości i zbiło z pantałyku, znalazłem jednak posta w którym już to pisałem:
hcpig pisze:
29-01-2022, 14:33
Takie pranie inicjalne to prawdziwe oranie mózgu ze skutkami na lata. Tak sobie przemyślałem i u mnie były to następujące żródła.

1. Magazyn Legend #2 - kiedyś trochę interesowałem się demosceną (nie chodzi o demówki zespołów o scenę komputerową gdzie tworzy się grafiki, utwory muzyczne czy kombinajce obu - dema), było trochę tzw magów (to ziny tylko elektroniczne i to na ogól zlepiona jako program, odpalane przez pliki egzekucyjne typu exe), pełno było tematyki pobocznej w właśnie w drugim numerze Legend (teskty z roku 1999, wydane rok poźniej) był kącik metalowy. Trochę felietonów o dupie Maryny, trochę grafomańskich ale w tym wieku mocno uderzających do wyobraźnie recenzji i przede wszystkim przedruk z jakiegoś zina tekstu niejakiego Szkieletora, którego większość forumowiczów na pewno kojarzy. Generalnie był to jeden z artykulów wskazujących kto jest trve a kto nie, atakujący różne ówczesne trendy (gotyk, klimaty ale też modę na Cold Meat Industry) itp. generalnie ten tekst mnie rozjebał, całość utrzymana w tonie wielkiej kurwa konspiracji i miałem wrażenie, że odkryłem jakiś inny świat. Ten mag stanowił dla mnie wyznacznik pierwszych zakupów muzycznych, oczywiście nie odróżniałem skali podawanych zespołów bo w chwalonych (np. przez owego Szkieletora) były zarówno rzeczy łatwo dostępne (Morbid Angel, Vader) jak i nazwy z którymi przez jakiś czas nie spotkałem się w obiegu (Terrorizer, Sarcofago, Blasphemy, które autor wszytkie wrzucał do worka z death metalem). Na szczęście w pobliżu miałem dobrze wyposażony sklepik muzyczny i mogłem sobie za uściboloną kasę kupić np. 'Master of Puppets' (pod wpływem kilku polemikach na temat tego jaka jest rzekomo chujowa ówczesna Metallica, której wtedy słuchałem), jedynkę Artrosis (chciałem zobaczyć dlaczego ten zespół tak dzieli ludzi, że jak podano w relacji z Metalmanii '99 ktoś ciągle przecinał kabel) czy Helloween ale też Arcturus, Mayhem, Burzum, Darkthrone... Generalnie ze słuchacza Scorpions / Machine Head / Sonic Mayhem zostałem zapchnięty na właściwe tory i uważam że miałem fhuj szczęścia.

2. Mój kuzyn / inny znajomy - obaj wyprali mnie w ten sposób, że ponieważ metal im się generalnie znudził to od pierwszego dostałem worek kaset gdzie oprócz totalnie niestrawnych rzeczy jak Saxon czy Poison mogłem poznać np. Exodus, Nuclear Assault czy Judas Priest. Drugi przegrał mi trochę stuffu na kasetach, mało ale to były killery - Cannibal Corpse, Tormentor, Mortician, December Moon i przede wszystkim jedynka Morbid Angel.

3. Eld, dawny piszący w magazynie Masterful ale równocześnie klepiący recenzje gier w CD-Action, gdzie przemycał masę super płyt w tzw. nowplayach które dopisywał przy reckach. Miał na swoim koncie grzechy, atakował Metallikę i chwalił Children of Bodom ale dzięki niemu poznałem np. szwedzki death metal od Entombed i Dismember.

4. Troche później ale ogólnie cała agenda grupki ludzi stojących za Morbid Noizz / Wolfpack / Bad Taste + zaprzyjaźniony z nimi Infernal Death. Ta pisanina otwierała głowę, po latach bardzo też cenię ich anty-nazi przekaz.

Gdyby nie ci ludzie, byłbym zupełnie innym człowiek a muzycznie to już w ogóle pewnie w ciemnej dupie.
W sumie dopisałbym audycję 30 ton Lista Lista, przez to że bazowała ona na głosowaniu i sprzedaż na SINGLE, można było tam poznać np. Vader czy Sepulturę, zapraszano też jako gości czasami ciekawe zespoły i m. in. stąd dowiedziałem się o supremacji szwedzkiego death metalu.

Jestem też wdzięczny osobia znanej jako Axer, że pokserował mi kiedyś masę starych polskich zinów w pierwszej połowie lat '00.

Przypomniał mi się również post kolegi Alkoholokausta, który kolega popełnił w najmniej stosownym ku takiej refleksji temacie, ogólnie teza jest taka że nasze pokolenia mimo nieco większej zamożności społeczeństwa, kapitalizmu itp. miało też w pewnym sensie trudniej by wbić w metal a przynajmniej podziemny:
Alkoholokaust pisze:
25-07-2022, 21:39
Co prawda nie mogę mieć bezpośredniego porównania, ale stawiam dolary przeciwko orzechom, że na przełomie 80/90 muzyka rockowa/metalowa/awangarda była lepiej rozpropagowana w ogólnym obiegu niż dekadę później, nawet w mniejszych ośrodkach, bidotach, polskach C, regionach wyżartych przez kryzysy i bezrobocia. Całe płyty puszczane w Polskim Radiu, fragmenty koncertów w TV, tysiące ludzi na tychże koncertach, Magazyn Muzyczny (gdzie padały nazwy typu Blasphemy, Nihilist, Rigor Mortis/Immolation będące wtedy na etapie demek), Non Stop, później Brum, przegrywalnie kaset na każdym rogu, winylowe single Kata czy TSA w kioskach, piraty za psi chuj na bazarach, MDKi, gdzie obowiązkowo ktoś zawsze szarpał struny, pierwsze WOŚPy, gdzie napierdalal kto chciał. Potem to wszystko zaczęło padać na pysk, ustawy antypirackie, kryzys, wyparcie metalu z głównego strumienia, dominacja grunge i innych hujstw, wysyp bojsbendów, wynaturzenia typu tiktaktoe, nachalne promowanie zachodniego hujSStwa i jak wspominałem, u nas w osranych Starachowicach miałeś ino bazar, gdzie pośród kardriży do pegasuSSa, ruskiego szajsu i śmierdzących, tanich łachów dumnie zalegało stoisko z pirackimi koszulkami Metaliki czy Iron Maiden. Wtajemniczeni metalowcy, o czym dowiedziałem się lata później, mieli proponowane spod lady "wschodnie licencje" płyt tychże i kilku innych, my wtedy z Jesterem wyglądaliśmy jak gołe pizdy bez grosza, to nikt nam widocznie tego nie oferował :( Vivy i mtv? Coś było, ja głównie jak w wakacje siedziałem u babki to konkretniejsze rzeczy wyłapywałem w tych stacjach po nocach, bo u staruszki miałem pokój z tv dla siebie i mogłem ślęczyć do rana. Jedyny muzyczny, który nawiedzaliśmy w każdy weekend miał na stanie jedno wielkie G. Zresztą strasznie windował ceny. Taśmy Metalliki pamiętam do dziś, kosztowały 34 złote, co przy ówczesnych pensjach było kurwa pierdolonym majątkiem. Poniżej 25 zeta nic nie schodziło. Chuj mnie strzelał jak później w katalogu Pagan widziałem te same rzeczy po 9-12 zł.

"Chcieć znaczy móc" - oczywiście, dlatego po jakimś czasie wyrwaliśmy się z tego marazmu i szybko każdy już ogarniał muzykę na włąsną rękę, waliliśmy browce z Jesterem, graliśmy kowery Mayhem i dzieliliśmy się łupami.

edit: w 98 to ja jeszcze fukcjonowałem na Amidze 500 i nie wiedziałem, że istnieje jakiś internet.
Jest sprawa.
.
ODPOWIEDZ