wyborcza.pl pisze:
Afera w Watykanie. Setki milionów na zakupy ropy z Angoli i fundusze spekulacyjne w rajach podatkowych
Miliony, zamiast na pomoc dla ubogich, poszły m.in. na zakup luksusowego budynku w Londynie. Rok temu mówiono, że Watykan stracił 200 mln euro. Przedstawiony właśnie raport śledczych wskazuje, że straty są przeszło dwukrotnie większe: 454 mln euro.
Najczęściej czytane
O skandalu włoskie media donosiły już rok temu, ale dopiero zaprezentowany teraz watykański raport ujawnia bezprecedensową skalę przekrętów. W udostępnionym właśnie raporcie śledczy napisali o „dobrze zaplanowanej operacji olbrzymiego, bezprecedensowego splądrowania zasobów Sekretariatu Stanu”.
Obecne trzęsienie ziemi zostało zapowiedziane w już październiku 2019 r., kiedy Watykan skazał na banicję (dosłownie: zabroniono im wkraczać na terytorium Watykanu) pięciu urzędników.
Wśród nich był Mauro Carlino, były sekretarz kardynała Angelo Becciu i szef departamentu komunikacji w kierowanym przez Becciu Sekretariacie Stanu Stolicy Apostolskiej.
Sam Becciu z kolei, który wcześniej przez siedem lat kierował Sekretariatem Stanu, czyli watykańskim ministerstwem spraw wewnętrznych, a w czerwcu 2018 r. został przesunięty przez papieża na stanowisko prefekta Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych, kilka dni temu został zmuszony do podania się do dymisji.
Afera dotyczy wyłudzonych, z pomocą wysokich funkcjonariuszy watykańskich, pieniędzy Stolicy Piotrowej.
Straty nie ominęły Obolo di San Pietro, czyli „świętopietrza”, funduszu dla najbiedniejszych. Miliony, zamiast na pomoc dla ubogich, poszły m.in. na zakup luksusowego budynku w Londynie. Rok temu mówiono, że Watykan stracił 200 mln euro. Przedstawiony właśnie raport watykańskich śledczych (pisze dziś o nim m.in. „La Repubblica”) wskazuje, że straty Watykanu są przeszło dwukrotnie większe: 454 mln euro.
Becciu jako szef Sekretariatu Stanu w praktyce powierzył zarządzanie całym skarbem Watykanu jednej osobie, finansiście Enrico Crasso, byłemu dyrektorowi Credit Suisse.
Różne firmy Crasso „asystowały” Becciu w kolejnych nieudanych przedsięwzięciach: od zakupu ropy naftowej z Angoli po inwestycje w fundusze spekulacyjne z siedzibami w rajach podatkowych, które zamiast zysków przyniosły Watykanowi straty, jak w przypadku zakupu budynku w Londynie.
Całkiem prawdopodobne, że Becciu stanie przed sądem z zarzutami defraudacji i poplecznictwa.
Podczas kolejnych etapów transakcji cena budynku w Londynie "cudownie" rosła, jak zauważyli autorzy raportu: Gian Piero Milano i Alessandro Diddi. Dla tego wzrostu „nie sposób znaleźć uzasadnienia ekonomicznego”. Ich zdaniem „w aferze uczestniczyło wiele spółek, których faktycznych udziałowców nie sposób ustalić”.
Jedną z tych spółek była luksemburska firma Gutt Sa, należąca do Gianluigiego Torziego. Torzi to finansista powszechnie znany jako biznesmen „wysokiego ryzyka”. Umowy z nim podpisywał Alberto Perlasca, czyli były szef Pierwszego Oddziału Sekretariatu Stanu, a zatem tej części instytucji, która odpowiadała za administrowanie świętopietrzem.
Spółka Gutt Sa działała jako pośrednik Watykanu w zarządzaniu londyńskim budynkiem. Śledczy ustalili, że przedstawiciel Sekretariatu „ustnie” zobowiązał się wypłacić Gutt Sa 10 mln euro. Nie zawarto przy tym żadnej formalnej umowy.
To zeznania skruszonego Perlaski oraz dostarczone przez niego dokumenty pozwoliły popchnąć śledztwo do przodu.
Zarządzanie watykańską posiadłością w Londynie przez luksemburską spółkę przyniosło straty w wysokości 100 mln euro. „Budynek oficjalnie warty był 260 mln, ale w celu zabezpieczenia własności Sekretariat Stanu musiał ostatecznie wyłożyć 363 mln euro, nie licząc odsetek hipotecznych” – czytamy w raporcie.
„Współpracę” z Gutt Sa autorzy raportu określili jako „dobrze zaplanowaną operację olbrzymiego, bezprecedensowego splądrowania zasobów Sekretariatu Stanu”.
Z Perlaską współdziałał Fabrizio Tirabassi, jeden z piątki, którą jesienią zeszłego roku Watykan wyrzucił poza swoje mury. To Tirabassi zajmował rachunkami Obolo di San Pietro, czyli „świętopietrza”.
Zdaniem watykańskich prokuratorów, ci dwaj kierowali wieloma oszukańczymi przedsięwzięciami biznesowymi. „Czuli się wszechmocni” – czytamy w raporcie. Udało im się nawet położyć łapy na specjalnym funduszu papieskim utworzonym w 2015 r. Wyciągnęli z niego 20 mln funtów jako wypłatę dla Torziego.
Torzi wystawiał Watykanowi faktury za swoje „usługi doradcze” w sprawie innych posunięć Stolicy Piotrowej na rynku nieruchomości: wziął np. 5 mln funtów za operacje dotyczące hotelu w Mediolanie, budynku w centrum Rzymu, na Manhattanie czy hotelu w Dubaju.
Obławiali się też inni, np. prawnik Nicola Squillace z kancelarii Libonati Jaeger otrzymał „200 tys. euro za ogólne doradztwo prawne”. Dalsze 150 tys. dostali wskazani przez niego kolejni specjaliści. Ale gdy Squillace wystawił nową fakturę na 364 tys. euro., Watykan odmówił zapłaty. Squillace nie dał za wygraną: dzięki „pomocy z wewnątrz” ostatecznie dostał pieniądze – co ciekawe, nie 364 tys., których żądał, lecz o 17 tys. więcej.
Jak podano w raporcie, Watykan wydał w sumie 711 tys. euro na bezcelowe konsultacje. A to tylko część strat. Sumy wypłacane dla angielskich doradców liczy się w milionach, nie tysiącach.
Inną ze spółek, które za pośrednictwem Tirabassiego weszły w kontakty z Watykanem była OSA.
Watykański urzędnik załatwił jej bardzo dochodowy kontrakt na dostawy sprzętu dla chluby Watykanu: szpitala pediatrycznego Bambini Gesù. Problem polega na tym, że OSA, jak głosi raport, „łączą mocne więzi z mafią apulijską”.
Powodem dymisji kardynała Becciu z Sardynii było odkrycie dokonane przez dziennikarzy „L’Espresso”. Becciu nie tylko utopił watykańskie miliony w londyńskiej posiadłości, ale też przelewał watykańskie pieniądze na konta swoich braci prowadzących różne dziwne biznesy, bynajmniej nie mające nic wspólnego z dobroczynnością.
Jak ustaliło „L’Espresso”, jeden z braci kardynała, Tonino Becciu, właściciel współpracującej z Caritasem spółki SPES w sardyńskim Ozieri, w ostatnich latach trzykrotnie otrzymał wsparcie z Watykanu, w sumie 700 tys. euro. Pieniądze szły z Konferencji Włoskiego Episkopatu oraz ze „świętopietrza”.
Ze „wsparcia” Watykanu korzystał też Francesco Becciu, właściciel firmy stolarskiej. Jemu z kolei brat-kardynał załatwiał kontrakty na renowację kościołów.
Kolejny z braci, Mario, wykładowca psychologii na Uniwersytecie Salezjańskim w Rzymie, inkasował pieniądze na „projekty inkluzji społecznej”. Mario Becciu prowadzi firmę zajmującą się „dystrybucją i doradztwem w sektorze food & beverage”, a pieniądze z Watykanu szły w istocie na produkcję piwa, które potem Mario Becciu rozprowadzał w ograniczonym zasięgu (piwa, nazwanego „Birra Pollicina”, nie można dostać w zwykłych sklepach).
Część zysków z działalności w całości finansowanej przez Watykan i wiernych przekazujących Watykanowi datki dla biednych powinna była iść dla Caritasu, ale Caritas nie otrzymał nawet euro. W sumie Mario Becciu dostał 1,5 mln euro z Watykanu, z czego połowę na rzekomy "projekt inkluzyjny", który nigdy się nie zmaterializował. „L’Espresso” ustaliło ponadto, że fikcyjna w istocie jest też firma Mario Becciu, bo nigdy nie złożyła informacji podatkowej nt. swojej działalności.
Dziś kard. Becciu tłumaczy, że przelewając pieniądze firmom braci, zatrudniającym kilkudziesięciu pracowników, "pomagał zwalczać wysokie bezrobocie na Sardynii".