Zdecydowanie karp jest chujowy. Już wolę łososia z norweskiej fermy fiordowej.
Arystokrata. Sołosie sobie podjada. ;)
U mnie w domu karpia się nie jada. Nikt go nie lubi i na stole z ryb pojawia się tylko ta "po grecku" z mintaja lub morszczuka. Hitem jest natomiast pasztet własnej roboty. Wołowina, wieprzowima, królik i wątróbka. Do tego seler, marchewka i zioła. Karp może się schować.
Do tego w tym roku dostałem od kumpla podwójnie destylowany bibmber z dzikiej róży, który smakuje jak koniak. 80%, a delikatny jak nie przymierzając Bols, czy inna Finlandia. Nim godnie uczczę narodziny naszego Zbawiciela.