Re: Przy muzyce o sporcie
: 12-11-2017, 19:54
ale Irlandczyków z północy skrzywdzili - szkoda bo zagrali rewanż genialnie - szacun
Death and Black Metal Magazine
https://www.masterful-magazine.com/forum/
https://www.masterful-magazine.com/forum/viewtopic.php?f=19&t=16464
nie inaczejPlastek pisze:Mocne słowa:) Mimo pobicia wiadomo jakiego rekordu wiadomo kogo i wiadomo przez kogo, dla mnie najlepszą drużyną zawsze pozostanie właśnie ta bycza drużyna z sezonu 95-96.Biały pisze:Pewnie jestem ale jakoś nie potrafię czerpać pełnej satysfakcji z oglądania ligi wiedząc, że gdzieś tam na końcu jest widmo jednej drużyny, która i tak przemieli wszystkich w pył. To tak jakby oglądać mecz czy film i znać już jego zakończenie. Z drugiej strony to fajnie móc oglądać prawdopodobnie najlepszą w historii koszykówki drużynę na żywo, ale jednak brakuje mi tej przeciwwagi w postaci 2-3 teamów, o których z pewnością można by powiedzieć, że mogą z nimi wygrać. No ale cóż mi pozostaje, odpalić sobie zaraz mecz GSW z 76ers :)
Heh, wyjąłes mi to z ust. Wiadomo jaki zespoł z 95-96 ciągle wg mnie pozostaje najlepszą drużyną NBA ever.Plastek pisze:Mocne słowa:) Mimo pobicia wiadomo jakiego rekordu wiadomo kogo i wiadomo przez kogo, dla mnie najlepszą drużyną zawsze pozostanie właśnie ta bycza drużyna z sezonu 95-96.Biały pisze:Pewnie jestem ale jakoś nie potrafię czerpać pełnej satysfakcji z oglądania ligi wiedząc, że gdzieś tam na końcu jest widmo jednej drużyny, która i tak przemieli wszystkich w pył. To tak jakby oglądać mecz czy film i znać już jego zakończenie. Z drugiej strony to fajnie móc oglądać prawdopodobnie najlepszą w historii koszykówki drużynę na żywo, ale jednak brakuje mi tej przeciwwagi w postaci 2-3 teamów, o których z pewnością można by powiedzieć, że mogą z nimi wygrać. No ale cóż mi pozostaje, odpalić sobie zaraz mecz GSW z 76ers :)
wiadomo. przeżycia niezapomnianePlastek pisze:Payton to gość z jajami wielkimi jak dzwony. Bardzo lubię takich skurwieli. Cała zresztą tamta drużyna to byli rozpierdalacze; pamiętacie finały z Bulls w 96? Supersonics w składzie z Paytonem, Shawnem Kempem, Detlefem Schrempfem i Samem Perkinsem? Super się to oglądało.
Ty i NBA? Przecie łaciata cię kręci.Heretyk pisze:wiadomo. przeżycia niezapomnianePlastek pisze:Payton to gość z jajami wielkimi jak dzwony. Bardzo lubię takich skurwieli. Cała zresztą tamta drużyna to byli rozpierdalacze; pamiętacie finały z Bulls w 96? Supersonics w składzie z Paytonem, Shawnem Kempem, Detlefem Schrempfem i Samem Perkinsem? Super się to oglądało.
Mocne zakrzywianie rzeczywistości :) Nie jestem specjalistą nt. NBA z tamtych czasów, bo widziałem ją tylko na highlightach na youtube, nie mniej jednak analizując sam styl gry, który Warriors obecnie narzucili w zasadzie z dnia na dzień, nie ma raczej wątpliwości, że w bezpośredniej konfrontacji ta oldskulowa koszykówka nie miałaby szans. Już pomijając to raining threes ich największa broń to transition offense, w której wyprzedzili inne drużyny niczym mercedes w wyścigu z maluchem. I wyobraź sobie, że takie tury pokroju Malonea bronią kontratak. gdzie po niecelnym rzucie rywala 2-3 gości biegnie na kosz i któryś z nich oddaje rzut za 3, który trafia, mimo że mógłby kończyć spod kosza, ale wiadomo 3 pkt. to nie dwa :) No i nagle taki gość wypada z obiegu bo jakkolwiek dobry by nie był, fizycznie nie jest w stanie biegać za nimi i bronić takich akcji. Zrobią tak kilka razy w meczu, 2-3 runy po 6-9 pkt. w minutę i można kończyć....Pelson pisze:Gdyby grać wg starych przepisów to 4-1 dla wiadomo kogo, nowe zasady- Warriors ugrali by 2, góra 3 mecze.
proste. Bulls to było coś więcej niż drużyna.magiaPlastek pisze:To w sumie dość typowe. Wtedy były takie piękne czasy i tacy wymiatacze grali, że nawet jak ktoś pindola kładł na NBA to i tak wiedział kto to Jordan, Pippen czy Rodman:)
Man, wszystko spoko, ale tylko ktoś to nie śledził NBA w tamtych czasach może tak mówić:). Bulls w sezonu 95/96 czy Utah z fenomekurwanalnym duetem Stockton/Malone i nie ma GSW. Chciałbym swoją drogą by Curry, Green czy Thompson przechodzili takie treningi jakie urządzał sobie jak to mówisz tur Malone. Ówczesny skład Seattle Supersonics o którym wyżej też by spokojnie ich rozmazał. Albo Indiana Pacers pod wodzą Larry'ego Birda z Reggiem Millerem, Rikiem Smitsem, Chrisem Mullinem, Markiem Jacksonem i Jalenem Rose'm.Biały pisze:Mocne zakrzywianie rzeczywistości :) Nie jestem specjalistą nt. NBA z tamtych czasów, bo widziałem ją tylko na highlightach na youtube, nie mniej jednak analizując sam styl gry, który Warriors obecnie narzucili w zasadzie z dnia na dzień, nie ma raczej wątpliwości, że w bezpośredniej konfrontacji ta oldskulowa koszykówka nie miałaby szans. Już pomijając to raining threes ich największa broń to transition offense, w której wyprzedzili inne drużyny niczym mercedes w wyścigu z maluchem. I wyobraź sobie, że takie tury pokroju Malonea bronią kontratak. gdzie po niecelnym rzucie rywala 2-3 gości biegnie na kosz i któryś z nich oddaje rzut za 3, który trafia, mimo że mógłby kończyć spod kosza, ale wiadomo 3 pkt. to nie dwa :) No i nagle taki gość wypada z obiegu bo jakkolwiek dobry by nie był, fizycznie nie jest w stanie biegać za nimi i bronić takich akcji. Zrobią tak kilka razy w meczu, 2-3 runy po 6-9 pkt. w minutę i można kończyć....Pelson pisze:Gdyby grać wg starych przepisów to 4-1 dla wiadomo kogo, nowe zasady- Warriors ugrali by 2, góra 3 mecze.
Po pierwsze te klasyczne drużyny musiałyby nauczyć się ich bronić i jakoś dopasować do tego stylu, bo już niejeden próbował jeść Warriors pod koszem, grać dwoma wyższymi i silniejszymi zawodnikami pod koszem niż obrońcy GSW, ale nic to nie daje i tendencja jest taka, że wszyscy muszą obniżyć skład w pewnym momencie gry, żeby nie skończyło się jakimś astronomicznym wynikiem. Dlatego teraz można mówić (nawet któryś z tych graczy Bulls chyba Pippen? mówił że by z nimi wygrali) jak to by się co poniektórzy po nich przejechali znając i obserwując ich grę od 4 lat, w których się objawili. Ale wrzucić ich w rok 95, gdzie nikt ich nie zna, nie wie jak grają, to pierwszy kontakt to byłby okrutny blowout. Nawet nie musiałoby być tej nieszczęsnej linii za trzy, dalej oddawaliby te rzuty w transition z kilku metrów i nikt by tego nie bronił.
Irytująca maniera? może trochę ale jak tu nie grać na luzie i na pół gwizdka, kiedy nie trzeba wiele więcej robić aby 25 innych drużyn w nocy o północy odprawiać różnicą 20 pkt...
Isiah Thomas, był taki karzeł w zespole z Detroit chyba. Mały ale zadzior, generalnie pogardzam koszykówką lecz w tamtym czasie, gdy ten knyp grał, czasem się oglądało ich rywalizację z Bykami.Plastek pisze:To w sumie dość typowe. Wtedy były takie piękne czasy i tacy wymiatacze grali, że nawet jak ktoś pindola kładł na NBA to i tak wiedział kto to Jordan, Pippen czy Rodman:)
haha, o kurwa, kolejne niesamowite wspomnienia :) to był taki duet, że mózg się lasuje. chyba sobie jutro pooglądam na youtube mecze z tamtych czasów :)Plastek pisze:czy Utah z fenomekurwanalnym duetem Stockton/Malone i nie ma GSW.
Karzeł o wzroście 185 cm;)wolff pisze:Isiah Thomas, był taki karzeł w zespole z Detroit chyba. Mały ale zadzior, generalnie pogardzam koszykówką lecz w tamtym czasie, gdy ten knyp grał, czasem się oglądało rywalizację z Bykami.Plastek pisze:To w sumie dość typowe. Wtedy były takie piękne czasy i tacy wymiatacze grali, że nawet jak ktoś pindola kładł na NBA to i tak wiedział kto to Jordan, Pippen czy Rodman:)
Kocham Utah Jazz z tamtych lat. Nie wiem czy czasem to nie był najlepszy duet w historii NBA. Podania Stocktona do "Listonosza" i było pozamiatane. Poza tym grał tam Hornacek, drewniak Ostertag, Howard Eisley, Bryon Russell, nawet pierdolony Adam Keefe czy Shandon Anderson; łezka się w oku kręci:)Heretyk pisze:haha, o kurwa, kolejne niesamowite wspomnienia :) to był taki duet, że mózg się lasuje. chyba sobie jutro pooglądam na youtube mecze z tamtych czasów :)Plastek pisze:czy Utah z fenomekurwanalnym duetem Stockton/Malone i nie ma GSW.
O właśnie, i kolejni mam wrażenie, którzy rozpierdoliliby na proszek GSW;)dzik pisze:"Bad Boys" z Detroit to tez była zajebista paczka. Thomas, Dumars, Rodman, Laimbeer i inni. Czyste ZŁO.
dokładnie. przy okazji mi się przypomniało, ze biografia Jordana leży na półce od chyba dwóch lat. czas to nadrobić :)Plastek pisze:
Kocham Utah Jazz z tamtych lat. Nie wiem czy czasem to nie był najlepszy duet w historii NBA. Podania Stocktona do "Listonosza" i było pozamiatane. Poza tym grał tam Hornacek, drewniak Ostertag, Howard Eisley, Bryon Russell, nawet pierdolony Adam Keefe czy Shandon Anderson; łezka się w oku kręci:)