Sporty Walki

Tematy niekoniecznie związane z metalem i muzyką...

Moderatorzy: Heretyk, Nasum, Sybir, Gore_Obsessed, ultravox

Awatar użytkownika
Hatefire
mistrz forumowej ceremonii
Posty: 10216
Rejestracja: 21-12-2010, 12:19
Lokalizacja: Katowice - miasto wielkich wydarzeń ;)

Re: Sporty Walki

11-06-2019, 11:03

Mameda Chalidowa psiarnia zawinęła,

https://www.przegladsportowy.pl/sporty- ... ji/pqsxp21" onclick="window.open(this.href);return false;
Od braci dla braci
Od dobrych dla dobrych
Kacapskiej kurwie
Zawsze chuj do mordy
Awatar użytkownika
Bloodcult
mistrz forumowej ceremonii
Posty: 7382
Rejestracja: 09-12-2006, 00:01
Lokalizacja: Łódź

Re: Sporty Walki

11-06-2019, 11:09

Nareszcie :)
Grzegorz Braun to ruski agent

http://allegro.pl/uzytkownik/bloodcult
Awatar użytkownika
Nerwowy
zahartowany metalizator
Posty: 6286
Rejestracja: 20-06-2009, 14:07

Re: Sporty Walki

11-06-2019, 11:22

Hatefire pisze:Mameda Chalidowa psiarnia zawinęła,

https://www.przegladsportowy.pl/sporty- ... ji/pqsxp21" onclick="window.open(this.href);return false;

Obrazek
De Mysteriis Dom Niggeriis
Slayer to kał i ogólnie rzecz biorąc beznadziejna kapela.
Ascetic
Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
Posty: 16344
Rejestracja: 10-01-2015, 15:54

Re: Sporty Walki

11-06-2019, 11:34

taki logiczny ciąg zdarzeń. wcześniej kuzyny i ziomki od kadyrowa regularnie były zawijane. teraz już nie jest "gwiadom naszego przaśnego polskiego MMA" to i przyszła pora na niego. nie jestem zaskoczony.

mnie bardziej interesuje kiedy zaczną zawijać nie kryminalnych, tylko religijnych. bo u nas jak jakieś muslimy będą rozrabiać to zapewne z tej nacji, albo jakieś dagestańce. nie wiem jaka jest diaspora w polsce,i jak religijna ona jest, ale po bostonie to tam bym szukał bomben-rozrabiaków.
28.04.2024
Awatar użytkownika
Hatefire
mistrz forumowej ceremonii
Posty: 10216
Rejestracja: 21-12-2010, 12:19
Lokalizacja: Katowice - miasto wielkich wydarzeń ;)

Re: Sporty Walki

11-06-2019, 11:53

Akurat tego bardzo bym się nie obawiał. Oczywiście mogą się zdarzyć zindoktrynowane jednostki, niemniej, w Kaukazie islam ma raczej charakter ludowy i kulturowy. Ważniejsze niż religia są więzy klanowe, niepisane kodeksy honorowe i prawo zwyczajowe (w Czeczenii to się adat bodajże nazywa). Zresztą tak to wygląda w Niemczech gdzie jest ich dużo więcej. Jeśli angażują się w coś nielegalnego to jest to pospolita bandyterka, tworząc hermetyczne grupy przestępcze oparte na więzach rodzinnych.
Od braci dla braci
Od dobrych dla dobrych
Kacapskiej kurwie
Zawsze chuj do mordy
Ascetic
Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
Posty: 16344
Rejestracja: 10-01-2015, 15:54

Re: Sporty Walki

11-06-2019, 11:58

Hatefire pisze:Akurat tego bardzo bym się nie obawiał. Oczywiście mogą się zdarzyć zindoktrynowane jednostki, niemniej, w Kaukazie islam ma raczej charakter ludowy i kulturowy. Ważniejsze niż religia są więzy klanowe, niepisane kodeksy honorowe i prawo zwyczajowe (w Czeczenii to się adat bodajże nazywa). Zresztą tak to wygląda w Niemczech gdzie jest ich dużo więcej. Jeśli angażują się w coś nielegalnego to jest to pospolita bandyterka, tworząc hermetyczne grupy przestępcze oparte na więzach rodzinnych.
a wzmiankowany wyżej Boston. maraton. maraton bum-bum ?
28.04.2024
Awatar użytkownika
Hatefire
mistrz forumowej ceremonii
Posty: 10216
Rejestracja: 21-12-2010, 12:19
Lokalizacja: Katowice - miasto wielkich wydarzeń ;)

Re: Sporty Walki

11-06-2019, 12:13

No, ale jak pisałem to jednostkowy przypadek. Zresztą w USA nie zwartej diaspory i po prostu dostali się pod wpływ jakiś radykałów. Jeśli chodzi a zamachy to dużo groźniejsze są środowiska przybyszów z Maghrebu. Przybysze z Kaukazu w krajach gdzie jest duża diaspora (Austria, Niemcy) trzymają się swoich zwyczajów i jak robią coś nielegalnego, to jest przestępczość pospolita zorganizowana w oparciu o klany rodzinne.
Od braci dla braci
Od dobrych dla dobrych
Kacapskiej kurwie
Zawsze chuj do mordy
Awatar użytkownika
wolff
rasowy masterfulowicz
Posty: 2275
Rejestracja: 03-07-2017, 19:16

Re: Sporty Walki

11-06-2019, 19:09

Ascetic pisze:taki logiczny ciąg zdarzeń. wcześniej kuzyny i ziomki od kadyrowa regularnie były zawijane. teraz już nie jest "gwiadom naszego przaśnego polskiego MMA" to i przyszła pora na niego. nie jestem zaskoczony.
Materle, jego dawnego ziomala również przymknęli, cebulaki nie są bez winy a , że to całe KSW to sroga bida to oczywistość.
Cenię Mameda jako sportowca jeśli jednak ma coś za uszami nie za to odpowie.
Jebać żuli.
Ascetic
Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
Posty: 16344
Rejestracja: 10-01-2015, 15:54

Re: Sporty Walki

11-06-2019, 19:17

wolff pisze:
Ascetic pisze:taki logiczny ciąg zdarzeń. wcześniej kuzyny i ziomki od kadyrowa regularnie były zawijane. teraz już nie jest "gwiadom naszego przaśnego polskiego MMA" to i przyszła pora na niego. nie jestem zaskoczony.
Materle, jego dawnego ziomala również przymknęli, cebulaki nie są bez winy a , że to całe KSW to sroga bida to oczywistość.
Cenię Mameda jako sportowca jeśli jednak ma coś za uszami nie za to odpowie.
nikt tego nie podważa, że był wybitny w tym naszym KSW.

a, że być może i jeszcze przy okazji paser to inna sprawa. w sezonie ogórkowo-wakacyjnym pewnie temat będzie intensywnie grany, więc się dowiemy, czy ma za uszami, czy też nie.
28.04.2024
Ascetic
Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
Posty: 16344
Rejestracja: 10-01-2015, 15:54

Re: Sporty Walki

13-06-2019, 21:34

[youtube][/youtube]

przewrotnie gość ma rację tak od 12:30. równie przewrotnie to dobrze.

oczywiście swoją wiedzę chce wykorzystać do przeciągnięcia na stronę swojego czary-mary, ale dobrze gada. widać, że ma to poukładane.

16:30-17;00 ok, a konkluzja do dupy. właśnie tak trzeba.
28.04.2024
Awatar użytkownika
TheDude
mistrz forumowej ceremonii
Posty: 6747
Rejestracja: 23-03-2011, 00:43

Re: Sporty Walki

13-06-2019, 22:27

Temat znany nie od dziś. Swego czasu ostro trenowałem w pewnym koszalińskim klubie, gdzie przyjeżdżała ekipa m.in. z Białogardu. Tam jest mocna załoga zapasy/mma. Z białogardzkiego gniazda wywodzi się Daniel Dowda, który swego czasu bardzo fajnie sobie radził w KSW i nie tylko. Potem zaczęły się przestępcze tematy, przekręty finansowe, uzależnienia i inne mało przyjemne przygody. Jak ktoś jest zainteresowany to w necie i na youtube jest sporo materiałów i wywiadów z nim. Prywatnie bardzo spoko chłopak. W BJJ i mma zmarnowany wielki talent. Ostatnio widziałem, że jest poszukiwany przez 997. Środowisko sportów walki od zawsze przyciągało takie charaktery i generowało postacie zahaczające o przestępczy świat.

Obrazek
Awatar użytkownika
Hatefire
mistrz forumowej ceremonii
Posty: 10216
Rejestracja: 21-12-2010, 12:19
Lokalizacja: Katowice - miasto wielkich wydarzeń ;)

Re: Sporty Walki

13-06-2019, 22:37

Pamiętam gościa. Miał ten prześmieszny nickname Kociao :-)
Od braci dla braci
Od dobrych dla dobrych
Kacapskiej kurwie
Zawsze chuj do mordy
Awatar użytkownika
Hatefire
mistrz forumowej ceremonii
Posty: 10216
Rejestracja: 21-12-2010, 12:19
Lokalizacja: Katowice - miasto wielkich wydarzeń ;)

Re: Sporty Walki

13-06-2019, 22:59

Jeśli mówimy o pogubionych gościach, pamiętacie boksera Romana Bugaja. Tego co zagrał w "Poranku Kojota"? Trafiłem na ciekawy artykuł o nim.
Kiedy Roman wchodzi do mieszkania, lubi pociągnąć za sznurek mosiężnego dzwonka ozdobionego zieloną żabą. Żaba przynosi szczęście - jak słyszał. Ale w głębi chyba czuje, że w tym dzwonku jest jedyne serce, które bije dla niego w domu.

No, jest jeszcze drugie. Mały dzwonek zwisający z regału nad zlewozmywakiem. Na długiej nitce - specjalnie, żeby zawadzał. Roman podchodzi, żeby odkręcić wodę, "niechcący" trąca dzwonek, słyszy dźwięk i "już coś się dzieje!". Przez ułamek sekundy może się łudzić, że nie jest sam.

Trochę życia wnoszą też rybki: skalar i brzanka. Roman lubi ich wieczny ruch i światło akwarium, nawet w nocy. Gdy zasypia, ma je tuż przy głowie, bo mieszkanie jest ciasne: 27 m kw., więc meble są stłoczone.

Puchary lepią się od wilgoci i kurzu. Stoją na regale pod sufitem, a przesłania je nieco francuski szampan Moët et Chandon.

- On ma dla mnie wartość sentymentalną - mówi Roman. - A puchary? To nic. Te akurat to nic ważnego.

Choć na jednym jest wygrawerowane: "Europe Champion / Belgrad 96".

Roman wyciąga swoje życie schowane w 13 plastikowych koszulkach. Pożółkłych i poplamionych czymś rdzawym, kawą może. Okładka skoroszytu całkiem połamana. Jak Romana nos. Bo on nie przywiązuje wagi. Mylą mu się daty, nazwiska, medale. Nie prowadził notesów ani kalendarzy. Tylko te wycinki z gazet wynajduje teraz, a i to niechętnie.

Dariusz Michalczewski: Świeża krew dobrze nam zrobi



Fight club

- Kontakt utrzymywać z workiem i pyk, dopiero wejść! I pyk, podwójna garda! - pokrzykuje Roman tubalnym głosem do swoich bokserów. Na co dzień milczący i ciężki (191 cm wzrostu, 96 kg), na sali treningowej przypomina drapieżnego kota. Miękkie ruchy, gdy balansuje na nogach lub robi uniki. Przy rozgrzewce, kiedy panowie ledwie robią skłony, on niedbale siada w prawie szpagacie.

Trenuje inteligentów z Milanówka i okolic. Jest Jarek - notariusz i były sędzia, jego dwóch dorosłych synów, reżyser, architekt, makler, biznesmen i deweloper. Grupa zamknięta, wszyscy się znają. Dwa razy w tygodniu wieczorami panowie lubią się spocić i obić sobie twarze. Zdarza się, że któremuś puści się krew z nosa albo wraca do domu z pandą (siniakiem pod okiem).

Dawny magazyn, 60 m kw., na salę treningową Roman przerobił sam. Na kafle położył piankowo-filcową podłogę i przykrył mocnym brezentem, żeby można było bezpiecznie upadać. Zawiesił pięć worków, w tym dwa wielkości człowieka, zorganizował materace, a nawet zestaw marzeń do rozgrzewki: oponę od traktora i kij bejsbolowy. Oponę wypchał szmatami, a kij wystrugał sam. Ściął suchy jesion w lesie, wyszlifował pilnikiem, żeby miał odpowiednią długość, był dobrze wyważony i niezbyt gładki. Inteligenci uwielbiają walić nim w oponę, zanim założą rękawice bokserskie. Na łapy, rękawice do sparingów, i kaski poskładali się sami.

Atmosfera przyjazna. Z jednej strony leje się pot, z drugiej sypią żarty. Czasem nawet srogi Roman błyśnie dowcipem, rozstawi po kątach: - Rozgrzewamy się! Chłopaki [do młodych], wy ćwiczycie, a starsi panowie oprą się o kaloryfer.

Decydujący moment

Kiedy Romek ma dziesięć lat, idzie z rodzicami do kina i doświadcza olśnienia. "Wejście smoka" sprawia, że chce być jak Bruce Lee. Tylko że po tym filmie tysiące chłopców marzą, by być jak Bruce Lee. Ale Romkowi się udaje.

"Wejście Smoka" - krzyczy tytuł gazety "Tempo" 14 lat później. "Nieposkromiony Smok" pisze "Gazeta Krakowska". A "Super Express" nawet: "Mocne wejście Smoka". Bo w listopadzie 1997 r. Roman Bugaj zdobywa mistrzostwo świata w kick boxingu. I to w jakim stylu! Wszystkie pięć walk wygrywa przez nokaut w drugiej rundzie.

- Dziękujemy! - skanduje widownia w Gdańsku, gdy w finale zamroczony Rosjanin Władimir Toropcew leży na deskach.

- Pierwszą rundę rozpocząłem ostrożnie - mówi Bugaj w wywiadzie. - Musiałem rozpoznać przeciwnika. Zadałem mu kilka kopnięć lewą nogą na wątrobę i zauważyłem, że jest słabszy fizycznie. W drugiej rundzie była już seria ciosów. Znokautowałem lewym sierpowym.

Mistrzostwo świata, puchar, medal, dzika radość widowni! Ale Roman nie potrafi się cieszyć. Euforię czuł tylko raz: dwa lata wcześniej, gdy mistrzostwo zdobył po raz pierwszy. Teraz już wie, że zwycięstwo niewiele zmienia. No i trener nie żyje...

Sposób

Zanim obejrzy "Wejście smoka", mały Romek nie może zasnąć. Regularnie czuje ciężar na piersi - jakby go przygniatało 100 ton. Trudno mu oddychać. Jest najstarszy z rodzeństwa: siostra młodsza o rok, brat o dwa lata, więc to na nim skupia się uwaga ojca.

- Nieuku! Tępaku! Do niczego się nie nadajesz! - krzyczy, gdy wraca pijany z roboty. Czasem przyłoży ręką, częściej pasem. Rzeczywiście, w szkole Romkowi nie idzie za dobrze, ale życia szybko się uczy: jeśli ojciec nie przychodzi tuż po godz. 15 (Huta Lenina jest blisko), znaczy: wpadnie nawalony. Wtedy matka rzuci: "Znowu piłeś..." i zaczyna się awantura. Tak Romkowi włącza się permanentny lęk.

Mama, pogrążona we własnej zgryzocie, do dzieci już nie ma siły ani serca. Czasem tylko broni synka: - Zostaw go! Po pijaku? Na trzeźwo go ucz!

Któregoś dnia Romek znajduje sposób.

- Nienawidzę cię - mówi w myślach. - Nie jesteś moim ojcem.

I przestaje się do taty odzywać. Przełamuje się tylko czasami, gdy nie ma innego wyjścia.

Do tego wstydzi się ojca pijaka. Bywa w domach kolegów i widzi, że tam rodzice normalnie rozmawiają, śmieją się, a u niego tylko awantury lub milczenie.

Świadectwo

Po olśnieniu Bruce'em Lee to mamie wierci dziurę w brzuchu, dopóki nie zapisze go na judo. Bo nic innego nie ma w okolicy Nowej Huty. Wytrzymuje tam rok i znajduje ju-jitsu, gdzie wreszcie są kopnięcia i walka przypomina akcje z filmu. W harcerstwie poznaje kolegów, którzy żeglują, łażą po górach i wspinają się na skałkach. Romek łapie bakcyla, jeździ z nimi, ale największą frajdę sprawia mu kick boxing. Zaczyna późno, w wieku 17 lat, ale pod okiem wyjątkowego trenera: Andrzeja Firsta, mistrza Polski amatorów, starszego zaledwie o pięć lat. Imponuje mu, bo ma świetną technikę i potrafi pokazać każdy cios i kopnięcie. To on dostrzega w Romku talent, poświęca mu uwagę i wspiera.

Tymczasem w życiu Roman czuje się zagubiony. Rodzice jasno widzą jego przyszłość: ma skończyć zawodówkę i iść do pracy w hucie, jak ojciec. Romek nie wie, czego chce, po podstawówce wybiera więc szkołę, która jest najbliżej. A po niej Technikum Obsługi Maszyn, bo mieści się w tym samym budynku. Nauka wciąż nie idzie mu najlepiej, ale w drugiej klasie postanawia: w tym roku zdobędę świadectwo z czerwonym paskiem, sprawdzę, czy potrafię, czy może naprawdę jestem głupek. Wciąż uprawia sporty walki i wspinaczkę, a jak siostra wchodzi do pokoju, to widzi Romka ze słuchawkami na uszach i z nosem w książkach. Ale nigdy tych szkolnych. Bo on woli "książki filozoficzno-egzystencjalne, żeby rozgryźć siebie".

Na koniec roku szkolnego Roman odbiera świadectwo z czerwonym paskiem. Na rodzicach nie robi to jednak wrażenia.

Ciosy

Skupia się na kick boxingu. Prosi mamę, krawcową w Vistuli, żeby uszyła mu płócienny worek. Wypycha go szmatami i wiesza w pokoju. Treningi z Firstem w klubie sportowym Smok ma trzy razy w tygodniu, więc sam ćwiczy ile się da. Nawet dwa razy dziennie. Biega po osiedlu, na stadionie AWF, pływa kajakiem, chodzi po górach i jaskiniach. Mając 18 lat, wyjeżdża w Tatry z kumplem, późniejszym himalaistą. Mieszkają pod kolebą (przewróconym kamieniem) u stóp Mnicha (2068 m n.p.m), w ciągu dwóch tygodni tylko dwa razy schodzą do ludzi. Kolega ciśnie - wspinałby się od rana do nocy. A Roman woli rekreacyjnie: popatrzeć na przyrodę, pomyśleć o życiu.

W przeddzień wyjazdu Roman staje na skałach, wpatruje się w Morskie Oko i nagle dociera do niego: wiem, czego chcę! Chcę być najlepszy w kick boxingu.

Tak znajduje pierwszy cel w swoim życiu.

Wraca i trenuje jeszcze ciężej, zaniedbując szkołę. Uwielbia ćwiczyć w Lasku Wolskim i wbiegać na kopiec Piłsudskiego, bo stamtąd jest piękny widok. A że nie ma samochodu, jedzie 40 minut autobusem, przebiera się w lesie, rzeczy zostawia w plecaku pod drzewem i przysypuje liśćmi, po czym godzinę biega. Potem robi pompki, podciąga się na gałęzi, walczy z cieniem, odkopuje plecak, przebiera się i wraca.

Po trzech latach zostaje mistrzem Polski amatorów i wchodzi do kadry narodowej. Po czterech latach zostaje mistrzem świata. W kategorii full contact jest jak nieoszlifowany diament. Ma 22 lata, brakuje mu doświadczenia, jest za to szybki, z niespotykanie mocnym ciosem. Na mistrzostwach świata w Kijowie w 1995 roku już w pierwszej walce przeciwnik łamie mu nos, ale Roman mimo to wygrywa. Na punkty. Tę walkę i cztery następne.

Kiedy stoi na podium ze złotym medalem i pucharem i słyszy, jak na jego cześć grają Mazurek Dąbrowskiego, czuje rozpierającą go radość.

Czuje, że pod okiem Andrzeja Firsta, człowieka, który w niego uwierzył, zdziała cuda, będzie jeszcze lepszy.

Rok później. Romek jest w domu, właśnie wrócił ze zgrupowania we Włoszech. Wpada kolega i rzuca: "First nie żyje. Został zasztyletowany na klatce schodowej". Szok. Roman przyjął w swoim życiu wiele ciosów, ale ten boli go szczególnie.

Nowe życie

Może dlatego drugie mistrzostwo świata, w 1997 r. w Gdańsku, już go nie cieszy. Ma szacun kumpli, ale gdy wraca do domu z medalem i staje w drzwiach, mówiąc: "Jestem mistrzem świata!", rodzice reagują: "O, dobrze".

Może dlatego, gdy pojawiają się Przemysław Saleta i menedżer bokserów Gary Trevett i proponują: spróbuj boksu zawodowego, Roman daje się skusić.

Dziś Saleta tłumaczy:

- Roman był wielkim talentem. Miał opinię tytana pracy z bardzo mocnym uderzeniem. W dodatku jest dobrym człowiekiem. Jeśli robi krzywdę, to sobie, próbując się dostosować do innych.

Roman Bugaj i Tomasz Adamek dostają wtedy dwie propozycje: USA lub Wielka Brytania. Adamek wybiera Anglię, a Bugaj leci z Saletą na dwa tygodnie do Stanów, żeby zobaczyć, jak tam jest (mając 42 lata, powie: "Pan Saleta zabrał mnie do Stanów i poczułem się zobowiązany. Ale od początku mówiłem, że nie chcę się tam przenosić na stałe").

Bóg, boks, Ziobro. Kim jest Tomasz Adamek


W sierpniu 1998 r. podpisują kontrakt. Do tej pory Roman dostawał 700 zł stypendium i dorabiał jako bramkarz w dyskotece. Od teraz ma poważne pieniądze: 10 tys. dol. za podpisanie kontraktu, 2,5 tys. dol. pensji co miesiąc, bonusy na naukę angielskiego plus 5 tys. dol., gdyby zechciał się przeprowadzić do USA.

Na początek przeprowadza się do Warszawy i stamtąd lata do Miami na 3-6-tygodniowe bloki treningowe. Pod okiem samego Angela Dundee, który wykształcił 15 mistrzów, w tym Muhammada Alego.

Ale nawet w Warszawie czuje się źle. Tęskni za górami i swoim poukładanym światem.

Przez pierwsze miesiące mieszka u Przemka Salety. Kiedyś po weekendzie zajeżdża przed jego dom swoją czarną ładą samarą, Przemek patrzy: kolega cały spocony.

- Roman, co ci się stało? - pyta.

- A, bo jechałem, po drodze zobaczyłem góry i poszedłem na dwie godzinki pobiegać.

W Stanach tym bardziej czuje się zagubiony, nie potrafi się skoncentrować nawet w drobnych sprawach. Kiedyś Saleta musi wyjechać na dłużej, zostawia Romana w swoim amerykańskim mieszkaniu. Prosi tylko, żeby karmił jego sukę - 30-kilogramowego pitbula. Jest ostra, ale Romana lubi. Po dwóch tygodniach Saleta wraca, patrzy, a pies dziwnie wychudzony.

- Roman, karmiłeś psa?

- Tak.

- A jak go karmiłeś?

- Tak jak jest napisane na opakowaniu: jedna miarka dziennie.

- A przeczytaj dalej - drąży Saleta.

-...na 10 kg masy ciała.

Konsekwencje

Po roku Saleta przegrywa ważną walkę i rezygnuje z boksu. Nie bywa już na sali treningowej codziennie, nie obserwuje, jak idzie Romanowi, proponuje więc, by ten się przeprowadził do Stanów i ćwiczył pod okiem Gary'ego Trevetta.

To najlepszy moment w karierze Romana, nawet amerykańskie gazety piszą, że Bugaj to objawienie. Jest tylko jeden problem. Roman nie potrafi się tam odnaleźć. Ma mieszkanie, samochód, plażę niedaleko. Najlepszego trenera. Ale niedawno poznał dziewczynę (modelkę) i wydaje mu się, że za nią tęskni. Saleta próbuje przemówić mu do rozsądku:

- Roman, już straciłeś 5 tys. dol. na naukę języka, bo się nie przyłożyłeś. Teraz stracisz pozostałe pieniądze.

Na co Roman stoicko: - Pieniądze to nie wszystko.

Wygrywa dziesięć walk z rzędu. Później na zmianę: przegrywa i wygrywa. Aż w 2002 r. stacza przełomową dla siebie walkę - z Sinanem Samilem Sanem. W pierwszej rundzie rzuca Turka na deski. Ale w piątej to on nokautuje Romana. Kontrakt przewidziany na pięć lat kończy się po czterech.

Nie ma promotora, nie ma pensji ani ubezpieczenia. Krótko: Roman zostaje sam. Staje się zawodnikiem do bicia. Takich jak on cudzy menedżer dobiera tylko po to, by jego zawodnik obił mu twarz i wspiął się po nim jak po szczeblu kariery.

Roman bierze każdą propozycję, bo musi z czegoś żyć. Nie płacze, choć konsekwencje bywają opłakane. Mając 31 lat, podczas walki w Niemczech dostaje cios w skroń w trzeciej rundzie, ale walczy do ósmej. Okazuje się, że przeciwnik złamał mu kość jarzmową w trzech miejscach, aż się zapadła do środka. Trzeba wszczepić tytanową płytkę, ale nie tutaj, bo Romana nie stać. Bierze tabletkę przeciwbólową i operuje się po powrocie do Polski. Na własny koszt: 5 tys. zł.

Dwa lata wcześniej przy szarpnięciu sztangą zrywa mięsień piersiowy. Ma wylew wewnętrzny, nie może ruszać ręką, trzeba natychmiast operować. Ale skąd wziąć 8 tys. zł? Pomaga menedżer, lekarz rozkłada płatność na raty i przyczepia mięsień.

Kończą się pieniądze, kończy się związek z dziewczyną. Roman musi się wyprowadzić, a to oznacza: znaleźć mieszkanie i dodatkową pracę, pewnie na bramkach. A nigdy w życiu tego nie robił, bo sportowcom wszystko załatwiają inni. Wieczorami wypija po dwa piwka dla rozluźnienia.

Płeć piękna

Tymczasem jeden z tabloidów alarmuje "Bokser lubi klapsy"! I obok duże zdjęcie Romana z nagim torsem. Rzeczywiście, ostatnio Bugaj mniej walczy, a więcej gra w filmach. Zaczął w 1999 r. w "Długu", a dwa lata później błysnął większą rolą w "Poranku kojota" - jako Szczęka, osiłek z dużą wadą wzroku. Ze względu na posturę i twarz, która wiele przeszła, Roman grywa role charakterystyczne: bokser Wścieklas, facet w skórze, Szyja, bandyta Tyczko.

- W ogóle nie zwracasz na mnie uwagi - skarży się brunetka w różowej bluzce. - Nie podobam ci się?

Na co Roman niedbale: - Mam ważniejsze sprawy.

Mówi to Roman jako Szczęka, ale w prawdziwym życiu postawa Romana względem kobiet jest podobna. Kiedy dziewczyna podchodzi zbyt blisko - pomieszkuje u niego, zostawia rzeczy - Roman zaczyna nagle: "dzisiaj nie mogę", "jutro jestem zajęty", dorzuca trochę chłodu i milczenia. Aż ona sama stwierdza: w takim razie nie będziemy się więcej spotykać. Problem rozwiązany, Roman może wrócić do swojej rzeczywistości, w której nikt bliski go nie zrani.

Komandos

Prezes Tomasz, będąc w Stanach dekadę temu, czyta w gazecie o Romanie Bugaju - bokserze, który ma potężne uderzenie, drugie po Mike'u Tysonie. Słyszał, że Bugaj popala papierosy i lubi piwo, ale w 2004 r. pojechał walczyć z byłym mistrzem świata Enzo Maccarinellim i nie dał się zabić. To mu imponuje.

Tomasz jest biznesmenem i obsesyjnie uprawia sporty: biegał na pustyni w Nevadzie, po schodach w 150-piętrowych wieżowcach w Nowym Jorku, na narty na kole podbiegunowym jeździ regularnie. Lubi też boks. Potrzebuje najlepszego trenera dla siebie i chrześniaka.

Romana poznaje na gali bokserskiej, organizuje sparing i obserwuje: Bugaj jest szybki i silny jak Bruce Lee. Przewraca ich jak pionki. Tomasz proponuje więc kontrakt: jesteś dla nas na wyłączność, 24 godziny na dobę, jak komandos. Ćwiczysz, wyjeżdżasz, śpisz dla nas. Spłacamy twoje długi, dajemy ci lekarzy, dietetyków, ubezpieczamy. Ale mamy zasadę: zero picia. Profilaktycznie cię zaszyjemy.

Tomasz jest zadowolony. Roman okazuje się świetnym trenerem, ma ogromną wiedzę i potrafi ją przekazać. Walczy w stylu amerykańskim: ma dobry timing i pracę nóg. Jest oddany, obowiązkowy, przez osiem lat ani razu nie spóźnił się na trening o 6 rano. I uczciwy - można mu zostawić klucze od domu i nic nie zginie. A Tomasz ma okazałą willę. W podziemiach trzy sale do ćwiczeń z siłownią i ringiem. W podświetlanych gablotach rękawice i zdjęcia największych bokserów z ich autografami: Mike Tyson, Muhammad Ali itd. Są też dwa puchary i złote medale Romana: mistrzostwo świata w kick boxingu z 1995 i 1997 r.

- Stoją u mnie, żeby Roman w chwili słabości nie sprzedał ich po 500 zł na wódkę. Niech mu dają nadzieję na przyszłość.

W 2014 r. Roman stacza walkę z młodszym o 19 lat zawodnikiem i wygrywa na punkty. Tomasz wierzy, że gdyby trener tylko chciał, nadal byłby w bokserskiej czołówce. Zresztą jak jadą na gale, to Roman ma mir. Wśród bokserów jest gwiazdą, ludzie go znają, podchodzą, zagadują.

Wsparcie

Luiza słyszy walenie do drzwi. Otwiera, a tam sąsiad z mieszkania obok. Ten wielki, milczący, którego trochę się boi. Widywała go na klatce schodowej, unikał kontaktu. A teraz stoi przed nią i się chwieje. Aż nagle zwala się na podłogę.

Wykrztusza, że od kilku dni nie pije i fatalnie się czuje. Luiza wzywa karetkę, zabierają go do szpitala. Pojutrze sylwester, Luiza ma wolne, więc jedzie za nim.

Pacjent był zupełnie odwodniony, mówi lekarz, jak spłynie ostatnia kroplówka, trzeba go zawieźć do Tworek.

Na izbie przyjęć w Tworkach czekają trzy godziny. Jeszcze wczoraj na pan - pani, teraz rozmawiają po imieniu i serdecznie. Gdy przychodzi kolej Romana, to Luizę podaje lekarzowi jako osobę do kontaktu poza ośrodkiem. Oddaje jej dokumenty, kartę kredytową i klucze do mieszkania. I zostaje na oddziale na kilkudniowy detoks.

Boże Narodzenie spędził, pijąc w swoim mieszkaniu, Nowy Rok spędza, trzeźwiejąc w Tworkach, 4 stycznia jest z powrotem i pije herbatę u świeżych znajomych.

- Zaprosiliśmy go. Dało się odczuć, że szuka kontaktu - mówi dziś Luiza.

Ale łatwo nie było. Roman sam nie przyjdzie, więc pierwsze dwa razy muszą na niego czatować - wypatrzyć go na podwórku lub na klatce schodowej.

Rozmawiają na tematy typowo życiowe: o rybkach, górach i zdrowym żywieniu (Roman zaleca sól himalajską). On napomyka o boksie i kick boxingu. A oni dopiero potem z Google'a dowiadują się, kim jest ich sąsiad. Zaczynają rozumieć, co za dźwięk słyszeli osiem lat temu codziennie rano: Roman boksował worek treningowy za ścianą. Od dwóch lat o świcie słychać już tylko ostry kaszel. Wtedy Leszek żartuje:

- O, sportowiec wstał.

Może się uda

Na początku 2015 roku Roman czuje moc i postanawia: tym razem się nie zaszyję. Bo jak mam esperal, to w ogóle nad sobą nie pracuję. Nie przeczuwa nawet, jakiego zamieszania narobi wokół siebie tą decyzją.

Po raz pierwszy w życiu idzie na mityngi AA. Na razie tylko słucha, nie jest gotowy się otworzyć. Ale po szóstym spotkaniu ktoś rzuca: "A czemu ty się w ogóle nie odzywasz?", i Roman więcej nie przychodzi. W kwietniu zapija z okazji świąt wielkanocnych (samotnych).

Wiosną Jarek wyciąga go na konie i poznaje z Agnieszką. Jej podoba się, że Roman jest nieśmiały, skryty, wrażliwy na przyrodę, a niewrażliwy na pieniądze. Jemu podoba się, że ona jest pewna siebie, energiczna, wesoła, ma długie rude włosy i akceptuje go takim, jaki jest. Właściwie nie może w to uwierzyć. Agnieszka jest psycholożką i szefową działu w międzynarodowej korporacji, i wie, jak rozmawiać z Romanem. Tylko czasem dopada ją wątpliwość: "Wartościowy człowiek. Ale bokser?!".

On przyjeżdża do niej do Milanówka, gdzie w domu z ogrodem mieszka z dwoma wielkimi psami i dwoma kotami. Ona dla niego gotuje, serwuje wino i kupuje koszulki z nadrukiem wilka, bo to w nim widzi: samotnego wilka. On wypija jeden kieliszek do posiłku i niechętnie zostaje na noc. Dopiero później Agnieszka zrozumie, że spieszył się do swojego smutnego mieszkania, żeby w nim pić do woli.

Aż w lipcu Roman znika. Agnieszka go szuka i się złości: "To ja mu dogadzam, a on nie przejawia żadnej inicjatywy!".

Szukają go bokserzy inteligenci, bo nie przyjechał na trening. Szuka go Tomasz i jego pracownicy. Szuka też agencja aktorska Gudejko, bo Roman zagrał już w jednym odcinku serialu, a lada dzień kręcą następne! Tymczasem Roman znów wpada w ciąg. Luizy i Leszka nie ma, więc do szpitala w Tworkach zawożą go sąsiedzi z naprzeciwka. Trafia na oddział psychiatryczny, bo na odwyku nie ma wolnych miejsc. Pracownik z agencji znajduje Romana dzięki sąsiadom i przywozi mu scenariusz. Tak Bugaj uczy się roli, na szczęście przenieśli go piętro wyżej, na oddział kryminalny, gdzie jest ciszej i spokojniej.

- Niemiło przebywać w Tworkach, niewesoło - stwierdza. - Ale przynajmniej towarzystwo jest.

Autorytet

Jarek z żoną Agatą, też prawniczką, mają czwórkę dzieci. Wszystkie chodzą na boks do Romana. Młodsze: Franek i Marysia (7 i 10 lat) są odporne na polecenia. Ale trener jest dla nich wyrocznią.

- Ma podejście do dzieci - mówi Agata. - Marysia była wycofana i uważała, że do niczego się nie nadaje. Odkąd trener mówi jej na zajęciach, przy wszystkich: "Masz talent, zrobię z ciebie mistrzynię!", Marysia zaczęła błyszczeć. Na wuefie, z języków i w towarzystwie. Nawet wychowawczyni zwróciła uwagę: "Nareszcie Marysię widać!".

A wszyscy, włącznie ze starszymi synami (17 i 20 lat) oraz ich kolegami, są trenerem zafascynowani.

- Choć trener - śmieje się Jarek - ani ładny, ani rozmowny.

Robią, co każe, nawet w kuchni. Jak Agata tłumaczy, żeby nie objadali się fast foodem i słodyczami, lekceważą. A jak Roman zarządził: odżywiać się zdrowo dla dobrej kondycji, to przez trzy miesiące jedzą "śniadanie trenera" (jajecznicę i sałatę) i nie ma dyskusji.

Bartek dzięki Romanowi zachował garnitur zębów. Niedawno napadli go na Pradze, ale się wybronił. A nawet gdy nikt nie zaczepia, po trzech latach boksu czuje się pewniej.

A Jarek cieszy się z postępów dzieci:

- Boks kształtuje im charakter.

Równia pochyła

Tymczasem Luiza i Leszek uczą się Romana. Jeśli widzą na schodach ścieżkę z kropel od parteru po trzecie piętro (tam mieszkają), znaczy: Roman wpada w ciąg. Bo wtedy zawsze chowa do wewnętrznej kieszeni kurtki otwarte piwo, które ciągle sączy. A skoro otwarte, to kapie. A kapie, bo Roman wstydzi się picia, więc przemyka się klatką schodową bez zapalania światła.

- Ale zawsze wraca na własnych nogach - zaznacza Luiza.

A kiedy Roman wpada w ciąg, pukają do niego, wołają, obserwują okna - czy się świeci, wyglądają na podwórko - czy nie nadchodzi. Niestety, we wrześniu wszelkie techniki zawodzą.

Agnieszka odbiera telefon:

- Możesz mi pomóc?

Po głosie poznaje, że z Romanem jest źle. Właśnie rusza samochodem z Milanówka do Warszawy na zebranie w firmie, a Pruszków jest po drodze, więc mówi:

- Będę u ciebie za 15 minut. Czekaj pod klatką.

W samochodzie rozchodzi się zapach przetrawionego alkoholu, a Roman tylko pyta: "Kupisz mi colę? Ale kupisz mi colę?".

Znów pojawia się grupa wsparcia: Aga dzwoni do Jarka, Jarek nie może przyjechać, ale wysyła Pawła. Paweł parkuje za Agą i pilnuje Romana, żeby nie uciekł, kiedy Aga jest na zebraniu. Po nim się naradzają: co robić? Trzeba wezwać lekarza, taki od odtruwania alkoholików kosztuje 500 zł. Jarek pokryje koszty, Aga wraca z Romanem do jego mieszkania, pod drzwiami czeka już lekarz. W środku: chmary muszek, podłoga się lepi, pełno śmieci, ale kwiaty w doniczkach soczyście zielone, a rybki nakarmione. Doktor wyjmuje z dyskretnej walizeczki kroplówkę, zawiesza ją na otwartym oknie i podłącza Romanowi.

Agnieszka ledwo powstrzymuje się od wymiotów przez całą drogę do domu. Wciąż czuje kwaśny zapach i obrzydzenie.

Następnego dnia Romana ratuje Tomasz. Przysyła drugiego lekarza, który podaje kolejną kroplówkę i wszywa Romanowi esperal.

Tomasz płaci 1500 zł, ale później odliczy to Romanowi od wypłaty. Po raz pierwszy Roman odczuje koszt na własnej skórze. Tomasz rozwiązuje też z nim umowę na czas nieokreślony, więc Roman traci ubezpieczenie. Szef chce nim potrząsnąć.

- Jesteś na wylocie - mówi.

Z drugiej strony boi się o niego:

- Całkowite rozwiązanie kontraktu z Romanem oznacza, że wkrótce idziemy na pogrzeb.

Zaszywka

Obok tych świeżych szwów Roman ma sześć blizn na tyłku. Bo schemat wygląda tak: picie, męczarnia, detoks, zaszywka. Esperal wystarcza mu na dziesięć miesięcy, potem Roman próbuje: jedno piwko i będzie zawał czy nie? Drugie, trzecie... Nic się nie dzieje, znaczy: może już pić. Pięć piw w domu, dwusetka, dwie godziny snu, znów pięć piw i dwusetka - dopóki nie skończą się pieniądze.

Zawsze sam.

Po alkoholu jest spokojny, nikomu nie robi krzywdy. Z wyjątkiem siebie. Jak wtedy, gdy po Bożym Narodzeniu zasnął w samotności pijany, świeczka na stoliku koło akwarium wypaliła się, a zapalił się stolik. Oraz inne sprzęty. Może spaliłby się i Roman, ale przybiegli sąsiedzi, zaalarmowani kłębami dymu, zaczęli walić w drzwi i go obudzili.

Ostatnio Agnieszka dała Romanowi książki Wiktora Osiatyńskiego, alkoholika o alkoholizmie. "Rehab" pochłonął w jeden dzień i skwitował: "To jest tak bardzo o mnie, aż się płakać chce".

Ukryte

Czy mama jest dumna z Romana? Z jego tytułów i medali?

- Mnie się to nigdy nie podobało - przyznaje Zdzisława. - Pokładałam nadzieję, że on się wykształci.

Lecz Zdzisława ma też inny powód, żeby nie lubić sportów walki syna. Jej tata zmarł w wieku 40 lat, jeden brat się utopił, drugi zginął w wojsku. Mąż i młodszy syn piją (o tym nie chce mówić).

- Dlatego ja się zawsze boję o chłopaków. W naszej rodzinie mężczyźni źle kończą.

Ale pewnie, że jest dumna z syna. Chociaż bardziej dumna byłaby, gdyby Romek ułożył sobie życie. No, dom miał. Rodzinę. Bo sąsiadki to już po czworo wnucząt mają, a ona tylko jedno.

- A może przez to, że miał tułacze życie? - zastanawia się Zdzisława. - Przez pierwszy rok po urodzeniu wychowywał się na wsi u babci i prababci. Może dlatego był taki więcej samodzielny? Zamknięty w sobie, jak ojciec. Przytulania, całowania nie lubił. Jeździłam tam na weekendy. Dopiero jak urodziłam córkę, to go zabrałam do siebie. Czy martwię się o Romka? Człowiek się denerwuje. Jakby się coś stało, osoba jest sama i... wiadomo.

Dla siebie?

Jaką wartość ma szampan, który zasłania puchary? W pociągu Kraków - Warszawa Roman znalazł tablet. Zgłosił to na Dworcu Centralnym, ale nie zostawił sprzętu, tylko numer do siebie. Właściciel zadzwonił, spotkali się na mieście, a że w tablecie były ważne dokumenty i Roman je uratował, dostał szampana w podzięce.

Za to w całym mieszkaniu nie ma ani jednego klosza, żarówki zwisają na gołych kablach. I tak od dziesięciu lat. Dla siebie miał wieszać? Nie warto.

Na półce półmetrowa łódka z jesionu. Drewno twarde i niewdzięczne w obróbce, a ona gładka i błyszcząca. Roman rzeźbił ją przez miesiąc między porannym a wieczornym treningiem. Żeby czymś zająć myśli i ręce. Miał siekierkę, dłuto i papier ścierny. Ale żeby siebie zmienić, Roman nie ma narzędzi.

Stosuje myślenie magiczne - otacza się przedmiotami, które mają mu pomóc: deseczka, na której wyrył: "Jestem wdzięczny. Dziękuję. Wytrwam", zdjęcie mistrza Muhammada Alego ze złotą myślą po angielsku: "Twoje ręce nie mogą trafić w to, czego oczy nie widzą".

A oczy Romana dopiero ostatnio przejrzały, że musi się leczyć. Chwilowo mieszka u Agi. Nie wie, na jak długo i co będzie dalej. Wciąż jest sobą zniecierpliwiony.

- Choćbym był mistrzem świata, choćbym był mistrzem wszechświata, to nic nie zmienia - mówi.

Bo Roman całe życie chciał być tylko kimś innym niż sobą.

Roman Bugaj - ur. 1973 r. w Krakowie, dwukrotny mistrz świata amatorów w kick boxingu (w kategorii full contact). Przeszedł na boks zawodowy, aktualnie pracuje jako trener.
Zagrał w około 30 filmów i seriali, w tym w "Długu" i "Poranku kojota"
Ciekawe co u niego, bo artykuł sprzed kilku lat.
Od braci dla braci
Od dobrych dla dobrych
Kacapskiej kurwie
Zawsze chuj do mordy
Awatar użytkownika
Anzhelmoo
weteran forumowych bitew
Posty: 1272
Rejestracja: 19-03-2017, 08:51

Re: Sporty Walki

15-06-2019, 17:54

Jakby ktoś zapomniał, to przypomnę, że dziś dwie ciekawe walki. Ok. 23-24 do ringu w Rydze wejdą Mairis Briedis i Krzysztof Głowacki w walce o WBO w wadzie junior ciężkiej (WBC wycofało swój tytuł) - walka absolutnie z samego szczytu tejże wagi, więc pozycja obowiązkowa (w PL na TVP Sport, bądź online na ich stronie). Kilka godzin później na Polsat Sport zaś Tyson Fury vs Tom Schwarz. Walka raczej nie będzie jakaś bardzo pasjonująca, bo o pietruszkę, ale Fury'ego zawsze fajnie się ogląda, więc jak ktoś nie będzie mógł usnąć koło tej 3/4 także polecam :)
Często jest tak...że nie, a potem coraz częściej jest tak...że nie, a potem zwykle jest tak...że nie. I potem zostaje już samo nie.
Awatar użytkownika
maciek z klanu
Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
Posty: 12504
Rejestracja: 23-12-2008, 22:34

Re: Sporty Walki

15-06-2019, 23:34

Co to kurwa było??
Adrian696 pisze:nie, BURZUM jest emo ;)
Jestem Maciek, szukam klanu.
Awatar użytkownika
Wacław
rasowy masterfulowicz
Posty: 2904
Rejestracja: 04-08-2018, 08:37

Re: Sporty Walki

15-06-2019, 23:35

maciek z klanu pisze:Co to kurwa było??
uśpili/ położyli spać Głowackiego? bo nie mam TV tu - to pytam.
Awatar użytkownika
Jimmy Boyle
rasowy masterfulowicz
Posty: 2283
Rejestracja: 21-12-2010, 21:06

Re: Sporty Walki

15-06-2019, 23:37

maciek z klanu pisze:Co to kurwa było??
TZN?
Awatar użytkownika
maciek z klanu
Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
Posty: 12504
Rejestracja: 23-12-2008, 22:34

Re: Sporty Walki

15-06-2019, 23:41

Łotysz najpierw zajebał z łokcia z całej pary glowackiemu. Sędzia kazał mu się pozbierać z ziemi i walczyć. Potem runda się skończyła. Sędzia nie słyszał gongu i Łotysz napierdalal go jeszcze z 10 sekund i znokautował. Co za absurd kurwa
Adrian696 pisze:nie, BURZUM jest emo ;)
Jestem Maciek, szukam klanu.
Awatar użytkownika
Hatefire
mistrz forumowej ceremonii
Posty: 10216
Rejestracja: 21-12-2010, 12:19
Lokalizacja: Katowice - miasto wielkich wydarzeń ;)

Re: Sporty Walki

15-06-2019, 23:46

Kurwa, ja naprawdę myślałem, że nic już mnie w boksie zawodowym nie zaskoczy, bo już wiele widziałem. No, ale co się kurwa tu odpierdoliło Obrazek
Od braci dla braci
Od dobrych dla dobrych
Kacapskiej kurwie
Zawsze chuj do mordy
Awatar użytkownika
Wacław
rasowy masterfulowicz
Posty: 2904
Rejestracja: 04-08-2018, 08:37

Re: Sporty Walki

15-06-2019, 23:53

maciek z klanu pisze:Łotysz najpierw zajebał z łokcia z całej pary glowackiemu. Sędzia kazał mu się pozbierać z ziemi i walczyć. Potem runda się skończyła. Sędzia nie słyszał gongu i Łotysz napierdalal go jeszcze z 10 sekund i znokautował. Co za absurd kurwa
znaczy się, że Głowacki był nieprzygotowany. na każdą okoliczność.

jak my dzisiaj ;-) dzisiaj młodą na zawodach też "sendzia" skrzywdził dając jej chui ni razy kilka w kilku walkach*. no tak bywa. trzeba być przygotowany, że "sendzia huj". zajebałaby dwa waza-ari nie było by tematu. w finale. tak to bywa. trzeba kończyć a nie patrzeć na około. przynajmniej tyle, że srebro.

taka specyfika sportów walki.


.... a Głowacki ... i ten polski boks ... ehhh

* bo silniejsza. bo nie uznaje lekkiego kontaktu i lubi się napierdalać. serce rośnie jak niszczy zawodniczki w swoim roczniku. jeszcze o niej misiaczki usłyszycie ;-)
ODPOWIEDZ